środa, 23 grudnia 2009
"On The Job"*
Czytam sobie ostatnie recenzje płyty GUG GUS "24/7" i stwierdzam, że Ci ludzie...nic nie wiedzą. To sama Islandia nam tu wieje. Ta plastikowa, po północy w sobote wieczorem, ale właśnie ta najprawdziwsza. Ta surowość brzmienia charakterystyczna dla ludzi o 5 nad ranem, którym nie dane będzie tej nocy zażyć cielesnych uciech. Jacobsen, gdy wszystkich pierdoli już zakaz palenia papierosów w klubach za przyzwoleniem menadżera. Ta ostatnia godzina, dwie, do wyjścia o świcie by wkrótce oddać się w ręce Morfeusza i zacząć kolejny elektryzujący tydzień w pracy. I marzenie by mogło to trwać odrobinę dłużej. By weekend się nie konczył, by nie potrzeba być poważnym, by być jednością niczym w teledysku Faithless "we come 1". Jeszcze tylko "Homogenic" Bjork może to dla mnie przebić. w tej chwili. W grudniu. W 2009 roku jeszcze. Piękna płyta. Po prostu. Jak ja kocham minimalizm. Mmmmm.... Po 4:40 sekundach to mistrzostwo jest:)*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz