czwartek, 30 października 2008
Może trudno w to uwierzyc, ale niektórych islandczyków cieszy kryzys, gdyż wszystko wróci do normalności. Nie wiem ile osób zdaje sobie sprawę, że jesteśmy dopiero na początku kryzysu. Islandczycy pewni siebie, że im wszyscy wkoło pieniądze pożyczą i sami ich nie zostawią, ale także i rogoryczeni szantażują wszystkich na około, ze jak nie to kasę od rosji wezmą. Ale co się dziwic takiej Norwegii dajmy na to, że się zastanawia czy im kasę pożyzcyc:) Ktoś kto tak się rządzi pieniędzmi...
wtorek, 28 października 2008
Nie piszę bo nie mam kiedy. Czas tu leci jakoś inaczej, a może tak mi się zdaję. Poza tym mam dwie pracę, a w sumie to trzy, bo jedną charytatywną i pochłania mnie to niewyobrażalnie od jakiegoś czasu. Nie mam na nic siły, nie ma mnie często w domu, poza tym 3 razy w tygodniu chodzę jeszcze na islandzki. A miło do tego prowadzić jakieś normalne życie, od czasu do czasu się z kimś spotkać. Ja nawet z pracy smsy do Polski piszę, bo nie mam czasami nawet kiedy w pokoju posiedzieć na tlenofonie i pogadać z ludźmi. i za każdym razem obiecuje sobie że to zmienię, bo w koncu ze wszystkim stracę kontakt w kraju. Ale miło że czasami ktoś pyta dlaczego nie piszę. Jestem zażenowany za każdym razem jak pyta ktoś kogo nie znam, bo po prostu nie mogę uwierzyć że dla kogoś to może być takie interesujące. Ale piszę chyba tak jak sam chciałbym to czytać gdyby pisał kto inny. Czasami chyba za dużo w tym mnie:) I w zależności od samopoczucia zmieniam poglądy:) Można się pogubić. Dominika darmowy numer się do mnie marnuje. Monika, może już czas szukać wydawcy?- na Islandii się już nie dorobię, złudzenia opadły;)
Staje się w Islandii dorosły:) Naprawdę. Bo ja nie jestem dorosły. Zatrzymałem się na poziomie 19- latka może i było mi z tym dobrze, no ale cóż- życie. Z dala od domu, od przyjaciół, najbliższych- samo życie. Czasami to myślę, że jak się mieszka w swoim kraju, ma się to takie bezpieczeństwo, że jak coś to zawsze jakieś koło ratunkowe, nie ma się dzieci i jakiś tam inncyh powazniejszych zobowiązań, to jednak nie jest to samo co dajmy na to tutaj. Chcę być miły i naiwny, ale po prostu nie mogę. A najgorsze jest to, że to sami Islandczycy- ci zapatrzeni w siebie nacjonaliści- mi to mówią. Że helloł, że to się nazywa dorosłość i muszę zacząć walczyć o własne interesy bo kto mi inny pomoże i za mnie coś załatwi jak nie ja sam sobie. Sami mówią mi, że są okropni i bez skrupułów wykorzystają moją nie wiedzę na temat islandzkiego prawa "bo chcę być miły, a do tego jestem jestem MIŁYM imigrantem". No i co kurwa? No i muszę stać się nie miły i zadbać w końcu o parę spraw żeby było jak Bóg przykazał. Nie jestem aż tak głupi żeby nie wiedzieć że tak jest pewnie wszędzie na świecie, ale to nie zmienia faktu że nie chcę żeby tak było. Jak przyjechałem tutaj to myślałem, że jejku, że tak mało osób a tyle się dzieje i tyle rzeczy mają, tyle budują i wogóle jak im fajnie. Potem bardzo szybko sie zorientowałem, że wiele, jak nie większośc tego szczęścia to na kredyt. Ale mimo to myślałem, że to miło, bo w końcu trudno mieć coś porządnego nie na kredyt jak się nie jest bardzo bogatym. Mają przyzwoite pensje, korona nieźle stoi, więc fajnie że mogą sobie pozwolić. Oczywiście wtedy nie zdawałem sobie sprawy z ich niedopowiedzialności- i społeczeństwa i władzy. Społeczeństwa, bo niby spoko, naprawdę, że islandczyk może wszystko i to czyni go najszczęśliwszym narodem na świecie, ale helloł, gdzie się podziała wyobraźnia? Nie można jednak mieć 20 lat, apartamentu na kreyt, wypasionej fury i wakacji za granicą tylko dlatego że w kraju jest bezrobocie 1%. Już potem nie miałem nadziei, ale myślałem, że banki jeszcze wiedzą co robią i ktoś tam prowadzi jakieś wyliczenia na co nas stać, a na co nie. Oczywiście nie myślałem tak naprawde że mam rację.
Gdy w latach 60%byli w Islandii hipisi jak na całym świecie wtedy, to nie mieli oni tutaj łatwego życia. Bo w 95% przypadkach życie tutaj sprowadza się do pracy. I to nie jest nawet wybór. Jest ich tak mało, odcięci od świata. Trzeba pracować żeby się utrzymać. Poza tym oni w umysłach mają zakodowaną pracę- to jest coś, co sprawia że mają jakąś tam pozycję w społeczeństwie. Nawet nie to co robisz, ale praca sama w sobie. Jak ktoś tu przyjeżdża na wakację albo na chwilę to widzi tylko uśmiechnietych islandczyków pomagających we wszystkim- nawet do kogoś zadzwonią żeby się dowiedzieć co się gdzie znajduje i czujesz się taki special, na pasach zatrzymują się jak cię widzą, nawet jak masz do tych pasów 50 metrów. Poza tym Bjork i Gus Gus, że każdy dużo czyta, że są tak uzdolnieni artystycznie, a kobiety lecą garściami na każdego turystę z zagranicy. I wydają się taki wychillout`owani i bezstresowi, ale to tylko dlatego, że są tak naprawdę zakompleksieni na swoim punkcie przy ludziach z zagranicy, bo podskórnie zdają sobie sprawę że są wiochą, poza tym jesteś turystą który zostawia pieniądzę, a za potrącenie kogoś można mieć niezłą sprawę w sądzie. A jak tu jesteś chwilę, mieszkasz, przestajesz być turystą, to widzisz tą całą maskaradę, że wszystko, chcąc nie chcąc, jest zobligowane na pieniądze. Że występuje genetyczne wręcz parcie na pieniądze. Że uważają cie za idiotę i durnia, jak Ci się nie chce z kimś kłócić o 10000ISK, bo pieniądze to przecież wszystko i oczywiście biorą je od Ciebie garściami w podatkach, przy wizycie u lekarza, ale konia z rzędem temu, kto został poinformowany sam z siebie, tak po prostu- że masz jakieś prawa i Ci się coś należy. Nie. Poza tym nie daj Boże, żeby Ci się jeszcze pieniądze należały. I dlatego hipisi islandcy byli zmuszeni emigrować do Danii, jeśli nadal chcieli być hipisami, bo im Islandia uniemożliwiała bycie sobą. I jest to takie smutne jak przeczytałem o tych hipisach, że aż mi się płakać chciało. I pytanie za 100 punktów: dlaczego Bjork tu nie mieszka na stałe? I był to post islandzkiego hipisa, który nigdzie się stąd nie wybiera i dlatego przestaje być hipisem. Będzie niedobrym, dbającym o swoje interesy dorosłym :) Oczywiście nie dotyczy to Mai Paji.
I tak o to pieniądze doprowadziły Islandię do upadku:) W tej chwili muszą wziąć z Międzynardowego Funduszu Walutowego i od innych państw połowę sumy jaką potrzebują Węgrzy!!! Tylko jest jedno małe ale. Węgrów jest 10 milionów a Islandczyków 300 tysięcy!!! 300 tysięcy ludzi narobiło tyle długów co 10 milionów osób w innym państwie. To jest moim zdaniem najpiekniejsze posumowanie tego co rozumiałem pod pojęciem ISLANDZKIEGO KOSMUPCJONIZMU. I skończył się tym sposobem islandzki raj dla dorobkiewiczów z Polski i innych krajów. Teraz za mamoną to i Islandczycy będą zmuszeni jeździć. I jestem na nich trochę wkurzony, bo niby tak o każdą koroną prywatną dbają, ale chyba trochę zapomniało im się o ogóle i będą cierpieć wszyscy. Jestem wkurwiony, nawet nie wkurzony, jak pomyśle o ich braku wyobraźni. Ale cierpliwi zostaną wynagrodzeni. Tak wynika z histori i inaczej być nie może. Ci co byli tu dla pieniędzy odejdą. Większość tych, co pod podszywką "kochania" Islandii była tu dla pieniędzy też odejdzie. I rozumiem i jednych i drugich. Bo w końcu tylko kretyn zostaje na tonącym okręcie bez informacji ile łodzi ratunkowych jest dostępnych, a jedyne co jest pewne to to, że nie dla wszystkich na pewno tych łodzi starczy. Reszcie będzie lżej. nie za rok, nie za dwa. Ale lżej. Mi bedzie lżej, bo nie będe jedynym w swoim wieku nie islandczykiem bez domu na kredyt i nowego samochodu. Waliło mnie to generalnie, ale jakoś tak uczucie było nie miłe. Będzie troche jak u nas. Może wiecej osób będzie rozumieć że można pracować za mniej, ale i dla przyjemności. Może będzie troche hipisów, wszystko zwolni, ludzie będą mieli czas na zastanowienie i pomyślą co jest tak naprawdę ważne. Islandzki nacjonalizm trochę stopnieje, podkulą, tak dla własnego zdrowia, trochę ogony, rozejrzą się po świecie i zobaczą że może to właśnie teraz wróciła normalność i że nie można mieć wszystkiego w życiu. Bo wszyscy dobrze wiemy, że ten kraj jest unikatowy w skali światowej pod paroma wzgledami i gdzie jak nie tutaj, prawda?
I jeszcze na podsumowanie rozmowa przez GG:
henry (26-10-2008 22:54)
ja nie mam wyboru. w przedszkolu musze umiec:)
henry (26-10-2008 22:54)
wiec sie nad tym nie zastanawiam:)
(26-10-2008 22:54)
ale te przedszkolne dzieciaki to straszne sa
henry (26-10-2008 22:54)
dlaczego??
(26-10-2008 22:54)
pluja prosto w twarz
(26-10-2008 22:54)
drapia po buzi
(26-10-2008 22:55)
nie sluchaja wogole nikogo
(26-10-2008 22:55)
kopia
(26-10-2008 22:55)
echh
(26-10-2008 22:55)
kolezanka ktora dzieci kocha
(26-10-2008 22:55)
wytrzymala 2 miesiace
henry (26-10-2008 22:55)
naprawde??
henry (26-10-2008 22:55)
nie wiem
(26-10-2008 22:55)
wogole te dzieciaki sa zle nastawione do Polakow
henry (26-10-2008 22:56)
tzn??
(26-10-2008 22:56)
w domu chyba za duzo slysza
(26-10-2008 22:56)
a potem powtarzaja
(26-10-2008 22:56)
jak kataryny
(26-10-2008 22:56)
one nawet nie sa swiadome tego co mowia
(26-10-2008 22:57)
ale Islandczycy nie sa zadowoleni z tego ze ich dzieciaki sa uczone prze polakow
I na koniec naprawdę optymistycznie. Bo ja tej pani na oczy nie widziałem i nie wiem też o kim mowa. Ale dzięki Ci Panie za kryzys jeśli Islandia pozbędzie się takich ludzi przez przypadek. Zyskamy na tym wszyscy. Bo nie wiem jak trzeba być... ograniczonym, żeby takie rzeczy opowiadać. I co? Jedzie ktoś potem do Polski i takie ludzie o emigracji mają pojęcie. Wyjaśnijmy to raz na zawsze. Jak kogoś dziecko, bezbronne, dwu- sześcio- letnie, nie myślące wogóle w skali rasy lub narodowości, bije i drapie, to tylko dlatego, że danej osobie się może tylko wydawać że nadawała się na dane miejsce, a tymczasem wogóle nie powinna być dopuszczona do wykonywania takiej pracy. Jak ktoś wstaje rano i ma nastawienie jaki ten kraj beznadziejny, jacy Ci islandczycy niedobrzy, jak nas wykorzystują i takie tam sraty pierdy, to nic dziwnego ze nic dobrego z tego, oprócz wrzodów i nerwicy, być nie może. Poza tym składam tego posta i tą wypowiedź jako trybut dla moich kolegów z pracy na 66,25% etatu :) i wszystkich 130 dzieci, które mnie kochają, uśmiechają się do mnie i zmieniają moje życie każdego dnia. Ustalmy to jeszcze raz. Nigdy nie pozwolę nikomu robić z moich islandzkich dzieci jakiś diabłów w ludzkiej skórze.
Gdy w latach 60%byli w Islandii hipisi jak na całym świecie wtedy, to nie mieli oni tutaj łatwego życia. Bo w 95% przypadkach życie tutaj sprowadza się do pracy. I to nie jest nawet wybór. Jest ich tak mało, odcięci od świata. Trzeba pracować żeby się utrzymać. Poza tym oni w umysłach mają zakodowaną pracę- to jest coś, co sprawia że mają jakąś tam pozycję w społeczeństwie. Nawet nie to co robisz, ale praca sama w sobie. Jak ktoś tu przyjeżdża na wakację albo na chwilę to widzi tylko uśmiechnietych islandczyków pomagających we wszystkim- nawet do kogoś zadzwonią żeby się dowiedzieć co się gdzie znajduje i czujesz się taki special, na pasach zatrzymują się jak cię widzą, nawet jak masz do tych pasów 50 metrów. Poza tym Bjork i Gus Gus, że każdy dużo czyta, że są tak uzdolnieni artystycznie, a kobiety lecą garściami na każdego turystę z zagranicy. I wydają się taki wychillout`owani i bezstresowi, ale to tylko dlatego, że są tak naprawdę zakompleksieni na swoim punkcie przy ludziach z zagranicy, bo podskórnie zdają sobie sprawę że są wiochą, poza tym jesteś turystą który zostawia pieniądzę, a za potrącenie kogoś można mieć niezłą sprawę w sądzie. A jak tu jesteś chwilę, mieszkasz, przestajesz być turystą, to widzisz tą całą maskaradę, że wszystko, chcąc nie chcąc, jest zobligowane na pieniądze. Że występuje genetyczne wręcz parcie na pieniądze. Że uważają cie za idiotę i durnia, jak Ci się nie chce z kimś kłócić o 10000ISK, bo pieniądze to przecież wszystko i oczywiście biorą je od Ciebie garściami w podatkach, przy wizycie u lekarza, ale konia z rzędem temu, kto został poinformowany sam z siebie, tak po prostu- że masz jakieś prawa i Ci się coś należy. Nie. Poza tym nie daj Boże, żeby Ci się jeszcze pieniądze należały. I dlatego hipisi islandcy byli zmuszeni emigrować do Danii, jeśli nadal chcieli być hipisami, bo im Islandia uniemożliwiała bycie sobą. I jest to takie smutne jak przeczytałem o tych hipisach, że aż mi się płakać chciało. I pytanie za 100 punktów: dlaczego Bjork tu nie mieszka na stałe? I był to post islandzkiego hipisa, który nigdzie się stąd nie wybiera i dlatego przestaje być hipisem. Będzie niedobrym, dbającym o swoje interesy dorosłym :) Oczywiście nie dotyczy to Mai Paji.
I tak o to pieniądze doprowadziły Islandię do upadku:) W tej chwili muszą wziąć z Międzynardowego Funduszu Walutowego i od innych państw połowę sumy jaką potrzebują Węgrzy!!! Tylko jest jedno małe ale. Węgrów jest 10 milionów a Islandczyków 300 tysięcy!!! 300 tysięcy ludzi narobiło tyle długów co 10 milionów osób w innym państwie. To jest moim zdaniem najpiekniejsze posumowanie tego co rozumiałem pod pojęciem ISLANDZKIEGO KOSMUPCJONIZMU. I skończył się tym sposobem islandzki raj dla dorobkiewiczów z Polski i innych krajów. Teraz za mamoną to i Islandczycy będą zmuszeni jeździć. I jestem na nich trochę wkurzony, bo niby tak o każdą koroną prywatną dbają, ale chyba trochę zapomniało im się o ogóle i będą cierpieć wszyscy. Jestem wkurwiony, nawet nie wkurzony, jak pomyśle o ich braku wyobraźni. Ale cierpliwi zostaną wynagrodzeni. Tak wynika z histori i inaczej być nie może. Ci co byli tu dla pieniędzy odejdą. Większość tych, co pod podszywką "kochania" Islandii była tu dla pieniędzy też odejdzie. I rozumiem i jednych i drugich. Bo w końcu tylko kretyn zostaje na tonącym okręcie bez informacji ile łodzi ratunkowych jest dostępnych, a jedyne co jest pewne to to, że nie dla wszystkich na pewno tych łodzi starczy. Reszcie będzie lżej. nie za rok, nie za dwa. Ale lżej. Mi bedzie lżej, bo nie będe jedynym w swoim wieku nie islandczykiem bez domu na kredyt i nowego samochodu. Waliło mnie to generalnie, ale jakoś tak uczucie było nie miłe. Będzie troche jak u nas. Może wiecej osób będzie rozumieć że można pracować za mniej, ale i dla przyjemności. Może będzie troche hipisów, wszystko zwolni, ludzie będą mieli czas na zastanowienie i pomyślą co jest tak naprawdę ważne. Islandzki nacjonalizm trochę stopnieje, podkulą, tak dla własnego zdrowia, trochę ogony, rozejrzą się po świecie i zobaczą że może to właśnie teraz wróciła normalność i że nie można mieć wszystkiego w życiu. Bo wszyscy dobrze wiemy, że ten kraj jest unikatowy w skali światowej pod paroma wzgledami i gdzie jak nie tutaj, prawda?
I jeszcze na podsumowanie rozmowa przez GG:
henry (26-10-2008 22:54)
ja nie mam wyboru. w przedszkolu musze umiec:)
henry (26-10-2008 22:54)
wiec sie nad tym nie zastanawiam:)
(26-10-2008 22:54)
ale te przedszkolne dzieciaki to straszne sa
henry (26-10-2008 22:54)
dlaczego??
(26-10-2008 22:54)
pluja prosto w twarz
(26-10-2008 22:54)
drapia po buzi
(26-10-2008 22:55)
nie sluchaja wogole nikogo
(26-10-2008 22:55)
kopia
(26-10-2008 22:55)
echh
(26-10-2008 22:55)
kolezanka ktora dzieci kocha
(26-10-2008 22:55)
wytrzymala 2 miesiace
henry (26-10-2008 22:55)
naprawde??
henry (26-10-2008 22:55)
nie wiem
(26-10-2008 22:55)
wogole te dzieciaki sa zle nastawione do Polakow
henry (26-10-2008 22:56)
tzn??
(26-10-2008 22:56)
w domu chyba za duzo slysza
(26-10-2008 22:56)
a potem powtarzaja
(26-10-2008 22:56)
jak kataryny
(26-10-2008 22:56)
one nawet nie sa swiadome tego co mowia
(26-10-2008 22:57)
ale Islandczycy nie sa zadowoleni z tego ze ich dzieciaki sa uczone prze polakow
I na koniec naprawdę optymistycznie. Bo ja tej pani na oczy nie widziałem i nie wiem też o kim mowa. Ale dzięki Ci Panie za kryzys jeśli Islandia pozbędzie się takich ludzi przez przypadek. Zyskamy na tym wszyscy. Bo nie wiem jak trzeba być... ograniczonym, żeby takie rzeczy opowiadać. I co? Jedzie ktoś potem do Polski i takie ludzie o emigracji mają pojęcie. Wyjaśnijmy to raz na zawsze. Jak kogoś dziecko, bezbronne, dwu- sześcio- letnie, nie myślące wogóle w skali rasy lub narodowości, bije i drapie, to tylko dlatego, że danej osobie się może tylko wydawać że nadawała się na dane miejsce, a tymczasem wogóle nie powinna być dopuszczona do wykonywania takiej pracy. Jak ktoś wstaje rano i ma nastawienie jaki ten kraj beznadziejny, jacy Ci islandczycy niedobrzy, jak nas wykorzystują i takie tam sraty pierdy, to nic dziwnego ze nic dobrego z tego, oprócz wrzodów i nerwicy, być nie może. Poza tym składam tego posta i tą wypowiedź jako trybut dla moich kolegów z pracy na 66,25% etatu :) i wszystkich 130 dzieci, które mnie kochają, uśmiechają się do mnie i zmieniają moje życie każdego dnia. Ustalmy to jeszcze raz. Nigdy nie pozwolę nikomu robić z moich islandzkich dzieci jakiś diabłów w ludzkiej skórze.
Chciałem tylko powiedzieć, że była dzisiaj w przedszkolu po Thomasa jego mama. Thomas ma 2 lata a jego mama jest projektantką mody i pracuję w muzeum i jest może od Thomasa o góra 25 lat starsza. Ale co to za kobieta:) Po prostu zauroczyła mnie od samego początku. Taka typowa Islandzka z charakteru, ale jednak nie do końca. i była tak zajebiście ubrana, że naprawdę odkąd jestem nie widziałem tu drugiej takiej osoby. Miała piękne blond wlosy w stylu Alison Goldfrapp z płyty SUPERNATURE, krwiście czerwone usta, zajebiste ogromne okulary, a do tego mega stylowy płaszczyk dopasowany do sylwetki i super kozaczki. I wszystko to tak pięknie ze sobą współgrało. Taka Marylin Monroe. Bo islandczycy generalnie to bezguścia- bez względu na płeć. No niby wszystko co modne na sobie ale założone naraz w tym samym czasie. Są w tym tak samo dobrzy jak w braniu kredytów bez opamiętania. I dlatego mama Thomasa zasłużyła na posta- poza tym ma na pierwszy rzut oka i powierzchowności wszystko to, za co lubię islandczyków. Wszystko.
To wcale nie o to chodzi, że zima islandzka jest jakaś masakrycznie strasznie zimna i niedźwiedzie polarne chodzą. Chodzi o to, że podobno w Reykjaviku śnieg jest rzadkością, a jakoś poprzednią zimę był i teraz też niemiłosiernie potrafi sypać. A jest dopiero pażdziernik. Chodzi o to, że niby nawet prawie nigdy na minusie nie jest temperatura, ale zawsze tak wieje, że czujesz to zimno aż w szpiku. I nie zostaje Ci nic innego do roboty jak tylko siedzienie w samochodzie albo w domu. Że albo pada deszcz, albo mokry śnieg, i pod wieczór, albo nad ranem, robi się szklanka na drodze. I to nawet nie o to chodzi, że mi to jakoś tak bardzo przeszkadza, bo uważam siebie tutaj za osobę chodzącą raczej tak po islandzku- rękawiczki mi wadzą (a to akurat to trendy bardzo jest nawet jak pogoda taka nie bardzo na rękawiczki), czapek nie lubię i często gubię, nie ubieram na siebie po pięć swetrów, tylko jedną bluzę, nie noszę kalesonów, przez całą zimę nie rozstaje się z moimi ukochanymi czerwonymi Pumami. Jak tu przyjeżdżałem to mama dała mi ciepła piżamę (użytą raz w hostelu po przyjeździe), poprzednią kurtkę zimową zostawiłem w Polsce, a tą ciepłą co kupiłem w zamian, podejrzewam, że założe dopiero kolo stycznia- i to też pewnie tylko parę razy.
Ale chodzi o to, że samochód mi ciężko prowadzić, że byłem na OTWARTYM basenie, biegłem z hot- spotu do sauny i w tej saunie, z powodu zimna na zewnątrz, nie mogłem złapać chwilę powietrza. Że po islandzkim wsiadłem do samochodu i tak się trzęsłem w nim, że byłem wstanie tylko odpalić samochód i poczekać aż się trochę ogrzeje, żeby przeszedł mnie ten przyjemny dreszcze kiedy się ociepla.
W szkole i przedszkolu cały czas otwieram okna bo mi gorąco. Ja w swojej sali jeszcze nie grzeje. moje dzieci chodzą na bosaka, porozbierane w tych przeciagach powietrza arktycznego. I nic. I mi też nic. Odkąd tu jestem nawet kataru nie miałem. I nikt kto tutaj nie był nie zdaje sobie sprawy jaką nagrodą jest lato, kiedy robi się jasniej, przyroda ożywa i wszystko, razem z ludźmi, dookoła. Ja naprawdę lubię ten klimat, od prawie półtora roku nie pamietam jak to jest kiedy skóra cię parzy od ciepłego Słońca i musisz chodzić w bejzbolówce żeby sobie głowy nie przegrzać. Bo nawet przez te trzy razy co byłem w Polsce, w grudniu, maju i lipcu, nie było mi dane trafić na takie temperatury. Wręcz przeciwnie- wróciłem akurat na te 2 dni rekordowych temperatur w Reykjaviku w sierpniu:)
Ale chodzi o to, że samochód mi ciężko prowadzić, że byłem na OTWARTYM basenie, biegłem z hot- spotu do sauny i w tej saunie, z powodu zimna na zewnątrz, nie mogłem złapać chwilę powietrza. Że po islandzkim wsiadłem do samochodu i tak się trzęsłem w nim, że byłem wstanie tylko odpalić samochód i poczekać aż się trochę ogrzeje, żeby przeszedł mnie ten przyjemny dreszcze kiedy się ociepla.
W szkole i przedszkolu cały czas otwieram okna bo mi gorąco. Ja w swojej sali jeszcze nie grzeje. moje dzieci chodzą na bosaka, porozbierane w tych przeciagach powietrza arktycznego. I nic. I mi też nic. Odkąd tu jestem nawet kataru nie miałem. I nikt kto tutaj nie był nie zdaje sobie sprawy jaką nagrodą jest lato, kiedy robi się jasniej, przyroda ożywa i wszystko, razem z ludźmi, dookoła. Ja naprawdę lubię ten klimat, od prawie półtora roku nie pamietam jak to jest kiedy skóra cię parzy od ciepłego Słońca i musisz chodzić w bejzbolówce żeby sobie głowy nie przegrzać. Bo nawet przez te trzy razy co byłem w Polsce, w grudniu, maju i lipcu, nie było mi dane trafić na takie temperatury. Wręcz przeciwnie- wróciłem akurat na te 2 dni rekordowych temperatur w Reykjaviku w sierpniu:)
czwartek, 23 października 2008
Zimowa przerwa w szkole. Wypadło akurat w te 2 dni, kiedy ja tam pracuję. Mogłem więc w końcu odespać wszystko, co obiecuje sobie odespać w weekend, ale nigdy mi nie wychodzi. Nie musiałem się też nigdzie spieszyć, znowu poznać Islandię o tej innej, rzadko dla mnie dosztregalnej strony. Kiedy wyjeżdżasz rano z pustego garażu podziemnego, kiedy na ulicach ruch mniejszy niż zwykle, kiedy wszystkie sklepy puste, bo wszyscy w pracy, i tylko starszych ludzi widać. Kasjerzy chodzą znudzeni, a może tylko czekają na popołudniowy zapierdol.
Stacja benzynowa. Poszedłem sprawdzić ciśnienie w oponach, przy okazji kupiłem fajki. Chciałem po islandzku, ale znowu zapomniałem jak są zapałki. Oczywiście, jak zwykle, pani po angielsku nawet miała problemy ze zrozumieniem co to są zapałki. Ech... Było akurat tak koło 12, ta sama stacja benzynowa na którą wpadałem rok temu, kiedy wymieniałem rury na drodze. Ci sami ludzie w kombinezonach się przewijali, te same schematy. Kto by pomyślał gdzie będe za rok. Uszy mi odmarzły od palenia fajki na dworze.
potem pojechałem do firmy gdzie rurę wydechową wymieniałem w samochodzie rok temu. Wcześniej byłem u mechanika i powiedział mi, że coś z tą rurą nie tak, ale on nie ma takiego klucza, żeby zrobić żeby było dobrze i że tam powinni mi to naprawić. No więc ide, wchodzę, tłumaczę panu z rachunkiem w ręku, że tak i siak, że ja nawet po polsku dokładnie nie umiem tego wytłumaczyć co się stało, a co dopiero po angielsku. Pan bezstresowo bierze mnie i samochód na stanowisko numer 7, podnosi, bada rurę, chodzi w te i we wte jak pojebana, coś tam odspawa, wymienia, przykręca. W sumie rurę poraz drugi wymienia, pytam ile za to już podkurwiony, że tacy debile są, że mogli tą śrubę od początku dobrze przykręcić to by było. A pan do mnie że nic i że do widzenia miłego dnia życzę. Pewne rzeczy się tu oby nigdy nie zmieniły:)
MAX. Sklep ze wszystkim co RTV i AGD. Mój ulubiony sprzedawca o wyglądzie Marylin Mansona. Tkneło mnie, że się zbiorę i kupię w końcu tą kieszeń, żeby dysk twardy do laptopa podłączyć. Ale tu nie ma. Dają mi nazwy dwóch sklepów gdzie są takie rzeczy. Nie ważne, że u konkurencji. Ważne żebym wyszedł zadowolony. Obok, BONUS, nasza biedronka. Leniwie jak na jakiejś prownincji w stanie Arizana, juesej, tylko pogoda jak na biegunie północnym. 3 stasze panie, jedna ledwo chodzi, znudzeni pracownicy czekający aż wszyscy wyjdą z pracy i ja, mimo że cały sklep tylko dla mnie, kupujący chleb i, szalejący nie w swoim stylu, Coca Colę Light dwulitrową w promocji za 90 koron (to mniej niż 2 zł!). Pani kasjerka z Polski, ale ostro, obydwoje, produkujemy się po islandzku.
BYKO, nasza Castorama. Chcę w końcu podłączyć telewizor, ale brakuje mi przedłużacza. No więc wchodzę do tego BYKO i już wiem, że będe tam dłużej niż 5 planowanych minut, bo znajdź w tym wszystkim zwykły przedłużacz. I tak wchodzę i staję zdumiony jakbym zapomniał że w Islandii mieszkam i że napisy wszystkie po Islandzku są co w jakiej alejce i że takim sposbem za cholerę tego nie znajdę. I stoję taki zawieszony i znudzeni pracownicy obok do mnie "dzień dobry". I patrze tak na nich i "dzień dobry", i że o co wam chodzi, że się człowiek zawiesić na chwilę nie może. Może wygladałem jak terrorysta albo jakiś nienormalny troszkę, bo tak stałem w sumie nie wiadomo po co i może jakby mi nie powiedzieli witaj, to bym stał tak dalej, jakbym pierwszy raz w życiu był w takim sklepie i nie mógł się wszystkiemu nadziwić. Oczywiście już pewne było, że do nich nie podejdę, nie wyda się żem jest nietutejszy i kurwa sam znajdę, bez słowa zapłacę i wyjdę. I tak przeszedłem cały dział sprzątania domu, malowania, narzedzi, toalet, ogrodnictwa, dział świąteczny, dział wszystko do drewna, dział malarski i przedłużacza nadal ani sladu, więc się poddałem i pana z obsługi w końcu zapytałem. Ja i mój idelany angielski. Nie wiem jak jest przedłużacz po angielsku, co w sumie nawet nie jest ważne, bo jestem prawie pewny, że nawet gdybym ja wiedział, to on by nie wiedział o co mi chodzi. I się tak produkuję i tłumaczę, że mi potrzebne jest coś, żeby telewizor do kontaktu podłączyć. Pan myśli, po głowie się drapie i stwierdza, że to na pewno Electricity i wysyła mnie przed siebie, że znajdę. No i znalazłem moje upragnione electricity. Do kas podchodzę, pani mi się o kartę klienta stałego pyta, ja nie rozumiem, PROSZĘ po angielsku. Nie udało się, jak islandczyk ze sklepu nie wyszedłem. I sam się sobie dziwię czemu zawsze tak błagalnie proszę czy nie mogli by tego powiedzieć po angielsku. Dużo osób wogóle się o to nie pyta, tylko od razu po angielsku nawija. Chciałbym zobaczyć takie akcje w jakimś polskim sklepie. ale może pozyjemy to i zobaczymy. Pewnie stary już wtedy będe i pomarszczony.
Moją kieszeń znalazłem. 5000ISK- to chyba mniej niż w Polsce. Pan mi nawet najpierw dysk sprawdził czy działa.
Pogoda się w międzyczasie zjebała. Boje się prowadzić samochód jak tak jest. Bo normalnie czuję jak mi wiatr z boku wali i gdybym kierownicy mocno nie trzymał to nie wiem co by się wydarzyło. Może to tylko iluzja. Może. ale jakby w Polsce źle z pogodą nie było nigdy takiego wrażenia nie miałem. A kto nie prowadził samochodu w islandzką NAPRAWDĘ zła pogodę nie powinien się śmiać i głosu zabierać, że jak to tak. A tak to. Autobus mi się marzy w taką pogodę. Ale z drugiej strony stać na przystanku w taką pogodę... I się człowiek przestaję islandczykom w ciągu 5 sekund dziwić przestaję, że tylę tych bryk ciężkich nakupowali i teraz z długów wyjść nie mogą, bo się człowieki momentalnie też takiej zachciewa. Idelany samochód na islandzki klimat.
O Uniwersytet Islandzki zachaczyłem. Chciałem się dowiedzieć jakby to było gdybym się na filogię islandzką zapisał. Ale poddałem się. Może aż tak bardzo mi się tego nie chcę, a może dlatego że mój islandzki nie jest nawet na 3 w skali 10 punktowej. Może. Zapytałem w jakimś biurze. Tam odesłali mnie do wydziału studentów zagranicznych, gdzie akurat siedziała pani sekretarka... nie władająca zbyt biegle (to mało powiedziane) językiem angielkim. I mówię jej, że ja chce się dowiedzieć o filolgię angielską, ona nie jarzy o co mi biega, dopiero jej po islandzku mówię, co chcę. A ona do mnie, że przecież wszystko zaczyna się we wrześniu więc łot de fak, a ja do niej, że wiem, ale chcę tylko wiedzieć co musiałbym zrobić gdybym chciał, co mi potrzebne i wogóle. i nadal na mnie tak patrzy i chyba nie kuma co ja chcę, więc daje mi namiary na panią co się tym zajmuje, ale znaleźć jej nie mogłem. I jakoś mnie przytłoczyła ta kawiarnia studencka, ci ludzie studiujący tu dziennie niejednokrotnie w moim wieku lub starsi, te Macintoshe wszędzie działające i ludzie coś na nich piszący. Ta islandzka atmosfera studencka. Boże, jak ja bym chętnie się z nimi zamienił. Zważywszy, że nie samymi studiami człowiek żyje:) Ja tam jeszcze wróce. Tylko się bardziej przygotuje, Może zamiast na islandzki to się na kurs angielskiego zapiszę, bo się już sam czasami załamuję jak się dogadać próbuje z ludźmi. Zwyczajnie mnie to męczy.
Po islandzkim wieczorem myślałem, że już do samochodu nie dojdę. Sztorm się zaczął na dobre, zaczął mi walić prosto w twarz drobnoziarnisty szron, co dawało odczuwalny efekt jakby mi ktoś żyletkami po twarzy jeździł. Nie zrozumie tego dosłownego prównania nikt, kto tego sam nie przeżył.
Kupiłem se płytę:) 2400ISK. Jeszcze znaleźć nie mogłem. A się pana zapytać nie mogłem o co mi chodzi, bo nie wiedziałem dokładnie kto to śpiewa. Generalnie gościu mało znany, a za album ceni się bardziej niż Madonna:) no ale musiałem kupić:) Bo poza tym chciałem.
I może mi już wszyscy wierzyć zaczną, że przyjechałem tu bo zawsze chciałem, a nie dla kasy. Może teraz, jak się tyle mówi o powrotach, ja nadal tu. Moja kucharka w pracy wyjść z podziwu nie może.
Weronika, nowa koleżanka z pracy, z Czech jest. Islandzkiego się w 3 miesiące nauczyła. Wkurwia mnie to:) i jeszcze to, że byłem teraz z nią cały tydzień i napierdalamy po angielsku lub po polsku, jak chcemy żeby inni nie słyszeli, a ja po prostu jakoś tak nastawiony już jestem od rana, że się męczyć będe i nic nie będe rozumieć. Ale fajnie tak z drugiej strony. Nigdy islandczykami nie będziemy choćbyśmy tu i 20 lat mieszkali. Dzięki bogu. Nie ma nic gorszego na ziemi niż bycie przewidywalnym.
Stacja benzynowa. Poszedłem sprawdzić ciśnienie w oponach, przy okazji kupiłem fajki. Chciałem po islandzku, ale znowu zapomniałem jak są zapałki. Oczywiście, jak zwykle, pani po angielsku nawet miała problemy ze zrozumieniem co to są zapałki. Ech... Było akurat tak koło 12, ta sama stacja benzynowa na którą wpadałem rok temu, kiedy wymieniałem rury na drodze. Ci sami ludzie w kombinezonach się przewijali, te same schematy. Kto by pomyślał gdzie będe za rok. Uszy mi odmarzły od palenia fajki na dworze.
potem pojechałem do firmy gdzie rurę wydechową wymieniałem w samochodzie rok temu. Wcześniej byłem u mechanika i powiedział mi, że coś z tą rurą nie tak, ale on nie ma takiego klucza, żeby zrobić żeby było dobrze i że tam powinni mi to naprawić. No więc ide, wchodzę, tłumaczę panu z rachunkiem w ręku, że tak i siak, że ja nawet po polsku dokładnie nie umiem tego wytłumaczyć co się stało, a co dopiero po angielsku. Pan bezstresowo bierze mnie i samochód na stanowisko numer 7, podnosi, bada rurę, chodzi w te i we wte jak pojebana, coś tam odspawa, wymienia, przykręca. W sumie rurę poraz drugi wymienia, pytam ile za to już podkurwiony, że tacy debile są, że mogli tą śrubę od początku dobrze przykręcić to by było. A pan do mnie że nic i że do widzenia miłego dnia życzę. Pewne rzeczy się tu oby nigdy nie zmieniły:)
MAX. Sklep ze wszystkim co RTV i AGD. Mój ulubiony sprzedawca o wyglądzie Marylin Mansona. Tkneło mnie, że się zbiorę i kupię w końcu tą kieszeń, żeby dysk twardy do laptopa podłączyć. Ale tu nie ma. Dają mi nazwy dwóch sklepów gdzie są takie rzeczy. Nie ważne, że u konkurencji. Ważne żebym wyszedł zadowolony. Obok, BONUS, nasza biedronka. Leniwie jak na jakiejś prownincji w stanie Arizana, juesej, tylko pogoda jak na biegunie północnym. 3 stasze panie, jedna ledwo chodzi, znudzeni pracownicy czekający aż wszyscy wyjdą z pracy i ja, mimo że cały sklep tylko dla mnie, kupujący chleb i, szalejący nie w swoim stylu, Coca Colę Light dwulitrową w promocji za 90 koron (to mniej niż 2 zł!). Pani kasjerka z Polski, ale ostro, obydwoje, produkujemy się po islandzku.
BYKO, nasza Castorama. Chcę w końcu podłączyć telewizor, ale brakuje mi przedłużacza. No więc wchodzę do tego BYKO i już wiem, że będe tam dłużej niż 5 planowanych minut, bo znajdź w tym wszystkim zwykły przedłużacz. I tak wchodzę i staję zdumiony jakbym zapomniał że w Islandii mieszkam i że napisy wszystkie po Islandzku są co w jakiej alejce i że takim sposbem za cholerę tego nie znajdę. I stoję taki zawieszony i znudzeni pracownicy obok do mnie "dzień dobry". I patrze tak na nich i "dzień dobry", i że o co wam chodzi, że się człowiek zawiesić na chwilę nie może. Może wygladałem jak terrorysta albo jakiś nienormalny troszkę, bo tak stałem w sumie nie wiadomo po co i może jakby mi nie powiedzieli witaj, to bym stał tak dalej, jakbym pierwszy raz w życiu był w takim sklepie i nie mógł się wszystkiemu nadziwić. Oczywiście już pewne było, że do nich nie podejdę, nie wyda się żem jest nietutejszy i kurwa sam znajdę, bez słowa zapłacę i wyjdę. I tak przeszedłem cały dział sprzątania domu, malowania, narzedzi, toalet, ogrodnictwa, dział świąteczny, dział wszystko do drewna, dział malarski i przedłużacza nadal ani sladu, więc się poddałem i pana z obsługi w końcu zapytałem. Ja i mój idelany angielski. Nie wiem jak jest przedłużacz po angielsku, co w sumie nawet nie jest ważne, bo jestem prawie pewny, że nawet gdybym ja wiedział, to on by nie wiedział o co mi chodzi. I się tak produkuję i tłumaczę, że mi potrzebne jest coś, żeby telewizor do kontaktu podłączyć. Pan myśli, po głowie się drapie i stwierdza, że to na pewno Electricity i wysyła mnie przed siebie, że znajdę. No i znalazłem moje upragnione electricity. Do kas podchodzę, pani mi się o kartę klienta stałego pyta, ja nie rozumiem, PROSZĘ po angielsku. Nie udało się, jak islandczyk ze sklepu nie wyszedłem. I sam się sobie dziwię czemu zawsze tak błagalnie proszę czy nie mogli by tego powiedzieć po angielsku. Dużo osób wogóle się o to nie pyta, tylko od razu po angielsku nawija. Chciałbym zobaczyć takie akcje w jakimś polskim sklepie. ale może pozyjemy to i zobaczymy. Pewnie stary już wtedy będe i pomarszczony.
Moją kieszeń znalazłem. 5000ISK- to chyba mniej niż w Polsce. Pan mi nawet najpierw dysk sprawdził czy działa.
Pogoda się w międzyczasie zjebała. Boje się prowadzić samochód jak tak jest. Bo normalnie czuję jak mi wiatr z boku wali i gdybym kierownicy mocno nie trzymał to nie wiem co by się wydarzyło. Może to tylko iluzja. Może. ale jakby w Polsce źle z pogodą nie było nigdy takiego wrażenia nie miałem. A kto nie prowadził samochodu w islandzką NAPRAWDĘ zła pogodę nie powinien się śmiać i głosu zabierać, że jak to tak. A tak to. Autobus mi się marzy w taką pogodę. Ale z drugiej strony stać na przystanku w taką pogodę... I się człowiek przestaję islandczykom w ciągu 5 sekund dziwić przestaję, że tylę tych bryk ciężkich nakupowali i teraz z długów wyjść nie mogą, bo się człowieki momentalnie też takiej zachciewa. Idelany samochód na islandzki klimat.
O Uniwersytet Islandzki zachaczyłem. Chciałem się dowiedzieć jakby to było gdybym się na filogię islandzką zapisał. Ale poddałem się. Może aż tak bardzo mi się tego nie chcę, a może dlatego że mój islandzki nie jest nawet na 3 w skali 10 punktowej. Może. Zapytałem w jakimś biurze. Tam odesłali mnie do wydziału studentów zagranicznych, gdzie akurat siedziała pani sekretarka... nie władająca zbyt biegle (to mało powiedziane) językiem angielkim. I mówię jej, że ja chce się dowiedzieć o filolgię angielską, ona nie jarzy o co mi biega, dopiero jej po islandzku mówię, co chcę. A ona do mnie, że przecież wszystko zaczyna się we wrześniu więc łot de fak, a ja do niej, że wiem, ale chcę tylko wiedzieć co musiałbym zrobić gdybym chciał, co mi potrzebne i wogóle. i nadal na mnie tak patrzy i chyba nie kuma co ja chcę, więc daje mi namiary na panią co się tym zajmuje, ale znaleźć jej nie mogłem. I jakoś mnie przytłoczyła ta kawiarnia studencka, ci ludzie studiujący tu dziennie niejednokrotnie w moim wieku lub starsi, te Macintoshe wszędzie działające i ludzie coś na nich piszący. Ta islandzka atmosfera studencka. Boże, jak ja bym chętnie się z nimi zamienił. Zważywszy, że nie samymi studiami człowiek żyje:) Ja tam jeszcze wróce. Tylko się bardziej przygotuje, Może zamiast na islandzki to się na kurs angielskiego zapiszę, bo się już sam czasami załamuję jak się dogadać próbuje z ludźmi. Zwyczajnie mnie to męczy.
Po islandzkim wieczorem myślałem, że już do samochodu nie dojdę. Sztorm się zaczął na dobre, zaczął mi walić prosto w twarz drobnoziarnisty szron, co dawało odczuwalny efekt jakby mi ktoś żyletkami po twarzy jeździł. Nie zrozumie tego dosłownego prównania nikt, kto tego sam nie przeżył.
Kupiłem se płytę:) 2400ISK. Jeszcze znaleźć nie mogłem. A się pana zapytać nie mogłem o co mi chodzi, bo nie wiedziałem dokładnie kto to śpiewa. Generalnie gościu mało znany, a za album ceni się bardziej niż Madonna:) no ale musiałem kupić:) Bo poza tym chciałem.
I może mi już wszyscy wierzyć zaczną, że przyjechałem tu bo zawsze chciałem, a nie dla kasy. Może teraz, jak się tyle mówi o powrotach, ja nadal tu. Moja kucharka w pracy wyjść z podziwu nie może.
Weronika, nowa koleżanka z pracy, z Czech jest. Islandzkiego się w 3 miesiące nauczyła. Wkurwia mnie to:) i jeszcze to, że byłem teraz z nią cały tydzień i napierdalamy po angielsku lub po polsku, jak chcemy żeby inni nie słyszeli, a ja po prostu jakoś tak nastawiony już jestem od rana, że się męczyć będe i nic nie będe rozumieć. Ale fajnie tak z drugiej strony. Nigdy islandczykami nie będziemy choćbyśmy tu i 20 lat mieszkali. Dzięki bogu. Nie ma nic gorszego na ziemi niż bycie przewidywalnym.
środa, 22 października 2008
A fajny ten snieg w sumie. Bez wiatru pada mocno i czuje sie jakby juz jutro mialy byc swieta, zjezdzajac na sankach z gorki.
Lepiej nie bedzie w gospodarce. Przynajmniej przez kolejne 18 miesiecy. Podobno szpitale problemy zlekami miec moga bo nie moga kupic nic za granica, bo korona nic nie warta. Styczen i luty maja byc najgorsze. I tak chodzi ta moja kucharka i mnie straszy jak to strasznie bedzie:) Ja jestem przyzwyczajony, ja zyje inaczej:)
Lepiej nie bedzie w gospodarce. Przynajmniej przez kolejne 18 miesiecy. Podobno szpitale problemy zlekami miec moga bo nie moga kupic nic za granica, bo korona nic nie warta. Styczen i luty maja byc najgorsze. I tak chodzi ta moja kucharka i mnie straszy jak to strasznie bedzie:) Ja jestem przyzwyczajony, ja zyje inaczej:)
poniedziałek, 20 października 2008
Wyglada na to, że sami Islandczycy stają się powoli imigrantami. Podpowiadam kierunki ewakuacji: podobno na Wyspach Owczych jest raj w tej chwili i w Norwegii (ale to drugie to chyba żadna nowość). Przewiduję, że będzie tak: moim zdaniem w Islandii póki co nadal pracy dostatek. Nie oszukujmy, są rzeczy i pensje, za które Islandczycy pracować nie będą. Pytanie tylko ilu Polaków będzie... Właśnie Ci mniej wykształceni, ale z dobrym fachem Islandczycy na razie wyemigrują, bo przecież te kredyty nie uciekną co wzieli. Trochę Polaków wyjedzie. Głównie Ci co mają w Polsce rodziny, więc zrobi się luźniej na rynku pracy. Brutalna selekcja naturalna może wyeliminować mniej zaradnych bez znajomości języka angielskiego. Tym zaradnym bez angielksiego jestem święcie przekonany, że nadal nic nie grozi. Po prostu weźcie się za siebie! Swoją drogą, nagle okazuje się, że WARTO się uczyć islandzkiego, że nawet te znajomość tych kilku zwrotów może uratować tyłek teraz. Może i dogadać się wszedzie po angielsku można, ale kryzys jest brutalny wszedzie, nawet w najlepszym (póki co nadal ;) ) miejscu do życia na Ziemii.
Zaczeło się. Zimno. ISLANDZKIE ZIMNO. To wtedy gdy temperatura oscyluje około zera i jak jadę samochodem, to czuję jak mnie nosi po drodze, bo mój samochód taki lekki się wydaje. Chyba mnie depresja zimowa islandzka łapie. A przecież już byłem rok temu i wiem jak to będzie. Słońca coraz mniej, zimno... Dzielę to na dwa okresy. Pierwszy zaczyna się tak koło 15 pażdziernika- już bez zadnej nadziei, że pogoda może być lepsza. Drugi zacznie się gdzieś za miesiąc. Ale wtedy już cała islandia będzie przyozdobiona świątecznie to się może milej zrobi. Liczę, że ze względu na kryzys tych światełek będzie właśnie więcej, a nie mniej :-)
niedziela, 19 października 2008
I dlatego nigdy nie będe miał domu. Teraz mieszkam w bloku i odkurzanie i mycie 106m2 to za dużo jak na mój leniwy tyłek. Pełno póleczek, szafek, stolików, a co za tym idzie kurzu. Jak okna zamkniete szczelnie to znowu woda się rano zbiera, jak się nie zetrze to się grzyb robi. Jak się ustawi na wnetylacje to znowu w domu się zimno robi jak na dworze wieje. I tak źle i tak nie dobrze. Jakby to było moje mieszkanie to bym się wkurzał, a tak jakoś przezyje. Nigdzie nie budują tak niefunkcjonalnie domów jak tu (moim zdaniem). Np. u mnie: jeden w miare duży pokój (sypialnia) i 2 mniejsze. Oczywiście jak w każdym domu islandzkim wieeeeelgachny salon. Ale ja bym ten salon zmniejszył trochę i pokoje zrobił większe. Ale to tylko moje prywatne zdanie. Islandzka kawalerka to sypialnia i salon generalnie (oczwiście nie liczę kuchni, która zazywczaj połączona jest z salonem), łazienki i suszarni w nowym budownictwie), a wszystko to na... 80- 90m2! Polskie dom w blokach potrafi miec to wszystko na 50m2 (no może prócz suszarni).
A kryzys krzysyem, ale teraz to chyba najlepszy czas na kupowanie aut. Szkoda, że islandia na wyspię, bo importerzy uzywanych aut mogli by tu naprawdę nieźle zarobic. Gorąca polecam jakby ktoś potrafił to sobie zorganizowac i jakoś te samochody Polski przewieźc. Korona słabo stoi a samochody też teraz nie drogie, a takie 7- letnie czesto już tu za graty robią i mozna kupic bardzo tanio. i wbrew pozorom idelany interes dla kogoś, kto ma kasę zeby dom kupic. No może jeszcze bym poczekał parę miesięcy jak potanieją bardziej. Potem kryzys minie, korona na pewno się podniesie na tyle, że z zyskiem się sprzeda. Oczywiście to inwestycja raczej długoterminowa trochę musiałaby byc.
A kryzys krzysyem, ale teraz to chyba najlepszy czas na kupowanie aut. Szkoda, że islandia na wyspię, bo importerzy uzywanych aut mogli by tu naprawdę nieźle zarobic. Gorąca polecam jakby ktoś potrafił to sobie zorganizowac i jakoś te samochody Polski przewieźc. Korona słabo stoi a samochody też teraz nie drogie, a takie 7- letnie czesto już tu za graty robią i mozna kupic bardzo tanio. i wbrew pozorom idelany interes dla kogoś, kto ma kasę zeby dom kupic. No może jeszcze bym poczekał parę miesięcy jak potanieją bardziej. Potem kryzys minie, korona na pewno się podniesie na tyle, że z zyskiem się sprzeda. Oczywiście to inwestycja raczej długoterminowa trochę musiałaby byc.
sobota, 18 października 2008
piątek, 17 października 2008
Długa przerwa. 12.00 - 12.30; Ja dyżur na dworze. mój ulubieniec Kristjan, a jakże, pojawic się musiał. Jak zwykle zapłakany, ktoś go popychał- żywcem wyjety z przedszkola 8 latek. Bez niego ta praca straciłaby swój koloryt. Jak zwyklę za ręke i spacerujemy. Idą dwie panny, takie może 10 - 12- letnie, ale trudno określic, bo te islandzkie dziewczeta nadzbyt poważne jak na swój wiek. Rozmowa, oczywiście po Islandzku. Ja, ona na przedmian, koleżanka słucha:
hi
HI
czy jesteś tutaj nauczycielem?
TAK, JESTEM. GRUNSKOLAKENNARI.
mówisz po islandzku?
MAŁO...
to jakim cudem możesz tu byc nauczycielem?
PRACUJĘ Z POLSKIMI DZIECMI.
potrafisz nauczyc ich islandzkiego?
HA?
potrafisz nauczyc ich islandzkiego?
CZY POTRAFIE... ???...
c z y p o t r a f i s z nauczyc ich islandzkiego??
A, NIE. NIE. UCZYMY SIĘ PO POLSKU.
tylko po polsku?
TAK.
a, ok.
Jedna z wielu takich dyskusji, jestem generalnie szkolną sensacją i walczę :-) Walczę ze świętym przekonaniem, że mogą zrobic przy mnie wszystko bo ich nawet nie opierdolę. Oj, tak słabo to z moim islandzkim nie jest. Tymbardziej że praca pierwsza taka, że akurat w opierdalaniu islandzkich dzieci mógłbym napisac już pracę magisterską ;-) Wogóle przestawiłem się już na islandzki tok myślenia szkolny, że teraz nie wiem jakbym się w polskiej szkole odnalazł- bo jednak jest inaczej. dla kogoś kto nie o tym zielonego pojęcia islandzkie dzieci to tylko banda rozpieszczonych bachorów którym na wszystko się pozwala. Ale to naprawde WIELKIE, wielgachne uproszczenie kogoś, kto patrzy na Islandię przez pryzmat polskiej mentalności i rzeczywistości.
hi
HI
czy jesteś tutaj nauczycielem?
TAK, JESTEM. GRUNSKOLAKENNARI.
mówisz po islandzku?
MAŁO...
to jakim cudem możesz tu byc nauczycielem?
PRACUJĘ Z POLSKIMI DZIECMI.
potrafisz nauczyc ich islandzkiego?
HA?
potrafisz nauczyc ich islandzkiego?
CZY POTRAFIE... ???...
c z y p o t r a f i s z nauczyc ich islandzkiego??
A, NIE. NIE. UCZYMY SIĘ PO POLSKU.
tylko po polsku?
TAK.
a, ok.
Jedna z wielu takich dyskusji, jestem generalnie szkolną sensacją i walczę :-) Walczę ze świętym przekonaniem, że mogą zrobic przy mnie wszystko bo ich nawet nie opierdolę. Oj, tak słabo to z moim islandzkim nie jest. Tymbardziej że praca pierwsza taka, że akurat w opierdalaniu islandzkich dzieci mógłbym napisac już pracę magisterską ;-) Wogóle przestawiłem się już na islandzki tok myślenia szkolny, że teraz nie wiem jakbym się w polskiej szkole odnalazł- bo jednak jest inaczej. dla kogoś kto nie o tym zielonego pojęcia islandzkie dzieci to tylko banda rozpieszczonych bachorów którym na wszystko się pozwala. Ale to naprawde WIELKIE, wielgachne uproszczenie kogoś, kto patrzy na Islandię przez pryzmat polskiej mentalności i rzeczywistości.
czwartek, 16 października 2008
http://www.icelandairwaves.com/
Festiwal muzyczny czas zacząc. Dziś po islandzkim koncert reaggowo- dubowy, a potem GUS GUS. wogóle cięzko znaleźc w Reykjaviku knajpę żeby reagge grali. wszedzie prawie tylko te łupanki, więc trzeba łapac kazdy promyk odmiany! Mimo to, co oni wiedzą o festiwalach ;-) Ech...
środa, 15 października 2008
na pocieszenie
z artykułu:
"... (...) Ale Islandia ma doskonałe instytucje i kapitał ludzki, tak samo jak doświadczone przedsiębiorstwa usługowe. Jej ludność będzie musiała przyjąć tymczasowe obniżenie dotychczas wysokich standardów życia. Banki natomiast ożywią się jako dużo mniejsze instytucje, w dalszym ciągu z niezwykle uzdolnionymi managerami. Islandia w końcu znowu będzie kwitnąć." :-)
Autor: Richard Portes jest profesorem ekonomii w London Business School
"... (...) Ale Islandia ma doskonałe instytucje i kapitał ludzki, tak samo jak doświadczone przedsiębiorstwa usługowe. Jej ludność będzie musiała przyjąć tymczasowe obniżenie dotychczas wysokich standardów życia. Banki natomiast ożywią się jako dużo mniejsze instytucje, w dalszym ciągu z niezwykle uzdolnionymi managerami. Islandia w końcu znowu będzie kwitnąć." :-)
Autor: Richard Portes jest profesorem ekonomii w London Business School
Czy Islandczycy wydają mniej niż przed kryzysem? Szczerze wątpie. Nawet jeśli to nieznacznie. Wpadli tylko w panikę i mniej z kart kredytowych korzystają, co z kolei wprowadza mnie w panikę bo nadal z niej korzystam. Poza tym dziwny kraj, rat za ubezpieczenie samochodu nie rozłożysz miesięcznie bez karty, nic na raty nie kupisz bez karty, no to dziwic się, że każdy karty ma prawie, a teraz większośc się staje niewypłacalna. Jak mówi Maja Paja; "wydajesz miesięcznie tylko tyle, ile możesz zarobic". Żeby nie było, że wszyscy Islandczycy są bez wyobraźni:) Bezrobocie ma byc 30% podobno, ale jakoś nikt zestresowany specjalnie nie jest. Już nie wiem czy z ich głupoty i dostatku czy tak po prostu i tak nie ma się czym stresowac. Jeśli to drugie, to mamy czego się uczyc.
wtorek, 14 października 2008
Wywieszono dzis u mnie w pracy liste, zeby podpisac sie pod nia jako poparcie do powiekszenia huty aluminium, znajdujacej sie stosunkowo nie daleko od Hafnarfjordur. biedni Ci Islandczycy. Jakby moze 80% wiadomosci w gazetach i telewizji nie wypelnialy informacje o Islandii, a zajeli by sie bardziej swiatem, to moze by i wiecej wyobrazni mieli i takimi nacjonalistami nie byli. Coraz bardziej mysle, ze bedzie z tego afera. Generalnie to gowno mnie to obchodzi, bo to nie ja sie zaduzam gdy mnie na to nie stac, ale bedzie z tego wojna. no dobra, pralke i lodowke mam na 10 miesiecy na raty. ale jeszcze mnie stac na to :) Mysla, ze im powiekszenie huty prace zagwarantuje. Ech... Dobrze, ze nie wszyscy tu sadza tak samo. W dodatku wedlug prognoz bezrobocie ma podniesc sie do... 30%! Juz sam nie wiem czy plot nie rozsiewam, ale jakos mi trudno sobie to wyobrazic. Generalnie co ciekawe to zanosi sie ze jeszcze przed nami. Bedzie sie dzialo.
niedziela, 12 października 2008
Na razie premier Islandii powiedział Islandczykom, żeby się nie martwili: "Wszystko będzie dobrze. Możemy jeść, to co złowimy" ("We will be fine. We can eat what we can fish"). A prezes banku centralnego Jamajki stwierdził, że "wszyscy się powinni po prostu wyluzować" ("Everyone should just chilll out")...
sobota, 11 października 2008
piątek, 10 października 2008
czasami myślę, że ta wyspa co chcieli dac Bjork za promocję kraju za granicą to mi się powinna nalezec. Gdyby tylko przeczytac to wszystko mogli od początku do końcu. Jezu, where is my mind?:)
Na temat kryzysu się nie wypowiadam- powiedziano już wszystko i napisano wszystko, także w polskich mediach. Chcę tylko powiedziec ze swojej strony, że to nie wojna, tylko kryzys. Paliwo mamy, jedzenie mamy, wszystko funkcjonuje normalnie. Zabrałem dziś 12- 15 latków ode mnie ze szkoły na odwiedziny do mojego przedszkola. jeszcze nie zdarzyło mi się w zyciu byc opiekunem grupy na wycieczce.
Na temat kryzysu się nie wypowiadam- powiedziano już wszystko i napisano wszystko, także w polskich mediach. Chcę tylko powiedziec ze swojej strony, że to nie wojna, tylko kryzys. Paliwo mamy, jedzenie mamy, wszystko funkcjonuje normalnie. Zabrałem dziś 12- 15 latków ode mnie ze szkoły na odwiedziny do mojego przedszkola. jeszcze nie zdarzyło mi się w zyciu byc opiekunem grupy na wycieczce.
czwartek, 2 października 2008
Pierwszy śnieg spadł. Nawet gdybym nie zauważył to z GG innych znajomych w Islandii bym się dowiedział. Nie wiem tylko czemu wszyscy się cieszą:-) Dopiero październik, a to chyba znaczy, że zima będzie długa. Poza tym byłem na islandzkim. Jak wchodziłem do sali to była pogodna pogoda. A wyszedłem i tam śnieg po kostki. Nos mi odmarzł zanim doszedłem na autobus. Bo mój samochód już 1,5 tygodnia u mechnika i nie zanosi się na koniec. Na bilety jednorazowe wydałem tyle, że mógłbym mieć za to miesięczny już.
Subskrybuj:
Posty (Atom)