3 dni wyśmienitej zabawy, lans, warszafska bohema, przypadkowi ludzie, ceny jak na Roskilde chyba, mało kibli, bo o umywalkach nie wspomnę (ale coż spodziewać się po kraju, gdzie prysznice po wuefie młodzież ogląda tylko na amerykańskich serialach). Ochorniarze tacy polscy typowo- zamiast pomagać, przeszkadzali. Dobrze, że pogoda dopisała.
Co obejrzałem? :
Mitch & Mitch Big Band
Dzień pierwszy. Na poczatek w sali namiotowej. Nie znam. Taki dżez mnie nie rusza. Pewnie jakiś szalenie modny zespół z byłego Programu Trzeciego Polskiego Radia, który wypadałoby znać, promowany po godzinie 22 w nocy przez panią Szydłowską. Plus wokalista zapieprzający NA POLSKIM festiwalu, w 95% DLA POLSKIEJ PUBLICZNOŚCI po... angielsku. Sorry, ale Bjork i Sigur Ros jak grali w Reykjaviku, to może z 3 tenkjuł tylko z siebie wydukali, mimo, że tam publiczność z zagranicy to prawdopodobnie z 50% stanowiła. Nie podoba mi się takie coś, pachnie mi kompleksem. Trójki już dawno nie słucham.
Editors
Na prawdę nie znałem. Myślałem, że jak zaczną coś grać to skojarze. Nic. Daje słowo- nic. Wysłałbym ten zespół do namiotu i zastąpił Sex Pistols. Za 5 lat, jeśli ktokolwiek będzie o nich jeszcze pamiętam, bedziemy czytać: zespół pierwszej dekady XXI wieku, znany z 3 płyt, z czego jedna była dobra, druga przecietna, a po trzeciej kontraktu im nie przedłużyli. Ja nie wiem jak ktoś się na to nabiera. Wszystko na jedno kopyto i po prostu ewidentnie zero w tym jakichkolwiek emocji. Nawet nogą mi się tupnąć nie chciało choć raz. Nie po to dla mnie ma sens istnienie jakiekolwiek zespołu rockowego. Guano Apes mnie bardziej wzrusza. Do tego panowie przyjechali na festiwal i... spieszyli się na samolot. Noł koments. Ubrani jak Islandczycy w Downtown w piątek i sobotę wieczorem.
The Cribs
"The Cribs - angielski zespół grający muzyke indie." Dałbym ich na główną scenę zamiast Editors. Skocznie i nie nudno. Zajebisty ostatni kawałek zagrany za pomocą pana który wygłaszał jakąś deklamację i pokazywał płyty The Beatles. Nie wiem skąd ja kojarzę tego pana... Przepraszam. Ignorant ze mnie.
Fischerspooner
Odkrycie festiwalowe- dla mnie. Gejowska wersja Goldfrapp. Gościu ewidentnie nie z tej planety. Ustawiony z tyłu, na przodzie 4 tancerki o japońskiej urodzie, fajne wizualizacje. Chyba się bał, że go ukamieniują na początku. Jak oni mogli grać w namiocie?!
Roisin Murphy
Najlepszy koncert piątkowy. Sekswona, zmysłowa, super buty, kostiumy, kapelusze. Wyśmienita aktorka. Idealna. Widać, że scena to jej żywioł. Nie spotkałem jeszcze wykonawcy który na scenie czułby się tak komfortowo, bez żadnego ciśnienia. Wszystko zaśpiewane bez jednego fałszu! Koncertem chyba bardziej podjarana niż publiczność. Wielokrotnie podkreśla jacy to jesteśmy wspaniali, jak dobrze się jej tu występuje, że zawsze z innych propozycji rezygnuje żeby u nas zagrać. Że nigdy pierwszego koncertu z Moloko "tuż za rogiem", w Sopocie, nie zapomni. Było wszystko co miało być. "Ramalama (Bang Bang) na ostatni bis i nawet "Forever More" z repertuaru Moloko. Piosenki trochę poremiksowane, dużo improwizacji. Dla niektórych to minus, dla mnie plus. Trzy plusy.
Loco Star
Nie wiem kto był pierwszy, ale dla mnie to podróba Husky i Oszibarack. Mniej udana, za smętna. Dla fanów Trujki pewnie.
