Chyba się zebrałem... Zaczynać od początku to chyba bez sensu, więc zacznę od końca. Dzień wczoraj cudowny, piękny, cudowny i słoneczny. 10C prawie w cieniu, islandki w krótkich portkach, islandczycy w podkoszulkach, ja w trampkach sobie tak do samochodu idę, bo obiecaną powinność spełnić trzeba i z Kingą po brata na lotnisko jechać trzeba. Ale w miedzyczasie pogoda się popsuła i wracaliśmy już z wiatrem, którego w Keflawiku nigdy mało, w ciemnościach i zamiecią śnieżną, że aż wycieraczki mi się zabrudziły od tej chlupy i musiałem z głową nisko jechać, bo nic widać nie było i nie wiadomo czy się zatrzymać i popsuć ten ruch i liczyć że nikt ci w dupę nie wjedzie i przetrzeć te szyby, czy ryzykować i jechać dalej.
Z obietnic nici, wszystko gubię jak gubiłem, ale i znajduje zarazem. Już się nawet dzieci ze mnie śmieją. Po prostu nie wiem- jest i nie ma. ostatnio komórka w pracy. O 1410 była, już nawet z Maja Paja rozmawiałem, że ja po prostu tak mam i się to dzieje, i to był ostatni raz jak miałem swoją komórkę w dłoni. Potem się o 1630 skapłem że nie mam, ale się już nawet nie denerwowałem, bo wiedziałem że się na pewno znajdzie, poza tym do klubu jechać szybko musiałem bo dziś otwarcie po remoncie było. No i wpadam rano do pracy i Maja Paja biegnie i mówi, że rano budzik zaczął głośno dzwonić i znalazła i potem jeszcze Patrick 5 letni się ze mnie nabijał i mi sprawdzał po pięciokroć czy tym razem komórkę mam w koszuli... nie wiem czy się jest czym chwalić. Nie tak dawno temu karty wszystkie nie wiedziałem gdzie są. na 100% pewny, że to w pracy stać się musiało z tego wszystkiego po paru miesiącach swoją szafkę dostałem, a karty od dwóch dni u Seweryna i Adama leżały. dzień po się skapłem i dzownie do nich czy są bo jak nie to muszę zablokować iść i się dodzwonić nie mogę jak na złość od rana. W końcu Adam odbiera i przekonany nie jest, ale chyba nie ma. seweryn wie, że na 100 nie ma. dopiero Karolina do domu z pracy wróciła i sprawdziła że na stole leżą. Ale za póżno było. karty posżły się nowe robić. przez tydzień na kredytach żyłem i Islandie zwiedzałem. Bank oczywiście czeski film. to nie jest śmieszne! zablokowałem karty. idę na drugi dzień. Pani na 100 pewna, że się odblokowac nie da. No to czekam na nowe. Idę po nowe. Trafiam do Fanny, która wcale Fanny nie jest. Laska się w niczym nie orientuje i jest dobra jak chcesz przekręt zrobić. Ona po prostu wszystko daje jak leci. chyba jaki byś kredyt nie chciał i jaką kartę nie chciał to pójdziesz do Fanny i dostaniesz. Jakaś chwila refleksji, że zdolności kredytowej nie masz lub coś to nie u niej. Dlatego jak chcesz coś zgodnie z przepisami to strzec się jej trzeba jak ognia piekielnego. Ona po prostu zawsze coś zjebie. zawsze. Poszedłem po moje 3 karty ale dostałem 2. jedna debetowa, druga kredytowa do płacenia w necie. Nawet zdziwiony że się o paszport nie pyta co jest wymagane, spierdalam szybko żeby się nie skapła bo nie wziąłem. no taki głupi jestem. Przecież to Fanny. Ona? Nie. no i mi idiotka nie dała mojej prawdziwej karty kredytowej z tego wszystkiego. no ale nic, to islandia, pełen luzik, bez stresu, wszystko zawsze inaczej jest niż się mówi. idę na drugi dzień do tej co lubie, do tej co mi karty BLOKOWAŁA i ona do mnie, że w sumie to mnie pamięta i wogóle, ale moja karta kredytowa nie była wogóle zablokowana przez cały czas i że nie wie jak to, ale tak to, i że jak mam to mogę uzywać. A dzień wcześniej miałem je już pociąć... A wogóle to tylko rachunki, samochody, decyzje, pieniądze, plastikowe karty, odpowiedzialność, dorosłość jak początek umiernia... Mówię eyglo, że jak nie chce, ja się buntuje, wcale o to nie proszę i chcę do mamy, a tak na marginesie to z tego wszytskiego już nie wiem jaki mam pin do karty kredytowej i zeby mi pomogła bo chcę do mamy. No i ona jakoś tak nie po islandzku, sama z siebie, nie zapomniała, tylko od razu kennitala wzieła, zadzowniła od razu i gotowe. Pin do domu idzie. i mówie jej, że to na pewno coś nie tak i coś jest źle bo to tak nie po islandzku. Za łatwo. I na drugi dzień 3 kartki z pinami dostaje. Już się po prostu załamałem. ale na szczęście to tylko 3 kopery były z tym samym pinem do tej samej karty. Chyba. bo jeszcze nie sparwdzałem. Tu nie mam gdzie bo się praktycznie nie używa. do Polski chciałem mieć jak pojadę.
kucharza w pracy mamy nowego na 6 tygodni bo kucharka nasza chora. 2 dni bez kucharki byliśmy, pospolite ruszenie, raz wicedyrektorka się postarała i jakąś łatwą zupę ryżową upiekła, na drugi dzień praktycznie całe przedszkole hot dogi robiło. Wogole niezdrowo ale super smacznie było bez kucharki. No i potem przyszedł kucharz. no i ten kucharz ma męża. Tak na marginesie ten mąż ma czworo dzieci z kobietą jakąś. no i ten kucharz z mężem występują w islandzkim reality show. Chodzi o to, że mogą tylko małżeństwa, no i są 3 małżeństwa i o to też chodzi kto najładniej dom wyremontuje. No i dziś TV była u nas i siła wyższa zawsze mnie ma w opiece i akurat z dziećmi Raggi, moimi ukochanymi 6 latkami, obiad jadłem i jeszcze praktykantka była i nie musiałem się nic oddzywać i on tylko nawija po angielsku, bo islandzkiego ni w ząb nie zna, że uśmiech dzieci sprawia, że czuję się szczęśliwy i jego praca ma sens. O jejku, nic tylko się pożygać. zważywszy jak islandczycy kochają dzieci to niezłe zagranie. I bedzie gdzieś tam ta moja przykra geba w kadrze, nic nie mówiąca, tylko wcinająca. Jejku, to cała Islandia ogląda! Straszne. Starszne jak pomyślę co ja czytam co się w Polsce z gejami wyprawia. Inny świat. Więcej, najważniejsze jutro. obiecuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz