środa, 24 grudnia 2008
Na pasterce byłem, ale kościól był tak pełny ludzi, że nie dało się wejśc do środka. A na dworze, jak w Islandii, za zimno, więc się po 15 minutach zmyslismy do domu. i tu czekaamy na moją znajomą, aż się przestanie modlic i grzac w kosciele, zebyśmy mogli do niej na mieszkanie dołączyc. no wiem, ze to trochę smutne i mnie to nie usparwiedliwia, ale tak wyglada chrześcijaństwo po polsu. Jak za zmino to do domu, zrobili to prawie wszyscy. poza tym irytująco było, bo nic na tym dworze słychac nie było. no nic. stał tak czlowiek jakby w puszczy był i tylko słyszał świstający wiatr. Za rok byłbym mądrzejszy gdybym się wybrał- wcześniej i do środka. poza tym parę dzieci się pogubiło w miedzyczasie i ich sposób reakcji na to był mega śmieszny. I swoich uczniów ze szkoły spotkałem. Tęskno mi trochę za nimi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz