środa, 28 września 2011
Gościu uczył się języka sam przez dwa lata. Potem przybył tu i zdał od razu na drugi rok języka islandzkiego dla obcokrajowców. Niestety, został deportowany, bo nie skończył jeszcze 18 lat. Musi poczekać parę miesięcy i wrócić ponownie. Moje generalne założenie jest takie, że ma coś nie tak w jego głowie (Sawan?), gdyż ucząc się samemu jest praktycznie niemożliwe w tak krótkim czasie osiągnąć taki piękny akcent (właściwie to gada jak Islandczyk, może trochę wręcz zbyt wyraźnie i za wolno) i taką lotność mówienia.
wtorek, 27 września 2011
poniedziałek, 26 września 2011
Widziałem wczoraj w telewizji program o sześcioletnim chłopcu, który urodził się bez nóg. Dostał ostatnio sztuczne nogi- i to na różne okazje- do chodzenia, do biegania, a nawet do pływania. Co ciekawe on urodził się bez nóg, więc było to dla niego takie oczywiste, że ich nie ma, że jak je wszystkie dostał, to cieszył się z tego jak z prezentu, a nie jak z czegoś co ułatwi mu życie.
niedziela, 25 września 2011
Znajomi mi się pytają po nam w kraju gazety, skoro jest nas trzystatysięcy :-)
ale u nas na serio się dzieje. Bo jakaś drużyna wygrała puchar, bo chcemy wzmocnić transport publiczny i zachęcić ludzi do korzystania z niego, bo się zastanawiamy w czym możemy moglibyśmy być mocni gdybyśmy tak przez przypadek weszli do Unii Europejskiej (od razu odpowiem: jest pomysł, że będzie to walka o wolności gejów i lesbijek a nasz kraj stawiany jako za wzór takiej na przykład zapyziałej Polsce). Poza tym wszywscy chcą podwyżek. Ostatni dostały je przedszkolanki, teraz marzy się policjantom. Wulkan ma zaraz wybuchnąć. Trzeba wybrać reprezentanta do oscara. no dzieję się:-) ej, serweryWikileks są na Islandii! Co kraj to inne problemy.
ale u nas na serio się dzieje. Bo jakaś drużyna wygrała puchar, bo chcemy wzmocnić transport publiczny i zachęcić ludzi do korzystania z niego, bo się zastanawiamy w czym możemy moglibyśmy być mocni gdybyśmy tak przez przypadek weszli do Unii Europejskiej (od razu odpowiem: jest pomysł, że będzie to walka o wolności gejów i lesbijek a nasz kraj stawiany jako za wzór takiej na przykład zapyziałej Polsce). Poza tym wszywscy chcą podwyżek. Ostatni dostały je przedszkolanki, teraz marzy się policjantom. Wulkan ma zaraz wybuchnąć. Trzeba wybrać reprezentanta do oscara. no dzieję się:-) ej, serweryWikileks są na Islandii! Co kraj to inne problemy.
FF
Byłem w Krakowie. I w Krakowie we wrześniu wszystko dzieje się za szybko. Tak jakby miec pilota i wszystko wokół Ciebie jest włączone na przewijanie do przodu, podczas gdy Ty poruszasz się wolniej. Udało mi się trafić w Kinie Pod Baranami na pokaz filmu BACKYARD:
Oczywiście to było po polsku i ja tego wcześniej nie widziałem. Ale film bardzo mi się podoba, bo pokazywał właśnie Islandię taką jaka jest. Zrobimy sobie koncert w ogrodzie, ale wszystko nie przygotowane na ostatnią chwilę. Zarazem została pokazana islandzka fantazja i ten artyzm robienia z niczego coś, co sprawia, że tyle tych zespołów jest tak znanych na świecie. Ten multum pomysłów każdego dnia, byleby tylko coś się działo na tej wiosce. Poczucie humoru i dystans do wszystkiego na każdym kroku. Dzieci nieprzeszkadzające nikomu. Czasami może ktoś to odebrać jako coś wyreżyserowanego, ale takie rzeczy na prawdę dzieją się dość często w Reykjaviku- po prostu wychodzisz i Cię to spotyka:
gdybym dzisaj miał 14 lat to zachwycałbym się właśnie tym video, a nie Bjork i miałbym innych idolów:)
Nie byłeś w Reykjaviku to nie byłeś nigdy na imprezie! Oczywiście nie jest to norma i na każdym kroku, ale to się dzieje o wiele częściej niż wszyscy myślą. I jestem w ogóle zachwycony tą piosenką i tą sytuacją, bo jak ktoś mi się pyta dlaczego lubię tam być, to od tej chwili będę mu puszczał to. To jest po prostu esencja. Umiłowanie muzyki i szaleństwo. Chwila radości. To działa. To jest nieopisywalne. My na prawdę nie mamy problemów ze ściąganiem spodni w centrum stolicy przy odpowiedncih czynnikach. I w lato jest jasno cały czas. Chyba nikt ze stałych bywalców tego bloga nie nabiera się na to, że tam jest 16:00 po południu? :-)
Oczywiście to było po polsku i ja tego wcześniej nie widziałem. Ale film bardzo mi się podoba, bo pokazywał właśnie Islandię taką jaka jest. Zrobimy sobie koncert w ogrodzie, ale wszystko nie przygotowane na ostatnią chwilę. Zarazem została pokazana islandzka fantazja i ten artyzm robienia z niczego coś, co sprawia, że tyle tych zespołów jest tak znanych na świecie. Ten multum pomysłów każdego dnia, byleby tylko coś się działo na tej wiosce. Poczucie humoru i dystans do wszystkiego na każdym kroku. Dzieci nieprzeszkadzające nikomu. Czasami może ktoś to odebrać jako coś wyreżyserowanego, ale takie rzeczy na prawdę dzieją się dość często w Reykjaviku- po prostu wychodzisz i Cię to spotyka:
gdybym dzisaj miał 14 lat to zachwycałbym się właśnie tym video, a nie Bjork i miałbym innych idolów:)
Nie byłeś w Reykjaviku to nie byłeś nigdy na imprezie! Oczywiście nie jest to norma i na każdym kroku, ale to się dzieje o wiele częściej niż wszyscy myślą. I jestem w ogóle zachwycony tą piosenką i tą sytuacją, bo jak ktoś mi się pyta dlaczego lubię tam być, to od tej chwili będę mu puszczał to. To jest po prostu esencja. Umiłowanie muzyki i szaleństwo. Chwila radości. To działa. To jest nieopisywalne. My na prawdę nie mamy problemów ze ściąganiem spodni w centrum stolicy przy odpowiedncih czynnikach. I w lato jest jasno cały czas. Chyba nikt ze stałych bywalców tego bloga nie nabiera się na to, że tam jest 16:00 po południu? :-)
piątek, 16 września 2011
Dla kogoś postronnego niby tlyko zwykła, nudna posiadówa. Ale ja już dawno nie widziałem pewnych osób w tym stanie. Ragga mówi, że jestem sérstakur ze wszystkich najbardziej. Bo jestem taki jákvæður i w ogóle najfajniejsze we mnie jest to, że jestem sobą. Tak sobie słucham i myślę, że jak na kogoś wychowanego na Nosowskiej, to rzeczywiście dużo we mnie tego dobrego samopoczucia i rzeczywiście ktoś z moją psychiką może być uważany za szczególnego. Wracając do domów nie wchodzimy na okoliczne domówki. Szukamy za to najkrótszych tras przez ludzkie ogrody. I dlaczego na osobę, która musi wstać o 6.00 wychodzę z imprezy jako jeden z ostatnich?
czwartek, 15 września 2011
RIFF to na prawdę jedno z fajniejszych wydarzeń w ciąglu roku na wyspie. W tym roku, z przyczyn niezależnych, przegapię początek. A na początku Zwycięstwa Róża i wszystko stanie się jasne o co kaman. Six days left!
Zapraszam na film. W roli głównej obecny burmisztrz Reykjaviku. Swoją drogą, nigdy nie myślałem, że doczekam czasu, że będę to mógł oglądać bez napisów i wszystko rozumieć.
wtorek, 13 września 2011
o tych, o których daaaaawno nie pisałem
Helgi zamienił Australię na Afrykę. I istnieje jakaś przewrotność a zarazem sprawiedliwość na świecie. Karen nacjonalistka musiała się wyprowadzić do Norwegii (jak większość zresztą). To musi być dla niej cios. Na fejsbuku się już pochwaliła norweską "uprzejmością i profesjonalizmem"- bo jej będą internet miesiąc zakładać. Jakby sama nie pamiętała jak tu mieli na wszystkie przed 2008 wyjebane. Choć w sumie ona pamiętać nie może. Gdyby tak było to nie byłaby zmuszona tam teraz być. Na szczęście koleżanki ją pocieszyły, bo "podobno obcokrajowcom to zawsze tak długo internet zakładają". I nagle widzę to tak wyraźnie jak nigdy. Istnieje typ ludzi przejebanych, ale na szczęście bardzo duży procent z nich nie rusza się z miejsca swojego zamieszkania na więcej niż 100km nigdy jak nie musi (lub nie są to wakacje). Dobrze to dla nich i dla świata. O ileż mniej Brejvików na świecie. Wypadałoby Karen życzyć aby trafiła tam na osoby o wiele bardziej wyrozumiałe w stosunku do obcokrajowców niż ona sama. Wypadałoby. Niektórzy zasługują na swój los. I tyle ludzi nowych na mej drodze, którzy nigdy nie zaznają zaszczytnego miejsca ujrzenia swojego imienia na tym blogu, się przetoczyło przeze mnie.
Wszystko zbyt idealnie. Słońce jakby się zawzięło i daje codziennie czadu. Dawno nie pamiętam już takiej pogody. Długie posiadówy na trawie. I gdyby mogło tak to wytrwać cały czas. Gdyby ta soczysta zieleń mogła trwać i trwać a Snæfelsjökull by zawsze widoczny na wyciągnięcie ręki tak jak teraz. Do tego zorze tańczą nad głowami co wieczór. Mienią się na zielono niczym te niezanieczyszczone spalinami drzewa wkoło prowokując akcję na fejsbuku z cyklu "u kogo z okna w domu widać w tej chwili zorze najlepiej" i "kto pierwszy zamieścił zdjęcie". I tylko Islandczycy mają na to wszystko wyjebane. O 24.00 w nocy albo już śpią albo gapią się tępo w kablówkę- bo na pewno nie w niebo.
Ostatnio przeczytałem, że wszystkie wyrazy w języku islandzkim zaczynają się na "p" są obcego pochodzenia i że nie ma żadnego wyrazu na literę "c". I że w literaturze istnieje "Hinsegin bókmenntir og fræði ", czyli cały nurt "Gay/lesbian literature, queer theory" , literatury współczesnej początkiem sięgający roku 1946 i utworu Eliasa Mara (ale tytułu już nie pamiętam). I tak się tylko uśmiecham nieśmiało jak pomyślę, że my mamy socrealizm, a oni nurt gejowski.
Lubię chodzić na imprezy z Islandczykami którym znam. Doprowadzanie się do innej świadomości i podróże do baru w oświetleniu zorzy. Zaliczanie wszystkich możliwych po drodze domówek. Samochody na drodze dla nas nie istnieją. I w stolicy tyle się dzieje. Festiwal goni festiwal. I na nic nie ma już czasu i pieniędzy. Tu festiwal teatru, tam tańca. Tu festiwal książkowy, tam za chwilę Airwaves i festiwal filmowy. Wszystko w atmosferze zwolnień grupowych i kolejnych cięć. Tak jakby ten jebany kryzys nie chciał się odpierdolić i co chwilę wbija w system swoje kolejne szpile. W piątek kolejna impreza z Islandczykami.
Ostatnio przeczytałem, że wszystkie wyrazy w języku islandzkim zaczynają się na "p" są obcego pochodzenia i że nie ma żadnego wyrazu na literę "c". I że w literaturze istnieje "Hinsegin bókmenntir og fræði ", czyli cały nurt "Gay/lesbian literature, queer theory" , literatury współczesnej początkiem sięgający roku 1946 i utworu Eliasa Mara (ale tytułu już nie pamiętam). I tak się tylko uśmiecham nieśmiało jak pomyślę, że my mamy socrealizm, a oni nurt gejowski.
Lubię chodzić na imprezy z Islandczykami którym znam. Doprowadzanie się do innej świadomości i podróże do baru w oświetleniu zorzy. Zaliczanie wszystkich możliwych po drodze domówek. Samochody na drodze dla nas nie istnieją. I w stolicy tyle się dzieje. Festiwal goni festiwal. I na nic nie ma już czasu i pieniędzy. Tu festiwal teatru, tam tańca. Tu festiwal książkowy, tam za chwilę Airwaves i festiwal filmowy. Wszystko w atmosferze zwolnień grupowych i kolejnych cięć. Tak jakby ten jebany kryzys nie chciał się odpierdolić i co chwilę wbija w system swoje kolejne szpile. W piątek kolejna impreza z Islandczykami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)