czwartek, 31 grudnia 2009
środa, 30 grudnia 2009
http://www.youtube.com/watch?v=i3OK0KgXjmk
http://www.youtube.com/watch?v=dvX0ibZIduI
No dobra, w ostatnim poście kłamałem. To bardziej niż powaznie. Kto nie wiedział tego filmu, niech więcej nie zagląda na ten blog. To jest mój film kultowy. Tamten to numer 2. Numer 1 się nigdy nie zmieni. nie wydaje mi się żeby ten film był odkryciem dla kogoś w miarę świadomego:
http://www.youtube.com/watch?v=uuzNohk5cYw
I ta muzyka, I nie możliwe, że z książki powstało coś takiego. Mistrzostwo świata! i ta ścieżka dzwiękowa po raz drugi. To też tylko raz na jakiś czas się w kinie pojawia:
http://www.youtube.com/watch?v=ualqEyE--K8
http://www.youtube.com/watch?v=dvX0ibZIduI
No dobra, w ostatnim poście kłamałem. To bardziej niż powaznie. Kto nie wiedział tego filmu, niech więcej nie zagląda na ten blog. To jest mój film kultowy. Tamten to numer 2. Numer 1 się nigdy nie zmieni. nie wydaje mi się żeby ten film był odkryciem dla kogoś w miarę świadomego:
http://www.youtube.com/watch?v=uuzNohk5cYw
I ta muzyka, I nie możliwe, że z książki powstało coś takiego. Mistrzostwo świata! i ta ścieżka dzwiękowa po raz drugi. To też tylko raz na jakiś czas się w kinie pojawia:
http://www.youtube.com/watch?v=ualqEyE--K8
„Droga do szczęścia”, reż. Sam Mendes
zgodzić się na małą stabilizację, czy zapłacić wysoką cenę za bunt?
Czy jest naprawdę ktoś kto czyta tego bloga bez obejrzenia najlepszego filmu w 110 letniej historii kina? :)*
*to nie jest pytanie retoryczne!:)
Północ
Ja chyba nie mieszkam na Islandii. Ja po prostu mieszkam w Reykjaviku. Takie rzeczy naprawde sa mozliwe?
Ostatnie kolejki w hipermarkecie. Dłuuugie, chyba nawet dłuższe niż przed Świętami. Przecież jest kryzys, ci ci ludzie wyprawiają? A mi tylko chleb trzeba. Trzeba coś jeść do ich ponownego otwarcia. I cole mi trzeba do rumu na jutro. I po to wszystko wpakowałem się w szał zakupowy. znowu mnie ktoś przepuścił gdy zobaczył moje zakupy. Być islandczykiem we własnym kraju...:) Przychodzi pani do kasy i się pyta przy której kasie się ustawić, żeby odebrać książkę za kupon. Tajka nie jarzy nic. I nie jarzą przy wszystkich 10 kasach. Oj jak się na wkurwiała, że się dogadać nie można we własnym kraju. I w sumie to ma rację. Tylko niech znajdzie jakiś Islandczyków chętnych do wykonywania tej pracy, a problem się sam rozwiąże.
W sklepiku moim tak zwanym osiedlowym czuje się jak w domu. To taki sklepik chyba nie w rozumieniu naszym, ale tak go sobie już nazwałem. Bo artykułów spozywczych jako takich tam nie ma. Ale fajki zawsze. Oprócz dzisiaj. Wszystko mu zeszło przed nowym ROkiem i nie może się na dostawę doczekac. Każe przyjść potem. Ale potem mi się nie chce. I mówię mu, że to już ostatni tu przychodze chyba wogóle bo rzucam palenie w Sylwestra. Hahaha. A szkoda będzie. Przyzwyczaiłem się do tej nieznajomej ekipy tam przesiadujacej całymi dniami.
Więc poszedlem przepłacić w całodobowym 10-11. I mozna inaczej. Tak tez się da. Pani przy kasie na 100 Polka. Taka po 50-tce. Widać, że równa baba. Pierdoli cały system, niepoprawnie, ale nawija do wszystkich na około, głośno, wyraźnie, ale jak większość przy kazie. "Czy to wszsytko, reklamówkę dać, karta nie działa". To mnie też dziarsko dobry wieczór, ja dziarsko dobry wieczór, że Marlboro ran, ona mi strzela cenę z tym typoow polskim, uroczym kacentem (tymbardziej uroczym, że miała go totalnie w dupie), w grubym czy miękkim, opakowaniu, a może z limited edition. Ja już zgłupiałem bo zazwyczaj nie muszę się przy tym produkować a po pytaniu czy w miękkim czy twardym, zawsze się wydaje, że nie umiem po islandzku. hahaha. ale i ja i ona idzimey dalej w zaparte i po islandzku, że w sumie to mi to wali w jakim, więc mi wali, ale moja karta zakupowa nie działała (pewnie już całą kasę wydałem) i mówiła mi że pieniądzę nie przyszły, czy może jeszcze raz. Więc ja mówię, że OK i odchodzę po drugim razie. A ona do mnie, czy mogę oddać fajki, więc jak nadal w zaparte po silandzku dlaczego. Ona do mnie, że pienieądzę nie przyszły, więc wyciagam inną kartę. I tak się fajnie po tym wszystkim poczułem bo to jest wyjeb... w kosmos rozmawiać z Polką po islandzku. W sumie to nawet nie wiem czy ona była z Polski. Ale raczej na 98%. I Islandczycy też sterroryzowani po islandzku, od razu milej. Miałem przed oczami dosłownie tą sławną, polską panią Basię z intenretu. To się nie da opisać. Po prostu zero pierdolenia się, zero wstydu i chuj. Jakoś wyjdzie, jakoś się pogadamy. naprawdę bardzo optymistycznie. minut 12. Niechże trochę zelżeje do jutra. Indyk u Eyglo. Już mi się chce.
W sklepiku moim tak zwanym osiedlowym czuje się jak w domu. To taki sklepik chyba nie w rozumieniu naszym, ale tak go sobie już nazwałem. Bo artykułów spozywczych jako takich tam nie ma. Ale fajki zawsze. Oprócz dzisiaj. Wszystko mu zeszło przed nowym ROkiem i nie może się na dostawę doczekac. Każe przyjść potem. Ale potem mi się nie chce. I mówię mu, że to już ostatni tu przychodze chyba wogóle bo rzucam palenie w Sylwestra. Hahaha. A szkoda będzie. Przyzwyczaiłem się do tej nieznajomej ekipy tam przesiadujacej całymi dniami.
Więc poszedlem przepłacić w całodobowym 10-11. I mozna inaczej. Tak tez się da. Pani przy kasie na 100 Polka. Taka po 50-tce. Widać, że równa baba. Pierdoli cały system, niepoprawnie, ale nawija do wszystkich na około, głośno, wyraźnie, ale jak większość przy kazie. "Czy to wszsytko, reklamówkę dać, karta nie działa". To mnie też dziarsko dobry wieczór, ja dziarsko dobry wieczór, że Marlboro ran, ona mi strzela cenę z tym typoow polskim, uroczym kacentem (tymbardziej uroczym, że miała go totalnie w dupie), w grubym czy miękkim, opakowaniu, a może z limited edition. Ja już zgłupiałem bo zazwyczaj nie muszę się przy tym produkować a po pytaniu czy w miękkim czy twardym, zawsze się wydaje, że nie umiem po islandzku. hahaha. ale i ja i ona idzimey dalej w zaparte i po islandzku, że w sumie to mi to wali w jakim, więc mi wali, ale moja karta zakupowa nie działała (pewnie już całą kasę wydałem) i mówiła mi że pieniądzę nie przyszły, czy może jeszcze raz. Więc ja mówię, że OK i odchodzę po drugim razie. A ona do mnie, czy mogę oddać fajki, więc jak nadal w zaparte po silandzku dlaczego. Ona do mnie, że pienieądzę nie przyszły, więc wyciagam inną kartę. I tak się fajnie po tym wszystkim poczułem bo to jest wyjeb... w kosmos rozmawiać z Polką po islandzku. W sumie to nawet nie wiem czy ona była z Polski. Ale raczej na 98%. I Islandczycy też sterroryzowani po islandzku, od razu milej. Miałem przed oczami dosłownie tą sławną, polską panią Basię z intenretu. To się nie da opisać. Po prostu zero pierdolenia się, zero wstydu i chuj. Jakoś wyjdzie, jakoś się pogadamy. naprawdę bardzo optymistycznie. minut 12. Niechże trochę zelżeje do jutra. Indyk u Eyglo. Już mi się chce.
wtorek, 29 grudnia 2009
ej, nie chce mi się
powiedz co w Polsce lepiej:)
22:58Aleksandra
wiem
dlatego mecze
a naszych rodakow mialam serdecznie dosyc juz na lotnisku w berlinie
wlasciwie to kilka incydentow najnizszych lotow zdarzylo sie juz w samolocie
ale czekajac na odjazd busa
10 min
22:59
:)
22:59Aleksandra
myslalm ze wysiade i pojade do polski taxowka
znienawidzilam do reszty slowa: kurwa pojebany i chuj
w ciagu 2 godzin jazdy uslyszalam je chyba 10 milionow razy
i juz mi wystarczy
takze pobyt w polsce jest wysoce terapeutyczny
potem wybralam sie do knajpyu ze nzjaomymi
i ponad to
znienawidzilam do reszty smrod dymu papierosowego
ktorego nie moglam nawet odeprac
z odziezy
nie mowiac o oddychaniu
23:02
ja to nazywam wparwianiem się w klimat
23:02Aleksandra
czy jakichkolwiek czynnosciach fizjologicznych
byly niemal niemozliwe
potem bylo centrum handlowe
23:02
to zabawne
23:02Aleksandra
i werz mi- LUDZIOWSTRET
23:03
mam to samo za każdym razem
23:03Aleksandra
szok
bylam zmeczona jak pies
zasmrodzona i sponiewierana
i splukana z kasy
23:03
z kasy?
23:04Aleksandra
i juz mi dosc wrazen
powiedz co w Polsce lepiej:)
22:58Aleksandra
wiem
dlatego mecze
a naszych rodakow mialam serdecznie dosyc juz na lotnisku w berlinie
wlasciwie to kilka incydentow najnizszych lotow zdarzylo sie juz w samolocie
ale czekajac na odjazd busa
10 min
22:59
:)
22:59Aleksandra
myslalm ze wysiade i pojade do polski taxowka
znienawidzilam do reszty slowa: kurwa pojebany i chuj
w ciagu 2 godzin jazdy uslyszalam je chyba 10 milionow razy
i juz mi wystarczy
takze pobyt w polsce jest wysoce terapeutyczny
potem wybralam sie do knajpyu ze nzjaomymi
i ponad to
znienawidzilam do reszty smrod dymu papierosowego
ktorego nie moglam nawet odeprac
z odziezy
nie mowiac o oddychaniu
23:02
ja to nazywam wparwianiem się w klimat
23:02Aleksandra
czy jakichkolwiek czynnosciach fizjologicznych
byly niemal niemozliwe
potem bylo centrum handlowe
23:02
to zabawne
23:02Aleksandra
i werz mi- LUDZIOWSTRET
23:03
mam to samo za każdym razem
23:03Aleksandra
szok
bylam zmeczona jak pies
zasmrodzona i sponiewierana
i splukana z kasy
23:03
z kasy?
23:04Aleksandra
i juz mi dosc wrazen
piosenka przewodnia
Drodzy czytelnicy. W nowym Roku życzę wam wszystkiego tego co juz dawno zostało powiedziane w piosence przewodniej, która powinna was prześladować przez kolejny rok:
Yours borders are stupid.
Obiecuje bardziej się starać w 2010, ale ile z tego wyjdzie to się okaże w praniu. Szampańskiej zabawy w Sylwestra i aby wasze marzenia były na tyle silne że będą wstanie się spełnić w nadchodzacym roku.
Yours borders are stupid.
Obiecuje bardziej się starać w 2010, ale ile z tego wyjdzie to się okaże w praniu. Szampańskiej zabawy w Sylwestra i aby wasze marzenia były na tyle silne że będą wstanie się spełnić w nadchodzacym roku.
Świat jest NAPRAWDĘ fascynujący. Na dwa sposoby. Pierwszy to taki, że jestem tu, na koncu świata prawie, jeszcze chyba na Grenalndii coś się dzieje, a mimo to jest tyle urządzeń, taka technika, że Polska nie umyka mi ani na chwilę. Internet to wspaniała rzecz. Mogę na Skypie widzieć się ze wszystkimi codziennie. Ale tego nie robię, gdyż ja dzownie, lud do mnie dzwonią, na tlenofon. Wszyscy przyjaciele niby daleko, a jakże blisko. Parę zdań codziennie na GG. wiem, kto oglada fajerwerki razem ze mną nad portem w chwili gdy to się dzieje dzięki fejsbukowi.
Sposób drugi to zrobić sobie Polskę nie w Polsce. I to tez jest fascynujące. Ja nie znam bezpośrednio takich osób. Sam może jestem jedną z nich czasami, ale w gurncie rzeczy to nic trudnego. I może sie wydawać że Islandia, że na końcu świata, ale może tlyko wiatr ci czasami przypominać, że nie jesteś w domu. Możesz obracac sie tylko wśród swoich, możesz miec tylko polska telewizję, możesz czerpać swoją wiedzę na temat Islandii tylko na podstawie tego co napisza ci na polskich portalach. Jakikolwiek inny jeżyk jest Ci zbędny. Możesz iść do polskiego sklepu i tam robić zakupy. Wiele rzeczy w urzędach tłumaczą Ci na polski. Możesz być w dupe kopany i wykorzystywany i nawet nie zdawać sobie z tego sprawy i tylko od czasu do czasu potrzebowac kogoś kto mówi po angielsku (nawet nie po islandzku)- kiedy już naprawdę poczujesz, że przepłacasz za rachunek za telefon lub internet lub coś Ci się nie zgadza w podatkach. Oprócz tego luz blues. Cała Twoja rodzina jest tutaj, Twój dom to typowo polski dom, ze wszystkimi tego zaletami i wadami. Islandczyków znasz tylko ze słyszenia, czasami widzisz ich w Bonusie jak coś gadają do siebie, co i tak nie robi Ci róznicy, bo tam i tak czujesz się przy kasach jak w polsce. Zawsze znajdzie się ktoś kto powie ci co gdzie na półkach leży i te sprawy. To jest naprawdę fascynujace i dzieje się wszystko wokól mnie codziennie. A ja powłócze się od czasu do czasu z Islandczykami, zaproszą mnie do siebie do domu i nagle ktoś mi uswiadamia, że powinienem czuć się z siebie dumny, że przełamałem kolejne lody, że jestem już ICH (gówno prawda), bo byłem z nimi na imprezie... Ech... A jak się okaże, ze u Eyglo, dajmy na to, byłem już nie raz i dwa to już wogóle respekt. Islandia może mieć wiele różnych twarzy- dla każdego coś miłego. Każdy według uznania. Można mieć też dużo znajomych z zagranicy, ale żadnego Islandczyka. pomimo że jest się cały czas w Islandii. Wybór jak w kalejdoskopie.
Sposób drugi to zrobić sobie Polskę nie w Polsce. I to tez jest fascynujące. Ja nie znam bezpośrednio takich osób. Sam może jestem jedną z nich czasami, ale w gurncie rzeczy to nic trudnego. I może sie wydawać że Islandia, że na końcu świata, ale może tlyko wiatr ci czasami przypominać, że nie jesteś w domu. Możesz obracac sie tylko wśród swoich, możesz miec tylko polska telewizję, możesz czerpać swoją wiedzę na temat Islandii tylko na podstawie tego co napisza ci na polskich portalach. Jakikolwiek inny jeżyk jest Ci zbędny. Możesz iść do polskiego sklepu i tam robić zakupy. Wiele rzeczy w urzędach tłumaczą Ci na polski. Możesz być w dupe kopany i wykorzystywany i nawet nie zdawać sobie z tego sprawy i tylko od czasu do czasu potrzebowac kogoś kto mówi po angielsku (nawet nie po islandzku)- kiedy już naprawdę poczujesz, że przepłacasz za rachunek za telefon lub internet lub coś Ci się nie zgadza w podatkach. Oprócz tego luz blues. Cała Twoja rodzina jest tutaj, Twój dom to typowo polski dom, ze wszystkimi tego zaletami i wadami. Islandczyków znasz tylko ze słyszenia, czasami widzisz ich w Bonusie jak coś gadają do siebie, co i tak nie robi Ci róznicy, bo tam i tak czujesz się przy kasach jak w polsce. Zawsze znajdzie się ktoś kto powie ci co gdzie na półkach leży i te sprawy. To jest naprawdę fascynujace i dzieje się wszystko wokól mnie codziennie. A ja powłócze się od czasu do czasu z Islandczykami, zaproszą mnie do siebie do domu i nagle ktoś mi uswiadamia, że powinienem czuć się z siebie dumny, że przełamałem kolejne lody, że jestem już ICH (gówno prawda), bo byłem z nimi na imprezie... Ech... A jak się okaże, ze u Eyglo, dajmy na to, byłem już nie raz i dwa to już wogóle respekt. Islandia może mieć wiele różnych twarzy- dla każdego coś miłego. Każdy według uznania. Można mieć też dużo znajomych z zagranicy, ale żadnego Islandczyka. pomimo że jest się cały czas w Islandii. Wybór jak w kalejdoskopie.
Chyba przez to zwolnione tempo mam za dużo czasu:-) Potrafię patrzeć się tempo w fejsbuka przez 30 minut. Odkrywam nigdy nieodkryte dla mnie fascynujące rzeczy na naszej klasie. Nie rozumiem dlaczego jedynym wpisem w śledziku jest jak go usunąć i radosne informacje od ludzi, którzy już to zrobili. Chyba ludzie wogóle nie rozumieją działanie tego programu. Toż to przecież taki fejsbuk dla ubogich. Mogło by się tak fajnie rozwinąć, nadać jakiś sens temu portalowi, ale chyba nic z tego nie wyjdzie. Oglądanie zdjęć ludzi to już inna szkoła jazdy.
nie wiem co z tym światecznym obiadem u Eyglo w sylwestra. Teraz to bym się z tego najlepiej wywinął. Kroi się gruba impreza sylwestrowa. Patrząc na wyciąg z mojej karty kredytowej z całego miesiąca dochodze do wniosku, że za dużo wydaje na fajki i alkohol. To naprawdę jest tu drogie, więc jesli czegokolwiek chcę sobie zyczyć w Nowym Roku, to tego, by wyadwać mniej. Lub wogóle;)
nie wiem co z tym światecznym obiadem u Eyglo w sylwestra. Teraz to bym się z tego najlepiej wywinął. Kroi się gruba impreza sylwestrowa. Patrząc na wyciąg z mojej karty kredytowej z całego miesiąca dochodze do wniosku, że za dużo wydaje na fajki i alkohol. To naprawdę jest tu drogie, więc jesli czegokolwiek chcę sobie zyczyć w Nowym Roku, to tego, by wyadwać mniej. Lub wogóle;)
poniedziałek, 28 grudnia 2009
W pracy wszyscy byli w szoku, że w najzimniejsze dni w Polsce zmarlo z przemarznięcia 90 ludzi. Z islandzkiej perspektywy to bardzo dużo. W wiadomosciach tu o tym mówili. I jak im wytłumaczyć sensownie, że każde zycie się liczy, ale że w naszej perspektywy, kraju, gdzie jest 40 milionów ludzi, to nie aż tak dużo... To nawet chyba brzmi bez sensu jak to piszę...
Highest true is highest joy!
I jest w tym coś mistycznego. Że wiem, że to moje miejsce. Że gdy snieg sypie tak jak na najbardziej ckliwych amerykanskich produkcjach, niespiesznie, powoli, układa się wszędzie tak smao idelanie jak w tych filmach. A ja jestem na tej mojej górce i spoglądam na port niewidoczny dokładnie przez padający, silny snieg. I wiem, że to nic specjalanego, takie ot tam, ale to jest właśnie to. Może nie na całe życie, może to się zmieni, ale na pewno nie teraz i nie w najbliższej przyszłości. Zima mnie uspokaja.
Kiedyś pewnie przezywałbym to bardziej, że miał mi właściciel przyjśc obiecując odblokować rurę przy przysznicu, żeby woda miała gdzie śdciekać. Ale po tylu latach i przyzwyczajeniu, chyba nie robi to na mnie wrażenia, że się dziś nie zjawił. Może zakłady ile będe mu musiał razy jeszcze przypomnieć? A było tak na poważnie, że dziś, że na pewno, że jak mnie będzie, to niech weźmie dodtakowy klucz i po prostu wejdzie... Ech...
Zaspypało. Aż po kolana. Ale chyba wszyscy są szczęśliwi... że przynajmniej na Nowy Rok zanosi się biało. A są szczęsliwi, bo zasypało tak specjalnie. Tak dosłaonie w trzy godziny. W nocy. I ani wiatru nie uraczysz, co sprawia, że śnieg usadowił się przyjemnie i miękko na wszystkich i gdy ma ktoś sobie coś z dziecka, to może go strzepywać z gałęzi, czy czego tam popadnie. I jest coś mistycznego w takiej pogodzie. Bo nawet jak sie budzisz i jest ciemno, to niebo na górze całe spowite jest w białych chmurach i, nie wiem jak opisać to zjawisko, ale dzięki temu, że śniegu po kolana, a białe chmury na niebie, to to niebo robi się pomarańczowe i ma się wrażenie jakby dzień był. Bo potrafi być wtedy jaśniej jak w najprawdziwszy dzień. Nie wiem jak opisac to z punktu fizycznego. Oczywiście to wszystko gdy jest jak jest. Bo wszyscy wiedzą, że, prędzej czy później, zawieje. I to też będzie, tym razem to niespokojna, Islandia. I, w przeciwieństwie do teraz, nikomu nie będzie się chciało wyjść o 9.20 pośrod ciemności na sanki. Płatki sniegu nie będą dotykać naszegi ubrania jak z namaszczeniem, ale będą kuły skórę i oczy i wszyscy będą się zastanawiać co my tu robimy.
Analizując świąteczne menu islandzkie nadal nie wierzę, że komuś chciało się tu żyć, a choćby i sto lat temu, i cierpieć to wszystko;) Po prostu masakra.
Wróżby noworoczne. Czy kryzys już za nami, czy najgorsze przed nami. Ile ludzi, tyle opinii.
Lekkie zdziwko rano, bo komórka zadzowniła o 7.00 i mówiła PORA WSTAĆ. A potem przyszedł Morfeusz i obudził mnie we śnie pytaniem, czy ty aby nie musisz iśc do pracy, co spowodowało totalne obudzenie się o godzinie 8.40 i stwierdzenie, że ejstem o 10 minut za późno. I teraz pytanie; czy ściemniać, że myślałem, że na 9.00, czy udać podkulonego i powiedzieć prawdę o zaspaniu. I to mistrzostwo świata. 10 minut- a tu i umycie żebów i ubranie się i odśnieżenie samochodu i 10 minut i w pracy 8.50. Samego mnie to zachwyca, że się da. A tam się okazuję, że na tablicy piszę, że zaczynam o 9.00... Hmmm... to dziwne, bo przed świętami mi mówiono, że na 8.30. No ale cóż... I tak wyszedłem o 16.00 i tak kazali mi przyjśc jutro na 11.00, bo nie ma co robić. Zalety budżetówki? Czy to tylko u mnie?
I ten spowolniony rytm pracy beż żadnych zasad, który zdarza się dwa razy roku- bezcenny. Można odpocząć w pracy. I uświadomienie sobie, że blog ze zdjęciami zamarł i że nie ma na nim nic świąt i juz nie będzie, bo poszedłem na odwyk i nie pstryknąłem ani jednego zdjęcia. Dziwne uczucie. Po 2,5 roku to tak jakby się to nigdy nie wydarzyło chyba. Całe święta, i wogóle. A było tak miło.
Analizując świąteczne menu islandzkie nadal nie wierzę, że komuś chciało się tu żyć, a choćby i sto lat temu, i cierpieć to wszystko;) Po prostu masakra.
Wróżby noworoczne. Czy kryzys już za nami, czy najgorsze przed nami. Ile ludzi, tyle opinii.
Lekkie zdziwko rano, bo komórka zadzowniła o 7.00 i mówiła PORA WSTAĆ. A potem przyszedł Morfeusz i obudził mnie we śnie pytaniem, czy ty aby nie musisz iśc do pracy, co spowodowało totalne obudzenie się o godzinie 8.40 i stwierdzenie, że ejstem o 10 minut za późno. I teraz pytanie; czy ściemniać, że myślałem, że na 9.00, czy udać podkulonego i powiedzieć prawdę o zaspaniu. I to mistrzostwo świata. 10 minut- a tu i umycie żebów i ubranie się i odśnieżenie samochodu i 10 minut i w pracy 8.50. Samego mnie to zachwyca, że się da. A tam się okazuję, że na tablicy piszę, że zaczynam o 9.00... Hmmm... to dziwne, bo przed świętami mi mówiono, że na 8.30. No ale cóż... I tak wyszedłem o 16.00 i tak kazali mi przyjśc jutro na 11.00, bo nie ma co robić. Zalety budżetówki? Czy to tylko u mnie?
I ten spowolniony rytm pracy beż żadnych zasad, który zdarza się dwa razy roku- bezcenny. Można odpocząć w pracy. I uświadomienie sobie, że blog ze zdjęciami zamarł i że nie ma na nim nic świąt i juz nie będzie, bo poszedłem na odwyk i nie pstryknąłem ani jednego zdjęcia. Dziwne uczucie. Po 2,5 roku to tak jakby się to nigdy nie wydarzyło chyba. Całe święta, i wogóle. A było tak miło.
niedziela, 27 grudnia 2009
Poznań!
Drodzy czytelnicy, czy komuś po drodze czy nie, to zapraszam 23 stycznia do Muzeum Archelogiczniego w Poznaniu.
Program wygląda następująco:
Sobota – 23 styczeń 2010 - Godz. 11.00 – 18.00
Oficjalne otwarcie Imprezy 11.00 - 11.15
- Powitanie uczestników imprezy
- Prezentacja głównych sponsorów
- Zapoznanie z Programem imprezy
11.15 – 12.00 Wykład popularyzujący wiedzę na temat sytuacji społeczno – gospodarczej.
12.00-13.00 wykład – życie na Islandii – zwyczaje, święta, ludzie, przyzwyczajenia + slajdy
12.00 – 14.00 Warsztaty dla dzieci - Teatr cieni ilustrujący sagę islandzką.
13.00 -14.00 wykład o badaniach archeologicznych na Islandii
14-14.30 Pokaz walki wikingów 15min x 2 - 4osoby
Prezentacja uzbrojenia
Tradycyjne gry Wikingów
15.00 -16.00 Przegląd filmu - wstęp do kina islandzkiego. 2 filmy
wystawa fotografii 70 zdjęć
muzyka sigur ros, bjork, mum,
Wstęp oczywiście jest bezpłatny!
Zapraszam tymbardziej, że wsród tych zdjęć prezentowanych na wystawie będą również moje:)
Program wygląda następująco:
Sobota – 23 styczeń 2010 - Godz. 11.00 – 18.00
Oficjalne otwarcie Imprezy 11.00 - 11.15
- Powitanie uczestników imprezy
- Prezentacja głównych sponsorów
- Zapoznanie z Programem imprezy
11.15 – 12.00 Wykład popularyzujący wiedzę na temat sytuacji społeczno – gospodarczej.
12.00-13.00 wykład – życie na Islandii – zwyczaje, święta, ludzie, przyzwyczajenia + slajdy
12.00 – 14.00 Warsztaty dla dzieci - Teatr cieni ilustrujący sagę islandzką.
13.00 -14.00 wykład o badaniach archeologicznych na Islandii
14-14.30 Pokaz walki wikingów 15min x 2 - 4osoby
Prezentacja uzbrojenia
Tradycyjne gry Wikingów
15.00 -16.00 Przegląd filmu - wstęp do kina islandzkiego. 2 filmy
wystawa fotografii 70 zdjęć
muzyka sigur ros, bjork, mum,
Wstęp oczywiście jest bezpłatny!
Zapraszam tymbardziej, że wsród tych zdjęć prezentowanych na wystawie będą również moje:)
piątek, 25 grudnia 2009
W końcu się coś ruszyło. Dokładnie o godzinie 0.00 otwarto wszystkie sklepy nocne 10-11. Ruch na parkingu jak nigdy. Bo tam drogo. Bo tam chodzi się jak Ci czegoś naprawdę zabraknie. A Islandii odciętej od sklepów przez więcej niż 24 godziny brakuje bardzo dużo, więc kolejki przed wejściem tuż przed północą jak w Polsce były podobno za komuny. I wszystkim brakuje tylko trzech towarów: papierosów, prezerwatyw i masła w różnych kompilacjach. Naprawdę przerąbane ma nadal ktoś, kto potrzebuje paliwa, a nie pamięta PINu do swojej karty. Ale z każdą godziną naprzód wszystko zdaje się wracać do normy, kolejne święta odchodzą powoli w zapomnienie. Przychodzi powoli czas na zastanowienie się z jakiego miejsca będzie najlepiej obserwować fajerwerki w Nowy Rok:)
czwartek, 24 grudnia 2009
środa, 23 grudnia 2009
"On The Job"*
Czytam sobie ostatnie recenzje płyty GUG GUS "24/7" i stwierdzam, że Ci ludzie...nic nie wiedzą. To sama Islandia nam tu wieje. Ta plastikowa, po północy w sobote wieczorem, ale właśnie ta najprawdziwsza. Ta surowość brzmienia charakterystyczna dla ludzi o 5 nad ranem, którym nie dane będzie tej nocy zażyć cielesnych uciech. Jacobsen, gdy wszystkich pierdoli już zakaz palenia papierosów w klubach za przyzwoleniem menadżera. Ta ostatnia godzina, dwie, do wyjścia o świcie by wkrótce oddać się w ręce Morfeusza i zacząć kolejny elektryzujący tydzień w pracy. I marzenie by mogło to trwać odrobinę dłużej. By weekend się nie konczył, by nie potrzeba być poważnym, by być jednością niczym w teledysku Faithless "we come 1". Jeszcze tylko "Homogenic" Bjork może to dla mnie przebić. w tej chwili. W grudniu. W 2009 roku jeszcze. Piękna płyta. Po prostu. Jak ja kocham minimalizm. Mmmmm.... Po 4:40 sekundach to mistrzostwo jest:)*
Islandia nie do poznania. Cały czas jakby półmrok, ale potrafi mieć to swoj urok, jeśli potrafisz tylko dostrzec. Jeśli znajdziesz sposób na wydzielenie resztek endorfin z Twojego ciała, zamiast pogrążyć się w morcznej dekadencji. Wszystkie sklepy pootwierane dziś jak nigdy. Tak długo i tak wcześnie. Prezenty w centrum Hafnarfjordur o 9.00 w księgranii? Tylko dzisiaj. I potężne korki w Reykjaviku. Może to dlatego, że w tygodniu siedzę w pracy i tego na codzień nie widzę, ale jest w tym jakaś magia świąt. Ludzie od sklepu do sklepu. Kupienie czterek bułek w markecie to stanie w kolejce minimum 10 minut, bo każdy ma koszyki wypchane do granic mozliwośći. Aż się człowiek dziwi po co stoi w tej kolejce i czy naprawdę te bułki są mu aż tak potrzebne. I jak dobrze, że znajdzie się ktoś życzliwy, kto się ulituje i przepuści Cię z tymi czterema bułakmi pierwszego. Pani w KRONANie na kasie przerażona bo się jej 7- latek pyta o gumy do żucia. Coś tam przerażona odbąkuje w nie wiadomo jakim języku i chłopiec chyba się domyśla, że musi iść do kasy obok zapytać. Jego dozeorientacja nie zna granic:) Biedne dziecko, zwłaszcza, że jest w jedynym miejscu na świecie, gdzie teoretycznie może rozmawiać tylko własnym języku;) Własnie poszły w górę pierwsze fajerwerki nad jeziorem i tak już pewnie będzie do 6 stycznia. W wiadomościach się cieszą, bo pracownicy w sklepach mają ruch co nie miara, a Islandczycy częsciej wybierają to co islandzkie. Tak jakby kryzys zredukował się tylko do tego, że nie stać cię na kredyt na mieszkanie i nowy samochód, a wszystko inne było po staremu. Cała Islandia w lampkach, od domu do domu. Chciałem zliczyć święte Mikołaje idąc ulicą, ale zatrzymałem się po 80- tym... Nowa płyta GUS GUS jest strasznie techno, strasznie plastikowa, strasznie inna ale I like it very much. Okazało się, że umiem ugotować kapustę z grochem. Okazało się, że nie wiem jak wygląda groch na dobra sprawę i musiałem do Marty dzwonić w supermarkecie, żeby mi przetlumaczyła z angielskiego za pomocą słownika czy to juz groch czy jeszcze soczewica. Ale i tak jest lepiej niż dawniej, gdy praktycznie wszytsko było po duńsku. Bo teraz towary duńskie stają be. Takie przynajmniej odnosze wrażenie. Wszystko co duńskie jest drogie, więc sklepy szukają zamienników w USA lub innych krajach, gdzie chula najprawdziwszy kapitalizm i rzeczy są tańsze. Mam nadzieję, że to samo stanie się z kosmetykami i w końcu będe zawsze na 100 pewny co kupuje. Kapusta kiszona wykupiona. Chyba przez Polaków. Aż się okazało, że jedyny BONUS, w którym jest jeszcze dostępna, znajduje się w samym centrum Reykjaviku, przy głownej ulicy Laugavegur. Ja chyba cały okręg stołeczny za nią zjeździłem dwa dni temu. Ktoś wmówił mi, że Karpia w Islandii nie ma. Ale i to nie prawda, jak mówi moaj islandzka pani Goldfrapp, mama Thomasa. Karp jest, ale nie w supermarkecie, tylko w rybnym zwyczajnym trzeba zapytać. "Bo w takim sklepie są wszystkie mozliwe ryby. W końcu mieszkamy w Islandii". I żebym nie wierzył w ślepo co mówią inni. No ale tak mi wmówili, więc jutro będzie łosoś. A dziś byłem na płaszcze u Nonniego. Bo dziś, 23 grudnia, cała Islandia je płaszczkę. I smród z restauracji w centrum HFJ był okropny. Unosił się na cały port chyba. Tyle, ile się tu nawdychałem amoniaku to chyba nigdy. Moja piękna, czarna koszula, cała do prania. Ale w domu wcale nie śmierdzi to aż tak starsznie i jak raz na rok, to zjeść można. Pani goldfrapp nie miała racji, ale nie muszę wierzyć we wszytsko co mi mówią. Smak... nie do opisania. Nie będe mówił czy to dobre czy złe. Raz w życiu warto spróbować. Proponuje tylko wziąc do ust wraz z ziemniakiem:) Warto delektować się wolnym i nie spieszyć nigdzie. Powolne dwie godziny na besenie i w siłowni. Pustym basenie, pustej siłowni. Zjawiskowe. Sam na sam z myślami. Żeby tylko i zapału starczyło mi po tych trzech dniach i po nowym roku, kiedy wszyscy powrócą w te miejsca ze swoimi noworocznymi przyrzeczeniami. Takie bluzgi spadły na panią feministkę co pisała o szczających na chodniku kobietach w Finlandii na forum.gazeta.pl, a mi tak bardzo podoba się jej definicja miłości. I pani Anicie się też oberwało na "pudelku" po jej wypowiedziach o pani Agnieszcze i nie tylko, a to tak dobrze jak ktoś się potrafi wznieść wyżej i zobaczyć więcej, czego i wam i sobie i forumowiczom gazety.pl w te święta i Nowy Rok życzę
sobota, 19 grudnia 2009
piątek, 18 grudnia 2009
Bo się tak mało udzielam, a jak ktoś jest chłopnny wiedzy: 2 fajne artykuły. Bo chciałem kiedyś ulżyć sobie na pani Chylińskiej, ale ktoś zrobił to 100 razy lepiej niż ja (1), bo nie wiedziałem, że kobiety w Finlandii sikają na ulicy, a poza tym to fajny wywiad i po przeczytaniu forum pod artykułem fascynujący. Ja się w to wgłębiać nie będe, ale daleko nam, daleko... (2):
1: http://muzyka.onet.pl/10172,1585108,0,1,wywiady.html
2: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,7352775,Finki_nosza_w_kieszeni_noz.html
1: http://muzyka.onet.pl/10172,1585108,0,1,wywiady.html
2: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,7352775,Finki_nosza_w_kieszeni_noz.html
środa, 16 grudnia 2009
wtorek, 15 grudnia 2009
bo w 1994 jest dla mnie tak samo dziewicza jak ja po przybyciu tutaj:-)
nie wiem, czy ktoś zrozumiał...:-)
niedziela, 6 grudnia 2009
czwartek, 3 grudnia 2009
wtorek, 1 grudnia 2009
Odwiedził nas syn Eygló mój 13- letni znajomy, i mówi tak: "Ja wiem, że niektóre laski mówią Ci, że ci w tej brodzie zajebiście fajnie, ale tak wcale nie jest". Zgodnie z zasadą, ze tylko dziecko/ prawie młodzież prawdę Ci powie już po brodzie. Potem mieliśmy dzień otwarty i zostawiono mnie samego, co ciężko przeżyłem tak po prostu, bo islandzki stawał mi ością w gardle. A mój 4- letni pół- Polak pół- Islandczyk na domiar złego chodził za mną i powtarzał cały czas, że on wcale nie jest taki jak ja. I nie wiedziałem o co mu chodziło, ale żeby wyjść z tego z jakąś twarzą powtarzałem że ...ok, wymownie nic nie rozumiejąc. Wcześniej jeszcze zastanawiałame się z Ewą i Ramune jak powiesić lampki w pokoju na ścianie, bo się okazało, iż tylko tak to jest mozliwe, bo tylko tak mamy gniazdka porozmieszczane. Koniec końców przyzdobiliśmy szyby w szatni według sposobu Ramunę, która ma już w tym praktykę 6- letnią jak to zrobić, by zrobić DOBRZE. Po pracy miałem spotkanie w sprawie przyjęcia świątecznego. Oczywiście już znowu wyszlo, że komuś nie pasuje, a bo coś tam, a bo gdzieś tam wypadło. To nic, że termin był znany z jakieś 3 tygodnie wcześniej. No nic. Bedzie dzień wcześniej. I już mnie Jona poirytowała, "bo zawsze stoły były ciagiem po jednym końcu sali" i jej mózg nie przetwarza tego że usadzimy ludzi "szóstkami", żeby mozliwe było przeprowadzenie zabawy. I już chciałem jej powiedzieć, czy uważa, że byłoby fajnie, gdybyśmy corocznie w maju mieli imprezę w tym samym miejscu i takie samego niespodzianki? I chciałem jeszcze dodać, że jest TEMPA jak but, ale się powstrzymałem, zdusiłem w sobie, aż spociłem i tylko Ewa i Nonni widzi i wie o co chodzi, więc musza pociągnąć temat tego lania wosku, bo ich trenowałem dwa tygodnie że to przejść musi i mają po prostu tą Jonę "zgwałcić" jak będzie trzeba. Więc Ewa się wysila, ale ja nie mogę wydobyć słowa z nerwów, i w końcu klucz wyciąga nawet że ma i poraz ÓSMY tłumaczymy Jonie o co w tym biega. W międzyczasie nie rozumie jeszcze ZIGGA, ale, że Ewa jest z Isladnii, to Ewa ma cierpliowość. A skąd wziąć garek na to, a gdzie położyć wodę, a to jest niebezpieczne i takie sraty pierdy, więc w końcu nie wytrzymuje i mówię, że w Polsce nawet dzieci robią to w przedszkolu w Andrzejki, więc co w tym niebezpiecznego. Czuję po rpostu zmarnowaną godzinę i wcale mnie to mnie nie cieszy to całe przygotowanie z takimi ludźmi. Potem się jeszcze okazało, że ktoś zapomniał zdjąć flagi z masztu (inne pytanie, to już dlaczego się ona tam dzisiaj znalazła), więc się zdeklarujemy, że my to zrobimy. Więc zamykamy, na dworze -10C, ja w kurtce i koszuli, Ewa ściąga tą flage i Huston mamy problem. Bo się pojawił problem jak się flagę składa... Bo ja myślałem, że jak tak marzniemy do szpiku kości, to się teraz po prostu wpierdoli do samochodu i jakoś złoży potem. Ale w ciagu 2 minut tak przemarzłem a problem narastał, że już nawet przez myśl mi nie przeszło takie rozwiązanie, że nawet pomyslałem, żeby potraftować tak flagę państwową. Więc dochodziliśmy do rozwiazania z 10 minut a ja nie mogłem potem otworzyć samochodu, bo mi po prostu palce u rąk zamarzły. A dzień zaczął się tak miło. Chłopcy pochwalili mi moją zieloną, starą koszulę, że super w niej wyglądam i wogóle. To jest fascynujące, ale moje dzieci zwracają uwagę na takie rzeczy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)