Świąt na Islandii już do rzygania. Wczoraj był 100- stronicowy dodatek do gazety o świetach, a dziś książeczka ze zniżkami w Kringlanie. Na końcu są dwie strony, gdzie można sobie numerem oznaczyć co się chce kupić, bo każda rzecz w tej książeczce ma swój numer. Choinki i światełka tez już prawie wszystkie na swoim miejscu. W pracy zaczyna się znowu szal z "ukrytym przyjacielem". Co roku coś się zmienia, ale zasady generalnie takie same. Losujesz sobie kogoś i przez cały tydzień kładziesz mu na stole, tam gdzie wszyscy prezent. Spuszczasz się przy tym niemiłosiernie, żeby on nie wyczaił moment w którym prezent mu dajesz an ten, bo największa frajda to nie wiedzieć kto nim jest aż do piątku, końca tygodnia, kiedy to spotykamy się wszyscy na przyjęciu świątecznym w celu. Tam to wtedy każdy kładzie na stół prezent główny i każdy potem zgaduje kto to taki te prezenty nam dawał cały tydzień. Masz na to wszystko całe 2000 koron i dlatego tego nie cierpię bo się trzeba nieźle nachodzić, żeby nie być najgorszym ukrytym przyjacielem, bo za takie pieniądze, to sobie poszaleć za bardzo nie można.
Ze zgadywaniem frajdy co nie miara. W tym roku nie przewidziano tylko, choć nie wiem jakim cudem, że to zgadywanie powinno być dość wcześnie, bo się potem wszyscy schleją i tak też się stało. i wtedy przeciągło się to wszystko do trzech bitych godzin, bo wielu ze sceny zejść nie mogło przez bardzo długi czas. A przekonać pijanego Islandczyka do czegoś trudno co nie miara, no chyba że do kolejnej kolejki lub czegoś innego, ale tego nie powiem, bo będę jak te linie Icelandair, które dosyć dawno się tak reklamowały i facetów do przyjazdu na wyspę zapraszały. W ciągu tych trzech godzin nie zostało mi nic innego jak siedzieć przy piwie i sączyć alkohol.
Pracuje już w mojej firmie bardzo długo, więc przynajmniej tyle dobrze, że wiem gdzie, jak i kolo kogo się usadzić, żeby nie mieć nocy zepsutej. Nie wolno siadać koło prostaków, bo na trzeźwo już z nimi kiepsko, a po pijanemu jak dla mnie podchodzi to już pod niebezpieczne sytuacje. Wspomniana już kiedyś koleżanka co ma dziecko z gejem i jeszcze dwie inne to opcje też nie dobre, bo pakowanie się w beznadziejne sytuacje przestało już mnie bawić. i tylko mi żal tej nowej Heiður było co się tak jeszcze nie poznała na tym wszystkim. Wszystko skończyło się jak zwykle w naszym barze so called Remiza przeze mnie i znowu mijały mi przed oczami znajome twarzy, a może to tylko za dużo drinków. Ile człowiek zaoszczędza czasu kiedy nie pali, jak islandzki mu się wyostrza po paru kieliszkach. Udajemy się z Brynjarem kolejne konie kraść prawie do rzygania.
Nie wiem czy cała Islandia, ale na pewno wszyscy w koło mnie bez wyjątku oszaleli na punkcie Retro Stefson.Póki co ich nowa płyta do nabycia tylko w Islandii, ale szturm na rynki europejskie odgrażają się, że po Nowym Roku. Oczywiście przez myśl mi nie przechodzi, ze usłyszę coś takiego w polskim radiu, ale jak tu nie tupnąć nóżką przy "Glow"? Jeżeli islandzka muzyka potrafi wyznaczać treny to załapcie się kochani przed wszystkimi i let it glow.
Jedni wyzywają mnie od prostaków, inni dziękują za pokazanie Islandii od strony takiej jak nikt inny. Wszystkim nie dogodzisz. Jeszcze tydzień, skończę sesję i się wyśpię.
I niech ktoś jeszcze twierdzi, że Islandzki rap nie brzmi super.
środa, 28 listopada 2012
poniedziałek, 26 listopada 2012
Sołtru.
Krąży to sobie po fejsbuku cały dzień dzisiaj. Ale taka prawda. Tak wyglądał mój koszyk na początku w 2007 roku za 5000isk, a tak wygląda dziś za tę samą cenę :)
czwartek, 22 listopada 2012
sobota, 10 listopada 2012
cyrki!
W głowie nadal siedzi mi ten godzinny brutalnie ambientowy wstęp z koncertu Sigur Rós. Myślałem, że tam skonam. Zdanie swoje podtrzymuje. Fajnie to to zobaczyć na żywo, ale generalnie przerost treści nad formą. I jak można mieć takie banalnie proste teksty śpiewając w swoim rodzimym języku? Rozumiem tą grafomankę Sóley, no ale ona śpiewa po angielsku którego dobrze nie umie, więc brzmi to jak teksty angielskie z płyty "Fire" Hey'a. Nie odmówię im za to pełnego profesjonalizmu. Oni, Gus Gus i Björk potrafią to tylko zrobić światowo na koncertach. Reszta ma szczęście że jest stąd, a nie skąd innąd. Fisz ma rację. Może troche mniej orlików, a więcej pieniędzy na muzykę? To jest po prostu fenomenalne jak to się dzieje. Gość po drugim kawalku krzyczy że "this is Iceland". Och, widzieć te miny paru Islandczyków, którzy przypadkiem się na ten koncert przyplatali. Nie, to nie jest Iceland :-) I umówmy się. Festiwal to słońce lub deszcz, ale zawsze ciepło, duży plac i z jakieś pół miliona ludzi. I wzystkie koncerty w cenie jednego TANIEGO biletu. Dać 16500 za bilet i do tego 6000 za Sigur Rós. To jest jakaś astronomiczna kwota. Tak samo było z Björk rok temu. Nic dziwnego że 70% widnowni "festiwalu" stanowią obcokrajowcy.
W gazetach ogłoszenie na całą stronę grzmiące, że rząd Johanny chce nas zronić w chuja. Zgodnie z prawem, nad którym obraduje teraz rzad zostanie wyeliminowana indeksacja do obliczeń rocznej stopy oprocentowania, co spowoduje fałszywe wyliczenie kosztów kredytu na szkodę konsumentów. Prawa konsumenta zostają ponownie deptane i trza działać póki nie jest za późno. I we wtorek jest zebranie. O ile ktoś zrozumie coś z ogłoszenia takiej treści :-) Od kryzysu Islandczycy zaczynają traktować jako sport narodowy przeciwstawianie się władzy i różne zebrania w sprawie sprzeciwów.
Stowarzyszenie handlu i usług z kolei w całym kraju bilbordami i w gazetach na całe strony zaczyna akcję propagowania robienia zakupów w Islandii. Bo to daje pracę i bla bla bla bla bla bla bla. Ostatnio moja znajoma pyta się w sklepie że jak to możliwe że te getry są 10 X droższe niż w sklepie w Ameryce. Że rozumie i podatki i transport i utrzymanie sklepu, ale żeby aż 10 razy? I tak jest z większością rzeczy. Dlatego drugim sportem narodowym Islandczyków są wyjazdy zagraniczne niby to w celu zwiedzenia, ale tak naprawdę w celu szopingu. To jest zadziwiające zjawisko i nam, z Polski, bardzo trudne do ogarnięcia. Ale pensje nam od kryzysu poszły w dół w euro o 50%, a ceny tych wszystkich rzeczy w górę. No to jak nie szmuglować? :-) I nie wiem czy to przypadek czy nie, ale zbiegło się to w czasie, kiedy celnicy zaczeli się odgrażać, że będzie trzeba przy sobie posiadać dowody zakupów rzeczy w Islandii, inaczej cło. Cyrk!
wtorek, 6 listopada 2012
nowy kawałek słyszałem przed wami
Jak tak będzie brzmiała ich nowa płyta to z pewnością będzie jedną z moich ulubionych. Niestety słaba jakoś dzwięku nie oddaje w pełni tych basów roztaczających się ze sceny.
do przyjaciół Polaków.
Dobry wieczór,
nadmienię tylko, że kupiłem bilety do Polski. Bilety na które mnie nie stać. Ale spłata dopiero za 40 dni, a w pracy mi powiedzieli, że mogę iść do banku to mi tą transakcję rozbiją może na raty. Tego myku jeszcze nie znałem. Ellen: A myślisz że jak my wszyscy kupujemy te podróże i wszystkie zabawki? :-)... Teraz jestem już pełnoprawnym Islandczykiem. Stało się, rzekło się. W domu się nie przejęli drobną aluzją, że przyjadę spłukany. Moją mamę ani dreszcz, stwierdziła, że też nie ma. Islandzka mama zaoferowałą mi wyżywienie w styczniu, więc nie jest źle. Czekam na wspaniałego Sylwestra, ale bez szału pieniężnego. To wasza głowa go zaplanować. Ja jestem w szale nauki. Za miesiąc sesja.
sobota, 3 listopada 2012
zobowiązanie
To już chyba oficjalne, że gwiazda mojego dzieciństwa powraca z nową płytą i sądząc po kawałkach to będzie w swojej kategorii prawdziwy majstersztyk. Swego czasu ktoś mnie podpuszczał żeby napisać do stacji radiowej FM 95,7 z zapytaniem dlaczego tego jeszcze nie grają. Na fejsie można im wrzucać propozycje. Jedna z tych sytuacji podpuszczających że niby tego nie da się zrobię lub ja tego nie zrobię. Niestety nie zrobiłem tego i teraz trochę dupa zbita, bo to już za stary kawałek żeby go ot tak nagle w radiu tu promować. Jak następny będzie tak samo dobry to się zobowiązuje oficjalnie do próby rozpowszechnienia go na Islandii. A przynajmniej próby :-) Zdarza mi się też słuchać wartościowych rzeczy. Naprawdę. Jutro idę na Róże Zwycięstwa.
ślepy los
Mieliśmy wczoraj w kraju mały sztorm i zamówioną wizytę w kręgielni. Byłem święcie przekonany, że skoro ulica przy morzu jest nieprzejezdna, bo wiatr nadmuchuje tam wodę z oceanu, a w centrum wyrywa dachy z domów, to jednak obejdziemy się bez tej imprezy. Ale jednak nie. Po całym dniu walczenia samych z sobą co bardziej alkoholowe osoby zadecydowały, że jednak jedziemy do stolicy. Na nim nam wiatr i ostrzeżenia by bez potrzeby nie wychodzić z domu. Po dwóch drinkach dżinu zdecydowałem, że jestem wstanie wsiąść do malutkiego samochodu Hrund i udać się do miasta. Byłem w tym stanie ogólnego wyluzowania, tak jak podczas spadania samolotem zostaje Ci podany tlen żebyś się wyluzował przed krachem. Tak ja byłem całkowicie również w błogim stanie. A że Hrund i Hugborg są rozmiarów też takich sobie, więc moje obawy i Evy rozwiały się jeszcze bardziej. Ajsland jest opanowana przez turystów bo trwa Erłejws. Całe to szaleństwo gdzie nie pójdziesz, gdzie nie spojrzysz zwłaszcza Amerykanie. Iceland Excursion organizuje nawet specjalnie wycieczki autokarowe, które zabiorą Cię w najbardziej idiotyczne miejsca- bylebyś tylko był szczęśliwy i wydał swoją kasę. I tak większość Amerykańców zaczynała swój wieczór pełną wycieczką na kręglach na przykład.
Na nasze szczęście pomylili nam w Restauracji dni rezerwacji i każdy z nas dostał gratisowego drinka. Sprawa to poważna bo Islandia mała i moglibyśmy zrobić im złą reklamę, a każdy drink to minimum 50 zł, więc fajnie było być tę kasę do przodu na początek wieczoru. Musimy chyba robić tak zawsze. Zamawiać na sobotę i przychodzić w piątek ściemniając, że to oni się pomylili i że to skandal. Vegamót to po islandzku skrzyżowanie ulic a restauracja z tego taka średnia. Żarcie w cenie drinka i dużo. Dużo przed piciem znaczy czasami dobrze. O 21:00 ruszyła tradycyjna, doroczna sprzedaż świątecznego piwa. Dla mnie nic specjalnego, tylko drożej i procentów więcej, no ale jak nie skorzystać z okazji. O 21:02 miałem już takie piwo na stole. Pięć minut później Asta poszła na dwór jarać i wyczaiła świętych Mikołajów chodzących z tymi piwami koło knajpy, więc lekko wstawieni poszliśmy odebrać co nasze. Mikołaje nie mieli nawet za zła, że wzięliśmy więcej niż po jednym piwie i że jeszcze chcieliśmy zdjęcia. Zupełnie jakby wszystko w tym dniu rozdawali za darmo na Islandii.
W kręgle jestem kiepski, zawsze zbijam wszystko na początku, by w ostatnich kolejkach nie trafiać nic i wszystko spieprzyć. O wiele lepiej idzie mi za to przekonywanie ludzi do złych rzeczy. Głowę moją aktualnie zaprzątywała myśl, że jednak ten wieczór nie może się tak skończyć. Hrund jest początkującą alkoholiczką, jest jak obrazek wyjęta z tych programów "Bądź seksi" pani Jillian, która jednak podobno nie jest doktorem. Niestety dzisiaj jej zadaniem było nas wozić, więc najchętniej to by nas odwiozła po tych kręglach do domu, żeby mogła w domowych zaciszu spałaszować już to Jóla Bjór. Niestety w głowie mojej i Brynjara rodzi się już całkiem inny myk. Namawiamy Evę, żeby poszła z nami na bezpłatny Airways, że przecież my tu do tej reszty nie pasujemy. Z całego tego zamieszania spędziłem z Brynjarem przed kręgielnią poruszając te wszystkie sprawy i mieląc po raz kolejny to co omawiamy zawsze po pijanemu. Zawsze. Nigdy na trzeźwo. Wtedy to chyba nie wydaje się aż takie ważne i zabawne. W tym czasie reszta w środku kończy piwo i decydujemy się jechać do domu. Niestety nikt nie zna mnie z tej strony jeszcze tam dobrze i kończymy w barze u nas na wiosce. Bardzo trudno jest mi odmówić mam ten szczególny dar przekonywania do głupich rzeczy. I to działa dopóki ludzie się nie zwiedzą, że to dar. Bo wtedy już przestaje działać. W między czasie okazało się, że inni tez jednak skręcili z drogi domowej i udali się za nami. Więc impreza trwa nadal w komplecie. Znajome twarze mnie onieśmielają. Zalety i wady wiejskich barów. Zawsze zastanawia mnie ile słów potrafi wystrzelać z siebie Brynjar na minutę po jednym piwie. Nigdy, przenigdy nie przestanie mnie to zadziwiać. On dostaje ataku ADHD. Wspaniale się wzajemnie wtedy uzupełniamy. Jesteśmy przez całą noc perfekcyjnymi braćmi, najlepszymi przyjaciółmi, wspaniałymi kochankami, kompanami do libacji, wybawicielami z kłopotów, kontrolerami własnych idiotyzmów, alfą i omegą, jing i jang. Ja tłumaczę mu, że nie wolno całować Ellen na oczach swojej dziewczyny, że w ogóle nie można tego robić i że ma szczęście, że tylko my w czwórkę wiemy o tym skandalu, on z kolei podpuszcza mnie że to jest nie możliwe i właśnie w tej chwili TO staje się możliwe. Analiza wszystkich znaków zapytania, proces nieunikniony, rozpocznie się dopiero jutro. Dziś dzieje się to. Z grupy tylko my zostajemy do końca. Jesteśmy dosłownie sprzątnięci z klubu po zakończeniu imprezy za pomocą miotły. Idziemy do mnie skończyć się kompletnie po raz kolejny analizując dlaczego NY DÖNSK to super zespół jest i będzie i co on takiego widzi, nie on pierwszy, w Piotrze Gabrielu. Ju tub szlaje na całego, zaczyna świtać, a w listopadzie świta na Islandii późno w dzień. Pan z gazetą już dawno był. Właściwie to przyszedł do domu razem z nami. Brynjar nie pójdzie już do domu. Dopiero później z wielkim bólem głowy. A ja zostanę z tym nieodpartym wrażeniem, że chyba jesteśmy już coś więcej niż tylko znajomymi i że gdybym urodził się na Islandii, tu w tym mieście, pewnie bylibyśmy najlepszymi przyjaciółmi od dawien dawna. Zabawne jak ślepy los rządzi życiem człowieka.
Na nasze szczęście pomylili nam w Restauracji dni rezerwacji i każdy z nas dostał gratisowego drinka. Sprawa to poważna bo Islandia mała i moglibyśmy zrobić im złą reklamę, a każdy drink to minimum 50 zł, więc fajnie było być tę kasę do przodu na początek wieczoru. Musimy chyba robić tak zawsze. Zamawiać na sobotę i przychodzić w piątek ściemniając, że to oni się pomylili i że to skandal. Vegamót to po islandzku skrzyżowanie ulic a restauracja z tego taka średnia. Żarcie w cenie drinka i dużo. Dużo przed piciem znaczy czasami dobrze. O 21:00 ruszyła tradycyjna, doroczna sprzedaż świątecznego piwa. Dla mnie nic specjalnego, tylko drożej i procentów więcej, no ale jak nie skorzystać z okazji. O 21:02 miałem już takie piwo na stole. Pięć minut później Asta poszła na dwór jarać i wyczaiła świętych Mikołajów chodzących z tymi piwami koło knajpy, więc lekko wstawieni poszliśmy odebrać co nasze. Mikołaje nie mieli nawet za zła, że wzięliśmy więcej niż po jednym piwie i że jeszcze chcieliśmy zdjęcia. Zupełnie jakby wszystko w tym dniu rozdawali za darmo na Islandii.
W kręgle jestem kiepski, zawsze zbijam wszystko na początku, by w ostatnich kolejkach nie trafiać nic i wszystko spieprzyć. O wiele lepiej idzie mi za to przekonywanie ludzi do złych rzeczy. Głowę moją aktualnie zaprzątywała myśl, że jednak ten wieczór nie może się tak skończyć. Hrund jest początkującą alkoholiczką, jest jak obrazek wyjęta z tych programów "Bądź seksi" pani Jillian, która jednak podobno nie jest doktorem. Niestety dzisiaj jej zadaniem było nas wozić, więc najchętniej to by nas odwiozła po tych kręglach do domu, żeby mogła w domowych zaciszu spałaszować już to Jóla Bjór. Niestety w głowie mojej i Brynjara rodzi się już całkiem inny myk. Namawiamy Evę, żeby poszła z nami na bezpłatny Airways, że przecież my tu do tej reszty nie pasujemy. Z całego tego zamieszania spędziłem z Brynjarem przed kręgielnią poruszając te wszystkie sprawy i mieląc po raz kolejny to co omawiamy zawsze po pijanemu. Zawsze. Nigdy na trzeźwo. Wtedy to chyba nie wydaje się aż takie ważne i zabawne. W tym czasie reszta w środku kończy piwo i decydujemy się jechać do domu. Niestety nikt nie zna mnie z tej strony jeszcze tam dobrze i kończymy w barze u nas na wiosce. Bardzo trudno jest mi odmówić mam ten szczególny dar przekonywania do głupich rzeczy. I to działa dopóki ludzie się nie zwiedzą, że to dar. Bo wtedy już przestaje działać. W między czasie okazało się, że inni tez jednak skręcili z drogi domowej i udali się za nami. Więc impreza trwa nadal w komplecie. Znajome twarze mnie onieśmielają. Zalety i wady wiejskich barów. Zawsze zastanawia mnie ile słów potrafi wystrzelać z siebie Brynjar na minutę po jednym piwie. Nigdy, przenigdy nie przestanie mnie to zadziwiać. On dostaje ataku ADHD. Wspaniale się wzajemnie wtedy uzupełniamy. Jesteśmy przez całą noc perfekcyjnymi braćmi, najlepszymi przyjaciółmi, wspaniałymi kochankami, kompanami do libacji, wybawicielami z kłopotów, kontrolerami własnych idiotyzmów, alfą i omegą, jing i jang. Ja tłumaczę mu, że nie wolno całować Ellen na oczach swojej dziewczyny, że w ogóle nie można tego robić i że ma szczęście, że tylko my w czwórkę wiemy o tym skandalu, on z kolei podpuszcza mnie że to jest nie możliwe i właśnie w tej chwili TO staje się możliwe. Analiza wszystkich znaków zapytania, proces nieunikniony, rozpocznie się dopiero jutro. Dziś dzieje się to. Z grupy tylko my zostajemy do końca. Jesteśmy dosłownie sprzątnięci z klubu po zakończeniu imprezy za pomocą miotły. Idziemy do mnie skończyć się kompletnie po raz kolejny analizując dlaczego NY DÖNSK to super zespół jest i będzie i co on takiego widzi, nie on pierwszy, w Piotrze Gabrielu. Ju tub szlaje na całego, zaczyna świtać, a w listopadzie świta na Islandii późno w dzień. Pan z gazetą już dawno był. Właściwie to przyszedł do domu razem z nami. Brynjar nie pójdzie już do domu. Dopiero później z wielkim bólem głowy. A ja zostanę z tym nieodpartym wrażeniem, że chyba jesteśmy już coś więcej niż tylko znajomymi i że gdybym urodził się na Islandii, tu w tym mieście, pewnie bylibyśmy najlepszymi przyjaciółmi od dawien dawna. Zabawne jak ślepy los rządzi życiem człowieka.
piątek, 2 listopada 2012
czwartek, 1 listopada 2012
Bezzębni kontra grubasy.
Trzy stereotypy z którymi od dłuższego czasu się mierzę. Śmieją do mojej pracy przychodzić ludzie z Polski, którzy nie mają zębów. I to nie żeby jakieś stare babcie (choć nawet na to nie usprawiedliwienia), ale młodzi faceci, 25-30 lat. I wchodzi taki i Ellen się na niego patrzy i nic nie widzi i nic nie słyszy, tylko tą pustą szczękę z trzema zębami na krzyż. Zabić takich to mało. Niszczą mnie takie rzeczy psychicznie. Jak to jest możliwe maluje się na twarzach wszystkich w pokoju. I żeby chociaż to był jakiś odosobniony przypadek...
Polacy używają za dużo proszku do prania! Ale i to żadna nowość. Nawet firmy produkujące proszki to przyznają, że polskie proszki są słabsze od na przykład niemieckich, bo nie umiemy czytać etykiet i wpierdalamy tego proszku ile wlezie na zasadzie im więcej tym lepiej. Ale ani lepiej dla nas, ani dla środowiska. Na Islandii ma to jeszcze inny wymiar, gdyż woda jest wyjątkowa miękka i nawet tą ilość na pudełku trzeba podzielić przez pięć. Tak naprawdę na średnio załadowaną pralkę wystarczy parę ziarenek, na całą pralkę łyżeczka od herbaty to nawet za dużo. I potem śmierdzą Ci ludzie proszkami do prania, mimo że każdy na bezcłówce, z zębami lub bez, w perfumy się wyposażył. Do dzieci to nawet trudno się przytulić.
Moja koleżanka pracująca w przedszkolu nie może się nadziwić dlaczego polscy rodzice dają swoim dzieciom w butelkach jakieś przesłodzone herbatki zamiast wody lub mleka. Dobrze chyba, że nie jesteśmy w Norwegii, bo tam to by chyba już dawno zakończyło się jakąś akcją Rutkowskiego. Dyplomatycznie każe się jej zamknąć, bo to islandzka nacja jest drugą najgrubszą na świecie.
Polacy używają za dużo proszku do prania! Ale i to żadna nowość. Nawet firmy produkujące proszki to przyznają, że polskie proszki są słabsze od na przykład niemieckich, bo nie umiemy czytać etykiet i wpierdalamy tego proszku ile wlezie na zasadzie im więcej tym lepiej. Ale ani lepiej dla nas, ani dla środowiska. Na Islandii ma to jeszcze inny wymiar, gdyż woda jest wyjątkowa miękka i nawet tą ilość na pudełku trzeba podzielić przez pięć. Tak naprawdę na średnio załadowaną pralkę wystarczy parę ziarenek, na całą pralkę łyżeczka od herbaty to nawet za dużo. I potem śmierdzą Ci ludzie proszkami do prania, mimo że każdy na bezcłówce, z zębami lub bez, w perfumy się wyposażył. Do dzieci to nawet trudno się przytulić.
Moja koleżanka pracująca w przedszkolu nie może się nadziwić dlaczego polscy rodzice dają swoim dzieciom w butelkach jakieś przesłodzone herbatki zamiast wody lub mleka. Dobrze chyba, że nie jesteśmy w Norwegii, bo tam to by chyba już dawno zakończyło się jakąś akcją Rutkowskiego. Dyplomatycznie każe się jej zamknąć, bo to islandzka nacja jest drugą najgrubszą na świecie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)