czwartek, 11 czerwca 2009
Jutro w pracy dzień ubrań w kwiaty. I wogóle dzień kwiatowy. Mówiąc bardzo nieskromnie pierwszą nagrodę mam mórowaną; żeby się tylko moje pociechy mnie nie bały. Dostałem własną grupę i jutro Michael kończy... 2 latka:-) Z mamą się zajebiście po islandzku dogadałem, żeby jutro był, że mam dla niego koronę i wogóle. Chyba była happy po naszej pierwszej rozmowie. Dziś z kolei byłem z najstarszymi dziecmi koło jeziora, niedaleko Hafnarfjordur w rezerwacie przyrody. Generalnie poczułem się jak w Polsce. Wszędzie pełno, ale to pełno łubinu (po islandzku LUBIN by the way). Przygotowanie pod przyszłe lasy. W koło las(ek), do którego jak się wejdzie można się poczuc jak u mnie w Polsce, niedaleko blogu w lesie. A łąka to ta z wakacji podstawówki wczesnej u babci. Pełna kwiatów i tych bialych chwastów, które niemiłosiernie kojarzą się mi z dzieciństwem. Pogoda... zimna, co i tak nie przeszkodziło młodzieży wejśc po pas do jeziora. Płyty Bjork i Sugarcubes eksponują wystawy wszystkich sklepów muzycznych, co znaczy, że czas turystów się już rozpoczął:-) Wszystko zniknie. We wrześniu:-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz