Wyszedłem wczoraj z supermarketu, wsiadam do samochodu, przejżdżam koło piekarni i widzę jakiegoś 3 letniego brzdąca majstrujacego coś przy drzwiach. Chciał on zablokować drzwi od piekarni pudełkiem tekturowym i męczył się i kombinował przy tym przeokropnie. Oczywiście trzeba być Hilmirem Gauti, żeby się takim czymś frasować. No i patrzę się tak na niego co kombinuję, aż w końcu mu trąpie i macham. Trochę go to chyba zaskoczyło i na poczatku był zdezorientowany, ale tylko po przez chwilę, bo zaraz wszystko zatrybił i uśmiecha się i biegnie w moją stronę. Ja oczywiście najpierw robię, a potem myślę, w 80% przypadkach, więc z przerażeniem w oczach pokazuje mu "stop, bo przecież zaraz wejdzie mi na drogę, nie daj Boże coś go przejedzie, załamie się i w dodatku z tego pewnie nie wytłumaczę. No ale zatrzymał się, uśmiechnął tak jak może usmiechnąć się tylko 3- letnie dziecko, powiedział "haj", ja odpowiedziałem, no i ruszam. A on za mną na tym chodniku podąża. W międzyczasie zrobił się już mały sznurek samochodów za mną, ale syndrom małej wsi działa nadal- nikt nie zatrąbi, pogadać można, a zwłaszcza, że to dziecko jeszcze. Wieć mówię mu, żeby już poszedł do mamy, on pokazuje, że "tam", w piekarni, ja mówię, że "w rzeczy samej", no i w podskokach leci w pokazane wcześniej miejsce, co spowodowało, że mogłem rozładować powstały z mojej winy korek. I tak sobie o tym piszę, bo to po prostu było przezabawne, smieszne i miłe i poprawiło mi humor na cały dzień. Taki moment, iskierka i wierzysz, że w sumie to możesz tu zostać na całe życie i nic wielkiego się nie stanie. Poza tym Hilmir jest wyjatkowym dzieckiem. Ma 3 lata, ale ja zawsze o tym zapominam i myślę, że ma 4 lata. W przedszkolu posądzają go o ADHD i robią mu różne testy, ale ja wiem, że to nie prawda i wiem jaki bedzie wynik tych testów. Hilmir jest po prostu za inteligentny i się nudzi w tym przedszkolu i swojej grupie.
W piatek byłem też z 5 letnimi dziewczynkami w bibliotece oddać stare i wypożyczyć nowe książki. Spotkaliśmy po drodze jakiś panów z Polski, no i tam jedna z nich do niego, że "palenie zabronione oj oj oj' i grozi palcem. Znowu wyszło jakie te islandzkie bachory są rozproszone i nie rozumiem dlaczego tak sobie pomyślał, bo się tak miło uśmiechnęła jak to mówiła, powiedziała mu prawdę, no i on wogóle nie zrozumiał co ona powiedziała, więc...
W sobotę wwieczorem grałem w "Tabu". Polecam wszystkim spróbować. Mama Ani wysłała z Polski. Razem z kiełbasą "krakowską" i domowej roboty dżemem. Ubawu co nie miara przy tym. Ja niestety potrzebował snu już koło północy. Poprzednia noc dała o sobie znać, tymbardziej, że w sb rano muszę wcześnie wstawać. To bedzie ciężki miesiąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz