czwartek, 31 marca 2011
środa, 30 marca 2011
czwartek, 24 marca 2011
haha. trochę to nie ma z tym blogiem nic wspólnego ale...
Bożesz Ty Mój- taki rarytas na jutubie. No jakaś masakra. do tej pory nie wiedziałem o istnieniu czegoś takiego. No ale nie dziwie się, że to się nigdzie nie znalazło. Bo się w porównaniu z wersją oryginalną kupy się to melodycznie nie trzyma. Ale gratka nie z tej ziemi.
Ileż tam jeszcze rzeczy być musi nieodkrytych przeze mnie?
A kiedyś ten singiel, bardzo baaaardzo dawno temu chciałem kupić przez telegazetę na TVP (tak, tak- nie było internetu)- na stronie 400 było coś takiego jak "Kącik Fana", no ale laska chciała za to 50zł... Więc wybrałem nigdzie niedostępny już wtedy mini-album HELEDORE (37 sekunda)- bo miał 9 piosenek. do tej pory sądzę, że laska nie wiedziała co robi. Przecież tego już nigdy nie będzie. Wiem, że to brzmi bardzo staro, że nie było internetu, ale to na prawdę nie było aż tak dawno temu. 96 rok chyba? Uwielbiam ten przypierdol gitar pod koniec. Chcę takiego Hey'a jeszcze kiedyś raz jeszcze!
Bożesz Ty Mój- taki rarytas na jutubie. No jakaś masakra. do tej pory nie wiedziałem o istnieniu czegoś takiego. No ale nie dziwie się, że to się nigdzie nie znalazło. Bo się w porównaniu z wersją oryginalną kupy się to melodycznie nie trzyma. Ale gratka nie z tej ziemi.
Ileż tam jeszcze rzeczy być musi nieodkrytych przeze mnie?
A kiedyś ten singiel, bardzo baaaardzo dawno temu chciałem kupić przez telegazetę na TVP (tak, tak- nie było internetu)- na stronie 400 było coś takiego jak "Kącik Fana", no ale laska chciała za to 50zł... Więc wybrałem nigdzie niedostępny już wtedy mini-album HELEDORE (37 sekunda)- bo miał 9 piosenek. do tej pory sądzę, że laska nie wiedziała co robi. Przecież tego już nigdy nie będzie. Wiem, że to brzmi bardzo staro, że nie było internetu, ale to na prawdę nie było aż tak dawno temu. 96 rok chyba? Uwielbiam ten przypierdol gitar pod koniec. Chcę takiego Hey'a jeszcze kiedyś raz jeszcze!
wtorek, 22 marca 2011
niedziela, 20 marca 2011
Marudzę Maji, żeby mnie wzięła na ten statek na trzy tygodnie ze swoim mężem- marynarzem i wnuczką. I przekonują, że im to już żadna różnica, czy jedna, czy dwie osoby dodatkowe na tym pokładzie. I że ja tam sprzątać mogę na zapłatę. I wiem, że to niemożliwe, ale tak jej mendzę już tydzień, a ona potrafi być taka zaskakująco pankowa. Ale ja tego nie chcę tym razem, bo byłoby mi bardzo przykro, gdyby się zgodziła, a ja zatrzymany przez obowiązki bym nie mógł.
Wszyscy wkoło gadają o Norwegii. Sam mimowolnie plany z innymi układam:) Nie wiem, mnie stać na wiele. Ale będę myśleć o tym kiedy inni w końcu się zbiorą.
Wszyscy wkoło gadają o Norwegii. Sam mimowolnie plany z innymi układam:) Nie wiem, mnie stać na wiele. Ale będę myśleć o tym kiedy inni w końcu się zbiorą.
sobota, 19 marca 2011
wtorek, 15 marca 2011
poniedziałek, 14 marca 2011
niedziela, 13 marca 2011
Uspokoiłem się. Właściwie to już dawno. Opadły całe te emocje nowości. Będąc obcokrajowcem w innym kraju i prowadząc tam swoje życie człowiek musi prędzej czy później znaleźć w sobie odpowiedź na podstawowe pytania. Mózg zryty przez mentalność swojego kraju rodzinnego zostaje ryty ponownie przez mentalność innego. Nie wiadomo czasami kim się jest, dlaczego i po co? Wewnętrzna pustka i niepokój. Fascynacja jednymi rzeczami, maksymalny wkurw na inne. Na prawdę wierzysz, że gdy jest 5C i świeci słońce mamy zajebistą pogodę. Bo gdy przez 3 miesiące żyjesz w półmroku i o deszczu to MUSI Cię cieszyć. Definicja lata zrównuje Ci się z definicją polskiego przedwiośnia. Powoli i Ciebie do szału zaczyna doprowadzać Björk i całe chmary turystów tu i maniaków za granicą święcie przekonanych, że przeciętny Islandczyk też jest taki jak ona. Spotkanie tego całego sławnego światowego tandemu gdzieś na ulicy w mieście, w centrum handlowym, w barze nie robi na Ciebie żadnego wrażenia. I właściwie kiedy to się dzieje to nawet nie zdajesz sobie sprawy, że nie robi to na Ciebie żadnego wrażenia. Ale potem się sam sobie dziwisz jacy oni wszyscy stali się dla Ciebie normalni. Tacy dostępni na wyciągnięcie ręki, odtajemniczeni, zwyczajni jak inni wokoło, że jedyna Twoja prawidłowa reakcja na turystów obok Ciebie to politowanie. Z jednej strony to rozumiesz, ale z drugiej już nie. Ile procent duszy jest już Islandzkiej?;) Wiesz już co to jest Eurowizja i zapominasz, że nikt tego nigdzie indziej nie ogląda i jak bardzo być nie chciał zaczynasz wiedzieć wszystko o tym konkursie. Basen, na który w Polsce nigdy nie chodziłeś, zaczynasz odwiedzać dwa razy w tygodniu jak nie częściej.
Wiesz już co Ci się podoba, a co nie. długo dochodzisz do tego, że tylko pewność siebie w stosunku do tych wszystkich islandzkich prostaków może pozwolić Ci zostać na powierzchni. Zostawiasz piwo na stole w barze, które ktoś bardzo baaaardzo pijany, tak jak tylko najebany może być ktoś tu urodzony, bierze za swoje po 3 minutach Twojej nieuwagi. Ale już wiesz, że to piwo nie mogło zawędrować za daleko, więc rozglądasz się patrzysz, i odbierasz z ręki kogoś kto chyba nawet może się nie zorientował, że sobie je przygarnął, ale minę ma jakbyś go co najmniej okradał. Na pytanie drugiego skąd jesteś, dlaczego tu jesteś i po co nie użalasz się nad sobą, nie użalasz się nad jego procentami, wychodzącą wtedy pewnością siebie. Wiesz, że wtedy tak jest. Wiesz po co tu jesteś, więc mówisz prawdę "to hef fan" i natychmiast odbijasz piłeczkę, że nawet nie zdąży się zorientować, że "a po co ty tu jesteś, co tu robisz, też masz fan"? I mówisz to tak pięknie i płynnie i pewnie, że jest to bardziej bezcenne niż zakupy Mastercard. I rozmowa się kończy, bo albo był już taki pijany, że nie wie właściwie o co pytał, albo wie, że źle trafił. Boże, jak wszystko przychodzi z czasem, doświadczenie to potęga. Szczęścia nie ma. Szczęścia trzeba się nauczyć.
Wiesz już co Ci się podoba, a co nie. długo dochodzisz do tego, że tylko pewność siebie w stosunku do tych wszystkich islandzkich prostaków może pozwolić Ci zostać na powierzchni. Zostawiasz piwo na stole w barze, które ktoś bardzo baaaardzo pijany, tak jak tylko najebany może być ktoś tu urodzony, bierze za swoje po 3 minutach Twojej nieuwagi. Ale już wiesz, że to piwo nie mogło zawędrować za daleko, więc rozglądasz się patrzysz, i odbierasz z ręki kogoś kto chyba nawet może się nie zorientował, że sobie je przygarnął, ale minę ma jakbyś go co najmniej okradał. Na pytanie drugiego skąd jesteś, dlaczego tu jesteś i po co nie użalasz się nad sobą, nie użalasz się nad jego procentami, wychodzącą wtedy pewnością siebie. Wiesz, że wtedy tak jest. Wiesz po co tu jesteś, więc mówisz prawdę "to hef fan" i natychmiast odbijasz piłeczkę, że nawet nie zdąży się zorientować, że "a po co ty tu jesteś, co tu robisz, też masz fan"? I mówisz to tak pięknie i płynnie i pewnie, że jest to bardziej bezcenne niż zakupy Mastercard. I rozmowa się kończy, bo albo był już taki pijany, że nie wie właściwie o co pytał, albo wie, że źle trafił. Boże, jak wszystko przychodzi z czasem, doświadczenie to potęga. Szczęścia nie ma. Szczęścia trzeba się nauczyć.
Marzec obfituje u nas w różniaste atrakcje świąteczne, ale bez wolnego w pracy- niestety:(
I tak 7 marca był Bolludagur, odpowiednich naszego tłustego czwartku. Mieszkając na wyspie je się pączki dwa razy!:) Dzień później mamy Sprengidagur, czyli teoretycznie każdy powinien mieć pyszny, islandzki obiad- bo ja akurat uwielbiam to, co się je w ten dzień. A 8 marca mamy Öskudagur - swoją drogą Islandczycy na prawdę byli kiedyś strasznie barbarzyńscy. Takie rzeczy wyprawiać z kotami!
Marzec to także miesiąc dorocznych imprez w pracy, tzw. Árshátið (Ár -rok, hátið -uroczystość, impreza, festiwal). Polega top mniej więcej na tym, że spotykają się ludzie w pracy na specjalnym przyjęciu i zawsze kończy się to strasznym piciem. Podniecenie u mnie w pracy tą imprezą co nie miara. Z perspektywy Polaka wiele hałasu o nic i to w dwóch względach. Po pierwsze nie mam dzieci, żony i całego tego regularnego życia, które nie pozwala mi robić tak często tego, na co niektórzy z nich chcieli by pozwolić sobie częściej. Ot, kolejna impreza z rzędu, tydzień temu byłem na jednej, po tej piątkowej poszedłem jeszcze na sobotnią, więc nie jest to dla mnie żadna tam odskocznia od czegokolwiek. Po drugie nie mam wyniesionego z Polski zżycia się z pracą. Dla wielu Islandczyków praca to drugie życie i dla tego tak wiele z nich cierpi na bezrobociu. Bo to nawet nie chodzi o pieniądze. To chodzi o uczestnictwo w życiu społecznych, z którego bezrobocie wyklucza. Dlatego nas niejednokrotnie śmieszy o co come on z tym płaczem jak są zasiłki, śmieszą nas te karnety darmowe na siłownie, basen i bibliotekę. Ale to nie dlatego, że za dużo w tyle mają- to dlatego, żeby się ktoś nie wykluczył z życia społecznego. I jak kocham moją pracę i wszystkich w niej i nigdy bym jej nie zamienił na inną, na prawdę ja tego nie czuję.
I tak 7 marca był Bolludagur, odpowiednich naszego tłustego czwartku. Mieszkając na wyspie je się pączki dwa razy!:) Dzień później mamy Sprengidagur, czyli teoretycznie każdy powinien mieć pyszny, islandzki obiad- bo ja akurat uwielbiam to, co się je w ten dzień. A 8 marca mamy Öskudagur - swoją drogą Islandczycy na prawdę byli kiedyś strasznie barbarzyńscy. Takie rzeczy wyprawiać z kotami!
Marzec to także miesiąc dorocznych imprez w pracy, tzw. Árshátið (Ár -rok, hátið -uroczystość, impreza, festiwal). Polega top mniej więcej na tym, że spotykają się ludzie w pracy na specjalnym przyjęciu i zawsze kończy się to strasznym piciem. Podniecenie u mnie w pracy tą imprezą co nie miara. Z perspektywy Polaka wiele hałasu o nic i to w dwóch względach. Po pierwsze nie mam dzieci, żony i całego tego regularnego życia, które nie pozwala mi robić tak często tego, na co niektórzy z nich chcieli by pozwolić sobie częściej. Ot, kolejna impreza z rzędu, tydzień temu byłem na jednej, po tej piątkowej poszedłem jeszcze na sobotnią, więc nie jest to dla mnie żadna tam odskocznia od czegokolwiek. Po drugie nie mam wyniesionego z Polski zżycia się z pracą. Dla wielu Islandczyków praca to drugie życie i dla tego tak wiele z nich cierpi na bezrobociu. Bo to nawet nie chodzi o pieniądze. To chodzi o uczestnictwo w życiu społecznych, z którego bezrobocie wyklucza. Dlatego nas niejednokrotnie śmieszy o co come on z tym płaczem jak są zasiłki, śmieszą nas te karnety darmowe na siłownie, basen i bibliotekę. Ale to nie dlatego, że za dużo w tyle mają- to dlatego, żeby się ktoś nie wykluczył z życia społecznego. I jak kocham moją pracę i wszystkich w niej i nigdy bym jej nie zamienił na inną, na prawdę ja tego nie czuję.
Moje przewidywania się sprawdziły. Podczas gdy reszta europy marzła w ZIMIE, my rozkoszowaliśmy się względnie cieplą, nieśnieżną pogodą. Troszkę jaśniej i byłoby fajnie. A teraz gdy reszta Europy rokoszuje się 15C my będziemy po pas w śniegu do kwietnia opatulać się rękawiczkami, szalami i czapkami, których do tej pory niekoniecznie były nam potrzebne na co dzień.
W ostatni weekend żegnaliśmy karnawał. Nie wiem, my tutaj chyba dużo sobie z tego nie robimy czy ten karnawał się skończył, czy nadal trwa:
Ten filmik pochodzi z klubu Bakkus. Jeżeli kiedykolwiek zdarzy Ci się być na Islandii koniecznie musisz zajrzeć.
Cała elita kulturalna kraju przeniosła się tam po zlikwidowaniu Circus'a, więc kto wie, kto wie na kogo się tam napatoczysz;)
Nie możesz sobie również odpuścić Faktorý. A gdyby przez przypadek zabrakło Ci polskiej mowy (co chyba jest tu niemożliwe) zawsze możesz pójść do C is for cookie. Powoli, powoli wpisujemy się w koloryt islandzkiej gospodarki. Niektórzy siedzą ucieszeni na zasiłkach, inni starają się coś przykombinować, reszta pracujących nie wie czy się cieszyć czy smucić że nie jest na miejscu pierwszych i drugich. Koloryt życia na wyspie;)
Ten filmik pochodzi z klubu Bakkus. Jeżeli kiedykolwiek zdarzy Ci się być na Islandii koniecznie musisz zajrzeć.
Cała elita kulturalna kraju przeniosła się tam po zlikwidowaniu Circus'a, więc kto wie, kto wie na kogo się tam napatoczysz;)
Nie możesz sobie również odpuścić Faktorý. A gdyby przez przypadek zabrakło Ci polskiej mowy (co chyba jest tu niemożliwe) zawsze możesz pójść do C is for cookie. Powoli, powoli wpisujemy się w koloryt islandzkiej gospodarki. Niektórzy siedzą ucieszeni na zasiłkach, inni starają się coś przykombinować, reszta pracujących nie wie czy się cieszyć czy smucić że nie jest na miejscu pierwszych i drugich. Koloryt życia na wyspie;)
niedziela, 6 marca 2011
sobota, 5 marca 2011
piątek, 4 marca 2011
z GG
O.
tak powiem ci
ze wczoraj patrzyłam na ciebie i d.
i hmmm, oboje inteligenci, zawodowo palący fajki
zakochani w czytaniu
niby niepozorni...
w swoich światach..
jacyś niewiarygodnie podobni

xxx
20:22:03
niby niepozorni??:)

O.
20:22:48
no wiesz w tłumie się was nie wahacza;P
tak powiem ci
ze wczoraj patrzyłam na ciebie i d.
i hmmm, oboje inteligenci, zawodowo palący fajki
zakochani w czytaniu
niby niepozorni...
w swoich światach..
jacyś niewiarygodnie podobni

xxx
20:22:03
niby niepozorni??:)

O.
20:22:48
no wiesz w tłumie się was nie wahacza;P
czwartek, 3 marca 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)