poniedziałek, 28 kwietnia 2014
Jaki kraj taki talent
Wczoraj zakończyła się pierwsza edycja Island got Talent. ZWYCIĘZCA oczywiście pochodzi z Hafnarförður i powiększył swoje konto o 10 milionów koron (około 240000zł).
pastylki
Karen wpadła do pracy i na zebraniu obwieściła, że będzie brać jakiś prozak bo ma depresję przez te ciemności. Co prawda ciemności już minęły, ale ona nadal ma i lekarz jej dał jeszcze na ten miesiąc zanim nie naładuje się słońcem trochę. To tak gwoli uprzedzenia bo nie wiadomo jak na nią te leki podziałają. I jest tajemnicą poliszynela, że pewnia zajada się nimi co drugi i tylko Karen miała taką cywilną odwagę się bez owijania w bawełne przyznać. I tak sobie myślę, że skoro skutki moga być takie, że ktoś może nie do końca zachowywać się tak jakby się normalnie zachowywał bez leków, to kto z tych ludzi co znam jest w tej chwili sobą.
Jest piięknie. Przynajmniej wczoraj było. Zaczyna się czas, że chce się żyć. Widać tą zmianę w ciągu dnia. wszystko ożywa. Ludzie też. Pąki jakby z minuty na minutę się rozwijają i trawa po jednym dniu już jakby bardziej zielona.
Dziś z okien biurowca zobaczyliśmy na trawie 4 siewki złote. I tak sobie staneliśmy na 2 minuty i zniedowierzaniem na nie patrzyli. To uśmiechnięci do siebie, to do tych siewek jak głupi do sera. Bo wszyscy wiemy, że jak już siewki są w Reykjaviku to już wszsytko będzie dobrze. Już będzie tylko lepiej. One nigdy się nie mylą, więc jak ktoś pierwszy gdzieś w kraju zaobserwuje te siewki to jest tego główna informacja dnia we wszystkich serwisach. O ile się nie mylę w tym roku pierwsze siewki już dosyć dawno temu można było zaobserwować na wschodzie kraju.
Dziś z okien biurowca zobaczyliśmy na trawie 4 siewki złote. I tak sobie staneliśmy na 2 minuty i zniedowierzaniem na nie patrzyli. To uśmiechnięci do siebie, to do tych siewek jak głupi do sera. Bo wszyscy wiemy, że jak już siewki są w Reykjaviku to już wszsytko będzie dobrze. Już będzie tylko lepiej. One nigdy się nie mylą, więc jak ktoś pierwszy gdzieś w kraju zaobserwuje te siewki to jest tego główna informacja dnia we wszystkich serwisach. O ile się nie mylę w tym roku pierwsze siewki już dosyć dawno temu można było zaobserwować na wschodzie kraju.
wtorek, 15 kwietnia 2014
Ze strony miasta Hafnarfjörður:
Hafnarfjörður jest wyjatkowym miastem o nadzwyczajnej historii, gdzie zycie codzienne i kultura kwitna posrodku dawnego pola lawowego. Gdy przyznawano mu status miejski, miasto zamieszkiwalo ok. 1400 osób. Teraz, sto lat pózniej, populacja liczba mieszkanców gwaltownie wzrosla. Jednakze miasto utrzymalo swój malomiasteczkowy klimat, sielankowa atmosfere i dusze – co nie dziwi, gdy wezmie sie pod uwage, ze szczyci sie ono najwiekszym w Islandii nietknietym skupiskiem domów z drewna pokrytych falistym metalem.
Hafnarfjörður nie jest jednak tylko starym miasteczkiem; poniewaz coraz wiecej ludzi dostrzega korzysci wynikajace z bycia mieszkancem Hafnarfjörður, miasto kwitnie. Miasto rozroslo sie szybko przez ostatnich kilka lat, a nowe osiedla przyciagnely rózne spolecznosci ludzi, którzy swietnie zdaja sobie sprawe, ze Hafnarfjörður oferuje wspanialy wachlarz uslug i punktów handlowych, aktywne zycie kulturalne i mnóstwo atrakcji. Miasto szczyci sie licznymi znakomitymi przedszkolami i szkolami podstawowymi, a takze szkola muzyczna, zawodowa i dobrze ugruntowana szkola wyzsza – uczelnia Flensborg. Hafnarfjörður jest równiez miastem sportu: ma wysoki poziom uczestnictwa w aktywnosciach sportowych, czesciowo dzieki dofinansowywaniu przez miasto skladek czlonkowskich dla swoich dzieci. Nietknieta przyroda jest zawsze w zasiegu reki w Hafnafjpörður, a mozliwosci korzystania ze swiezego powietrza w pieknym otoczeniu sa nieskonczone
W Hafnarfjörður nie tylko swietnie sie zyje, ale takze dobrze pracuje. Miasto odznacza sie róznorodna gospodarka, w której firmy nastawione na innowacyjnosc i wysokie technologie dzialaja ramie w ramie z bardziej tradycyjnym przemyslem. Trzeba równiez wspomniec o porcie miejskim, który przez lata byl jednym z glównych portów Islandii.
Ok. Ok. Ok..............................
Dochodzę do siebie.
Czy wśród tak licznej Polonii nie da znaleźć się na serio nikogo, kto by to jakoś sensownie przetłumaczył?????????/
Czy w XXI nadal problemem mogą być polskie znaki, na serio nie da się ich tam jakoś wstawić??????????
Ręce opadają. Wszsytko opada.
Hafnarfjörður jest wyjatkowym miastem o nadzwyczajnej historii, gdzie zycie codzienne i kultura kwitna posrodku dawnego pola lawowego. Gdy przyznawano mu status miejski, miasto zamieszkiwalo ok. 1400 osób. Teraz, sto lat pózniej, populacja liczba mieszkanców gwaltownie wzrosla. Jednakze miasto utrzymalo swój malomiasteczkowy klimat, sielankowa atmosfere i dusze – co nie dziwi, gdy wezmie sie pod uwage, ze szczyci sie ono najwiekszym w Islandii nietknietym skupiskiem domów z drewna pokrytych falistym metalem.
Hafnarfjörður nie jest jednak tylko starym miasteczkiem; poniewaz coraz wiecej ludzi dostrzega korzysci wynikajace z bycia mieszkancem Hafnarfjörður, miasto kwitnie. Miasto rozroslo sie szybko przez ostatnich kilka lat, a nowe osiedla przyciagnely rózne spolecznosci ludzi, którzy swietnie zdaja sobie sprawe, ze Hafnarfjörður oferuje wspanialy wachlarz uslug i punktów handlowych, aktywne zycie kulturalne i mnóstwo atrakcji. Miasto szczyci sie licznymi znakomitymi przedszkolami i szkolami podstawowymi, a takze szkola muzyczna, zawodowa i dobrze ugruntowana szkola wyzsza – uczelnia Flensborg. Hafnarfjörður jest równiez miastem sportu: ma wysoki poziom uczestnictwa w aktywnosciach sportowych, czesciowo dzieki dofinansowywaniu przez miasto skladek czlonkowskich dla swoich dzieci. Nietknieta przyroda jest zawsze w zasiegu reki w Hafnafjpörður, a mozliwosci korzystania ze swiezego powietrza w pieknym otoczeniu sa nieskonczone
W Hafnarfjörður nie tylko swietnie sie zyje, ale takze dobrze pracuje. Miasto odznacza sie róznorodna gospodarka, w której firmy nastawione na innowacyjnosc i wysokie technologie dzialaja ramie w ramie z bardziej tradycyjnym przemyslem. Trzeba równiez wspomniec o porcie miejskim, który przez lata byl jednym z glównych portów Islandii.
Ok. Ok. Ok..............................
Dochodzę do siebie.
Czy wśród tak licznej Polonii nie da znaleźć się na serio nikogo, kto by to jakoś sensownie przetłumaczył?????????/
Czy w XXI nadal problemem mogą być polskie znaki, na serio nie da się ich tam jakoś wstawić??????????
Ręce opadają. Wszsytko opada.
Wkurwiają mnie i doprowadzają do szewskiej pasji te wszystki artykuły z Islandii ostatnio. Ja już rozumiem, że te wszystkie portale żerują na pracy studentów bo tak taniej, ale to się chyba wkrótce na nich zemści. To jest jakaś masakra. Do pewnego momentu chociaż gazeta.pl trzymałą fason, ale to już dawno przeszłość.
Wzięła se tam jakaś pinda powklejała z jakiś informacji w internecie teksty i zrobiła wstęp do artykułu o Hafnarfjörður. No po prostu żal.pl. Do tego TA OSIEDLOWA DROGA mająca połączyć miasto Gardabær z dzielnicą Álftanes, które do upadku w 2008 roku było również miastem, ale zbankrutowało.
I afera. I taka dumna, potem se nawet video kręci jak to jej artykuł wielki miał oddzew i nawet udział w tym video biorą polscy mieszkańcy stąd. Kurwa cyrk. Przerodziło się to potem w artykuł w Magazynie Świątecznym, gdzie osiedlowa dróżka urosła do jakiejś obwodncy niemalże łączącej okręg stołeczny Z PÓLWYSPEM Álftanes, zupełnie jakby tam żadnej drogi nie było. Kurwa, nie... Polscy dziennikarze piszący o Islandii. Nie wiem nigdy skąd ta maniera robienia z Islandii jakiegoś dziwoląga. Może to ta muzyka rzeczywiście tak polakom psuje psychę.
1. Tak, sprawa drogi osiedlowej jest w sądzie najwyższym. Ale tak samo jak u nas 20% ludzi potrafi wierzyć w zamach i chcieć komisji srakich i owakich, tak 20% Islandczyków może sobie wmawiać, że wierzy w Elfy, a reszta musi się temu z niesmakiem i wkurwieniem przyglądać, a sądy tracić czas. Naprawdę, pomiędzy tymi dwoma cyrkami nie ma żadnej różnicy.
2. KURWA, ISLANDCZYCY NIE ROZUMIEJĄ CO JEST NAPISANE W SAGACH!!! N I E R O Z U M I E J Ą. To, że umieją je przeczytać, gdzie na każde 5 linijek tekstu jest 1 strona przypisów wyjaśniających znaczenie wyrazów, to nie znaczy, że rozumieją. Ja też sobie mogę wziąć jakiś polski tekst z XIII wieku i przeczytać. I co? I dupa. Huja z niego zrozumiem. Sorry, ale jak jeszcze raz ktoś będzie się podniecał tym co Islandzcycy potrafią, a czego nie, to wyjdę z siebie.
3. Tak, to prawda, Islandczycy nie mają traumy wojennej. Zarówno na pierwszej i na drugiej wojnie swiatowej się bogacili i wychodzili z glinanek do domów murowanych. Ale mają za to traumy katastrof naturalnych, których z kolei my w Europie nie doświadczyliśmy. Pogoda, która sprawiła, że zaczynając z takiego samego pułapu ludnościowego jak Norwegia tych drugich jest dzisiaj 5 milionów, a nas 312 tysięcy. W XVIII wieku król Danii miał pomyśł, żeby wszystkich Islandczyków przenieść do Danii bo się tu po prostu przez te wulkany i resztę nie da być. I tylko to, że w tamtych czasach było to trudne do wykonania mogę nadal tu mieszkać. Islandię gnębiła Danię nie gorzej niż Hitler. Oczywiście ja nie porównuje wojen do katastrof przyrodniczych. Wszystko to są uogólnienia w tej chwili. Chodzi mi bardziej o to, że tu też działy się rzeczy straszne i każdy ma swoje traumy. Poza tym nie wiem czy to jakiś powód do dumy, że ich Hitler nie gazował i nie napadał, nas "Europę" tak?
4. Tak, były prostesty po wstąpieniu do NATO. Robili to komuniści Islandcy, jeśli wogóle mieli pojęcie co to znaczy komunizm- może to przez brak wojny. A i to wszsytko na zasadzie Liberum Veto. W TYM KRAJU WSZYSCY SĄ KRÓLAMI i ludzie często się nie zgadzają bo mogą się nie zgodzić. Jak ktoś może zdecydowac o tym bez zgdoy ogółu? Jakby nie weszli do NATO to byłyby protesty w inną stronę. Wiem co mówię. 3/4 Islandczyków nie chcę do UE, ale jak nowy rząd wycofał się z akcesji to jest raban, że nie dokończono negocjacji i nie pozwolono ludziom w referendum zdecydować? Po co? Wynik jest znany! Jak to po co? Tutaj każdy jest królem i musi być po jego myśli. Protest dla protestu. Tak źle, tak nie dobrze.
Wzięła se tam jakaś pinda powklejała z jakiś informacji w internecie teksty i zrobiła wstęp do artykułu o Hafnarfjörður. No po prostu żal.pl. Do tego TA OSIEDLOWA DROGA mająca połączyć miasto Gardabær z dzielnicą Álftanes, które do upadku w 2008 roku było również miastem, ale zbankrutowało.
I afera. I taka dumna, potem se nawet video kręci jak to jej artykuł wielki miał oddzew i nawet udział w tym video biorą polscy mieszkańcy stąd. Kurwa cyrk. Przerodziło się to potem w artykuł w Magazynie Świątecznym, gdzie osiedlowa dróżka urosła do jakiejś obwodncy niemalże łączącej okręg stołeczny Z PÓLWYSPEM Álftanes, zupełnie jakby tam żadnej drogi nie było. Kurwa, nie... Polscy dziennikarze piszący o Islandii. Nie wiem nigdy skąd ta maniera robienia z Islandii jakiegoś dziwoląga. Może to ta muzyka rzeczywiście tak polakom psuje psychę.
1. Tak, sprawa drogi osiedlowej jest w sądzie najwyższym. Ale tak samo jak u nas 20% ludzi potrafi wierzyć w zamach i chcieć komisji srakich i owakich, tak 20% Islandczyków może sobie wmawiać, że wierzy w Elfy, a reszta musi się temu z niesmakiem i wkurwieniem przyglądać, a sądy tracić czas. Naprawdę, pomiędzy tymi dwoma cyrkami nie ma żadnej różnicy.
2. KURWA, ISLANDCZYCY NIE ROZUMIEJĄ CO JEST NAPISANE W SAGACH!!! N I E R O Z U M I E J Ą. To, że umieją je przeczytać, gdzie na każde 5 linijek tekstu jest 1 strona przypisów wyjaśniających znaczenie wyrazów, to nie znaczy, że rozumieją. Ja też sobie mogę wziąć jakiś polski tekst z XIII wieku i przeczytać. I co? I dupa. Huja z niego zrozumiem. Sorry, ale jak jeszcze raz ktoś będzie się podniecał tym co Islandzcycy potrafią, a czego nie, to wyjdę z siebie.
3. Tak, to prawda, Islandczycy nie mają traumy wojennej. Zarówno na pierwszej i na drugiej wojnie swiatowej się bogacili i wychodzili z glinanek do domów murowanych. Ale mają za to traumy katastrof naturalnych, których z kolei my w Europie nie doświadczyliśmy. Pogoda, która sprawiła, że zaczynając z takiego samego pułapu ludnościowego jak Norwegia tych drugich jest dzisiaj 5 milionów, a nas 312 tysięcy. W XVIII wieku król Danii miał pomyśł, żeby wszystkich Islandczyków przenieść do Danii bo się tu po prostu przez te wulkany i resztę nie da być. I tylko to, że w tamtych czasach było to trudne do wykonania mogę nadal tu mieszkać. Islandię gnębiła Danię nie gorzej niż Hitler. Oczywiście ja nie porównuje wojen do katastrof przyrodniczych. Wszystko to są uogólnienia w tej chwili. Chodzi mi bardziej o to, że tu też działy się rzeczy straszne i każdy ma swoje traumy. Poza tym nie wiem czy to jakiś powód do dumy, że ich Hitler nie gazował i nie napadał, nas "Europę" tak?
4. Tak, były prostesty po wstąpieniu do NATO. Robili to komuniści Islandcy, jeśli wogóle mieli pojęcie co to znaczy komunizm- może to przez brak wojny. A i to wszsytko na zasadzie Liberum Veto. W TYM KRAJU WSZYSCY SĄ KRÓLAMI i ludzie często się nie zgadzają bo mogą się nie zgodzić. Jak ktoś może zdecydowac o tym bez zgdoy ogółu? Jakby nie weszli do NATO to byłyby protesty w inną stronę. Wiem co mówię. 3/4 Islandczyków nie chcę do UE, ale jak nowy rząd wycofał się z akcesji to jest raban, że nie dokończono negocjacji i nie pozwolono ludziom w referendum zdecydować? Po co? Wynik jest znany! Jak to po co? Tutaj każdy jest królem i musi być po jego myśli. Protest dla protestu. Tak źle, tak nie dobrze.
fazy
Luteranie mają lepiej, a ja razem z nimi. Bo czwartek i piątek przez Wielkanocą to tu też dni wolne.
Tutaj wielką popularnością cieszą się czekoladowe wielkanocne jaja. No spróbuj jednego nie mieć w święta, a uważany jesteś za dziwnego. Czytałem dziś w gazecie, że niektóre z takich jaj ważą po 1 kilo i trzeba by zjeść całą wanne warzyw, żeby to była ta sama ilość kalorii co w tym jaju i że takie jajo to powinno się liczyć jako roczny limit łakocii jaki można zjeźć. dietetyk przestrzega przed wpierdzieleniem tego na jednej sesji. Czy ktoś na prawdę się jeszcze dziwi, że jesteśmy najgrubszą nacją na świecie?
Moje grube koleżanki w pracy są znowu w fazie odchudzania, a razcej ja nazwałbym to w fazie posiadania marzenia o odchudzaniu się.
Sigrún jest na jakiejś batonowo- szejkowej dziecie z Herbalife. Niby wszystko z tym ok, Z tego co widzę to każą jej wtryniać dużo białka i ma takie kartki duże do wypełniania każdego dnia co zjadłą na te 5 posiłków i ile się ruszała. No właśnie, tutaj mieści się tylko 10 minutowy spacer do pracy. Nie mam siły jej powiedzieć, że to trochę za mało do stawianych sobie celów. Chociaż z tego co widzę, to już jej ostatnio z tymi kartkami na biurku więcej nie widzę...
Karen zapisała się na maraton w lato w Reykjaviku. Dystans 10 km. Chodzi nawet na 10 tygodniowy kurs 3 razy w tygodniu. No ale jak ma coś z tego być jak zapija to przynajmniej półlitrem koli każdego dnia z i prins polem z zakładowego sklepiku? N I E oddzywam się.
Oczywiście nie wszyscy są tacy. Jóna wygląda jak Kylie. Mają właściwie tyle samo lat. Dla mnie to dowód, że nie trzeba być bogatym tylko o siebie trochę dbać i na serio dużo można. Oczywiście geny swoją drogę, ale ja Jóny z batonem i napojem babelkowym nie uświadczyłem. Za na siłowni jak najbardziej.
Ostatnio mam fazy na AB mjólka znowu. To taka islandzka maślanka-kefir. No pyszne. Jak ja stąd wyjadę kiedyś, to jak ja będę żyć bez tego. To nie są śmieszne rozterki :-) Wogóle islandzki nabiał jest najlepszy na świecie. Tutaj nadal można kupić w sklepie PRAWDZIWE, AUTENTYCZNE masło, takie jak się dawniej wyrabiało w domu. A 200 gramowe opakowanie jogurtu dla ćwiczących ma mniej niż 100 kalorii, zero cukru i 20 gramów białka. Po co tu komuś odżywki? Nie dziwota, że tyle tu strongmenów i pakerów po ulicach chodzi. Wikingowie, potomkowie Skýra. ;-)
kwiecień plecień
Kwiecień plecień, bo u nas też przeplata. Z tą różnicą, że to, co w Polsce dzieje się z pogodą w ciągu tygodnia, u nas zdarza się w ciągu godziny. I tylko Ci, którzy jeszcze nie mieskzali na Islandii w kwietniu myślą, że ja teraz wyolbrzymiam.
Obudziłęm się dziś przy pogodzie typowo islandzkiej, czyli tak naprawdę nie wiadomo jakiej. Ze znajomą nazywamy to rzygi. Coś jest, ale nie wiadomo co. Generalnie nie zanosiło się na deszcz. Osz ja naiwny. Toż to scena typowo filmowa. Wychodzę z domu, zamykam drzwi na klucz i w tym samym momencie jak nie chluśnie coś prosto z nieba. Patrze i nie wierzę. Jakby mi ktoś zaczynał wiadra z wodą wylewać. Nie, po prostu kurwa nie. Poszedłem do domu zmienić kurtkę. Na przeciwdeszczową. W raz z moim dojściem do samochodu przejasniło się. Mówię sobie: jest nadzieja. Słońce wyszło, może się to jakoś już utrzyma. W pracy zasiadam do biurka pełen otymizmu. Minęło jakieś pół godziny od mojego wyjścia z domu. Zaczynam patrzyć się na włączający się ekran. I nagle słyszę. Coś zaczyna walić po szybach. Jakby ktoś rzucał garściami małe kamyczki o szybę. Patrze, grad. Zanim doszedłem do okna zerwała się wichura i przez te 5 minut wszystko wyglądało przez to okno jakby się dopiero co miała zaczynać zima i święta przed nami, a nie tydzień do pierwszego dnia lata, chucznie obchodzonego dniem wolnym od pracy. Zanim wyszedłem z pracy zdążyło być jeszcze dwa razy ciepło dziś. Tak, że w czasie lunchy mogłem się przejść do kawiarni po kawę i nawet poczuć miłe uczucie ciepła na plecach.
Gwoli jasności, liści u nas jeszcze na drzewach są niedostępne, a po tej lodowiźnie co była na trawie przez 3/4 zimy, na trawę zieloną poczekamy chyba jeszcze z 2 miesiące... W chwili obecnej znowu pada śnieg i robi się mała zawieja. Przebijśniegi i krokusy uwielbiają za to takie warunki. Mnożą się tutaj niby króliki.
Jeszcze długo nie zapomnę zapachu tej gnijącej trawy, gdy to wszystko zaczęło topnieć. Boże, co to był za smród. Nie dało się normalnie po ulicy chodzić. Mieszkam tu 7 lat, ale tego jeszcze nie przeżyłem. Zawsze coś nowego.
Nie no, teraz to padają płaty śniegu wielkości mojej wewnętrznej strony dłoni.
Kurwa, wiatr.
Ja jebe.
Niedługo niby kalendarzowe lato.
Chcę do Miami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)