Cool Kids Of Death
Jak jechałem do Islandii to miałem ich płytę w empetrójce. i dopiero na tym koncercie zdałem sobie sprawę jaki to typowo polski zespół. Że te ich próby wydania płyty anglojęzycznej od samego początku były skazane na porażkę, bo ich teksty są tak typowo polskie, że nikt ich na zachodzi nie ma szans zrozumieć. No co by taki Islandczyk zrozumiał? On w innym świecie totalnie żyje. Ja też zacząłem i brak uniwerslaności tego zespołu sprawił, że już po niego ostatnimi czasy nie sięgam. Koncert widziałem po łebkach.
Maria Peszek
Tak się zastanawiałem jaka będzie jej druga płyta, czy sobie poradzi. Poradzi sobie. Fajny koncert. Wogóle ona jest fajna tylko... ja nie jestem kobietą i nie żyję w wielkim mieście, więc cięzko mi się z nią zidentyfikować. Wyszedłem po pół godziny.
Interpol.
Miałem się rozpisać ale... stwierdziłem, że nie ma kurwa o czym. Przy nich nawet Interpol to mistrzowie szoł! Rzecz znamienna- mieszają mi się obydwa te zespoły i muszę w książeczce sprawdzać który to który. To już chyba samo przez się świadczy o tych zespołach. Nuda, nuda, nuda, nuda, nuda, nuda... Panowie godzinkę postali, jeden pobrzdękolił w gitary, drugi coś tam niby na perkusji. A wogóle klimat jak na imprezie techno dla niewtajemniczonych. Gdyby nie przerwy międz kawałkami to byś nie wiedział kiedy się kończy piosenka i zaczyna następna. Eh, nie... szkoda pisać! Radiohedu z tego nigdy nie bedzie.
Sex Pistols
Koncert Sex Pistols w namiocie na 11 tyś. osób? Nieporozumienie. Nic nie widziałem, mało słyszałem, do środka wejść nie sposób. Szkoda.
Erykah Badu
Królowa jak to królowa- spóźniona pół godziny. Ale za to najdłuższy koncert festiwalowy. Strasznie antywojennie, pięknie, zero grania pod publiczkę, nie dla każdego.
Lao Che
Śmieszny zespół. Na pewno główna gwiazda na Woodstocku w tym roku. Nie będzie nikt mi kazał ten zespół lubić za "Powstanie Warszawskie". Jak dla mnie to sobie mogą o każdym innym powstaniu płytę nagrać. Albo upadku komunizmu. Albo o JPII może. Jak się okazuje płyta numer 2 bardzo blisko tych ostatnich klimatów... Usankcjonowana muzyka dla ultraprawicowców i nazioli. Arka Noego dla dorosłych debili. Widzisz i nie grzmisz. Ludziom się podobało. Ale uznałbym, że coś jest nie tak jakby ten zespół nie miał targetu w tym kraju.
Pani Goldfrapp
Goldfrapp się wstydzi, Goldfrapp się wstydzi :-) Po prostu po tym koncercie to zrozumiałem- żadna z niej chłodna suka bez dostępu, ona się po prostu wstydzi. Koncert uroczy. Bałem się, że będzie raczej smętnie jak na ostatniej płycie, ale na szczęście nie. Wyraźnie zaskoczona reakcją polskiej publiczności. Czy tylko u nas w kraju ludzie się na koncertach bawią? Znowu na "Train" mikrofonem w cipie sobie grzebała. Dla mnie bosko.
Massive Attack
Jest tylko jeden Bóg. I Bóg nazywa się Massive Attack. Miałem się naprawdę rozpisać, ale to jest Massive Attack i nie ma o czym się rozpisywać. Totalny na maska profesjonalizm. Ten zespól ma więcej do powiedzenia i przekazania niż wszystkie te niekomercyjne pseudopunki razem wzięte, które najpierw wysłałbym na tydzień do pracy w Tesco, żeby wiedzieli o czym mówią z rękami uniesionymi w geście niczym Mussolini. Przy okazji, niewinny nie ma się czego bać?
The Chemical Brothers
A ja to bym poszedł na taki koncert chemicznych, żeby były żywe instrumanty, wokaliści i żeby zagrali na żywo PIOSENKI z "Push The Button".
Jak dla mnie to co roku mogą na Opener Goldfrapp i Massive Attack zapraszać. Ja się nie obrażę, ja zawsze wpadnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz