środa, 30 lipca 2008
Aż mnie dziw bierze, że jak takie rzeczy wyprawiałem w klubie i wogóle. Ja nie wiem, ale jakoś tak inaczej było. Naprawde:-) Teraz mi się tam nie chcę isc. No może, żeby helgi mi po pijanemu znowu wycieczkę w sierpniu obiecywał i wogóle:-) A może przestanę pierdolic i się za naukę islandzkiego wezmę:-)
Życie
Naprawdę nigdy tego wcześniej nie robiłem, ale dziś, przed chwilą, jakoś mnie tak wzieło i bloga przeczytałem. te posty z wrzesnia i października. No nie wszystkie, tak wyrywkowo, i tak miło mi się to czytało. chyba muszę wrócic do pisania bloga takiego jak przedtem albo coś. Tak miło się to teraz czyta. nawet tego wszystkiego nie pamietam jak to było. Kurde, mimo wszystko można się z tego cokolwiek dowiedziec jak się tutaj nie było. Ja naprawdę chciałem utrwailic te wszystkie momenty na bieżąco, bo wiedziałem że to tylko raz w zyciu tak i nigdy więcej. no cóż by z tego wszystkiego było jakbym teraz zaczął pisac? nic. teraz jest już nie wazne. teraz jest normalnie. nie ma soprajsu, nie ma nic. Życie.
wtorek, 29 lipca 2008
Po co ja się w to bawię?
BananaInc napisał:
no wiadomo że każdy jest inny ;) na takich imnprezach to zawsze jestem ekstrawertyczką :P ale uważam że łatwo jest rozróznić osobe co se przyszła tylko popatrzec na gwiazkę od osoby która przeżywa to wewnętrznie. fani zawsze wyśpiewywują teksty piosenek. Znam to z własnego doświadczenia ;)
Henry83 napisał:
"Fani" to wyśpiewywali teksty, ale tylko z ostatniej płyty :-) Tacy z nich fani.
jagodkka napisał:
Haha, może po tym koncercie sięgną do 2óch pierwszych... Jest nadzieja! ;)
BananaInc napisał:
henry83 ja sie darłam na wszystkich piosenkach :D znam ja nie od loose tylko dłużej hehehe a co do retransmisji to jeśli będzie to i tak nie obejrzę bo nie mam HBO =/
no wiadomo że każdy jest inny ;) na takich imnprezach to zawsze jestem ekstrawertyczką :P ale uważam że łatwo jest rozróznić osobe co se przyszła tylko popatrzec na gwiazkę od osoby która przeżywa to wewnętrznie. fani zawsze wyśpiewywują teksty piosenek. Znam to z własnego doświadczenia ;)
Henry83 napisał:
"Fani" to wyśpiewywali teksty, ale tylko z ostatniej płyty :-) Tacy z nich fani.
jagodkka napisał:
Haha, może po tym koncercie sięgną do 2óch pierwszych... Jest nadzieja! ;)
BananaInc napisał:
henry83 ja sie darłam na wszystkich piosenkach :D znam ja nie od loose tylko dłużej hehehe a co do retransmisji to jeśli będzie to i tak nie obejrzę bo nie mam HBO =/
No wind
22C w cieniu i zero wiatru. Aż trudno uwierzyc Islandia. W pracy 11 dzieci, 7 nauczycieli, kucharz i wicedyrektorka. Opierdalanie na maksa. Najpierw wziąłem dwójkę chłopców i poszliśmy do portu, potem wziąłem całą szóstkę i prześlismy całe Hafnarfjordur chyba. Lubię tą ciszę tutaj i spokój. Jutro kazali mi się porządnie wyspac i przyjśc do pracy, ale tak na pewnie przed 11:-)
poniedziałek, 28 lipca 2008
Heima er best.
Już się zastanawiałem, czy Islandia mnie jeszcze kocha:-)
Miałem mieć wylot o 22:30 w sobotę, ale popsuły się drzwi w samolocie. dostaliśmy nocleg w Marriocie. Full wypas, jak to Marriott. Potem mieliśmy w niedzielę lecieć o 11, potem o 13, potem o 18, w końcu wylecieliśmy o 19... ale nie narzekam. posiłek na pokładzie i napoje za darmo. Tak to ja zawsze mogę latać. i tylko ta świadomość, że to islandzkie linie, bo nie wiem jakby to było jakby się tak Ryanair`owi albo Wizz air`owi przydarzyło... Islandzkie lato w pełni- 15C, deszcze, wiatr.
Miałem mieć wylot o 22:30 w sobotę, ale popsuły się drzwi w samolocie. dostaliśmy nocleg w Marriocie. Full wypas, jak to Marriott. Potem mieliśmy w niedzielę lecieć o 11, potem o 13, potem o 18, w końcu wylecieliśmy o 19... ale nie narzekam. posiłek na pokładzie i napoje za darmo. Tak to ja zawsze mogę latać. i tylko ta świadomość, że to islandzkie linie, bo nie wiem jakby to było jakby się tak Ryanair`owi albo Wizz air`owi przydarzyło... Islandzkie lato w pełni- 15C, deszcze, wiatr.
środa, 23 lipca 2008
Kraków
Na Kraków mnie naszło. Energię z czasów studenckich poczuć. Udało się o tyle, że pana profesora od Literatuy XX wieku czekającego na przystanku tramwajowym spotkałem. Co zabawne poznał mnie jak szedłem. Jak tak średnio, bo bez okularów ciężko. No ale jak już wyszedłem na moment z tego zdiwienia jakie to miasto chujowe to się na niego popatrzyłem, momentlanie oprzytomniałem, ręke z kieszeni wyjąłem, ładnie dzień dobry powiedziałem i tak stałem jak łajza jeszcze z 5 minut. Chciałem coś powiedzieć no, jak tam u żony, czy to prawda, że studenci z roku na rok coraz gorsi, ilu facetów uczy tym razem, ale jakoś tak drętwo i niemrawo, to sobie poszedłem. Cały dzień nie jadłem, ubrudzić się nie chciałem, to do Mc Donalda wszedłem. Lubie tam chodzić. Przypominać sobie dawne czasy, kiedy się nawet załatwić tam iść nie chciałem i widziałem tych "menadżerów" w niebieskich koszulkach bluzgających przy mnie wszystkich pracowników, bo za wolno, bo niedokłądnie, bo najpierw mówisz dzień a potem dobry. Tak mi się smutno czasami robiło, miałem taką ochotę powiedzieć jak jestem zbulwesowany zachowaniem menadżera i że chcę rozmawiać z kimś wyżej jak się zachowuje niewychowanie. Ale takie opamiętanie mnie zaraz łapało, że przecież każdy ma to co chce. Ja mogłem być tokarzem frezerem, ktoś może być jebnany w Mc Donaldzie za nic. Najwyżej się wyżyje na moim hamburgerze i do niego napluje. Spuści się co bardziej innowacyjny, a ja to wszystko przepije Colą zero kalorii. A teraz wchodzę i widzę "prace, Uczciwe i czytelne zasady zatrudniania, Szkolenie" Już "Nie wymagamy doświadczenia zawodowego ani wykształcenia. Wystarczy byś był pełnoletni i miał ochotę do pracy." Bo w Mc Donaldzie w Poznaniu trzech menadżerów pracowało i jeden chłopaczek w czerwonej koszulce w kuchni, bo w Krakowie trochę lepiej, ale ciągle ktoś odchodzi, jakiś dziadek niepełnosprawny podłogę myje, nikt już nie wreszczy szybciej, sprawniej, wydajniej. Role się odwróciły pewnie i to na tego biednego menadżera się teraz drą, że dużo osób odchodzi i pewnie to jedyna rzecz z jakiej go mogą rozliczać w tej chwili w takim punkcie miasta- ilu pracowników odesżło za jego kadnecji. "No stary, 2o w ciągu miesiąca, chyba się nie nadajesz na menadżera". Szczęsliwi czasu nie liczą, Polska dostatniejsza, nie stresujmy się, tak poczekam na Mc Syfa 4 minuty dłużej. I`m lovin` it! No i wyszedłem z tej "restauracji" z trzema hamburgerami w paczce, idę Floriańską, najlepszą ulicą w Polsce według raportu "Polityki", deszcz zaczyna lać coraz mocniej i wiatr zimny się zaczyna, wkurwiam się na maksa, bo ja takie coś na codzień w Islandii mam, wkurwiam się, bo upały mają się zacząć 30C w dniu mojego wyjazdu. Idzie ulicą dwóch cyganów, jedna duża, drugio mały. No i ten mały coś tam do mnie w niezrozumiałym języku. Na bok mu się suwam, bo nie mam drobnych w kieszeni, idź do szkoły dziecko, a ten jak się nie wkurwi to była torebka z hamburgerami i jej nie ma. Chciał mi je wyszarpać, zle że torba papierowa to się potargała, nie udąło mu się żadnego złapać i tym sposobem trzy hamburgery z Mc Donalds`a rozpierdoliły się po całej Floriańskiej, najbardziej porządanej ulicy w Polsce. Ja się odzywczaiłem, mi się już zwoje poprzestawiały na wyspie, ja nie potrafię odpowiednio reagować w takich sytuacjach. Dziecko na bok odchodzi, ta większa zero reakcji, ten się śmieje, po plecach przechodzą mi przed oczami ludzie różni zdziwieni, skonsternowani. Widzę to, wiem, chodź, weźniemy go, zaciągniemy w bramę, zabijmy tych małych skurwieli z Rumunii, nie potrzeba nam takich tu. Utnijmy mu łeb i wywieśmy na palu koło kościoła Mariackiego ku przestrodze dla jego sióstr, matek i braci, resztę ogrodźmy murem gdzieś na Nowej Hucie, jak ziemia o nich zapomni podłożymy tam małą bombę za niemym przyzwoleniem świata. Nikomu nie bedzie żal, Bush nas wytłumaczy, Floriańska znowu będzie najbardziej porządaną ulicą w kraju, Mc Donalds się nie wyniesie, już nigdy żaden skurwysyński Rumun nie rozpierdoli hamburgerów na floriańskiej, jak tak można, to przecież tacy mili ludzie w tym Mc Donaldsie. Rodzina. Meczą mnie Ci ludzie, przeszywają mnie wzrokiem, atmosfera staje się nerwowa, za długo czekają na moją reakcję, jeszcze 5 sekund i się rozejdą. Patrze na tą małą pizdę z przerażeniem bo ten łebek za 8 lat kogoś zabije, mu to z oczu patrzy. Rozumiem momentalnie Eyglo, nie potrzeba nam tu takich imigrantów,idżcie, rozmnażajcie się do woli. U siebie. Zbieram te hamburgery do ostatniej okruszki, w rękach mi się nie mieszczą, to przecież kurwa tylko trzy małe hamburgery na dwa gryzy, a nagle nie mogę ich w rękach pomieścić. zbieram te 20 husteczek, które mi do opakowania włożyły. No i na chuj 20, przecież po to je kupiłem żebym nie musiał potem kombinować jak sos z siebie zebrać jedną mała husteczką daną w jakimś innym przygodnym bazarze. Zbieram to wszystko i wrzucam do kosza patrząc tej małej piździe prosto w oczy. Odchodzę bez słowa. Wszyscy zawiedzeni, nie było morderstwa, pani z łańcuszkami po 2 złote stojąca na rogu i szpecząca ogólny piękny widok na policje dzwoni, żaląc się, że jakieś gnojki teroryzują turystów, że niby chcą jeść a tylko demolują i bananmi rzucają, zawiedozna mną zupełnie. Chodź, jest jeszcze szansa, zabijesz go własnymi rękoma, mój stelaż z łańcuszkami cię zasłoni, inni ludzie zrobią sztuczny tłum, order Orła białego od prezydenta dostaniesz. Przepraszam, nie mogę, mam w torbie akurat aparat za 4000zł bez ochrony, szkoda żeby się uszkodził jak go będe dusił. Poza tym przedszkolanką jestem, ja kocham dzieci. Odpycham od siebie wizję samobójstwa, chcę się skryć, pokurwić tylko w myślach, na siebie, na niego, na tych nażelowanych palantów od Diesla w najnowszych mercedesach i ta patologię zaledwie 200 metrów dalej. Chcę spierodlić do Empiku, polansować się na biednego doktoranta, książkę na podłodze w księgarni poczytać, być trendy, wziąc najmodniejszego autora w tym sezonie i ZAPOMNIEĆ. Lewicująca Gretkowska, jedyna prawdziwa Polka, czy "Radio Armagedon"?- Czy kiedykolwiek mieliście wrażenie że zostaliście oszukani? Bo zostaliście. Jesteście teraz oszukiwani. Nie możecie wygrać, nie ma takiej możliwości. Robicie to na cudze polecenie. Jesteście teraz sterowani i wbrew temu czego jesteście pewni, nie macie żadnego wpływu, na żaden z waszych ruchów. Jedyne co robicie to produkujecie nową linię sprzedaży, wytwarzacie nowy target, zostaliście zmanipulowani przez ludzi, którzy teraz pozornie obracają was przeciwko sobie. Teraz. Poddajcie się. Zrzuczcie te pieprzone kurtki i idźcie do domów. A nazajutrz wstańcie, kurwa, i pomyślcie, co chcecie zrobić z waszą przyszłością. Sami. Na pewno nie zrobię za was tego ja, ani ci ludzie, z którymi teraz stoję w tym jebanym studio. Odpowiedzi na pytania, które sobie zadajecie, nie ma nigdzie. A zwłaszcza na płytach Radia Armagedon. Przepraszam, że akurat to ja was muszę o tym poinformować, ale nie ma ratunku, i jesteście kurewsko sami we wszechświecie. Przepraszam również.
Wiele dziewczyn pragnęło wyglądać jak B. Spears.. i sie doczekaly :)
Wiele dziewczyn pragnęło wyglądać jak B. Spears.. i sie doczekaly :)
wtorek, 22 lipca 2008
Theatrum Mundi
I tak już drugi tydzień po tym Olkuszu chodzę, dreptam tymi samymi miejscami, co w dzieciństwie, co w liceum. I czuje, że gdzieś tam, tu, moje pyłki na podłodze ułożone są. i tak podnieść je chcę. Chcę je wzmiecić w powietrze, chcę by zaczarowały Olkusz, by ta burza pyłku na ziemii odnowiła obraz ziemi. Tej ziemi. Żeby jeszcze raz ostatni, ten pył wznióśł się w powietrze. Żeby Krakowska stała się Krakowską, żeby pani barmanka znowu mówiła, że przyszły jej dzieci, żebyśmy spili się piwami, żebyśmy na gitarze te chore, poronione kawałki Perfectu znów spiewali, żeby dryga barmanka zwyzywała nas od nawalonych małolatów a nasza mama się pobłażliwie uśmiechneła i nalała kolejne piwo. Żeby znowu ten pył wzniecił te pamietne dni Olkusza z Perfectem i starym Lombardem. Żeby znowu było 30C w cieniu a ja paradował w glanach z Ciepałem. Żeby hurtownia alkoholi i taniego wina znowu zamieniła się w pełny dziwlogów "Czarny Piotrek", żeby znowu za barem zrobiło się kółko do trawy i taniego wina. Żeby tych 30 już wtedy pożal się boże punków robiących teraz kariery w wielkich korporacjach cytowało Włochatego i prowadziło swoje wykłady o tym jak nigdy się nie sprzeda systemowi. Miałem, miałem 2% nadziei, że tak będzie, że nie będe się o nich dowiadywał, że się zacpali, co poniektórzy ubrali garnitury, a jeszcze inni lubią Fatboy Slim i jego przeróbkę Morissona. W duchu mogę dziękować tylko jakiejś sile wyższej, że wiedziałem czego chcę, wychowuje na państwowym przyszłe islandzkie pokolenia i nie muszę się idiotycznie tłumaczyć jak to nie sprzedaje swoich ideałów budując huty aluminium na Islandii i nie niszczę ich krajobrazów przepięnych. że przecież to ich państwo i że oni sami tego chcą i takie tam sratata tata truru tutu żeby w nocy dobrze spać. Dziękuje siło wyższa. Idę wiaduktem i chciałbym tak jeszcze raz, ostatni, ja Marta i Michał, na gęsiej w wakację, na górce pijący piwo i napierdalający się z nowych neopunków z Nokiami N95 w kieszeni. Jak co roku. W wakacje. Taka tradycja. Jest lipiec. Jestem w Polsce, Michał nie może, Marta w Islandii domu mi pilnuje. Chciałbym, żeby ten pył tak się wznióśł i odczarował to miasto. żebym nie szedł ulicą i nie dochodził do wnosiku, że jak ktoś jeszcze w moim wieku został w tym mieście to albo zabawił się w sex bez prezerwatywy albo ma jakiś ubytek w mózgu i jest po prostu na to coś skazany. Żeby te twarze w moim wieku jakieś normlane tu były. Żebym moich sąsiadów nie widział w Carrefourze układających palety na polecenie jakiejś damskiej cipy kapo. Żeby ci licealiści mieli swój bar "Czarny Piotrek". Nie będzie im dane zapamietać na całe życie swojego pierwszego koncertu punk, żadna laska o długich zielonych paznokciach, naćpana, gotowa na wszystko, po twarzy mu pazurami nie przejedzie. chciałbym żeby było jak dawniej. Żebym nie chodził ulicą w centrum w nocy, w sobotę po 22, żeby tam ktoś jeszcze był!!! Żebym nie musiał się wtedy zastanawiać co tam w Reykjaviku u reszty, żebym nie zdawał sobie wtedy sprawy, że moje życie, moja nowa rodzina jest tam, że nic mnie z tym miastem nie łaczy, że wszystko z góry postanowione, że moje miasto zaopiekowało się mną, pomyślało za mnie, do Islandii wysłało. Nie zmusza mnie do cierpienia. Rany zadaje sobie sam , na własne życzenie, odwiedzając je. To miasto. Moje miasto. Za późno henry (like. no. other.), Olkusz to tylko rozmowy o tym jak wychowac porządnie dziecko za 1500zł miesięcznie. To pocieszanie się, że uda się, wyrośnie z tego jakiś normalny człowiek, że jakiś cud sprawi, że rodzice pokażą właćiwą drogę, że nie zostaje tylko impreza na wiejskiej dyskotece, że Kraków z atrakcjami czeka. To porady jak usunąc nieusuwalne rozstępy na brzuchu po ciąży, to odkrywanie głębokich prawd życiowych, że duże cycki nie zawsze oznaczają, że bedzię pokarm dla dziecka. To typowo polskie zastaw się a postaw się. zmuszanie mnie do drwiącego sumiechu przy zastaw się i postaw się. To że nie wiedza, że ja wiem więcej, że mnie te realia nie obchodzą, że ich zastaw się a postaw się to islandzka biedota tylko. Getto. Getto, z którego nie ma ucieczki. Że pokolenia trzeba pracować żeby się z niego wydostać. Że tylko mnie wkurwiają na maksa, bo tylko widzę tą przepaść mentalną i już wiem. Krew Chaberków to krew Chaberków, cicha, tłąca się nadzieja, że coś się odezwie w sercu syna mojego brata i też stąd spierodli za 20 lat, że poświęcenie mojego brata chuj strzeli, że może jakimś cudem jego syn zechce być normalny, że może ksiądz na katechezie tylko trochę mu mózg zryję, że sam sobie wyrobi swój właśny pogląd na patriotyzm i bycie Polakiem. I tak wszystko tylko może, i tylko jedno pewne- to nie jest kurwa moje stare dobre miasto. To jakieś zlgiszcza. Matrix. I w głowie mam Morfeusza i on oprowadza mnie po tych zgliszczach i ja widzę, widzę tych umarlaków w kapsułach święcie przekonanych że żyją. Program komputerowy. Windows vista xp XXI wiek made in Poland. Rozpłod, drzewo, dom, łaska i nie łaska z tego co się z rozpłodu wzieło i śmierć. Śmierc skończy wszystko. Znowu będziemy równi. Tu w Olkuszu, tam w Reykjaviku. Proch z nas pozostanie. Za góra 100 lat wszyscy zapomną. Zapomną o rozstępach i innych wielkich problemach. O budowie hut aluminium, o bredniach o powołaniu do wychowywania dzieci. Theatrum mundi skończy się. Niektórym bedzie szkoda. Ja poczuje ulgę, że w końcu, że już znudził mi się ten serial, że o 50 sezonów za dużo tego M jak Miłość. I wejdą nowi aktorzy i te same brednie od poczatku. Matka natura. Cudowna, doskonała. Wiem, że nic nie wiem.
Pogodno
Miałem się już tandetnie nie wzruszać, ale właśnie się nudzę, wypiłem jednego Harnasia w cenie 100 koron, co samo w sobie mnie już rozczuliło, i nawet nie wiem z jakiego powodu- bo korona tak spadła, że to już bez szału i tam w sklepie też już za 215 koron piwo kupię. Ale mimo wszystko, tak jeszcze tanio się wydaje. Jedyna rzecz która tania w Polsce pozostała. Ale tak wzruszam się tandetnie z całkowicie innych powodów. Wzrusza mnie cały Olkusz, Polska dookoła i pytania o Islandię na około. A to czy mnie tam Islandczycy lubią, czy koleżanki w pracy się do mnie na przerwach i na dworze jak jestem z dziećmi rozmawiają. I tak patrzę wtedy na siebie w lustrze i analizuję pytania tych wszystkich ludzi, pierwsze objawy trądu dostrzec próbóję na twarzy, ale nic z tego nie wychodzi. I ja nawet rozumiem te wszystkie pytania, bo cóż taki Polak o takiej, dajmy na to, Alabani wie. No jakiś kraj, gdzieś tam w dole, na południu. Biedny przecież bardzo, bez kultury pewnie- pomyśli co światlejszy, kulturalny obywatel tego kraju. No. To takie samo wyobrażenie o Polsce ma wielu Islandczyków. Czy mogę ich za to do końca winić? Nie, po 3 tygodniach w Polsce mogę ich już zrozumieć. Bo wyobrażmy sobie, że Polska to taka Albania właśnie. I przyjeżdza sobie do mojego umarłego miasta taki Albańczyk. Lat 25. Pecha ma trochę, bo co zabawne, sam tego nie wiem do końca, ale on pewnie jakiś taki... niebiały do końca jest. Taki pewnie Latino bardziej. Ja to przynajmniej tyle szczęścia mam, że jedyną przewagę, jaką mają nade mną niektórzy Isladczycy, to to, że islandzkiego nie umiem. Wyglądem nic mnie od nich nie wyróżnia. Wąsą nie noszę, w kurtce tej samej kupionej na targu u ruskich przez 5 lat nie chodzę, na Kolaporcie u mojej ulubionej obdziarganej pani nawet od czasu do czasu jakąś trendy bluzę Pumy kupię. Wszystko w miarę ze mną w porządku. Nawet się nie sępie i samochód sobie sprawiłem. No i jest sobie w tym mieście moim kochanym. Wykształcony dajmy na to. Uniwersytet najlepszy w swoim kraju skończył. No może trochę biedniejsi od nas na pewno ("Ale mój tata też ma 2 samochody. Naprawdę. Moi przyjaciele po studiach już domy kupują, a ja wpadłem na genialny pomysł i umyśliłem sobie Polskę zobaczyć. Nie, Polska to nie jest wcale drogi kraj. U mnie beznyna też 5 zł kosztuje. No może ten laptop trochę droższy tutaj niż u mnie, ale tu za pensję kupię 1 i jeszcze mi zostanie na opłacenie mieszkania i normlane życie. U mnie taki laptop to 4 pensję. TAK. NAPRAWDĘ. PRZYSIĘGAM. 4 PENSJE. CZTERY... C Z T E R Y. CZTERY! kurwa FUCK!!! Wogóle nie ważne, tu nie chodzi o to ile zarabiasz, ale o "nośność" pieniądza, co możesz mieć za jedną pensję tu, a tam. A zresztą nie ważne... Po co ty im to kurwa na litość boską tłumaczysz. To przecież już nie ten level. Wyślij ich na pięć dni do Albanii, a zginą. Proch po nich zostanie. Zgniłe mieso na głównej ulicy centrum po tygodniu. Darmowa wyżerka dla psów bezpańskich. Idealny wytwór zachodniego społeczeństwa. Bez kart kredytowych, wogóle bez kredytu. " Nie ważne że jego uniwersytet to jeden z najlepszych w Europie. Jezus Maria, tak, ten kraj ma kulturę! Ma noblistów, zajebistą muzę na której wypromowanie nie ma pieniędzy i czasu, terenówki na ulicach i ludzi mieszkających w willach. Welcome to Albania: http://www.albaniantourism.com/ No i jest sobie w tej Polsce i tak kombinować zaczyna, że może by tak nie na budowie, że może by tak nie w budce z hot- dogiem, że może to wykształcenie jakiś sens ma i w sumie on zawsze z młodzieża pracować chciał i wie, że nawet talent do tego ma. Dajcie mi tylko szansę, ja się postaram. Z dyrektorką rozmawiać mogę? Dzień dobry, nazywam się Dżihad, z Albanii jestem, z wykształcenia nauczyciel, powinienem w ALbanii siedzieć i młodzież w liceum do matury przygotowywać. Ale zawsze chciałem zobaczyć Polskę i tak sobie pomyśłałem teraz albo nigdy. Uwielbiam wasze krajobrazy- jeziora, góry, nieskażone lasy. Edyta Górniak swego czasu u nas hit miała. Wiem, to śmieszne, ale podobał mi się, co tylko umocniło mnie w przekonaniu jakim wspaniałym krajem jesteście. Oł... nie słuchacie Edyty Górniak... Oł... Niemożliwe... Moim marzeniem jest pracować z młodzieżą, to fascynujące widzieć jaki wpływ wywierasz na młodych ludzi i jak możesz kształtować ich rzeczywistość. To jak nagranie "Jogi" Bjork, "Angel" Massive Attack- jedna, wspaniała piosenka i możesz umrzeć. Uruchomiłeś to! Zderzyłeś się z gwiazdą na niebie. Teraz ta gwiazda zderza się z następną gwiazdą gnana Twoim uderzeniem, i tak dalej i tak dalej...Każde kolejne uderzenie o kolejną gwiazdę ma w sobie jakieś minimum siły Twojego uderzenia. Ty wprawiłeś to w ruch... Wiem..., ... ale ja do nauczania mam dorobioną filozofię. Wierzę, że tak jest... NIE UMIEM POLSKIEGO, ale ja bardzo chcę. Naucze się. Musisz mi... przepraszam... musi mi pani dać tylko szansę. Ja naprawdę chcę. Nie da się... Aha... No tak... Język... rodzice, no tak,... ???, skóra?!... nie, nie jestem pedofilem... ok... chyba rozumiem... mimo wszystko dziękuje."
Bo pytania tych wszystkich ludzi mi uzmysłowiły, że tak skończyłby Albańczyk w Polsce i że ja tam jestem trochę jak ten Albańczyk i że tak naprawdę ten kraj, co by o nim nie mówić, daje mi więcej niż ja jemu jestem wstanie zaoferować. Oprócz mojego mózgu naszpikowanego 10 przykazaniami praktycznie nic mu póki co dać nie mogę. Korzystać z profitów mogę. Z tego, że mi ktoś dał szansę. Że uwierzył, że naprawdę chcę i starać się będe z całych sił. Że zapomniał, że islandzkiego nie umiem, że na każdym kroku mi pomagają. Że mój krzyk, że chcę do mamy, że nie wiem gdzie zadzwonić, że sobie nie radzę, nigdy bez odpowiedzi nie zostaję. Że rodzice mi zaufali i powierzyli swoje dzieci opiece pana co islandzkiego ni w ząb nie umie. Że wszyscy, że ci sami rodzice się martwią że od września mieszkać gdzie nie mam, że pamiętają o tym cały czas, że gdzieś im nie uciekłem pomimo tego całego ich zapominalstwa, pomimo że mnie tam nie ma, że kurwa muszę mieć kąt gdzieś od września. Że każdy kombinuje jak może, że maile w tej sprawie piszą i dzwonią do mnie. Że Loftur w klubie wierzy, że się islandzkiego naucze, że mi esemesa po islandzku wysyła, że impreza dzisiaj w pracy- "o 21 spotkanie 22 zarcie 23 najebka; qBAR, R-VIK", że mimo że wie, że mnie tam nie ma... Miałem krzys, ale miasto moje kochane mnie oświeciło, że tak naprawdę to wspaniali ludzie mnie tam otaczają i że na to wszystko nie zasługuje co mnie tam spotka. Że Islandia daje mi coś czego w tej chwili nie daje mi Polska. Że wkurwiam się sam na siebie, bo wiem, że Polska mi czegoś takiego nigdy nie da. Że nigdy rata za mieszkanie tutaj nie będzie stanowiła 1/4 mojej pensji, że nikt nigdy nie będzie się wykłucał o mnie doceniejąc moją pracę, że się nie zwolnie i że z imprezy już wychodzimy i henry (like. no. other.) do żadnej szkoły pracować nie pójdzie. Zostaje z nami.
Tak, ja wiem. 1% bezrobocia robi swoje. Ludzie są dla siebie milsi, pracodawca dba o pracownika, stratata ta trutu tu. Ale Funny też z Francji poznałem i ona mnie oświeciła, że owszem, że tak, że we Francji możesz być imigrantem, ale jak nie jesteś lekarzem, pielęgniarką lub architektem, to o pracy w zawodzie to zapomnieć możesz raz na zawsze. Francuz ma 200EUR/na tydzień zasiłu nawet do końca życia, a półki w supermarkecie nie mogą być puste, że ty nawet Frnacuzem możesz być, ale pod warunkiem, że bogatym, że nie gejem i że białą skóre masz. Wtedy tak, wtedy jak tu- wszystkie drzwi otwarte, możesz śnić swój American Life. Możesz być sobą. Dobranoc. Miłych snów. (Goggi w klubie u mnie jest menadżerem, jest czarny, 7 lat na Islandii- z Brazylii.)
Nie, to jest całkiem co innego, coś podprogowego, coś w tych genach, że jest jak jest. Że nie zawsze różowo, że nie zawsze z górki, ale nauka języka i szacunek dla kultury działają tu cuda. Możesz być islandczykiem, pozwolą Ci. Tak, Polakiem tez jestem- wysławiam się po polsku, mam polskie MTV, reklamy z Jane Fonda mówiącą po Polsku, polski umysł katolicki, polskiego kennitla, adres zameldowania Polski, ale jak tylko zechę to mogę być i Islandczykiem. Po prostu. Mogę. Pozwalają mi. Wyciągnij rękę. Mafia Hvammur działa. Mafia Hvammur chce bym mieszkał w Hafnajfordur, żebym z Eyglo mógł do World Class rano chodzić brzuch zrzucać i do Mai Paji na imprezy z jej koleżankami chodzić i nie martwić się jak do domu trafię. Islandia chcę. The choice is yours.
Bo pytania tych wszystkich ludzi mi uzmysłowiły, że tak skończyłby Albańczyk w Polsce i że ja tam jestem trochę jak ten Albańczyk i że tak naprawdę ten kraj, co by o nim nie mówić, daje mi więcej niż ja jemu jestem wstanie zaoferować. Oprócz mojego mózgu naszpikowanego 10 przykazaniami praktycznie nic mu póki co dać nie mogę. Korzystać z profitów mogę. Z tego, że mi ktoś dał szansę. Że uwierzył, że naprawdę chcę i starać się będe z całych sił. Że zapomniał, że islandzkiego nie umiem, że na każdym kroku mi pomagają. Że mój krzyk, że chcę do mamy, że nie wiem gdzie zadzwonić, że sobie nie radzę, nigdy bez odpowiedzi nie zostaję. Że rodzice mi zaufali i powierzyli swoje dzieci opiece pana co islandzkiego ni w ząb nie umie. Że wszyscy, że ci sami rodzice się martwią że od września mieszkać gdzie nie mam, że pamiętają o tym cały czas, że gdzieś im nie uciekłem pomimo tego całego ich zapominalstwa, pomimo że mnie tam nie ma, że kurwa muszę mieć kąt gdzieś od września. Że każdy kombinuje jak może, że maile w tej sprawie piszą i dzwonią do mnie. Że Loftur w klubie wierzy, że się islandzkiego naucze, że mi esemesa po islandzku wysyła, że impreza dzisiaj w pracy- "o 21 spotkanie 22 zarcie 23 najebka; qBAR, R-VIK", że mimo że wie, że mnie tam nie ma... Miałem krzys, ale miasto moje kochane mnie oświeciło, że tak naprawdę to wspaniali ludzie mnie tam otaczają i że na to wszystko nie zasługuje co mnie tam spotka. Że Islandia daje mi coś czego w tej chwili nie daje mi Polska. Że wkurwiam się sam na siebie, bo wiem, że Polska mi czegoś takiego nigdy nie da. Że nigdy rata za mieszkanie tutaj nie będzie stanowiła 1/4 mojej pensji, że nikt nigdy nie będzie się wykłucał o mnie doceniejąc moją pracę, że się nie zwolnie i że z imprezy już wychodzimy i henry (like. no. other.) do żadnej szkoły pracować nie pójdzie. Zostaje z nami.
Tak, ja wiem. 1% bezrobocia robi swoje. Ludzie są dla siebie milsi, pracodawca dba o pracownika, stratata ta trutu tu. Ale Funny też z Francji poznałem i ona mnie oświeciła, że owszem, że tak, że we Francji możesz być imigrantem, ale jak nie jesteś lekarzem, pielęgniarką lub architektem, to o pracy w zawodzie to zapomnieć możesz raz na zawsze. Francuz ma 200EUR/na tydzień zasiłu nawet do końca życia, a półki w supermarkecie nie mogą być puste, że ty nawet Frnacuzem możesz być, ale pod warunkiem, że bogatym, że nie gejem i że białą skóre masz. Wtedy tak, wtedy jak tu- wszystkie drzwi otwarte, możesz śnić swój American Life. Możesz być sobą. Dobranoc. Miłych snów. (Goggi w klubie u mnie jest menadżerem, jest czarny, 7 lat na Islandii- z Brazylii.)
Nie, to jest całkiem co innego, coś podprogowego, coś w tych genach, że jest jak jest. Że nie zawsze różowo, że nie zawsze z górki, ale nauka języka i szacunek dla kultury działają tu cuda. Możesz być islandczykiem, pozwolą Ci. Tak, Polakiem tez jestem- wysławiam się po polsku, mam polskie MTV, reklamy z Jane Fonda mówiącą po Polsku, polski umysł katolicki, polskiego kennitla, adres zameldowania Polski, ale jak tylko zechę to mogę być i Islandczykiem. Po prostu. Mogę. Pozwalają mi. Wyciągnij rękę. Mafia Hvammur działa. Mafia Hvammur chce bym mieszkał w Hafnajfordur, żebym z Eyglo mógł do World Class rano chodzić brzuch zrzucać i do Mai Paji na imprezy z jej koleżankami chodzić i nie martwić się jak do domu trafię. Islandia chcę. The choice is yours.
Opener
3 dni wyśmienitej zabawy, lans, warszafska bohema, przypadkowi ludzie, ceny jak na Roskilde chyba, mało kibli, bo o umywalkach nie wspomnę (ale coż spodziewać się po kraju, gdzie prysznice po wuefie młodzież ogląda tylko na amerykańskich serialach). Ochorniarze tacy polscy typowo- zamiast pomagać, przeszkadzali. Dobrze, że pogoda dopisała.
Co obejrzałem? :
Mitch & Mitch Big Band
Dzień pierwszy. Na poczatek w sali namiotowej. Nie znam. Taki dżez mnie nie rusza. Pewnie jakiś szalenie modny zespół z byłego Programu Trzeciego Polskiego Radia, który wypadałoby znać, promowany po godzinie 22 w nocy przez panią Szydłowską. Plus wokalista zapieprzający NA POLSKIM festiwalu, w 95% DLA POLSKIEJ PUBLICZNOŚCI po... angielsku. Sorry, ale Bjork i Sigur Ros jak grali w Reykjaviku, to może z 3 tenkjuł tylko z siebie wydukali, mimo, że tam publiczność z zagranicy to prawdopodobnie z 50% stanowiła. Nie podoba mi się takie coś, pachnie mi kompleksem. Trójki już dawno nie słucham.
Editors
Na prawdę nie znałem. Myślałem, że jak zaczną coś grać to skojarze. Nic. Daje słowo- nic. Wysłałbym ten zespół do namiotu i zastąpił Sex Pistols. Za 5 lat, jeśli ktokolwiek będzie o nich jeszcze pamiętam, bedziemy czytać: zespół pierwszej dekady XXI wieku, znany z 3 płyt, z czego jedna była dobra, druga przecietna, a po trzeciej kontraktu im nie przedłużyli. Ja nie wiem jak ktoś się na to nabiera. Wszystko na jedno kopyto i po prostu ewidentnie zero w tym jakichkolwiek emocji. Nawet nogą mi się tupnąć nie chciało choć raz. Nie po to dla mnie ma sens istnienie jakiekolwiek zespołu rockowego. Guano Apes mnie bardziej wzrusza. Do tego panowie przyjechali na festiwal i... spieszyli się na samolot. Noł koments. Ubrani jak Islandczycy w Downtown w piątek i sobotę wieczorem.
The Cribs
"The Cribs - angielski zespół grający muzyke indie." Dałbym ich na główną scenę zamiast Editors. Skocznie i nie nudno. Zajebisty ostatni kawałek zagrany za pomocą pana który wygłaszał jakąś deklamację i pokazywał płyty The Beatles. Nie wiem skąd ja kojarzę tego pana... Przepraszam. Ignorant ze mnie.
Fischerspooner
Odkrycie festiwalowe- dla mnie. Gejowska wersja Goldfrapp. Gościu ewidentnie nie z tej planety. Ustawiony z tyłu, na przodzie 4 tancerki o japońskiej urodzie, fajne wizualizacje. Chyba się bał, że go ukamieniują na początku. Jak oni mogli grać w namiocie?!
Roisin Murphy
Najlepszy koncert piątkowy. Sekswona, zmysłowa, super buty, kostiumy, kapelusze. Wyśmienita aktorka. Idealna. Widać, że scena to jej żywioł. Nie spotkałem jeszcze wykonawcy który na scenie czułby się tak komfortowo, bez żadnego ciśnienia. Wszystko zaśpiewane bez jednego fałszu! Koncertem chyba bardziej podjarana niż publiczność. Wielokrotnie podkreśla jacy to jesteśmy wspaniali, jak dobrze się jej tu występuje, że zawsze z innych propozycji rezygnuje żeby u nas zagrać. Że nigdy pierwszego koncertu z Moloko "tuż za rogiem", w Sopocie, nie zapomni. Było wszystko co miało być. "Ramalama (Bang Bang) na ostatni bis i nawet "Forever More" z repertuaru Moloko. Piosenki trochę poremiksowane, dużo improwizacji. Dla niektórych to minus, dla mnie plus. Trzy plusy.
Loco Star
Nie wiem kto był pierwszy, ale dla mnie to podróba Husky i Oszibarack. Mniej udana, za smętna. Dla fanów Trujki pewnie.
Cool Kids Of Death
Jak jechałem do Islandii to miałem ich płytę w empetrójce. i dopiero na tym koncercie zdałem sobie sprawę jaki to typowo polski zespół. Że te ich próby wydania płyty anglojęzycznej od samego początku były skazane na porażkę, bo ich teksty są tak typowo polskie, że nikt ich na zachodzi nie ma szans zrozumieć. No co by taki Islandczyk zrozumiał? On w innym świecie totalnie żyje. Ja też zacząłem i brak uniwerslaności tego zespołu sprawił, że już po niego ostatnimi czasy nie sięgam. Koncert widziałem po łebkach.
Maria Peszek
Tak się zastanawiałem jaka będzie jej druga płyta, czy sobie poradzi. Poradzi sobie. Fajny koncert. Wogóle ona jest fajna tylko... ja nie jestem kobietą i nie żyję w wielkim mieście, więc cięzko mi się z nią zidentyfikować. Wyszedłem po pół godziny.
Interpol.
Miałem się rozpisać ale... stwierdziłem, że nie ma kurwa o czym. Przy nich nawet Interpol to mistrzowie szoł! Rzecz znamienna- mieszają mi się obydwa te zespoły i muszę w książeczce sprawdzać który to który. To już chyba samo przez się świadczy o tych zespołach. Nuda, nuda, nuda, nuda, nuda, nuda... Panowie godzinkę postali, jeden pobrzdękolił w gitary, drugi coś tam niby na perkusji. A wogóle klimat jak na imprezie techno dla niewtajemniczonych. Gdyby nie przerwy międz kawałkami to byś nie wiedział kiedy się kończy piosenka i zaczyna następna. Eh, nie... szkoda pisać! Radiohedu z tego nigdy nie bedzie.
Sex Pistols
Koncert Sex Pistols w namiocie na 11 tyś. osób? Nieporozumienie. Nic nie widziałem, mało słyszałem, do środka wejść nie sposób. Szkoda.
Erykah Badu
Królowa jak to królowa- spóźniona pół godziny. Ale za to najdłuższy koncert festiwalowy. Strasznie antywojennie, pięknie, zero grania pod publiczkę, nie dla każdego.
Lao Che
Śmieszny zespół. Na pewno główna gwiazda na Woodstocku w tym roku. Nie będzie nikt mi kazał ten zespół lubić za "Powstanie Warszawskie". Jak dla mnie to sobie mogą o każdym innym powstaniu płytę nagrać. Albo upadku komunizmu. Albo o JPII może. Jak się okazuje płyta numer 2 bardzo blisko tych ostatnich klimatów... Usankcjonowana muzyka dla ultraprawicowców i nazioli. Arka Noego dla dorosłych debili. Widzisz i nie grzmisz. Ludziom się podobało. Ale uznałbym, że coś jest nie tak jakby ten zespół nie miał targetu w tym kraju.
Pani Goldfrapp
Goldfrapp się wstydzi, Goldfrapp się wstydzi :-) Po prostu po tym koncercie to zrozumiałem- żadna z niej chłodna suka bez dostępu, ona się po prostu wstydzi. Koncert uroczy. Bałem się, że będzie raczej smętnie jak na ostatniej płycie, ale na szczęście nie. Wyraźnie zaskoczona reakcją polskiej publiczności. Czy tylko u nas w kraju ludzie się na koncertach bawią? Znowu na "Train" mikrofonem w cipie sobie grzebała. Dla mnie bosko.
Massive Attack
Jest tylko jeden Bóg. I Bóg nazywa się Massive Attack. Miałem się naprawdę rozpisać, ale to jest Massive Attack i nie ma o czym się rozpisywać. Totalny na maska profesjonalizm. Ten zespól ma więcej do powiedzenia i przekazania niż wszystkie te niekomercyjne pseudopunki razem wzięte, które najpierw wysłałbym na tydzień do pracy w Tesco, żeby wiedzieli o czym mówią z rękami uniesionymi w geście niczym Mussolini. Przy okazji, niewinny nie ma się czego bać?
The Chemical Brothers
A ja to bym poszedł na taki koncert chemicznych, żeby były żywe instrumanty, wokaliści i żeby zagrali na żywo PIOSENKI z "Push The Button".
Jak dla mnie to co roku mogą na Opener Goldfrapp i Massive Attack zapraszać. Ja się nie obrażę, ja zawsze wpadnę.
Co obejrzałem? :
Mitch & Mitch Big Band
Dzień pierwszy. Na poczatek w sali namiotowej. Nie znam. Taki dżez mnie nie rusza. Pewnie jakiś szalenie modny zespół z byłego Programu Trzeciego Polskiego Radia, który wypadałoby znać, promowany po godzinie 22 w nocy przez panią Szydłowską. Plus wokalista zapieprzający NA POLSKIM festiwalu, w 95% DLA POLSKIEJ PUBLICZNOŚCI po... angielsku. Sorry, ale Bjork i Sigur Ros jak grali w Reykjaviku, to może z 3 tenkjuł tylko z siebie wydukali, mimo, że tam publiczność z zagranicy to prawdopodobnie z 50% stanowiła. Nie podoba mi się takie coś, pachnie mi kompleksem. Trójki już dawno nie słucham.
Editors
Na prawdę nie znałem. Myślałem, że jak zaczną coś grać to skojarze. Nic. Daje słowo- nic. Wysłałbym ten zespół do namiotu i zastąpił Sex Pistols. Za 5 lat, jeśli ktokolwiek będzie o nich jeszcze pamiętam, bedziemy czytać: zespół pierwszej dekady XXI wieku, znany z 3 płyt, z czego jedna była dobra, druga przecietna, a po trzeciej kontraktu im nie przedłużyli. Ja nie wiem jak ktoś się na to nabiera. Wszystko na jedno kopyto i po prostu ewidentnie zero w tym jakichkolwiek emocji. Nawet nogą mi się tupnąć nie chciało choć raz. Nie po to dla mnie ma sens istnienie jakiekolwiek zespołu rockowego. Guano Apes mnie bardziej wzrusza. Do tego panowie przyjechali na festiwal i... spieszyli się na samolot. Noł koments. Ubrani jak Islandczycy w Downtown w piątek i sobotę wieczorem.
The Cribs
"The Cribs - angielski zespół grający muzyke indie." Dałbym ich na główną scenę zamiast Editors. Skocznie i nie nudno. Zajebisty ostatni kawałek zagrany za pomocą pana który wygłaszał jakąś deklamację i pokazywał płyty The Beatles. Nie wiem skąd ja kojarzę tego pana... Przepraszam. Ignorant ze mnie.
Fischerspooner
Odkrycie festiwalowe- dla mnie. Gejowska wersja Goldfrapp. Gościu ewidentnie nie z tej planety. Ustawiony z tyłu, na przodzie 4 tancerki o japońskiej urodzie, fajne wizualizacje. Chyba się bał, że go ukamieniują na początku. Jak oni mogli grać w namiocie?!
Roisin Murphy
Najlepszy koncert piątkowy. Sekswona, zmysłowa, super buty, kostiumy, kapelusze. Wyśmienita aktorka. Idealna. Widać, że scena to jej żywioł. Nie spotkałem jeszcze wykonawcy który na scenie czułby się tak komfortowo, bez żadnego ciśnienia. Wszystko zaśpiewane bez jednego fałszu! Koncertem chyba bardziej podjarana niż publiczność. Wielokrotnie podkreśla jacy to jesteśmy wspaniali, jak dobrze się jej tu występuje, że zawsze z innych propozycji rezygnuje żeby u nas zagrać. Że nigdy pierwszego koncertu z Moloko "tuż za rogiem", w Sopocie, nie zapomni. Było wszystko co miało być. "Ramalama (Bang Bang) na ostatni bis i nawet "Forever More" z repertuaru Moloko. Piosenki trochę poremiksowane, dużo improwizacji. Dla niektórych to minus, dla mnie plus. Trzy plusy.
Loco Star
Nie wiem kto był pierwszy, ale dla mnie to podróba Husky i Oszibarack. Mniej udana, za smętna. Dla fanów Trujki pewnie.
Cool Kids Of Death
Jak jechałem do Islandii to miałem ich płytę w empetrójce. i dopiero na tym koncercie zdałem sobie sprawę jaki to typowo polski zespół. Że te ich próby wydania płyty anglojęzycznej od samego początku były skazane na porażkę, bo ich teksty są tak typowo polskie, że nikt ich na zachodzi nie ma szans zrozumieć. No co by taki Islandczyk zrozumiał? On w innym świecie totalnie żyje. Ja też zacząłem i brak uniwerslaności tego zespołu sprawił, że już po niego ostatnimi czasy nie sięgam. Koncert widziałem po łebkach.
Maria Peszek
Tak się zastanawiałem jaka będzie jej druga płyta, czy sobie poradzi. Poradzi sobie. Fajny koncert. Wogóle ona jest fajna tylko... ja nie jestem kobietą i nie żyję w wielkim mieście, więc cięzko mi się z nią zidentyfikować. Wyszedłem po pół godziny.
Interpol.
Miałem się rozpisać ale... stwierdziłem, że nie ma kurwa o czym. Przy nich nawet Interpol to mistrzowie szoł! Rzecz znamienna- mieszają mi się obydwa te zespoły i muszę w książeczce sprawdzać który to który. To już chyba samo przez się świadczy o tych zespołach. Nuda, nuda, nuda, nuda, nuda, nuda... Panowie godzinkę postali, jeden pobrzdękolił w gitary, drugi coś tam niby na perkusji. A wogóle klimat jak na imprezie techno dla niewtajemniczonych. Gdyby nie przerwy międz kawałkami to byś nie wiedział kiedy się kończy piosenka i zaczyna następna. Eh, nie... szkoda pisać! Radiohedu z tego nigdy nie bedzie.
Sex Pistols
Koncert Sex Pistols w namiocie na 11 tyś. osób? Nieporozumienie. Nic nie widziałem, mało słyszałem, do środka wejść nie sposób. Szkoda.
Erykah Badu
Królowa jak to królowa- spóźniona pół godziny. Ale za to najdłuższy koncert festiwalowy. Strasznie antywojennie, pięknie, zero grania pod publiczkę, nie dla każdego.
Lao Che
Śmieszny zespół. Na pewno główna gwiazda na Woodstocku w tym roku. Nie będzie nikt mi kazał ten zespół lubić za "Powstanie Warszawskie". Jak dla mnie to sobie mogą o każdym innym powstaniu płytę nagrać. Albo upadku komunizmu. Albo o JPII może. Jak się okazuje płyta numer 2 bardzo blisko tych ostatnich klimatów... Usankcjonowana muzyka dla ultraprawicowców i nazioli. Arka Noego dla dorosłych debili. Widzisz i nie grzmisz. Ludziom się podobało. Ale uznałbym, że coś jest nie tak jakby ten zespół nie miał targetu w tym kraju.
Pani Goldfrapp
Goldfrapp się wstydzi, Goldfrapp się wstydzi :-) Po prostu po tym koncercie to zrozumiałem- żadna z niej chłodna suka bez dostępu, ona się po prostu wstydzi. Koncert uroczy. Bałem się, że będzie raczej smętnie jak na ostatniej płycie, ale na szczęście nie. Wyraźnie zaskoczona reakcją polskiej publiczności. Czy tylko u nas w kraju ludzie się na koncertach bawią? Znowu na "Train" mikrofonem w cipie sobie grzebała. Dla mnie bosko.
Massive Attack
Jest tylko jeden Bóg. I Bóg nazywa się Massive Attack. Miałem się naprawdę rozpisać, ale to jest Massive Attack i nie ma o czym się rozpisywać. Totalny na maska profesjonalizm. Ten zespól ma więcej do powiedzenia i przekazania niż wszystkie te niekomercyjne pseudopunki razem wzięte, które najpierw wysłałbym na tydzień do pracy w Tesco, żeby wiedzieli o czym mówią z rękami uniesionymi w geście niczym Mussolini. Przy okazji, niewinny nie ma się czego bać?
The Chemical Brothers
A ja to bym poszedł na taki koncert chemicznych, żeby były żywe instrumanty, wokaliści i żeby zagrali na żywo PIOSENKI z "Push The Button".
Jak dla mnie to co roku mogą na Opener Goldfrapp i Massive Attack zapraszać. Ja się nie obrażę, ja zawsze wpadnę.
Nelly Furtado
DAY 1:Z Nelly to było tak. Wyszła, zagrała dwa kawałki, przy trzecim zaczeło się gradobicie poziome i porywisty wiatr, który sprawił, że wielki balon TVNu zaczął lecieć w jej stronę, no i ona wtedy się poddała i zeszła ze sceny i zrobiło się zamieszanie, bo byłem w 10 sekund cały mokry i nie było wiadomo co robić. I obczailiśmy namiot dla VIPów. Każdy z tych VIPów zapłacił 500zł żeby móc się w tym namiocie obżreć i ochlać do woli. No ale nie wyszło. Matka natura sprawiła, że każdy z nas stał się VIPem i żaden ochroniarz nie mógł nic na to poradzić. No i koncert się w końcu nie odbył. Ale Nelly, ta nasza "koleżanka z sąsiedztwa" ostatnio do hotelu wtedy odjechała, czekając aż wszyscy jej fani będą bezpieczni. Ułańska fantazja niektórych naprawdę mogła jej imponować. Niektórzy podobno stali do końca dnia owego i czekali pod sceną, czekali...
DAY 2: I koncert w Moskwie odwołała, co poniektórych nieźle uradowało, że se Ruscy przez nas Nelly nie zobaczą. No i tak się Nelly godzinę ganiała na scenie w tych czułenkach na obcasie i tak się tylko zsatanawiałem kiedy się wypierdoli. Nadal nie mogę uwierzyć że ona to śpiewam "Meneater". To już na bis było. Przed bisem piłki do publiczności rzucała, chadzała w te i we wte z jednym tylko ochroniarzem. Nawet ze sceny sobie do tłumu pozwoliła zejść. Wielki respect- to się na codzień nie zdarza. Już wiem jak wygląda zlot fanów gazeta "Bravo". Brakło mi tylko "... shit on the radio", bo tak to nieźle wszystkich katowała swoimi poprzednimi płytami wytwarzając na twarzach niektórych niezłą konsternację, która bawiła mnie nie lepiej niż sam koncert.
Na Last.FM dyskutuje sobie z co poniektórymi o tym, ale oczywiście nikt mnie nie rozumie o co mi chodzi. Bo to się nie da zrozumieć jak się tylko ostatnią płytę Nelly zna.
Henry83 napisał:
Niedziela wieczorem
Czułem się jak na zlocie fanów gazety "Bravo". Fajnie, że Nelly katowała na początku starymi kawałkami wzbudzając miłą dla mnie konsternacje na twarzy połowy ludzi. Dobrze, że się w szpilkach nie zabiła. Po co te piłki i wogóle? Nie wiem. Ale czytelnicy "Bravo" mieli radoche. O ile cokolwiek pamiętają kręcąć wszystko swoimi fonami i kamerami. Na prawdę, pod względem zachowania niektórych to czułem się jak na jakimś spędzie z okazji dni jakiegoś miasta na totalnym zadupiu.
_Artix_ napisał:
wczoraj po południu
Dla każdego było coś miłego. Dobry koncert to nie tylko sama muzyka, ale też odpowiednie show.
Henry83 napisał:
wczoraj po południu
To prawda. Nelly to nie Madonna, więc niech już ściągnie te szpilki i częściej zacznie używać gitary jak dawniej.
BananaInc napisał:
3 godziny temu
no wiadomo że każdy jest inny ;) na takich imnprezach to zawsze jestem ekstrawertyczką :P ale uważam że łatwo jest rozróznić osobe co se przyszła tylko popatrzec na gwiazkę od osoby która przeżywa to wewnętrznie. fani zawsze wyśpiewywują teksty piosenek. Znam to z własnego doświadczenia ;)
Henry83 napisał:
30 minut temu
"Fani" to wyśpiewywali teksty, ale tylko z ostatniej płyty :-) Tacy z nich fani.
Pewnie myślą, że ja Nelly nie lubię, a ja tak ciepło o niej myśle :-)
DAY 2: I koncert w Moskwie odwołała, co poniektórych nieźle uradowało, że se Ruscy przez nas Nelly nie zobaczą. No i tak się Nelly godzinę ganiała na scenie w tych czułenkach na obcasie i tak się tylko zsatanawiałem kiedy się wypierdoli. Nadal nie mogę uwierzyć że ona to śpiewam "Meneater". To już na bis było. Przed bisem piłki do publiczności rzucała, chadzała w te i we wte z jednym tylko ochroniarzem. Nawet ze sceny sobie do tłumu pozwoliła zejść. Wielki respect- to się na codzień nie zdarza. Już wiem jak wygląda zlot fanów gazeta "Bravo". Brakło mi tylko "... shit on the radio", bo tak to nieźle wszystkich katowała swoimi poprzednimi płytami wytwarzając na twarzach niektórych niezłą konsternację, która bawiła mnie nie lepiej niż sam koncert.
Na Last.FM dyskutuje sobie z co poniektórymi o tym, ale oczywiście nikt mnie nie rozumie o co mi chodzi. Bo to się nie da zrozumieć jak się tylko ostatnią płytę Nelly zna.
Henry83 napisał:
Niedziela wieczorem
Czułem się jak na zlocie fanów gazety "Bravo". Fajnie, że Nelly katowała na początku starymi kawałkami wzbudzając miłą dla mnie konsternacje na twarzy połowy ludzi. Dobrze, że się w szpilkach nie zabiła. Po co te piłki i wogóle? Nie wiem. Ale czytelnicy "Bravo" mieli radoche. O ile cokolwiek pamiętają kręcąć wszystko swoimi fonami i kamerami. Na prawdę, pod względem zachowania niektórych to czułem się jak na jakimś spędzie z okazji dni jakiegoś miasta na totalnym zadupiu.
_Artix_ napisał:
wczoraj po południu
Dla każdego było coś miłego. Dobry koncert to nie tylko sama muzyka, ale też odpowiednie show.
Henry83 napisał:
wczoraj po południu
To prawda. Nelly to nie Madonna, więc niech już ściągnie te szpilki i częściej zacznie używać gitary jak dawniej.
BananaInc napisał:
3 godziny temu
no wiadomo że każdy jest inny ;) na takich imnprezach to zawsze jestem ekstrawertyczką :P ale uważam że łatwo jest rozróznić osobe co se przyszła tylko popatrzec na gwiazkę od osoby która przeżywa to wewnętrznie. fani zawsze wyśpiewywują teksty piosenek. Znam to z własnego doświadczenia ;)
Henry83 napisał:
30 minut temu
"Fani" to wyśpiewywali teksty, ale tylko z ostatniej płyty :-) Tacy z nich fani.
Pewnie myślą, że ja Nelly nie lubię, a ja tak ciepło o niej myśle :-)
poniedziałek, 21 lipca 2008
poniedziałek, 14 lipca 2008
ROK
Dokładnie rok temu o 2240 czasu islandzkiego wylądowałem na Islandii. Miał być post podsumowujący i inne sraty pierdy, ale wolę cieszyć się domem. Tymczasem. Ciesze się, że pisałem te wszystkie bzdury, misja bloga się udała i dobiegła końca. Pierwsze wrażenia przekazane. Teraz nie będe już pisał o pierwszych wrażeniach bo ich nie ma. Ale pisać będe. Nadal. wkrótce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)