Íslensk-ensk
moska
NAFNORÐ (KVENKYN)
mosque
Nie tylko w Polsce znajdzie się grupka idiotów i ciemniaków dewastujących meczety. U nas go nawet jeszcze nie zbudowano, a już się zaczęło. W wielkim skrócie wygląda to tak:
Na początku 2013 roku wydział środowiska i planowania w Reykjaviku wydał w końcu zgodę na budowę meczetu dla muzułmanów mieszkających na Islandii. Jeszcze się budowa nie zaczęła a na działce na której meczet miał się znaleźć znaleziono trzy głowy świni oraz inne części zwierząt i zakrwawione strony z Koranu. Temat starała się podchwycić kandydatka na burmistrza Reykjaviku w wyborach, które odbyły się nie dawno i powiedziała, że jak wygra to decyzję o budowie meczetu unieważni. Idiotka starała się pobawić w populistów europejskim dla paru głosów i skończyło się to tak, że w Reykjaviku nie zdobyli żadnego miejsca w radzie miasta. Co prawda zaraz po tej wypowiedzi chciała się z tego co powiedziała wycofywać, bo nie ma nic gorszego jak bycie na Islandii rasistą ujawnionym. Większość Islandczyków jest rasistami, ale mają oni o 50 lat więcej demokracji od nas i zarówno politycy jak i społeczeństwo już wie, że pewnych rzeczy, co ślina na języka przyniesie, po prostu mówić już nie wypada pod żadnym pozorem.
Na szczęście większość społeczeństwa, póki co, zachowała zdrowy rozsądek, pokazała głosami co sądzi o takim jątrzeniu w społeczeństwie, ale nie wydaje mi się, że ten temat jest już zakończony. Już dopiero co się zaczęli ludzie oswajać z obcokrajowcami, a tu znowu taki temat. Na przerwie na kawie dochodzi u mnie w pracy przez ten temat od czasu do czasu do niezłych spięć. No bo niby mamy wolność wyznania, no ale tak najchętniej niektórzy by muzułmanów z tej jurysdykcji wyciągnęli. Najbardziej kiedyś zacietrzewiła się Birna: "I co? I co? Może już wkrótce będziemy na Islandii mówić po muzułmańsku???". Wtedy robi te swoje wielkie, wydumane oczy i cała aż się podnosi. Bjarni, pół Islandczyk, pół Norweg: "A co Ty pieprzysz, nie ma nawet takiego języka" strofuje ją z czułością. "Nie ma, nie ma, jeszcze nie ma" i prawie to ręką o stół. Bo Birna to taka islandzka rasistka, tak by chciała wszystko jak za dawnych czasów i o nas tak sobie popsioczy do mnie na obcokrajowców czasami (nie przeszkadza jej, że sam jestem obcokrajowcem ("A bo Ty to co innego"- jednym słowem denerwują ją tylko obcokrajowcy, których nie zna. bo tych co już zna to mogą na Islandii być.), pozadawa parę sveitó- tendencyjnych (patrz post: sveitó) pytań na temat Polski ("Kiedyś pracowałam z niepełnosprawnym Pawłem co miał tu wypadek i jest na wózku. Zawsze mnie dziwi, że on nie chce wrócić do Polski, do rodziny, przecież by mógł te pieniądze NASZE stąd zabrać ze sobą i tam za nie żyć. Ale on mówi, że w Polsce to by wylądował na ulicy. Prawda to?"- nie wiem komu mam przypierdolić, jej czy temu Pawłowi jak go spotkam. "No ale on chyba to w sumie to chyba nie chce żeby rodzina i przyjaciele takim go widzieli i żeby mu musieli pomagać"- tu musiała mu pomagać Birna.) Ale w gruncie rzeczy jak przyjdzie co do czego to Ci wszyscy nie lubiani przez nią obcokrajowcy będą tak na prawdę liczyć tylko na jej pomoc w ostatecznym rozrachunku. Bo ona ma tęsknotę za tą starą Islandią, a w niej nikt nigdy nie był pozostawiany sam sobie. Do decydowało o przetrwaniu człowieka na tej zapomnianej przez Boga wyspie.
Jutro ma być sztorm. 32m/s wiatru. Pogoda jak w listopadzie. Na szczęście w tym roku jadę w tropiki poznać słońce tu mi nie dane. I niech się dzieje w międzyczasie tu co chce :-)