Íslensk-ensk
flipp
NAFNORÐ (HVORUGKYN)
spree; binge
Jestem już przerażony moją integracją z islandzkim społeczeństwem. Z ostatniej islandzkiej imprezy, która jak zwykle rozkręciła się dopiero długo po północy, wracałem do domu z jakiś 1 km. trzy bite godziny. I nie chodzi o to, że byłem aż tak pijany. Co to, to nie. Po prostu co chwilę spotykałem innych też wracających z różnych, dziwnych miejsc imprezowym. No a wtedy po tych paru drinkach się przecież wszystkim Islandczykom włącza "friend button" i nagle każdy Cię ktoś zna, skądś kojarzy lub zna, a nawet jak nie to i to też nie przeszkadza. I tak czas mija pomiędzy jedną konwersacją a drugą, że nawet nie wiesz kiedy. Na dworze dzień obojętnie o której, więc nawet się nie orientujesz która to godzina i czy stoisz tu chwilę czy parę godzin. Zimno aż tak nie jest, brak wiatru Ci sprzyja.
NORTHERN EXPOSURE
I tak mi się to wszystko kojarzy z "Przystankiem Alaska". Ja tam odnajduję tą Islandię na każdym kroku. Żeby się móc bawić to trzeba sobie wszystko samemu zorganizować, życie od jasności do ciemności, wkoło natura, głębszy rodzaj relacji z powodu izolacji i najwyższe zagęszczenie frików na jednym metrze kwadratowym na świecie. Moja znajoma po wyjeździe do innego kraju z Islandii powiedziała, że Islandia jest nie do powtórzenia. Też jestem tego coraz bardziej świadomy i wiem co ma na myśli. Jakież z nas szczęściarze, że mogliśmy to przeżyć i powiedzieć na własnej skórze.
Wstyd się przyznawać, ale "Przystanek Alaska" skończyłem dopiero oglądać nie dawno pierwszy raz. Nie wiem jak to się stało. Teraz się już takich seriali nie kręci. Brak mi słów, żeby powiedzieć jaki ten serial jest wyjątkowy i nie do podrobienia. I jak mało stracił ze swej aktualności nawet po tylu latach po jego produkcji. Tam są prototypy wszystkich hipsterów na tej planecie. Jeśli ktoś lubi Islandię to musi koniecznie obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz