piątek, 26 czerwca 2009
Jest parę piosenek, które jak słyszę to od razu mam skojarzenia z Islandią. Jedną z nich jest "Billy Jean", bo do jakiego klubu w nocy się do Reykjaviku nie wejdzie jest 80% szans, że usłyszy się tą piosenkę. Od samego przyjazdu wydawało mi się, że Islandzcycy są stuknieci na punkcie Jacksona. I teraz, na chwilę, w sklepach muzycznych w wakację Bjork i Sigur Ros musi usunąć się w cień. Teraz główne półki przez pewien czas będzie okupywać kto inny.
czwartek, 25 czerwca 2009
She cracked the Da Vinci Code in the 80's!
Ok, to była jedna z tych rozmów nieprowadzących do niczego rozmów. Po co mi to, po co? Czyli, że Sandra to tylko "Maria Magdalena" i "Everelysting Love" (którA notabene jest coverem, a nie jej piosenką!!!). No więc... kto ma mocne nerwy... to niech zapoda i sie przekona:-) kurde, to najważniejsza postac mojej wczesnej podstawówki, więc jak najbardziej nie mogę pozostawic tego bez komentarza:-) Wczesna, mniej udana wersja pani G:)
Ok... I teraz zburzmy tą piękną strukturę... Troche się jej pogrubiło, ale to by było jeszcze nic, gdyż...
Ok... I teraz zburzmy tą piękną strukturę... Troche się jej pogrubiło, ale to by było jeszcze nic, gdyż...
Czekałem 15 miesięcy, wszyscy mówili, że po co się w to bawię, przecież i tak nie ma szans. a jednak. Zaległą pensję za styczeń 2008 ten gnojek z klubu zapłacił. Co prawda nie ściągli to jeszcze od niego, ale dostałem tak jakby z funduszu związkowego, no ale jak to oni ściagną od niego to już mnie nie obchodzi. Jest na Islandii prawo, trzeba tylko latac za swoim. dodatkowe pieniądze na wakacje... :-)))
biedna Karen, jak ona się musi nudzić na tym zadupiu. Zrobiła już chyba z 7 sweterków odkąd wyjechała, tych takich co naiwni turyści kupują w sklepach po 400 i więcej złotych. I oczywiście wszystko pokazała gdzie trzeba i oczywiście 20 osób skomentowała jak trzeba i tlyko mnie mierziło napisać jak się jej strasznie musi nudzić... ale po co? :-)
wtorek, 23 czerwca 2009
Ja zdaję sobię sprawę, że móje pierwsze posty róznią się ZNACZNIE od postów pisanych teraz :-) Ale to nie dlaetgo, że aż tak wiele się na Islandii zmieniło. Po prostu... to jakby wsiąść w rakietę (samolot), udac się obcą planetę (Islandię), gdzie wszystko jest inaczej i opisywać wszystko jak się dzieję w chwili dziania się. Po pewnym czasie wszyscy niezwykłe staje się zwyklekszje. Ale taki był główny zamysł tego bloga. Opisać wszystko na bieżąco. Z całym tym beznadzienym bonuem, kogoś, kto jedzie gdzieś, gdzie zawsze chciał i czuje się jak dziesięcioletnie dziecko w Disneylandzie. Wszystko to było prawdą. Ale prawda jest i teraz. Nie cofne się o dwa lata. Przepraszam. Wogóle z Mają sobie w Amercian Style uświadomiłem, że to już dwa lata będzie 14 lipca. Akurat moi rodzice pojadą do domu ze mną 15 lipca:-) Po moich dwóch latach. Ich postrzeżenia będą na nowo bezcenne. Bardzo mnie to ciekawi. Co sobie pomyślą o Islandii. Najcelniejsze spostrzeżenia może tu uwiecznie ;-) Ciekawe czy będą takie same jak moje, a może całkowicie na odrót. Wydaje mi się, że jak ktoś przeczyta tego bloga od deski do deski, to to wszystko ma sens. nie ma żadnego przeskoku, bardziej progres. spróbuj ;-)!!!
Przyszedłem do domu 0 9. O 14 ktoś dzwoni. Nie odbieram. Śpię. Za chwilę dzowni Maja Paja. Mówi oddzwoń bo nie ma kasy. Oddzwaniam. pyta się czy mogę pomóc jej przy przeprowadzce syna do nowej dziewczyny, bo jest parę cięższych rzeczy, a jej syn niepełnosprawny nie może. no jak mam jej odmówić. Idę. Pół metra od mojej starej rezydencji 106 metrokwadratowej. I tak nosimy, sprzątamy, długa historia, w międzyczasie wydaje się, co poraniam przez ostatnie dwa weekendy (ale myślałem, że już wszyscy wiedzą, bo Ellen mnie widziała :-) , Maja czuje się winna, że mnie tu wyciągła, ja każe się jej zamknąć, bo komu mam pomóc jej nie jej. I gdzieś tam płyta Bjork "POST" się zawierusza i wchodzimy na niebiezpieczny temat. I oczywiście czemu ja się dziwie, jak Maja zna wszystkich to i Bjork zna. Bo jej babcia, to na przeciwko Maji mieszkała jak była mała i Maja Bjork od dzieciństwa zna. I to takie dziwne się robi w jednej minucie, bo dla kogoś z Polski i skadś indziej, to jakieś zjawisko nad przyrodzone, a dla Maji to tylko Bjork z Islandii i chuj wie o co to całe halo. Jakaś znajoma z domu obok, czym tu się podniecać. Dwa spostrzeżenia z kulawego angielskiego Maji i z mojego kulawego islandzkiego. I to jest ważne dla wszystkich fanów Bjork ;-), bo to informacje z pierwszej ręki: bjork zawsze, od przedszkola robiła to co chciała i dlatego była przejebana :-) Mama Bjork jest "dziwna" bo "nie jest taka jak Ty albo Ja: ;-) Ta druga informacja rozwaliła mnie doszczętnie (wiem co nieco z biografii Bjork). Chciałem wyciągnąć coś jeszcze, ale Maja się strasznie irytowała, że robie halo Bóg wie z czego i że jak tak bardzo chcę, to mogę wziąć tę płytę Bjork, bylebym tylko dał już spokoj. Ech......... Poza tym to bardzo miła osoba. Mój mózg tworzy wizualizację. Bjork jest u Mai w domu i Maja każe mi wpaść :-)))
Chyba stałem się za stary na takie wybryki. Każdą nockę w klubie musiałem odkupić niemiłosiernie. Potwornym zmęczeniem, pękniętymi żyłkami w oku i bezsennymi nocami. Pierwszą zacząłem bardzo niefortunnie po całonocnej, piątkowej imprezie w pracy. Jestem słaby. Nie umiem sobie odpuścić. A może to dlatego, że inni nie potrafią? W sumie to prowadzi to tego samego wniosku. Więc idę taki uwieszony na krzyżu do tej pracy. Może powinienem się cieszyć z takich znajomości, bo to nei to samo, co rok temu i nie tak łatwo przejść się Downtown i ot tak sobie pracę znaleźć. ale w tym momencie mam to w tyle. Moje dwudziestosześcioletnie ciało domaga się większej regeneracji. A tu nic z tego. Więc wchodzę do tej pracy, Loftur wita mnie jak stałego pracownika, któy wrócił po długiej rekonwalescencji i nie doszedł jeszcze do siebie. I idziemy do takiego jednego, zdecydowanie też z jakiegoś kraju z Europy Wschodniej i Loftur mi mówi, że my starzy znajomi, że my razem tu i tam, że ja jego najlepszy pracownik kiedyś tam i żeby się mną zajął. No więc zajął się mną tak, że mi pokazał gdzie podbić kartę i jak się potem wylogować i że wszystko resztę powinienem wiedzieć skoro tak i siak. I tak zostawia mnie tak w tej kuchni i nie wiem co i nie wiem jak i nie wiem gdzie. No ale po takim wstępie myślę sobie, że dać plamę będzie głupio, więc się ograniam wszystko, gdzie, co i jak i dlaczego i po 10 minutach- tak, jestem gotów. Po 20 minutach i przez następne cztery nocki czuje się staro. Jak osiemdziesięcioletni dziadek, który tłumaczy dziewiętnastoletnim gówniarzom sens życia, co i jak i dlaczego. Ale oni mają to wszystko w tyle. To oni mi wszystko wytłumaczą, pokażą, naucza ojca robić dzieci. Czas się roplodzić, ustatkować. Już nie wypada się w to bawić. I co jakiś czas ich wkurwiam, bo Loftur ich wkurwia, bo on wie, że ja wiem i juz oboje wiemy. Lubi mnie. Dlaczego mnie lubi- tego nie wie tam nikt. Oczywiście z czasem wszystko w dawkowanej ilości się wyjaśnia. Że my razem gdzie indziej długi czas, że ten drugi menadżer to jego kumpel i na zmywaku pracował w poprzednim miejscu, że 13 lat za granicą, że 3 w Hiszpanii, że Polska to najfajniejszy kraj na świecie, że może za 5 lat zrozumiesz. I jakie to fascynujace wszystko razem. Jak to można czysto psychologicznie rozpracować i czy tylko z nim, czy to zawsze tak wszędzie indziej? Że zawsze jest jeden, który czuje się jak menadżer choć jest nikim i najchetniej by rozkazywał wszystkim innym:-) Że nie jeden Helgi na Islandii. I tylko Ariela wymienie z imienia, bo to gość 19- letni, który przypomina mi jednego z tych piętnastoletnich młodych, którzy pozjadali wszystkie rozumy, z islandkiej szkoły, gdy dane było mi tam być. Ale oni naprawdę mieli 15 lat i byli właśnie dlatego tacy cudowni, a on ma już 19, a zachowuje się jakby kryzys Islandię nigdy nie dotknął. Nie mogło nam się odbrze układać, choćby nie wiem jak długo pokazywał mi co i jak, po czym wszystko musiałem po nim poprawiać (jakbym pierwszy raz w życiu to robił), choćby nie wiem z ilu fajek mnie opalił i choćby nie wiem ile mądrych sentencji wypowiedział przy Lofturze, podczas gdy ja pracowałem. I że każdy papieros więcej z nim, każda dłuzsza konwersacja z nim, gdy jest w kuchni do niczegod obrego nie prowadzi... hehehe... Ta praca może być taki przyjemna, gdy tylko przestrzega się podstawowych wynaturzeń Twoich przełożonych. Loftur nie nawidzi, gdy się przy nim siedzi. Nie ważne, że to jeszcze nie czas, że wszysyc przyjdą. Chodzi się i udaje. Bo ten tyo tak ma. I to na pewno musi być irytujacve potem, gdy to do mnei przychodzi, że co tam slychać, że poklepiemy się po plecach i że wogóle o co chodzi, czy my rodzina czy co. Drugi menadżer ma obsesję na punkcie zapalonych świeczek, więc trzeba go wyczuć i zawsze ze świeczką zapasową, gotową do zapalenia w kieszeni chodzić. Takie proste i działa cuda. Poza tym zapierdol od północy do siódmej rano, co jest dka mnie zjawiskiem nowym i fascynujacym. Po 5 mozna palić już wszedzie. Nikt, zupełnie nikt, nie pomyśli kto to potem posprzata. Na razie liczy się noc. TA noc. Ciała zlepione w jeden elektroniczny rytm, mokre od potu i dymu, ocierające się od siebie nawzajem. I w tym jednym momencie wiem, że właśnie tutaj dzieje się to, co miało się dziać w tamtym klubie, ale siłą rzeczy wyjść nie mogło. I widzę całą wizję Loftura jak na wyciągnięcie ręki. I on wie, że ja widzę. Wszystko przesiąknięte jest naszą menadżer do spraw organizacyjnych i jej szalonych pomysłach. Wspaniała kobieta, ale starsznie zagubiona. Powiedziałem Lofturowi, żeby zapisał ją na jakąś Jogę lub coś, bo taka miła kobieta, ale strasznie zagubiona. I wcale nie było tam beznadziejnie i wcale nie musicie nic z tego rozumieć jeśli nie czytaliście całego bloga od poczatku do końca. Może za rok znowu wszyscy się tam spotkamy, gdy będe miał chwilę wolnego czasu. czasami myślę, że islandzki clubbing nie jest wogóle przereklamowany.
środa, 17 czerwca 2009
wtorek, 16 czerwca 2009
piątek, 12 czerwca 2009
Co może zrobić człowiek, który ma za dużo wydatkow ;-)? A no może przyjść z pracy, położyć się spać na trzy godziny, aby być w pełni gotowy na upojną noc pełną pijanych Islandczyków (i gwoli sprawiedliwośći turystów). Przyjść do domu na 9.00, przespać się, by w sobotnią noc powtórzyć to samo :-)
Praca czyni wolnym! Jeszcze tylko 3 weekendy :-)...
Praca czyni wolnym! Jeszcze tylko 3 weekendy :-)...
czwartek, 11 czerwca 2009
Jutro w pracy dzień ubrań w kwiaty. I wogóle dzień kwiatowy. Mówiąc bardzo nieskromnie pierwszą nagrodę mam mórowaną; żeby się tylko moje pociechy mnie nie bały. Dostałem własną grupę i jutro Michael kończy... 2 latka:-) Z mamą się zajebiście po islandzku dogadałem, żeby jutro był, że mam dla niego koronę i wogóle. Chyba była happy po naszej pierwszej rozmowie. Dziś z kolei byłem z najstarszymi dziecmi koło jeziora, niedaleko Hafnarfjordur w rezerwacie przyrody. Generalnie poczułem się jak w Polsce. Wszędzie pełno, ale to pełno łubinu (po islandzku LUBIN by the way). Przygotowanie pod przyszłe lasy. W koło las(ek), do którego jak się wejdzie można się poczuc jak u mnie w Polsce, niedaleko blogu w lesie. A łąka to ta z wakacji podstawówki wczesnej u babci. Pełna kwiatów i tych bialych chwastów, które niemiłosiernie kojarzą się mi z dzieciństwem. Pogoda... zimna, co i tak nie przeszkodziło młodzieży wejśc po pas do jeziora. Płyty Bjork i Sugarcubes eksponują wystawy wszystkich sklepów muzycznych, co znaczy, że czas turystów się już rozpoczął:-) Wszystko zniknie. We wrześniu:-)
środa, 10 czerwca 2009
niedziela, 7 czerwca 2009
środa, 3 czerwca 2009
Męcze Maję, meczę Unrun, męcze całą ekipę z jednego działu, by się dowiedzieć coś więcej o corocznej imprezię, którą każdy dział wymyśla raz do roku. I nawet gówno mnie to obchodzi i nawet nie chcę wiedzieć, ale sprawdzić ile się wygadają nie zaszkodzi. Ale ani pary z ust. Nawet już po islandzku przy mnie nawet nie zaszeptały, bo a nuż bym coś zrozumiał. I w sumie przy odrobinie szczęścia mógłbym.
Menadżer w końcu oddzwonił na moje głuche telefony. Wyszło nawet lepiej, bo mogłem powiedzieć, że chciałem mu powiedzieć, że w piatek nie mogę przyjść i że chcę zacząć od soboty, ale mnie nie odbierał, więc nie mogłem. Małe kłamstwo nie jest złe. Tymbardziej, że sam tak bardzo chciałem i teraz nagle nie mogę, bo mi się zapomniało, że mi coś wypadnie. Będzie cool, już to wiem:)
Menadżer w końcu oddzwonił na moje głuche telefony. Wyszło nawet lepiej, bo mogłem powiedzieć, że chciałem mu powiedzieć, że w piatek nie mogę przyjść i że chcę zacząć od soboty, ale mnie nie odbierał, więc nie mogłem. Małe kłamstwo nie jest złe. Tymbardziej, że sam tak bardzo chciałem i teraz nagle nie mogę, bo mi się zapomniało, że mi coś wypadnie. Będzie cool, już to wiem:)
wtorek, 2 czerwca 2009
Dziś.
Dziś był islandzki. I była moja nauczycielka w weekend w Danii z rodziną. I przyszła zszokowana, że bilet do Zoo kosztował 3000ISK a w Reykjaviku tylko 1000ISK. No to ją zaraz oświeciłem, że to nie tam jest drogo, ale tu bo płacisz 25zł, żeby sobie pooglądać krowy i kury, a tam to przynajmniej wiesz za co. To jedna z najswiatlejszych osób jakie tu poznałem, więc szybko się zreflektowała, sprawę zamknęła i przyznała rację. Nie, nie i jeszcze raz nie. Islandia nie jest cacy i the best. Zresztą ona sama o tym wie do Tajwanu wyjedzie wkrótce, gdzie mieszkała przez 4 lata. Tak się przynajmniej odgraża, bo tam było zycie. I ja jej wierzę. Że było życie i że tam wróci.
Przedtem.
Przedtem spotkałem Gardara jak szedłem na Eurowuzyjne party do Eyglo. Dowiedziałem się wszystkiego o starej firmie co wiedzieć chciałem, poczułem się momentami jak w jakimś gangsta filmie i zastanawiałem czy nadal jestem na spokojnej i miodem płynącej Islandii. Jego rodzinka z kotem na smyczy, którym szczuli innego kota uświadomiła mi, że tak, nadal jestem. Nic się nie zmieniło. Gardar jak wariatem był tak jest. Telefony wymienione. Może kiedyś, może coś. Przynajmniej życzenia na święta na pewno.
Eyglo i jej nie znający umiaru w alkoholu znajomi... Naprawdę, nie wierzcie jak ktoś wamu mówi, że to Polacy nie umieją pić i robią to bez umiaru. Odkryłem wszystkie tajniki konkusru Eurowizja, było tak tandetnie, że nawet zacząlem to lubić. Skończyliśmy w Downtown, gdzie z kolei spotkalem mojego menadżera z klubu, który nie jest już właścicielem tego klubu, nie jest nawet jego menadżerem. Ma za to inny klub otwarty i kupiony, a że mi kasy jak na lekarstwo przez te moje przyszłe wojaże, no to przydałoby się parę weekendów w czerwcu. Oczywiście miejsce, dla kogo jak dla kogo, ale dla mnie zawsze. Tylko że on się nie zmienił, a ja się odzwyczaiłem. On ndal o niczym nie pamięta i muszę za nim wszędzie chodzić. Więc w ten weekend nie wyszło bo totalnie zapomniał, w ten nie wyjdzie bo mnie znowu nie odbiera. Założe się, że gdzieś wyjechał. Zapomniał poraz drugi. Na tyle go znam, że jakakolwiek irytacja to byłby szczyt głupoty. Miesiąc ze mną i znowu sobie go wyszkole. Poza tym zabrał on ze sobą do siebie wszystkich bliskich mu obcokrajowców z poprzedniego klubu. i tylko ich. Dlaczego? Bo za długo za granicą mieszkał żeby mieć dobre zdanie o swoich ludziach:) Jemu po drodze zwłaszcza z Hiszpanami, a także z Anglikami i Polakami:)
Gdy nie piszę na bieżąco to wogóle wszystko nie ma sensu.
Pogoda dopisuje. Przynajmniej mi. Można już i na rower iść (czego ja nie praktykuje), można też posiedzieć już na plazy (i nawet czasami się wykąpać). Trzeba mi już wakacji. praca mnie już męczy. Te wszystkie wolne mnie tylko rozstrajają jeszcze bardziej do nieróbstwa.
Wycieczkę z pracy sobie całodniową zaklepałem na 11 czerwca już z Raggą. Żeby mnie broń Boże nikt nie ubiegł. Już mnie za granicę na szkolenia ubiegają to niech przynajmniej na wycieczkę "nad rzeczkę" będe pierwszy:)
Dalajlamę wczoraj widziałem. Ale się nic skupić na tym co mówił nie mogłem. Bo akustyka zła była tam gdzie stałem, a poza tym te wszystkie łebki z gazet, z lunetami po 10000zł nie nastrajali mnie pozytywne. Kryzys jest kurwa i jak to możliwe by w tym wieku takie wypasione aparaty mieć???
Karta kredytowa to nie wynalazek dla mnie.
Dziś był islandzki. I była moja nauczycielka w weekend w Danii z rodziną. I przyszła zszokowana, że bilet do Zoo kosztował 3000ISK a w Reykjaviku tylko 1000ISK. No to ją zaraz oświeciłem, że to nie tam jest drogo, ale tu bo płacisz 25zł, żeby sobie pooglądać krowy i kury, a tam to przynajmniej wiesz za co. To jedna z najswiatlejszych osób jakie tu poznałem, więc szybko się zreflektowała, sprawę zamknęła i przyznała rację. Nie, nie i jeszcze raz nie. Islandia nie jest cacy i the best. Zresztą ona sama o tym wie do Tajwanu wyjedzie wkrótce, gdzie mieszkała przez 4 lata. Tak się przynajmniej odgraża, bo tam było zycie. I ja jej wierzę. Że było życie i że tam wróci.
Przedtem.
Przedtem spotkałem Gardara jak szedłem na Eurowuzyjne party do Eyglo. Dowiedziałem się wszystkiego o starej firmie co wiedzieć chciałem, poczułem się momentami jak w jakimś gangsta filmie i zastanawiałem czy nadal jestem na spokojnej i miodem płynącej Islandii. Jego rodzinka z kotem na smyczy, którym szczuli innego kota uświadomiła mi, że tak, nadal jestem. Nic się nie zmieniło. Gardar jak wariatem był tak jest. Telefony wymienione. Może kiedyś, może coś. Przynajmniej życzenia na święta na pewno.
Eyglo i jej nie znający umiaru w alkoholu znajomi... Naprawdę, nie wierzcie jak ktoś wamu mówi, że to Polacy nie umieją pić i robią to bez umiaru. Odkryłem wszystkie tajniki konkusru Eurowizja, było tak tandetnie, że nawet zacząlem to lubić. Skończyliśmy w Downtown, gdzie z kolei spotkalem mojego menadżera z klubu, który nie jest już właścicielem tego klubu, nie jest nawet jego menadżerem. Ma za to inny klub otwarty i kupiony, a że mi kasy jak na lekarstwo przez te moje przyszłe wojaże, no to przydałoby się parę weekendów w czerwcu. Oczywiście miejsce, dla kogo jak dla kogo, ale dla mnie zawsze. Tylko że on się nie zmienił, a ja się odzwyczaiłem. On ndal o niczym nie pamięta i muszę za nim wszędzie chodzić. Więc w ten weekend nie wyszło bo totalnie zapomniał, w ten nie wyjdzie bo mnie znowu nie odbiera. Założe się, że gdzieś wyjechał. Zapomniał poraz drugi. Na tyle go znam, że jakakolwiek irytacja to byłby szczyt głupoty. Miesiąc ze mną i znowu sobie go wyszkole. Poza tym zabrał on ze sobą do siebie wszystkich bliskich mu obcokrajowców z poprzedniego klubu. i tylko ich. Dlaczego? Bo za długo za granicą mieszkał żeby mieć dobre zdanie o swoich ludziach:) Jemu po drodze zwłaszcza z Hiszpanami, a także z Anglikami i Polakami:)
Gdy nie piszę na bieżąco to wogóle wszystko nie ma sensu.
Pogoda dopisuje. Przynajmniej mi. Można już i na rower iść (czego ja nie praktykuje), można też posiedzieć już na plazy (i nawet czasami się wykąpać). Trzeba mi już wakacji. praca mnie już męczy. Te wszystkie wolne mnie tylko rozstrajają jeszcze bardziej do nieróbstwa.
Wycieczkę z pracy sobie całodniową zaklepałem na 11 czerwca już z Raggą. Żeby mnie broń Boże nikt nie ubiegł. Już mnie za granicę na szkolenia ubiegają to niech przynajmniej na wycieczkę "nad rzeczkę" będe pierwszy:)
Dalajlamę wczoraj widziałem. Ale się nic skupić na tym co mówił nie mogłem. Bo akustyka zła była tam gdzie stałem, a poza tym te wszystkie łebki z gazet, z lunetami po 10000zł nie nastrajali mnie pozytywne. Kryzys jest kurwa i jak to możliwe by w tym wieku takie wypasione aparaty mieć???
Karta kredytowa to nie wynalazek dla mnie.
poniedziałek, 1 czerwca 2009
Emiliana Torrini o kryzysie w "Przekroju"
Kryzys gospodarczy uderzył szczególnie mocno w Islandię. Czy to ma jakiś negatywny wpływ na waszą muzykę?
– Wręcz przeciwnie. Zawsze gdy nadciąga kryzys, rodzą się rzeczy niesamowite. Islandczycy potrafią przemieniać nawet najgorsze sytuacje w coś pozytywnego. I teraz także powstaje coś bardzo dobrego. Musimy jeszcze chwilę poczekać, bo na razie wszyscy są w szoku. Ale sztuka naprawdę kwitnie – może nie według kryteriów finansowych, ale głębi ekspresji, zaangażowania ludzi. Spodziewajcie się wkrótce świetnej muzyki z Islandii!
– Wręcz przeciwnie. Zawsze gdy nadciąga kryzys, rodzą się rzeczy niesamowite. Islandczycy potrafią przemieniać nawet najgorsze sytuacje w coś pozytywnego. I teraz także powstaje coś bardzo dobrego. Musimy jeszcze chwilę poczekać, bo na razie wszyscy są w szoku. Ale sztuka naprawdę kwitnie – może nie według kryteriów finansowych, ale głębi ekspresji, zaangażowania ludzi. Spodziewajcie się wkrótce świetnej muzyki z Islandii!
Subskrybuj:
Posty (Atom)