Typowa islandzka uprzejmość. Nadmienie, że ten typ bycia miłym nie spotkał mnie tu pierwszy raz. Stoję sobie z Krzysiem na przystanku i czekamy autobus na Mjood. Czekamy na autobus "17", ale w międzyczasie podjeżdża autobus "15" i pytam po angielsku się pyta gdzie chcemy dojechać. No więc mówimy, że na Mjood, a on do nas że nas zawiezie. Ja sobie na początku myślę, że on może też przez Mjodd jedzie, Krzyśkowi to od poczatku nie pasuje, ale pan taki miły, że wsiadamy i jedziemy i on jeszcze do nas, że nam powie gdzie wysiąść. No to dobra. I tak jedziemy, Mjodd już dawno przejechaliśmy z lewej naszej strony wogóle na niego nie wjeżdżając, nagle pan się zatrzymuje na przystanku, blokując w tym czasie dwa inne autobusy, wysiada, że nawet nie wiem kiedy, więc my za nim, śnieg i deszcz pada jak nie wiem, i nam tłuamczy ciężko, że tu zejdziemy na dół, w lewą stroną na Mjood pojedzie "12" a w prawą stronę "24". No i to było wszystko takie miłe, że nie wiem. Bo poczekalibyśmy na tym przystanku 2 minuty dłużej jakby nas nie zaczepił i nie kazał wsiadać i bylibyśmy dawno w domu. Ale z drugiej strony on taki miły był, że też gniewać się nie ma na co. Specjalnie dla nas trzy autobusy zablokował, spoźnił się i zmókł cały. Ale Islandczycy lubią takie wilcze przysługi wyświadczać.
Poza tym jak wracałem dziś z pracy do domu miałem ochotę zrzec się polskiego obywatelstwa, ale nawet nie ma już o czym pisać. Nie warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz