Íslensk-ensk
sveitó
LÝSINGARORÐ
uncultivated; provincial
(patrz: ordabok.is)
W miniony weekend zakończył się pierwszy Secret Solstice Festival . Że mi kiedyś na wiosce będzie dane usłyszeć mój ukochany zespół to było jeszcze nie dawno nie do pomyślenia. Podejrzewam, że połowa kosztów tego festiwalu poszła na przetransportowanie tego ich całego sprzętu. Co zabawne rozkładali go krócej niż księżniczka Banks grająca przed nimi ze swoimi jednymi klawiszami i perkusją. Skutek był taki, że bisów nie było, bo tylko do północy można było grać na otwartej przestrzeni:
I nowy kawałek. Oczywiście pewnie na żadnej następnej płycie się nie znajdzie.
I wszystko byłoby cudownie, ale jak przyszło co do czego, to nikt nie miał ani czasu, ani pieniędzy żeby się ze mną na koncert wybrać. Bilet w przedsprzedaży 13900isk, potem już 20000isk. Całkiem sporo. Festiwal był trochę frekwencyjną klapą, więc już pod sam koniec zaczęto sprzedawać bilety jednodniowe. Dokoptowałem się do ekipy z Brynjarem i Olim. Wszyscy żeśmy już dawno pozmieniali pracę, do tej pory pamiętam jak z Brynjarem zawsze po pijanemu rozmawiałem o Massive Attack, a on taki niby muzyk, ale za cholerę nie wiedział o kim ja mówię. Wydawało mi się to wtedy w tym upojeniu alkoholowym takie niedorzeczne i nieprawdziwe. No jak można nie znać Massive Attack. Dlatego bardzo zabawne wydało mi się, że w końcu się dowie i to razem ze mną na tym samym koncercie.
Festiwal jak to festiwal robiony przez sveito z dużym przekonaniem o byciu największymi hipsterami świata. Scen aż pięć, ale wszystkie za blisko siebie, więc dźwięk się bardzo często pokrywał i przeszkadzał w odbiorze. Zesrajmy się, ale miejmy an wiosce dwa festiwale, zamiast połączyć go w jeden z ATP Iceland i mieć chociaż jeden festiwal mogący być namiastką Openera to po co? Nieeeeeee. Sveito będzie miało dwa.
Wszystko bym połączył w dwa dni zamiast trzech. Bo powiedzy sobie, że line up-em nie powalało. Wszystko sprowadzało się DJ bo ich oczywiście najtaniej umieścić na scenie, a na gwiazdy z ich sprzętem to by już potrzeba konkretncyh pieniędzy. Koniec końców wszystko fajnie, ale bardziej przypominało to drugi Sonar Reykjavik, tylko taka uboższa wersja. Wymęczyliśmy się miejscami z chłopakami bo nie wszyscy ci Djeje cokolwiek sobą reprezentowali.
No i poza tym wiecie... LETNI festiwal na Islandii w plenerze. Na dworze 12C. Hipstersko było być w futrach sztucznych i prawdziwych, kozakach, islandzkich swetrach, kokardkach i sznureczkach we włosach.
Festiwal odbywał się niedaleko zoo i ogrodu botanicznego na rekreacyjnych terenach Reykjaviku. Właśnie przeczytałem, że jedna z osób się skarżyła na zbyt wysoki hałas u siebie w domu. Po 23:00 było u niej w domu 39db, że aż "musiała zamykać w łazience aby odebrać telefon i cały dom chodził. Ludzi szept to 20db dodają w gazecie... Większość ludzi mieszkających w pobliżu projekt poparła i była wyrozumiała. Sveito liczyć pieniądze umie i wie, że wiele osób się skusi zobaczyć festiwal w kraju w którym słońce nie zachodzi, w najdłuższy dzień roku, co dla mnie stanowiło jego wadę, a nie zaletę. Massive Attack w świetle dnia to jednak nie to samo...
I przerażające, ale właśnie zaczęło robić się ciemno. Z każdym dniem ciemniej. I ciemniej. I ciemniej. I ciemniej... I ciemniej...........
Powiedzmy, że to pierwszy raz i że się Sveito wyrobi. Bo, że ktoś ze Sveito wpadłby na pomysł, że może by zatrudnić kogoś z zagranicy by nam pokazał to nieeeeeeee. Sveito samo zrobi.
Po raz kolejny obiecuję sobie, że już z Brynjarem nie imprezuję. Jak nie można czegoś kontrolować to podobno jest już uzależnienie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz