środa, 24 października 2012
Mam w sobie jakąś taką misję, że muszę przeciwstawiać się obiegowym opiniom o imigrantach jakie przytacza szacowna Gazeta Wyborcza i zawsze i wszędzie biorę udział w różnego typu badaniach na temat islandzkiej Polonii. Tam zawsze barwnie i długo opowiadam o osobie, zawsze nagrywany. I potem czytam te wszystkie raporty i co trzecia wypowiedź jest moja i jest to takie straszne bo oni tam piszą jak ja mówię, a ja w tym uniesieniu wypowiedzi o Islandii mówię zawsze jak najgorszy prostak i sam potem nie wierzę, że ta dziwna konstrukcja składniowa jest moja. Plus do tego 90% tych zdań jest tak strasznie wyrwana z kontekstu wychodzi, że wcale nie brzmi to tak jak chciałem. Straszne to i tyle. I za każdym razem obiecuje sobie, że to już ostatni raz i następnym będzie lepiej. Ale tu ni ch... Najnowsze kwiatki TU. Nie odważę się powiedzieć, które wypowiedzi są moje. Raz koleżanka co robiła ze mną wywiad musiała go na potrzeby uczelniane przepisać i dała mi kopie. Przestałem czytać po dziesiątym zdaniu i usunąłem. Nie wiem, może to tylko dla mnie tak brzmi. Może to jak ze zdjęciami, zawsze człowiek widzi się gorzej niż inni go widzą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz