Co ci Islandczycy z nami mają ;-) Dziś się dowiedziałem, że w Hafnafjordur jest coś takiego jak "polska dyskoteka", no więc pytam się w pracy co to za miejsce i wogóle. No i mówią mi, co to za bar i gdzie to jest, a ja że nie potrzebuje, bo się boje, a oni, że w gruncie rzeczy to też nie potrzebują i się boją :-) No whatever w każdym razie. wczoraj poznałem Polkę mieszkającą 10 lat na Islandii i mi opowiadała jak to dawniej było ciężko się tu dostać i że, chociaż naprawdę trudno w to teraz uwierzyć, to 10 lat temu był tlyko jeden kanał telewizyjny, wszystkie bary zamykano o 1.00 w nocy- nieważne czy Sylwester czy nie, no i generalnie wiocha jakich mało. No więc jak kraj dochodzi do tego w 10 lat do czego inne kraje w 50 lat, więc nie ma się co dziwić im czasami, że zachowują się jak dzieci czasami i prowadzą taki rozpasany konsumpcjonizm. no i wnisoki mamy też podobne. Że wszedzie trzeba po 5 razy dzwonić i się dowiadywać, a i tak 6 opcja będzie tą, która się stanie. no i jak się człowiek przestawi i zrozumie to spoko, ale ile mu zajmie przestawienie się i olewanie wszystkiego tak jak oni to jego.
Wklejam 2 linki. Polecam! Obejrzcie proszę! Koniecznie :-)
Komentować chyba nie trzeba :-)
Teraz muzycznie. A taka ciekawostka jak ktoś kojarzy zespół Sistars to wie, że się rozpadli, no i dwóch gości sobie tam płytę nagrywa pod nazwą Plan B (bodajże) i na tej właśnie płycie zaśpiewa raperka z Islandii- Cell7: http://www.myspace.com/cell7
i Bjork ;-) konkurs już chwilę temu rozwiązała i pomysł jej fana w formie klipu zrealizowano:
i lubię ją bardzo za to, że do takich piosenek teledyski kręci. nie wiem gdzie jej to puszczają, ale na pewno nie tutaj:
a wogóle to Wikingi przychodzą do mnie do pracy w piatek i bedzie fajnie:-)
środa, 30 stycznia 2008
wtorek, 29 stycznia 2008
Powiedzialem Mai, ze od pierwszego lutego absolutnie nie rozmawiamy po angielsku w pracy i tylko islandzki caly czas. No to Maja na to, ze bedziemy wychodzic z przedszkola i rozmawiac :-) Moj ambitny plan przewiduje, ze powiem o tym reszcie, tylko najpierw jeszcze musze z dyrektorka porozmawiac na temat mojego kwietniowego wyjazdu do Polski- bo potem moze byc ciezko sie dogadac. I osttanio mam takie niemile przygody w auobusach. narzekam czasami na moich rodakow a zachowuje sie nie lepiej niz oni. Raz jechalem z Krzysiem autobusem, Krzys zaczal mi sie wywnetrzac i uzyl dwa razy przeklenstwa "ja pierdole" i pan kierowca wlaczyl mikrofon i mowi, ze uprzejmie prosi sie o nie przeklinanie w komunikacji miejskiej. I sie czlowiek od razu czuje jak w Polsce, a nie gdzies na koncu swiata. Innym razem zachowalem sie jak typowy islandzki gowniarz i oparlem sobie glany o puste siedzenie i sie pan na mnie darl zebym zdjal. bylem bardzo w szoku rowniez i glupio sie czulem bo nie widzialem zeby kogos innego kiedys spierdolil. Wogole gosciu mial chyba zly humor caly dzien i nie zachowywalæ sie jak typowy islandczyk. Jakiejs mlodej pannie bilety sprawdzal 2 razy, z inna sie klocil ze za malo piniedzy wrzucila do skrzybki za bilet, co nota bene moze i bylo prawda, tylko ze zawsze pewnie jej to przechodzilo a tym razem nie. Generalnie w komunikacji panuja okreslone zwyczaje. Mozesz na przyklad wsiasc do autobusu, stwierdzic ze nie masz biletu i bez zadnych konsekwencji wysiasc na nastepnym przystanku, co mozna wykorzystywac, gdy na przyklad chcesz sie podwiezc jeden przystanek. Po prostu tak jest- nikt ci nie kaze placic kary, tylko wysiasc. mlodzi islandczycy zajmuja po dwa siedzenia- na jednym, siedza oni, na drugim lezy ich plecak. I chocby bylo pelno ludzi w autobusie ani nie pomysla o tym zeby go przeniesc. Ostatnio jechala laska z kolezanka i ta druga nie miala gdzie siasc bo ta pierwsza miala plecak na siedzeniu i kazal sie jej przeciskac i siasc na przeciw mnie, ale mi tez weszly w krew juz te autobusowe zwyczaje i tak wyciaglem nogi ze sie nie dlao siasc obok mnie na wprost mnie. albo wlasnie te nogi klada z brudnymi butami na siedzeniu, ktory obity jest jakims materialem co mnie do nie dawna strasznie irytowala, ale odkad sam to raz zrobilem i od razu dostalem zjebke, to sie przestalem czepiac. a samochod by sie przydal i tyle.
poniedziałek, 28 stycznia 2008
The END
SIRKUS'a w ten weekend poki co definitywnie zamkneli. Z tej okazji sam SIGUR ROS wystepowal i generalnie ludzi sie tam chcialo tyle dostac, ze to jakies nieporozumienie. Ale mnie ta przyjemnosc stania w kolejce i tak ominela bo w pracy, w moim specyficznym klubie bylem, i sie z Helgim bulwersowalem, ze miasto Reykjavik odkupilo od wlasciciela dwie kamienice stare w centrum, ktore chcial zburzyc i dalo za to 1 MILIARD (!!!) ISK! Jesus... Tyle kasy! No i chcialem powiedziec, ze jestem zbulwersowany i to bardzo, ale w koncu tlyko z siebie wydukalem ze "jestem" i dalej nie bylem wstanie juz nic powiedziec bo mi sie wszystko pomieszalo, zaplatalo i wogole z moim jezykiem czy to polskim, czy angielskim, czy islandzkim, jest zle. Poza z ciekawych rzeczy jeszcze to chcieli jak przyszedlem do pracy w sobote na noc wyrzucic cala farelka Lasagne, bo nikt z gosci nie zjadl. No i tak patrze, ze juz prawie wyrzucaja i mowie Helgiemu zeby ich powstrzymal, przeciez zje sie, noc dluga. Turystow nie ma i w pt wieczor zamknelismy juz po 2, w domu bylem przed 4. O 2.10 bylo 19 osob w calym klubie. I delektuje sie ta cisza bo wiem ze kiedys sie skonczy, przyjdzie cieplo, bedzie z 20 osob na zmianie, czyli bedzie ciekawie, ale bedzie tez zapierdol. Ale moge wam z czystym sumieniem powiedziec, ze kocham oby dwie moje prace.
Nie mam za bardzo czasu zajmowac sie tym blogiem, ale postaram sie na nastepnej przerwie skrabnac cos wiecej. Oczywsicie, jak zwykle- bez polskich znakow:) Musze sie tylko pochwalic, ze mi dzis moi kochani chlopcy pochwalili moja bluze z Londsdale'a i powiedzieli ze jest super i dlaczego ja kupilem. Jednak dziedzi to sa dzieci. Najpierw mowia ze fajna a potem dlaczego? A moze ja to tak zrozumialem. Czasami czuje ze do wakacji to w moim klubie zostane czwartym po wlascicielu, ale moze, jak bede mial jeszcze wene, to zaglebie sie w ten temat na nastepnej przerwie.
piątek, 25 stycznia 2008
Dzis Dzien Wikinga a zarazem taki jakby islandzki Dzien Mezczyzn. dzieki temu na obiad mialem okazje zjesc typowe, tradycyjne islandzkie "przysmaki". W koncu wiem jak smakuje ta slawna glowa barania, baranie jadra, baranie "wszystko" co po nim pozostaje, barania krew, gotowana owca, suszona ryba bardzo droga wszedzie indziej na swiecie i ekskluzywna- tu tania. I zdrowa. Poza tym mieso wieloryba i rekina, ktore smierdzi... gorzej niz gowno. Przynajmniej dla mnie. ale wszyscy zdziwienia, ze mi smakuje. Wszyscy. Moja dyrektorka i wice dyrektorka to specjalnie przyszly na obiedzie do mnie sprawdzic jak mi wszystko smakuje. To bylo bardzo mile ze im tak zalezalo. i smieszne zarazem. Poza tym dobry dzien mialem dzisiaj bo bylem z dwoma kochanymi dwulatkami, wiec ilez te dzieci zjesc mogly? :-) Wogole bawami mnie to czasami jak mi tlumacza rzeczy, ktore wiem. Naprawde duzo czytalem o Islandii przed przyjazdem tutaj i mnie np. ich tradycyjna kuchnia nie dziwi. bylem na nia przygotowany. Tak samo pani na islandkzim tlumaczy nam historie Islandii i pyta sie czy nadazam za grupa a ja oczywiscie, ze nadazam bo to wszystko juz dawno wiem co ona mowi, co z kolei ja bardzo dziwi. I z wieloma rzeczami tak jest.
O godzinie 1350 bylo slonce, sloneczna pogoda, cieplo. o 1355 byla zamiec, ze nic widac nie bylo, myslalem, ze sie swiat skonczy, a o 1405 znowu slonce jakby wiosna byla. Juz sie w sumie do tego przyzwyczailem i stwierdzam, ze naprawde - przynajmniej nie jest nudno i nigdy nie wiadomo czego sie spodziewac.
Na koncert UNKLE jade do Londynu 1 marca- hura, hura, hura, hura... hurrrrrrrrrrrra!!!
O godzinie 1350 bylo slonce, sloneczna pogoda, cieplo. o 1355 byla zamiec, ze nic widac nie bylo, myslalem, ze sie swiat skonczy, a o 1405 znowu slonce jakby wiosna byla. Juz sie w sumie do tego przyzwyczailem i stwierdzam, ze naprawde - przynajmniej nie jest nudno i nigdy nie wiadomo czego sie spodziewac.
Na koncert UNKLE jade do Londynu 1 marca- hura, hura, hura, hura... hurrrrrrrrrrrra!!!
czwartek, 24 stycznia 2008
wypytuja mi sie tu o pilke reczna i jakiesz ich zdziwienie jest wielkie jak im mowie ze u nas to raczej takie malo popularne jest i az mi glupio bo oni lepiej sie orientuja w tym kiedy nasz druzyna z kims grala a kiedy nie. I jeszcze sie okazalo, ze moje imie to raczej takie popularne w Polsce jest. Chyba ich to najbardziej dziwi z tego wzgledu, ze go nikt powiedziec nie moze. Jejku i jakie to smieszne... moja dyrektorka z tylu stoi i z kims rozmawia i tylko czekac jak tu podejdzie i zapyta o cos glupiego... jejku, jejku... jakie to smieszne czasami. Pogoda taka piekna. Jeden dzien byl taki okropny a tak to caly czas piekna pogoda, wcale niemroznie i niebo chyba najpiekniejsze na swiecie. byle do bialych nocy. turysci przyjada, mnostwo Polakow po obejrzeniu "Faktow" ten na pewno, zrobi sie tloczno i glosno, Islandia znowu zacznie zyc. Nadal mnie wena opuscila.
poniedziałek, 21 stycznia 2008
Typowa islandzka uprzejmość. Nadmienie, że ten typ bycia miłym nie spotkał mnie tu pierwszy raz. Stoję sobie z Krzysiem na przystanku i czekamy autobus na Mjood. Czekamy na autobus "17", ale w międzyczasie podjeżdża autobus "15" i pytam po angielsku się pyta gdzie chcemy dojechać. No więc mówimy, że na Mjood, a on do nas że nas zawiezie. Ja sobie na początku myślę, że on może też przez Mjodd jedzie, Krzyśkowi to od poczatku nie pasuje, ale pan taki miły, że wsiadamy i jedziemy i on jeszcze do nas, że nam powie gdzie wysiąść. No to dobra. I tak jedziemy, Mjodd już dawno przejechaliśmy z lewej naszej strony wogóle na niego nie wjeżdżając, nagle pan się zatrzymuje na przystanku, blokując w tym czasie dwa inne autobusy, wysiada, że nawet nie wiem kiedy, więc my za nim, śnieg i deszcz pada jak nie wiem, i nam tłuamczy ciężko, że tu zejdziemy na dół, w lewą stroną na Mjood pojedzie "12" a w prawą stronę "24". No i to było wszystko takie miłe, że nie wiem. Bo poczekalibyśmy na tym przystanku 2 minuty dłużej jakby nas nie zaczepił i nie kazał wsiadać i bylibyśmy dawno w domu. Ale z drugiej strony on taki miły był, że też gniewać się nie ma na co. Specjalnie dla nas trzy autobusy zablokował, spoźnił się i zmókł cały. Ale Islandczycy lubią takie wilcze przysługi wyświadczać.
Poza tym jak wracałem dziś z pracy do domu miałem ochotę zrzec się polskiego obywatelstwa, ale nawet nie ma już o czym pisać. Nie warto.
Poza tym jak wracałem dziś z pracy do domu miałem ochotę zrzec się polskiego obywatelstwa, ale nawet nie ma już o czym pisać. Nie warto.
piątek, 18 stycznia 2008
Zaskakuje mnie to zawsze jak nie pisze i ktos mi sie pyta dlaczego nie pisze. Otoz nie pisze, bo jakos wogole weny do tego nie mam absolutnie i czasu rowniez mi brakuje i nadal ewidentnie mysle za duzo, a jak juz cos napisze, to tak jak teraz, ma to tyle wspolnego z Islandia... ze chyba zmienie nazwe bloga. Chyba sie wypalilem troche albo cos, ale moze taka przerwa bedzie dobra. Poza tym hellllloooo... 3 dni dopiero nie pisalem!...
W koncu sniegu napadalo, tak ze 20 km od Reykjawiku to sie czasami samochodem nie przejechac. Ostatnio w Njardviku wszystkie szkoly i miejsca pracy pozamykali, bo sie przejechac nie dalo. W sumie tak doszedlem do wniosku, ze jakby tak sie stalo u nas to by bylo spoko, a tak to sobie z dziecmi na najwyzsze gory chodze i sankami zjezdzam. I kocham swoja prace. To jak bycie slawnym piosenkarzem i dostanie szansy nagranie plyty, a potem sie juz wszystko samo kreci kochasz to co robisz. To tak troche podobnie do mnie. Przeraza mnie powrot do Polski i praca za 800zl jeszcze w jakiejs zawistnej atmosferze.
autobusem wczoraj do domu 2 godizny wracalem. Jejku, ten smaochod tutaj to jak plaszcz i trzeba cos z tym chyba zrobic. No po prostu masakra. Nikt chodnikow nie odsnieza bo i tak prawie nikt nimi nie chodzi. NO moze te glowne to tak, ale te w bocznych uliczkach co mi akurat potrzeba to nigdy w zyciu. Piasku tez nigdzie nie uswiadczysz. No nie do uwierzenia. Wiecie jak to sie ciezko chodzi?
W koncu sniegu napadalo, tak ze 20 km od Reykjawiku to sie czasami samochodem nie przejechac. Ostatnio w Njardviku wszystkie szkoly i miejsca pracy pozamykali, bo sie przejechac nie dalo. W sumie tak doszedlem do wniosku, ze jakby tak sie stalo u nas to by bylo spoko, a tak to sobie z dziecmi na najwyzsze gory chodze i sankami zjezdzam. I kocham swoja prace. To jak bycie slawnym piosenkarzem i dostanie szansy nagranie plyty, a potem sie juz wszystko samo kreci kochasz to co robisz. To tak troche podobnie do mnie. Przeraza mnie powrot do Polski i praca za 800zl jeszcze w jakiejs zawistnej atmosferze.
autobusem wczoraj do domu 2 godizny wracalem. Jejku, ten smaochod tutaj to jak plaszcz i trzeba cos z tym chyba zrobic. No po prostu masakra. Nikt chodnikow nie odsnieza bo i tak prawie nikt nimi nie chodzi. NO moze te glowne to tak, ale te w bocznych uliczkach co mi akurat potrzeba to nigdy w zyciu. Piasku tez nigdzie nie uswiadczysz. No nie do uwierzenia. Wiecie jak to sie ciezko chodzi?
wtorek, 15 stycznia 2008
Znowu zmagałem się z Islandzką mentalnością. wytlumaczę może od poczatku jak to wyglądało z mojej perpektyw, a jak z nich. Otóz w pt wróciłem do klubu. menadżer na wstepie, że mam największe doświadczenie i że musze się zająć załogą, bla bla bla. Za chwilę okazało się, że mu załogi brakuje i ze na gwałt kogoś trzeba. no i pyta mi się, wręcz błaga, żeby ktoś przyszedł. Bo wogóle to wszyscy prawie jacys nowi, nikogo nie znam i generalnie nudno jakos tak przez te 2 dni było. Nie miałem właściwie nic do roboty, tylko siedziałem i czekałem kiedy się to wszystko skończy. No to zadzowniłem do Kingi, a ta typowo po islandzku że za 40 minut bedzie. Zmarnowałem jej pierwszy wolny weekend od daaawna, no ale było już za późno. Poza tym decyzje podejmuje ona, jeśli chodzi o pracę, typowo po islandzku. Dzwoni ktoś, że trzeba, to idzie- bez zastanowienia. nawet nie wiecie jak to procentuje w przyszłości. No i przyszła ta kinga moja kochana i zaraz miała koło siebie cały wianuszek adoratorów, nawet ci zazwyczaj zamknieci w sobie islandczycy, nagle jacyś tacy ożywieni, o imię jej 15 razy się pytają i te dziwnie maślane oczy i ja myślący łot de fak. no generalnie fajnie i śmiesznie. Poza tym mój klub u Kingi dobre recenzje zebrał :D
no a w sb byłem poraz pierwszy, w największym islandzkim SPA i było po prostu zajebiście- nic dodać, nic ująć, tylko spodziewałem się w sumie czegoś innego całkiem. nie wiem, wiecej rzeczy i takie tam, ale ja głupi jestem i tyle :P Potem mój klub opanowała filipińska mafia. Menadżer kazał mi się zająć nowy pracownikami, ale to łebki takie po 20 lat i zaraz się ze mnie smiać zaczeli, że wogóle na 19 lat wygladam i nie wiem czy w jej kulturze to obraźliwe jest czy co, ale mi się na przykład bardzo miło zrobiło, bo ja się już odmładzam. no to zostawiłem ich w spokoju i robili wszystko za mnie, a ja stałem i ciężko pracowałem jak szef chodził. Bo wogóle to się okazało, że się właściciel zmienił klubu, no i wchodzę sobie do lubu jeszcze 15 minut spóźniony, piszący menadżerowi że się właśnie te 15 minut spóźnie, a tak naprawdę u Adama siedzący o 15 minut za długo. i pierwsze co, to zamiast do pracy, ja do baru i Sevenapa biorę. Jakiś gostek na wprost mnie siedział. Potem się okazało, że to właściciel. A potem już całą noc tak na niego wpadam w tych najgorszych momentach. Na zmywaku była tej nocy Polka, z czym wiąże się ciekawa historia bo jej mówię, że trzeba koniecznie to umyć. Potem się z nią dogadac nie mogę w jakiejś innej sprawie, no to w końcu pytam skąd ona i się wtedy wydalo. Ale może nie wszyscy z was mieli może okazję doświadczyć czegoś takiego i nie wiecie jakie to śmieszne jak się z krajanem po angielsku komunikujecie i nawet wam przez myśl nie przejdzie, że on lub ona też Polak. No a teraz przechodzimy do sedna sprawy. Moj kolega koło mnie przechodzi i mi mówi, że jutro impreza i czy będe bo beze mnie to nie to samo. Bradzo to miłe, ale ja nwet nie wiedziałem nic o żadnej imprezie, szefa głupio mi się pytać, to milczę. no ale on całą noc ani słowa. Do samiutkiego rana. 1 piwo rano pije, 1 pizzę jem, a on nic. no to myślę sobie, że jak nie, to nie. Ale już z klubu wychodzimy i mi gościu z ochrony też się pyta czy bede i tłumaczyu gdzie zajść trzeba. wogóle jakoś tak dziwnie bo ja z tego gościa to nawet z klubu mało kojarzę i tak mi dziwnie było, że mi o tym mówi, tym bardziej, że oni moje imię znają, a ja ich wszystkich nie bardzo. no ale myśle- kurde, darmowe drinki, schowam tą swoją dumę i idę, nie? No i wchodzę tam i tak typowo po islandkzu nikt mnie nie poinformował, że stroje wieczorowe i wogóle full wypas i tlyko mi helgi z nieba spadł i coś tam zaradził pożyczając swój płasczyk, bo mój ubiór to gerekalnie koszulka z Matką Boską Buddyjską, jeansy i żółta bluza :-) I żeby było śmiesznie Helgi do mnie, że na OPENER jedziemy, na imprezę przychodzi i wogóle, że menadżer mówił, że bede. Wszystko bardzo ciekawe, tylko nie wiem skąd on wiedział, jak ja nawet nie wiedziałem. wogóle ostani raz się tak produkuję, i to nawet nie wszystko co chciałem o tym napisać ale już mnie to meczy i wogóle za późno już o tym piszę, a czasu wcześniej nie było. Bo ja generalnie zmierzam do morału. A morał jest taki, jak dzisiaj eyglo w pracy tłumaczyłem. Że islandczycy są bardzo zamknięci w sobie i jak ktoś sam nie spróbuje ich otworzyć i im nie pomoże dotrzeć do siebie to zawsze będzie na nich narzekał jacy oni straszni i wogóle. No pewnie, że są inni i wogóle, ale czego tu oczekiwać. Z drugiej strony nie było mi dane nigdy w życiu poznać tak wierzącej w siebie, artystycznej nacji, a przede wszystkim takiej miłej i we wszystkim pomocnej. Gdyby mi Islandczycy tak we wszystkim nie pomagali smai od siebie chyba stałbym w jakimś innym punkcie dalej, o wiele dalej w tyle niż jestem teraz. i mogą sobie tu wszyscy bredzić o nich głupoty, ale ja zawsze będe ich bronił, tak jak bronię Polaków przed nimi i im tłumaczę te wszystkie różnice kulturowe, które sprawiają, że nie muszę jako Polak poznawać kogoś jak oni 5 lat, żeby być go pewnym i że mogliby sie naszej otwartości i zaufania trochę nauczyć i nabrać. Wogóle samo to, że dla mojego szefa było oczywiste, że przyjdę i jestem zaproszony, a dla mnie wogóle, już pokazuje jak to jest w naszej mentalności inaczej. Nie wiem, może na zaproszenie listowne czekałem? Ja np. się czasami zastanawiam czy oni w tym klubie to mnie lubia wogóle bo oni w naturze tacy z rezerwą, no ale potem ktoś tam pijany przyjdzie i mnie znajomym przedstawi, ktoś tam moje imię zna, a ja jego nie i jest bardzo mily, ktoś tam właśnie powie, że przyjść muszę, bo to impreza nie ta sama wtedy i takie tam inne rzeczy, które geralnie wiele mnie uczą jak ich rozgryść powoli i upewniają mnie w przekonaniu, że za dużo myślę. Ale sprawiają też, że wiem, że z nimi nie tak łatwo, ale poddać się nie mozna, tylko wgryzać się trzeba w tą ich skorupe.
no a w sb byłem poraz pierwszy, w największym islandzkim SPA i było po prostu zajebiście- nic dodać, nic ująć, tylko spodziewałem się w sumie czegoś innego całkiem. nie wiem, wiecej rzeczy i takie tam, ale ja głupi jestem i tyle :P Potem mój klub opanowała filipińska mafia. Menadżer kazał mi się zająć nowy pracownikami, ale to łebki takie po 20 lat i zaraz się ze mnie smiać zaczeli, że wogóle na 19 lat wygladam i nie wiem czy w jej kulturze to obraźliwe jest czy co, ale mi się na przykład bardzo miło zrobiło, bo ja się już odmładzam. no to zostawiłem ich w spokoju i robili wszystko za mnie, a ja stałem i ciężko pracowałem jak szef chodził. Bo wogóle to się okazało, że się właściciel zmienił klubu, no i wchodzę sobie do lubu jeszcze 15 minut spóźniony, piszący menadżerowi że się właśnie te 15 minut spóźnie, a tak naprawdę u Adama siedzący o 15 minut za długo. i pierwsze co, to zamiast do pracy, ja do baru i Sevenapa biorę. Jakiś gostek na wprost mnie siedział. Potem się okazało, że to właściciel. A potem już całą noc tak na niego wpadam w tych najgorszych momentach. Na zmywaku była tej nocy Polka, z czym wiąże się ciekawa historia bo jej mówię, że trzeba koniecznie to umyć. Potem się z nią dogadac nie mogę w jakiejś innej sprawie, no to w końcu pytam skąd ona i się wtedy wydalo. Ale może nie wszyscy z was mieli może okazję doświadczyć czegoś takiego i nie wiecie jakie to śmieszne jak się z krajanem po angielsku komunikujecie i nawet wam przez myśl nie przejdzie, że on lub ona też Polak. No a teraz przechodzimy do sedna sprawy. Moj kolega koło mnie przechodzi i mi mówi, że jutro impreza i czy będe bo beze mnie to nie to samo. Bradzo to miłe, ale ja nwet nie wiedziałem nic o żadnej imprezie, szefa głupio mi się pytać, to milczę. no ale on całą noc ani słowa. Do samiutkiego rana. 1 piwo rano pije, 1 pizzę jem, a on nic. no to myślę sobie, że jak nie, to nie. Ale już z klubu wychodzimy i mi gościu z ochrony też się pyta czy bede i tłumaczyu gdzie zajść trzeba. wogóle jakoś tak dziwnie bo ja z tego gościa to nawet z klubu mało kojarzę i tak mi dziwnie było, że mi o tym mówi, tym bardziej, że oni moje imię znają, a ja ich wszystkich nie bardzo. no ale myśle- kurde, darmowe drinki, schowam tą swoją dumę i idę, nie? No i wchodzę tam i tak typowo po islandkzu nikt mnie nie poinformował, że stroje wieczorowe i wogóle full wypas i tlyko mi helgi z nieba spadł i coś tam zaradził pożyczając swój płasczyk, bo mój ubiór to gerekalnie koszulka z Matką Boską Buddyjską, jeansy i żółta bluza :-) I żeby było śmiesznie Helgi do mnie, że na OPENER jedziemy, na imprezę przychodzi i wogóle, że menadżer mówił, że bede. Wszystko bardzo ciekawe, tylko nie wiem skąd on wiedział, jak ja nawet nie wiedziałem. wogóle ostani raz się tak produkuję, i to nawet nie wszystko co chciałem o tym napisać ale już mnie to meczy i wogóle za późno już o tym piszę, a czasu wcześniej nie było. Bo ja generalnie zmierzam do morału. A morał jest taki, jak dzisiaj eyglo w pracy tłumaczyłem. Że islandczycy są bardzo zamknięci w sobie i jak ktoś sam nie spróbuje ich otworzyć i im nie pomoże dotrzeć do siebie to zawsze będzie na nich narzekał jacy oni straszni i wogóle. No pewnie, że są inni i wogóle, ale czego tu oczekiwać. Z drugiej strony nie było mi dane nigdy w życiu poznać tak wierzącej w siebie, artystycznej nacji, a przede wszystkim takiej miłej i we wszystkim pomocnej. Gdyby mi Islandczycy tak we wszystkim nie pomagali smai od siebie chyba stałbym w jakimś innym punkcie dalej, o wiele dalej w tyle niż jestem teraz. i mogą sobie tu wszyscy bredzić o nich głupoty, ale ja zawsze będe ich bronił, tak jak bronię Polaków przed nimi i im tłumaczę te wszystkie różnice kulturowe, które sprawiają, że nie muszę jako Polak poznawać kogoś jak oni 5 lat, żeby być go pewnym i że mogliby sie naszej otwartości i zaufania trochę nauczyć i nabrać. Wogóle samo to, że dla mojego szefa było oczywiste, że przyjdę i jestem zaproszony, a dla mnie wogóle, już pokazuje jak to jest w naszej mentalności inaczej. Nie wiem, może na zaproszenie listowne czekałem? Ja np. się czasami zastanawiam czy oni w tym klubie to mnie lubia wogóle bo oni w naturze tacy z rezerwą, no ale potem ktoś tam pijany przyjdzie i mnie znajomym przedstawi, ktoś tam moje imię zna, a ja jego nie i jest bardzo mily, ktoś tam właśnie powie, że przyjść muszę, bo to impreza nie ta sama wtedy i takie tam inne rzeczy, które geralnie wiele mnie uczą jak ich rozgryść powoli i upewniają mnie w przekonaniu, że za dużo myślę. Ale sprawiają też, że wiem, że z nimi nie tak łatwo, ale poddać się nie mozna, tylko wgryzać się trzeba w tą ich skorupe.
poniedziałek, 14 stycznia 2008
Zyje. Niektorych przepraszam ze taki zabiegany jestem. Dzis sobie zrobie dzien w domu, wstawie wszystkie zdjecia, napisze posta ciekawego jak zawsze ;-), opisze na posty ludzi co mi sie o prace na Islandii pytaja, sprawdze w koncu w instrukcji jak to bedzie z tmyi moimi glosnikami, posprzatam na dysku, zadzwonie do Agi umowic sie na koncert, potem inni beda mogli do mnie zadzownic co narzekaja ze mnie w domu nigdy nie ma. No coz, Islandia :-). A jak mi czasu na to wszystko nie straczy to jutro. teraz sie ide z zaloga integorwac :-)
piątek, 11 stycznia 2008
Nie, pierdole! Nie integruje sie na przerwie ;-) Eyglo wlasnie Krakow pokazalem i Polske wogole w albumie. Z dziecmi nie mialem co zorbic przez 20 minut, zanim pojdziemy spiewac na sale, wiec zabralem je do Mai w odwiedizny, ale znaim tam zaszlismy to zdazyly mi sie rozbiec po calym przedszkolu i nie potrafilem znalezc odpowiedniego slowa, zeby je przywolac. Zycie moje tutaj nie jest wcale latwe. I pelne wstydu ;-)
wiadomosci z prasy: Zostalismy uznani za najbardziej spokojna nacje sposrod tych mieszkajacych w Islandii. Wedlug statysty gorsi od nas pod wzgledem odnotowanej przestepczosci sa Anglicy (jak patrze na Krakow to sie nie dziwie), Litwini, Dunczycy i... sami Islandczycy. Chyba i my sie zdziwilismy (bo sie smiejemy, ze to przez to, ze Polak potrafi i nas nie zlapano) i oni sie chyba dziwia (bo nas tu z 10000 i nie wiecie jako to dla Islandczykow ogromna liczba kiedy jest ich razem 300 000).
Para Islandczykow sie nie nawidzila, ale nie mogla sie rozwiesc ze wzgledu na dobro dzieci. Ale teraz juz moga... bo im dzieci umarly... Nie wiem, ale wszyscy maja polewke dzisiaj z tego w pracy :-)
Moj klub wlasciciela zmienil. Do tej pory nie wiem dokladnie ktory to byl lebek (bo to baaardzo mlody gosciu byl) i nie wiem kto jest wlascielem teraz.
SIRKKUS podobno pod koniec lutego zamykaja i dla mnie to jest osobista tragedia. drugiego tak specyficznego i klimatycznego miejsca nie znam.
Poza tym na koncercie rockowym wczoraj z Kinga bylem, ktora mi sie odrobinke schlala i chciala isc na jakas calonocna impreza i musialem ja dlugo przekonywac ze to nie jest dobry pomysl bo rano obydwoje do pracy idziemy. No i znowu wyjdzie ze sie wzruszam niepotrzebnie ;-), ale jak na kraj z taka mala liczba ludnosci zespoly maja tutaj kurwa zajebiscie super. Jakbym byl jednymi z moich wspollokatorow to bym wam pewnie powiedzial co to za zespol, w jakim miejscu i wogole cala biografia jego przedstawil (to nie jest zarzut wobec nich :-) ), no ale nie jestem, wiec sie zadowolcie ze po prostu byl sobie zespol.
Koncert GUS GUS w TV widzialem. Masakrra! Nastepnym razem koniecznie musze isc. totalne wariaty i tyle energii i szalenstwa! Przy piosence mojej ulubionej "hOMOEROTIC" zaczeli sie na scenie tasma klejaca oklejac i spiewac to mikrofonu jak sie kochaja bardzo. Po prostu... kurde, ta polska alternatywa to sie przy tym wszystkim niejednokrotnie taka nudna wydaje i bez polotu jakiegos wogole. No nie zawsze i wszedzie ale jakos czesto taka bieda z nedza. Bo nawet jak piosenki fajne to trzeba umiec to jeszcze jakos tak na scenie zaprezentowac umiec, no!
Ide, ciag dlaszy walki z pokemonami moimi kochanymi :-)
wiadomosci z prasy: Zostalismy uznani za najbardziej spokojna nacje sposrod tych mieszkajacych w Islandii. Wedlug statysty gorsi od nas pod wzgledem odnotowanej przestepczosci sa Anglicy (jak patrze na Krakow to sie nie dziwie), Litwini, Dunczycy i... sami Islandczycy. Chyba i my sie zdziwilismy (bo sie smiejemy, ze to przez to, ze Polak potrafi i nas nie zlapano) i oni sie chyba dziwia (bo nas tu z 10000 i nie wiecie jako to dla Islandczykow ogromna liczba kiedy jest ich razem 300 000).
Para Islandczykow sie nie nawidzila, ale nie mogla sie rozwiesc ze wzgledu na dobro dzieci. Ale teraz juz moga... bo im dzieci umarly... Nie wiem, ale wszyscy maja polewke dzisiaj z tego w pracy :-)
Moj klub wlasciciela zmienil. Do tej pory nie wiem dokladnie ktory to byl lebek (bo to baaardzo mlody gosciu byl) i nie wiem kto jest wlascielem teraz.
SIRKKUS podobno pod koniec lutego zamykaja i dla mnie to jest osobista tragedia. drugiego tak specyficznego i klimatycznego miejsca nie znam.
Poza tym na koncercie rockowym wczoraj z Kinga bylem, ktora mi sie odrobinke schlala i chciala isc na jakas calonocna impreza i musialem ja dlugo przekonywac ze to nie jest dobry pomysl bo rano obydwoje do pracy idziemy. No i znowu wyjdzie ze sie wzruszam niepotrzebnie ;-), ale jak na kraj z taka mala liczba ludnosci zespoly maja tutaj kurwa zajebiscie super. Jakbym byl jednymi z moich wspollokatorow to bym wam pewnie powiedzial co to za zespol, w jakim miejscu i wogole cala biografia jego przedstawil (to nie jest zarzut wobec nich :-) ), no ale nie jestem, wiec sie zadowolcie ze po prostu byl sobie zespol.
Koncert GUS GUS w TV widzialem. Masakrra! Nastepnym razem koniecznie musze isc. totalne wariaty i tyle energii i szalenstwa! Przy piosence mojej ulubionej "hOMOEROTIC" zaczeli sie na scenie tasma klejaca oklejac i spiewac to mikrofonu jak sie kochaja bardzo. Po prostu... kurde, ta polska alternatywa to sie przy tym wszystkim niejednokrotnie taka nudna wydaje i bez polotu jakiegos wogole. No nie zawsze i wszedzie ale jakos czesto taka bieda z nedza. Bo nawet jak piosenki fajne to trzeba umiec to jeszcze jakos tak na scenie zaprezentowac umiec, no!
Ide, ciag dlaszy walki z pokemonami moimi kochanymi :-)
środa, 9 stycznia 2008
mini ALARM CALL
Wenę do tego miejsca straciłem całkowicie. Może wróci. Ale o dwóch rzeczach chciałem napisać i tym sposobem nie spełnić kolejnej, obiecanej sobie obietnicy. Miałem się już tu nie rozczulać o Islandii i wogóle i przestań pisać sprawozdania czasami jak w jakimś pamietniku. No ale nie da się. Po prostu nie da. Poza tym podobno dzięki temu ma to swój urok. no to najpierw się rozczulę. taki dzień wczoraj na przykład. Przychodzę do pracy, pełna depresja po powrocie, nieznajomość swojej przyszłości nawet w przyszłym tygodniu, genralnie problemy, problemy, problemy prawdziwe i wydumane, a tam dzieci mówią, że tęskniłem, i moje koleżanki również. I to nie ważne, że oni tak mówią. Wazne jest to, że jest to prawda. eyglo mi propnuja zmiany pracy w klubie, na inną lepiej płatna. i nie ważne że ja nie wiem czy chce, bo lubie tak chodzić, mój menadżer cieszy się jak pojebany jak mówię że wracam, a tam na tych prwyatnych przyjeciach to na pewno nudno i pic nie można ;-) No kasa większa ale nie wiem. Ważne że tak sam z siebie. Że mnie moja dyrektorka sama z siebie do centrum Reykjawiku po zebraniu odwozi, zabrania na tymże zebraniu Maji koło mnie siadać żeby mi po angielsku podpowiadała, martwi się o zmianę mojego mieszkanie, mojego współlokatora z córką umawia żeby mu pomogła szukać pracy. I nie ważne, że jak mi znalazła mieszkanie to był to pokój w masakryczniej cenie z kuchnią w centrum, nie ważne czy jej córka pomoże Michałowi. ważne że to tak samo z siebie. A potem wracam i Marta do mnie na islandzką komórkę dzwoni z Polski jak jestem w Bonusie i opowiada o swojej perypetii, którą w sumie mogła na GG opisać i też by było, choć w sumie nie to samo. Przepraszam, że nie napisałem o tobie w poscie ALARM CALL, ale o Dominiku chyba tez nie, a jesteście teraz chyba najwazniejszymi osobami w moim zyciu, więc może to dlatego. no a potem Marta i Bartek mi kompa naprawiają bo jestem lewy, tlenofon instalują również bo jestem podwójnie lewy i już Marta dzwoni, potem Dominik dzwoni i się upiera, że sobie do mnie bezpłatny numer weźmie. W międzyczasie Adam napisze coś głupiego, Krzyś z Kingą zadzowni bo wybrali do mnie za darmo numer (a nie musieli do mnie) i gadamy z 50 minut... no jak mówiłem tak zrobiłem. rozczuliłem się bo na smaych dobrych ludzi w życiu natrafiam i mam koło siebie, ale wogóle nie doceniam tego, tylko miotam się nawet jak wszyscy wkoło mówią że jest OK. Mam naprawdę dobrych przyjaciół i jakby wszyscy obcy czytający wiedzieli wszystko to by nie uwierzyli jak dobrych i jakie to szczęście jest.. Rozczuliłem się aż nadto :-)
No to jeszcze na szybko coś z pracy. Chodzę sobie dzisiaj po naszym placu zabaw, podchodzę do chłopca co po angielsku mówi ze swoim tatą, ale ze mną nie chce i pytam się co robi. A on sobie siedzi w krzakach i coś tam pepla po islandzku. ja oczywiście jak ostatni kłamca nad kłamców udaję że wszystko rozumiem, wykazuje nawet ozywcze zainteresowanie tym co powiedział i idę sobie dalej. 30 minut mija. wracamy do przedszkola. Robię obchód czy wszyscy weszli do srodka i tak patrze a on nadal w tych krzakach... Podchodzę, okazuje się, ze on sobie pochlipuje, bo się okazalo że on wlazł w te krzaki, ale za chiny z nich wyjść nie może i to mi chciał mi przedtem powiedzieć :-)... i tak siedział w tych krzakach z godzinę :-) nie myślcie że go żałuje. Jeszcze zjebę dostał za to, że umie po angielsku i mi nie powiedział co ma za problem. W sumie to nawet byłem z siebie zadowolony bo trzech nauczycieli też tam było, ale tylko jakoś ja tak wogóle zapytałem co robi.
I nigdy na tym laptopie nic do końca poprawnie nie napiszę. Za dużo skrótów niedających się wyłączyć. Masakra. I z glośników 5.1 nici. no chyba, że Bartek coś zaradzi... :-) Ja nie mam do tego nerwów i mózgu przede wszystkim. Książki po polsku o przedszkolu czytam. Czas się podszkolić :-)
No to jeszcze na szybko coś z pracy. Chodzę sobie dzisiaj po naszym placu zabaw, podchodzę do chłopca co po angielsku mówi ze swoim tatą, ale ze mną nie chce i pytam się co robi. A on sobie siedzi w krzakach i coś tam pepla po islandzku. ja oczywiście jak ostatni kłamca nad kłamców udaję że wszystko rozumiem, wykazuje nawet ozywcze zainteresowanie tym co powiedział i idę sobie dalej. 30 minut mija. wracamy do przedszkola. Robię obchód czy wszyscy weszli do srodka i tak patrze a on nadal w tych krzakach... Podchodzę, okazuje się, ze on sobie pochlipuje, bo się okazalo że on wlazł w te krzaki, ale za chiny z nich wyjść nie może i to mi chciał mi przedtem powiedzieć :-)... i tak siedział w tych krzakach z godzinę :-) nie myślcie że go żałuje. Jeszcze zjebę dostał za to, że umie po angielsku i mi nie powiedział co ma za problem. W sumie to nawet byłem z siebie zadowolony bo trzech nauczycieli też tam było, ale tylko jakoś ja tak wogóle zapytałem co robi.
I nigdy na tym laptopie nic do końca poprawnie nie napiszę. Za dużo skrótów niedających się wyłączyć. Masakra. I z glośników 5.1 nici. no chyba, że Bartek coś zaradzi... :-) Ja nie mam do tego nerwów i mózgu przede wszystkim. Książki po polsku o przedszkolu czytam. Czas się podszkolić :-)
poniedziałek, 7 stycznia 2008
Miłe, że parę osób już się dopytuje gdzie posty, gdzie zdjęcia. Otóż informuję, że się na nowo do wszystkiego dostosowuje i nie mam czasu. Przez parę ostatnicg dni kraj ten był jednym wielkim pokazem fajerwerków. Postanowione. Za rok sylwester tutaj, żeby zobaczyć to na żywo. Wczoraj był ostatni raz, bo żegnali ostatniego swietego Mikolaja, więc się specjalnie autobusem przejechalem zeby zoabczyc bo puszczali sztucznie ognie caly czas. Kurde, żeby zrozumieć ten ich przesyt do wszystkiego to trzeba tu być. Dziwię się chyba tylko dlatego, że mnie tu miesiąc nie bylo. Ale widok niesmaowity jak się wjechalo w jakies miejsce, gdzie byl widok na panoramę miasta. Weekend po powrocie zacząlem bardzo milo bo imprezą i generalnie chlaniem od samej soboty rano. No jesli wliczymy w to piwo od Bartka w piątek w nocy to w sumie już w sobotę. Poznalem ciekawą osobę, która mieszka w Islandii już 16 lat i opowiedziala mi więcej o Islandczykach i życiu tutaj w 15 minut niżbym się przez 5 lat dowiedzial. W dodatku prawda, prawda i tylko prawda, bo do niektórych rzeczy to już sam doszedlem. niektóre wnioski może tu kiedys przestawie. bo to wszystko nie jest takie proste jak się wydaje. Na przyklad taka refleksja. Niby nic, a do zastanowienia. Co z tego, że np. ty w Polsce zarabiasz nawet 10000zl, skoro 99% twoich znajomych nie? a tu dajmy na to jest ogloszenie w gazecie w srodę o weekendzie w Nowym Jorku za 33000ISK. I co? I to, że w piątek tam już lecisz, bo ludzi na okolo też na to stać. no ale jak mówilem weekend byl mily, powrót do pracy też, nawet bardzo. Wszyscy za mną tęsknili, dzieci też, tak aż się od razu chce wszystko i nie ma na co narzekać. nie wiem za co sobie zaslużylem że mam taką dobrą szefową. dlugo by mówić, ale generalnie chodzi o to, że jestem w obcym kraju kompletnie i mogli by się, jakby tylko chcieli, dupą wypiąc na wszystko, a tu pomoc i dobre rady z każdej strony nawet jak się o nie nie prosi. Przestawiam się dalej. Dla wtajemniczonych, mój plan legl w gruzach, ale się chyba schizowal i pospieszal nie będe. Przecież i tak wszystko uloży się tak jak powinno. Jak zawsze!
Subskrybuj:
Posty (Atom)