Jestem właśnie na lotnisku w londynie. do odlotu do Polski mam jakieś 5 godzin, więc tak sobie pomyślałem, że popiszę trochę bo co z nudów robić. Gazetę "Q" miałem sobie kupić, ale chyba 4 bridisz pałnds szkoda, żeby przeczytać jak to Madonna nie chce odpowiadać na głupie pytania, a Goldfrapp to nowe wcielenie Girl Power. Colę wypiłem co miałem w proteście nie pić i się z opakowania dowiedziałem, że właśnie zaspokoiłem 67% mojego dziennego zapotrzebowania na cukier i sól, a do tego kanapkę zjadłem z wieloma E, co sprawiło, że dzienną zalecaną dawkę soli mam już dawno za sobą. No ale cofajmy się dlaej w przeszłość. Klub mój na nowo otwieraliśmy, bo właściciela dwa razy zmieniliśmy. Ten ostatni nam nie zapłacił, porobił jakieś przekręty, spieprzył do innego kraju, no i teraz związku zawodowe ściagają go żeby nam pensję za luty powypłacał. Ja jestem zdolny i za styczeń też nie mam zapłacone, ale to moja wina troche i troche nie. Nie taka Islandia świeta jak o niej piszę. Najpierw się niby nie logowałem do komputera w styczniu, tylko że nikt mi od października nie że jest jakiś komputer. Zawsze mu na kartce moje godziny przynosiłem i było dobrze. No ale nic myślę sobie. Co się odwlecze to nie uciecze i zapłaci mi w lutym. No ale w lutym był już inny właściciel jak się okazało, który nie zapłacił już kompletnie nikomu. Nikt normalny by dalej w takim miejscu nie pracował, i ja też nie miałem, ale się okazało, że teraz właścicielem będzie mój menadżer i tym sposobem jako jeden z niewielu dobitków zostałem, przy czym zastrzegłem sobie, że wiem gdzie mieszka, wiem jaki ma samochód i go zabiję jak mi nie zapłaci. No i tym sposobme klub na tydzień zamkneliśmy i mieliśmy remont. no i chodziłem i pomagałem. Zebrania po islandzku, ale to nic bo nawet wiele rozumiałem co się sam sobie dziwie. Szkolenie na barmana miałem, ale pieprze to i na pewno nie chcę, bo to wcale takie fajne i proste nie jest, zwłaszcza jak ktoś się zaczyna w wieku moim przyuczać. To prawie jakby zacząć się baletu uczyć. Poza tym islandzkiego nie znam i z tymi pijanymi mordami użerać mi się nie chce o jakieś darmowe drinki bo znają właściciela. Tak mam ciszę, spokój, bezstresową pracę, kluczę do wszystkiego- jednym slowem prawa ręka menadżera ;-) Na szkoleniu też było śmiesznie, bo się mamy zacząć uczyć drinki robić, a wszyscy samochodami przyjechali. Jejku, nawet sobie nie zdajecie sprawy jak ja bym ich szkolił gdybym tylko islandzki znał. czasami wkurwiają mnie na maksa- jak jeżdzą smaochodami bezmyslnie i bez kierunkowskazów, jak dzieicom na wszystko pozwalają, jak stają zawsze tam gdzie najwięcej ludzi chodzi. no po prostu... Darłbym się cały czas. Ja im dam bezstresowe życie! No i wyszło na to, że ja te drinki musiałem testować- polisz wajking ;-)... Potem jeszcze przy sprzątaniu po pracy pomagałem. najpierw kible wyczyściłem, a potem z moim menadżerem zarówki w suficie wymieniałem. Polegało to na tym, że ja stoję a on wymienia. no ale i tak zawsze coś. Bo jak się islandczycy dowiadują, że jakby tak może pomóc trochę to wszyscy jakoś bardzo zajęci i nikomu się nie chcę. Tylko ja taki głupi się produkuję za darmo i siedzę. Ale wiem, że prędzej czy później to się opłaci. Poza tym to wszystko miało sens. Poraz kolejny moja filozofia się sprawdziła, że nic nie dzieje się bez powodu i że obojętnie czy coś dobre czy złe, miałem właśnie tam być w tej chwili i w tym czasie i tego doświadczyć. Bo tak sobie gadamy i nagle okazuje się, że mój menadżer prawo studiował i specjalizował się w prawie polskim, bo Polska akurat do Unii Europejskiej wchodziła. No i tak go ta Polska zafascynowała, że potem jeszcze przez 2 lata w Londynie literaturę polską z prof. Senyszyn studiował i Wisława Szymborska to jego ulubiona poetką i "Lalkę" czytał i zrobił mi o niej taki wykład, że nie wiedziałem gdzie się podziać. Bo w tym wszystkim to nie o to chodzi, że on coś tam o Polsce wie. Tylko że wie dużo i ma własne przemyślenia, a nie jakieś wyklepane książkowe regułki. Potem go prof. Senyszyn do Krakowa na pół roku wysłała, żeby studiował i w 2001 roku mieszkał w akademiku "Zaścianek", no i generalnie to ja do tej pory nie wiem co mam z tą rozmową zrobić, bo to normlanie było jak między słowami wszystko i zmieniło to moje życie, tylko jeszcze nie wiem. Wogóle całkowicie inaczej na swój kraj spojrzałem, bo on tak Polską zafascynowany jak ja Islandią. I tylko mu żal teraz i ma na nas nerwy, bo musi nas przed wszystkimi islandczykami tłumaczyć, że my naprawdę wspaniałym krajem jesteśmy i wpsaniałą histrorię i kulturę mamy, bo większość islandczyków po naszym zachowaniu tutaj, wyobraża sobie, że my to chyba z jakiegoś kraju 3 świata jesteśmy. A i tak to wszystko może mało zrozumiane być jeśli się tej dyskusji nie słyszało, bo on nawet takie same spostrzeżenia i wnioski ma na temat Polski co ja, i mało ludzi podziela moją opinię, co też mnie wgniotło w ziemie, że usłyszałem to od niego. No i od tej pory to już wogóle dwie jego ręce jestem i po islandzku do mnie napierdziela. A tak na marginesie, jak się już przestałem wzruszać, to dobrze gdzieś za granicą pomieszkać jakiś czas, bo nawet jeśli nie pieniądzę to zawsze się zobaczy jak inni żyją, jakie mają zwyczaje, i wogóle jakiś taki dystans się ma i wiedzę i doświadczenie. i to nie tlyko to zawodowe co dane jest nielicznym. Po prostu jak ktoś chce to może wiele róznym rzeczy z tego wyciągnąć dla siebie bezcennych. i szkoda mi tych wszystkich ludzi co całe życie tylko w jednym miejscu mieszkali bo nie będą nigdy wiedzieli co tracą. Zwiedzanie to juz nie to samo. To tylko wycieczką gdzie widzi się zazwyczaj tlyko dobre strony i nie ma się czasu poza tym żeby poznać kraj dogłębnie. No ale wzruszeń dość.
Poza tym z Mają Pają już dawno samochód mój kupiliśmy. Płytę CD w sklepie chyba czasami dłużej wybierałem niż ten samochód. I wyszliśmy z tego slaonu i napierdziela się ze mnie, że jesteśmy crejzi, bo właśnie kupiliśmy samochód nic prawie o nim nie wiedząc, a ja do niej żeby się zamkneła już teraz. Ale dzięki bogu jeździ i ma się dobrze. i tylko Tora u mnie w pracy na mnie dziwnie patrzy bo myśli że ja z polskiej mafii jestem i już nie wiem czy śmiać się z tego czy płakać... Wypoczywać teraz jadę. Pisać mi się po prostu nie chcę. naprawdę nie mam czasu. Rewolucję małą mam wprowadzić w moje życie po powrocie 7 maja. nie wiem co z tego wyjdzie i czy dobrze robię, bo ta zmiana na pewno finansów mi nie przysporzy, ale z drugiej strony trzeba iść do przodu nawet jesli na poczatku ma się trochę mniej. To też jedna z tych sytuacji co podpada pod moją filozofię. nie spróbóje to się nie dowiem, a co ma byc i tak będzie.Także bedzie wesoło i ciężko i chcę na to wszystko siły nazbierać i wszystkich już zobaczyć i dzieci moje i psa i rodziców i do sb tylko czekam jak Marta i Dominik do mnie przyjadą. Tlenofon to genialny wynalazek. niby nic a prawie zawsze mogę mieć wszystkich przy sobie. CU in Iceland on 7th May :)
A "Q" i tak upiłem:-)
sobota, 26 kwietnia 2008
wtorek, 15 kwietnia 2008
GG
henry 22:10:53
dzis gadalem z portgalczykiem
L. Dominik 22:10:55
no to spadam
henry 22:10:55
i mowi
L. Dominik 22:11:07
?
henry 22:11:10
ze jak mowie po islandzku i angielsku i polsku dobrze to na 100 mam prace w polsce
henry 22:11:15
bo tu duzo eksportuja
henry 22:11:17
no a ja mowie
henry 22:11:22
ze nie umiem islandziego
henry 22:11:31
angielski tylko srednio
henry 22:11:36
a polski kalecze
henry 22:11:47
i jest dla mnie tym sposobem tylko dobra praca tu'
henry 22:11:57
dzis gadalem z portgalczykiem
L. Dominik 22:10:55
no to spadam
henry 22:10:55
i mowi
L. Dominik 22:11:07
?
henry 22:11:10
ze jak mowie po islandzku i angielsku i polsku dobrze to na 100 mam prace w polsce
henry 22:11:15
bo tu duzo eksportuja
henry 22:11:17
no a ja mowie
henry 22:11:22
ze nie umiem islandziego
henry 22:11:31
angielski tylko srednio
henry 22:11:36
a polski kalecze
henry 22:11:47
i jest dla mnie tym sposobem tylko dobra praca tu'
henry 22:11:57
sobota, 12 kwietnia 2008
nie nawidzę
Mialem napisac zaraz na drugi dzien, ale:
- w srode z Marta przez tlenofon 1,5 godziny gadalem i mi co 20 minut przypominala ze musi juz konczyc, ale jakos nie mogla. A poza tym jej nie slucham i doprowadzam do placzu.
- w czwartek mial mnie odwiedzic seweryn ale mnie nie odwiedzil i ja w koncu odwiedzilem jego, gdzie juz Ania byla, no i skonczylo sie tak jak sie skonczylo i o 12 w nocy bylem w domu
- w piatek mialem impreze w pracy gdzie bylo przesmiesznie. jak gdzies ide z dobrymi znajomymi tutaj to zawsze jakis pokojny, ulozony, wrecz z depresja czasami a wystarczy mi taka Eyglo i robie wszystko co najgorsze i nie trzymam fasonu. no bylo smiesznie. i nawet propozycje pracy dostalem :D
- a dzis Krzys robi impreze pozegnalna i mnie z Sewerynem o 16 z domu wyciagli nie wiem po co. Chyba po to zeby patrzec na moje zmeczenie, zebym katowal ich Fugees i Brygada Kryzys, zebym sobie musial jedzenie w "Netto" kupic rakotworcze frytkowate. Jednym slowem posta dzis nie ma i nie bedzie, choc jest. Mam nadzieje ze moja super kurtka piekna za 16000ISK jest u Karen w samochodzie gdzie ja ostatni raz widzialem... nie nawidze pozegnan i zadnej radosci do swietowania dzis nie mam. tak jak i polskich liter nie mam.
- w srode z Marta przez tlenofon 1,5 godziny gadalem i mi co 20 minut przypominala ze musi juz konczyc, ale jakos nie mogla. A poza tym jej nie slucham i doprowadzam do placzu.
- w czwartek mial mnie odwiedzic seweryn ale mnie nie odwiedzil i ja w koncu odwiedzilem jego, gdzie juz Ania byla, no i skonczylo sie tak jak sie skonczylo i o 12 w nocy bylem w domu
- w piatek mialem impreze w pracy gdzie bylo przesmiesznie. jak gdzies ide z dobrymi znajomymi tutaj to zawsze jakis pokojny, ulozony, wrecz z depresja czasami a wystarczy mi taka Eyglo i robie wszystko co najgorsze i nie trzymam fasonu. no bylo smiesznie. i nawet propozycje pracy dostalem :D
- a dzis Krzys robi impreze pozegnalna i mnie z Sewerynem o 16 z domu wyciagli nie wiem po co. Chyba po to zeby patrzec na moje zmeczenie, zebym katowal ich Fugees i Brygada Kryzys, zebym sobie musial jedzenie w "Netto" kupic rakotworcze frytkowate. Jednym slowem posta dzis nie ma i nie bedzie, choc jest. Mam nadzieje ze moja super kurtka piekna za 16000ISK jest u Karen w samochodzie gdzie ja ostatni raz widzialem... nie nawidze pozegnan i zadnej radosci do swietowania dzis nie mam. tak jak i polskich liter nie mam.
środa, 9 kwietnia 2008
Chyba
Chyba się zebrałem... Zaczynać od początku to chyba bez sensu, więc zacznę od końca. Dzień wczoraj cudowny, piękny, cudowny i słoneczny. 10C prawie w cieniu, islandki w krótkich portkach, islandczycy w podkoszulkach, ja w trampkach sobie tak do samochodu idę, bo obiecaną powinność spełnić trzeba i z Kingą po brata na lotnisko jechać trzeba. Ale w miedzyczasie pogoda się popsuła i wracaliśmy już z wiatrem, którego w Keflawiku nigdy mało, w ciemnościach i zamiecią śnieżną, że aż wycieraczki mi się zabrudziły od tej chlupy i musiałem z głową nisko jechać, bo nic widać nie było i nie wiadomo czy się zatrzymać i popsuć ten ruch i liczyć że nikt ci w dupę nie wjedzie i przetrzeć te szyby, czy ryzykować i jechać dalej.
Z obietnic nici, wszystko gubię jak gubiłem, ale i znajduje zarazem. Już się nawet dzieci ze mnie śmieją. Po prostu nie wiem- jest i nie ma. ostatnio komórka w pracy. O 1410 była, już nawet z Maja Paja rozmawiałem, że ja po prostu tak mam i się to dzieje, i to był ostatni raz jak miałem swoją komórkę w dłoni. Potem się o 1630 skapłem że nie mam, ale się już nawet nie denerwowałem, bo wiedziałem że się na pewno znajdzie, poza tym do klubu jechać szybko musiałem bo dziś otwarcie po remoncie było. No i wpadam rano do pracy i Maja Paja biegnie i mówi, że rano budzik zaczął głośno dzwonić i znalazła i potem jeszcze Patrick 5 letni się ze mnie nabijał i mi sprawdzał po pięciokroć czy tym razem komórkę mam w koszuli... nie wiem czy się jest czym chwalić. Nie tak dawno temu karty wszystkie nie wiedziałem gdzie są. na 100% pewny, że to w pracy stać się musiało z tego wszystkiego po paru miesiącach swoją szafkę dostałem, a karty od dwóch dni u Seweryna i Adama leżały. dzień po się skapłem i dzownie do nich czy są bo jak nie to muszę zablokować iść i się dodzwonić nie mogę jak na złość od rana. W końcu Adam odbiera i przekonany nie jest, ale chyba nie ma. seweryn wie, że na 100 nie ma. dopiero Karolina do domu z pracy wróciła i sprawdziła że na stole leżą. Ale za póżno było. karty posżły się nowe robić. przez tydzień na kredytach żyłem i Islandie zwiedzałem. Bank oczywiście czeski film. to nie jest śmieszne! zablokowałem karty. idę na drugi dzień. Pani na 100 pewna, że się odblokowac nie da. No to czekam na nowe. Idę po nowe. Trafiam do Fanny, która wcale Fanny nie jest. Laska się w niczym nie orientuje i jest dobra jak chcesz przekręt zrobić. Ona po prostu wszystko daje jak leci. chyba jaki byś kredyt nie chciał i jaką kartę nie chciał to pójdziesz do Fanny i dostaniesz. Jakaś chwila refleksji, że zdolności kredytowej nie masz lub coś to nie u niej. Dlatego jak chcesz coś zgodnie z przepisami to strzec się jej trzeba jak ognia piekielnego. Ona po prostu zawsze coś zjebie. zawsze. Poszedłem po moje 3 karty ale dostałem 2. jedna debetowa, druga kredytowa do płacenia w necie. Nawet zdziwiony że się o paszport nie pyta co jest wymagane, spierdalam szybko żeby się nie skapła bo nie wziąłem. no taki głupi jestem. Przecież to Fanny. Ona? Nie. no i mi idiotka nie dała mojej prawdziwej karty kredytowej z tego wszystkiego. no ale nic, to islandia, pełen luzik, bez stresu, wszystko zawsze inaczej jest niż się mówi. idę na drugi dzień do tej co lubie, do tej co mi karty BLOKOWAŁA i ona do mnie, że w sumie to mnie pamięta i wogóle, ale moja karta kredytowa nie była wogóle zablokowana przez cały czas i że nie wie jak to, ale tak to, i że jak mam to mogę uzywać. A dzień wcześniej miałem je już pociąć... A wogóle to tylko rachunki, samochody, decyzje, pieniądze, plastikowe karty, odpowiedzialność, dorosłość jak początek umiernia... Mówię eyglo, że jak nie chce, ja się buntuje, wcale o to nie proszę i chcę do mamy, a tak na marginesie to z tego wszytskiego już nie wiem jaki mam pin do karty kredytowej i zeby mi pomogła bo chcę do mamy. No i ona jakoś tak nie po islandzku, sama z siebie, nie zapomniała, tylko od razu kennitala wzieła, zadzowniła od razu i gotowe. Pin do domu idzie. i mówie jej, że to na pewno coś nie tak i coś jest źle bo to tak nie po islandzku. Za łatwo. I na drugi dzień 3 kartki z pinami dostaje. Już się po prostu załamałem. ale na szczęście to tylko 3 kopery były z tym samym pinem do tej samej karty. Chyba. bo jeszcze nie sparwdzałem. Tu nie mam gdzie bo się praktycznie nie używa. do Polski chciałem mieć jak pojadę.
kucharza w pracy mamy nowego na 6 tygodni bo kucharka nasza chora. 2 dni bez kucharki byliśmy, pospolite ruszenie, raz wicedyrektorka się postarała i jakąś łatwą zupę ryżową upiekła, na drugi dzień praktycznie całe przedszkole hot dogi robiło. Wogole niezdrowo ale super smacznie było bez kucharki. No i potem przyszedł kucharz. no i ten kucharz ma męża. Tak na marginesie ten mąż ma czworo dzieci z kobietą jakąś. no i ten kucharz z mężem występują w islandzkim reality show. Chodzi o to, że mogą tylko małżeństwa, no i są 3 małżeństwa i o to też chodzi kto najładniej dom wyremontuje. No i dziś TV była u nas i siła wyższa zawsze mnie ma w opiece i akurat z dziećmi Raggi, moimi ukochanymi 6 latkami, obiad jadłem i jeszcze praktykantka była i nie musiałem się nic oddzywać i on tylko nawija po angielsku, bo islandzkiego ni w ząb nie zna, że uśmiech dzieci sprawia, że czuję się szczęśliwy i jego praca ma sens. O jejku, nic tylko się pożygać. zważywszy jak islandczycy kochają dzieci to niezłe zagranie. I bedzie gdzieś tam ta moja przykra geba w kadrze, nic nie mówiąca, tylko wcinająca. Jejku, to cała Islandia ogląda! Straszne. Starszne jak pomyślę co ja czytam co się w Polsce z gejami wyprawia. Inny świat. Więcej, najważniejsze jutro. obiecuje.
Z obietnic nici, wszystko gubię jak gubiłem, ale i znajduje zarazem. Już się nawet dzieci ze mnie śmieją. Po prostu nie wiem- jest i nie ma. ostatnio komórka w pracy. O 1410 była, już nawet z Maja Paja rozmawiałem, że ja po prostu tak mam i się to dzieje, i to był ostatni raz jak miałem swoją komórkę w dłoni. Potem się o 1630 skapłem że nie mam, ale się już nawet nie denerwowałem, bo wiedziałem że się na pewno znajdzie, poza tym do klubu jechać szybko musiałem bo dziś otwarcie po remoncie było. No i wpadam rano do pracy i Maja Paja biegnie i mówi, że rano budzik zaczął głośno dzwonić i znalazła i potem jeszcze Patrick 5 letni się ze mnie nabijał i mi sprawdzał po pięciokroć czy tym razem komórkę mam w koszuli... nie wiem czy się jest czym chwalić. Nie tak dawno temu karty wszystkie nie wiedziałem gdzie są. na 100% pewny, że to w pracy stać się musiało z tego wszystkiego po paru miesiącach swoją szafkę dostałem, a karty od dwóch dni u Seweryna i Adama leżały. dzień po się skapłem i dzownie do nich czy są bo jak nie to muszę zablokować iść i się dodzwonić nie mogę jak na złość od rana. W końcu Adam odbiera i przekonany nie jest, ale chyba nie ma. seweryn wie, że na 100 nie ma. dopiero Karolina do domu z pracy wróciła i sprawdziła że na stole leżą. Ale za póżno było. karty posżły się nowe robić. przez tydzień na kredytach żyłem i Islandie zwiedzałem. Bank oczywiście czeski film. to nie jest śmieszne! zablokowałem karty. idę na drugi dzień. Pani na 100 pewna, że się odblokowac nie da. No to czekam na nowe. Idę po nowe. Trafiam do Fanny, która wcale Fanny nie jest. Laska się w niczym nie orientuje i jest dobra jak chcesz przekręt zrobić. Ona po prostu wszystko daje jak leci. chyba jaki byś kredyt nie chciał i jaką kartę nie chciał to pójdziesz do Fanny i dostaniesz. Jakaś chwila refleksji, że zdolności kredytowej nie masz lub coś to nie u niej. Dlatego jak chcesz coś zgodnie z przepisami to strzec się jej trzeba jak ognia piekielnego. Ona po prostu zawsze coś zjebie. zawsze. Poszedłem po moje 3 karty ale dostałem 2. jedna debetowa, druga kredytowa do płacenia w necie. Nawet zdziwiony że się o paszport nie pyta co jest wymagane, spierdalam szybko żeby się nie skapła bo nie wziąłem. no taki głupi jestem. Przecież to Fanny. Ona? Nie. no i mi idiotka nie dała mojej prawdziwej karty kredytowej z tego wszystkiego. no ale nic, to islandia, pełen luzik, bez stresu, wszystko zawsze inaczej jest niż się mówi. idę na drugi dzień do tej co lubie, do tej co mi karty BLOKOWAŁA i ona do mnie, że w sumie to mnie pamięta i wogóle, ale moja karta kredytowa nie była wogóle zablokowana przez cały czas i że nie wie jak to, ale tak to, i że jak mam to mogę uzywać. A dzień wcześniej miałem je już pociąć... A wogóle to tylko rachunki, samochody, decyzje, pieniądze, plastikowe karty, odpowiedzialność, dorosłość jak początek umiernia... Mówię eyglo, że jak nie chce, ja się buntuje, wcale o to nie proszę i chcę do mamy, a tak na marginesie to z tego wszytskiego już nie wiem jaki mam pin do karty kredytowej i zeby mi pomogła bo chcę do mamy. No i ona jakoś tak nie po islandzku, sama z siebie, nie zapomniała, tylko od razu kennitala wzieła, zadzowniła od razu i gotowe. Pin do domu idzie. i mówie jej, że to na pewno coś nie tak i coś jest źle bo to tak nie po islandzku. Za łatwo. I na drugi dzień 3 kartki z pinami dostaje. Już się po prostu załamałem. ale na szczęście to tylko 3 kopery były z tym samym pinem do tej samej karty. Chyba. bo jeszcze nie sparwdzałem. Tu nie mam gdzie bo się praktycznie nie używa. do Polski chciałem mieć jak pojadę.
kucharza w pracy mamy nowego na 6 tygodni bo kucharka nasza chora. 2 dni bez kucharki byliśmy, pospolite ruszenie, raz wicedyrektorka się postarała i jakąś łatwą zupę ryżową upiekła, na drugi dzień praktycznie całe przedszkole hot dogi robiło. Wogole niezdrowo ale super smacznie było bez kucharki. No i potem przyszedł kucharz. no i ten kucharz ma męża. Tak na marginesie ten mąż ma czworo dzieci z kobietą jakąś. no i ten kucharz z mężem występują w islandzkim reality show. Chodzi o to, że mogą tylko małżeństwa, no i są 3 małżeństwa i o to też chodzi kto najładniej dom wyremontuje. No i dziś TV była u nas i siła wyższa zawsze mnie ma w opiece i akurat z dziećmi Raggi, moimi ukochanymi 6 latkami, obiad jadłem i jeszcze praktykantka była i nie musiałem się nic oddzywać i on tylko nawija po angielsku, bo islandzkiego ni w ząb nie zna, że uśmiech dzieci sprawia, że czuję się szczęśliwy i jego praca ma sens. O jejku, nic tylko się pożygać. zważywszy jak islandczycy kochają dzieci to niezłe zagranie. I bedzie gdzieś tam ta moja przykra geba w kadrze, nic nie mówiąca, tylko wcinająca. Jejku, to cała Islandia ogląda! Straszne. Starszne jak pomyślę co ja czytam co się w Polsce z gejami wyprawia. Inny świat. Więcej, najważniejsze jutro. obiecuje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)