Jeszcze troche, jeszcze chwilka i znowu cała Islandia oszaleje na punkcie Eurowizji, a ja się będe zastanawiał łot de fak!
Nie wiem, w porównaniu z tandetnością kawałka sprzed roku jakoś nie rokujemy temu utworowi szczególnej kariery tutaj:
I tak sobie myślę, że do kryzysu i pogrzebania Islandii potrzeba nam tylko wygranej w Eurowizji i organizacji konkursu. Jakoś nie wyobrażam sobie dumnych Islandczyków mówiących, że nie podołają i nie mają pieniędzy. Ubaw byłby co nie miara. Już to widzę. Chyba znienawidziliby ten konkurs raz na zawsze. Ja miałbym spokój w maju i dobrze:)
1 komentarz:
Boże, dramatyczne te kawałki. Dla mnie do tej pory muzyka islandzka zaczynała się na Bjork i kończyła na Emilianie Torrini. Nie spodziewałam się. Odarłeś mnie z pięknych złudzeń. Marta
Prześlij komentarz