poniedziałek, 18 lutego 2008
Dlazainteresowanych, ktorzy chcieli przez internet pogadac lub na tlenofon zadzwonic. niestety, weekend mi wedlug zadnego planu nie przelecial. Najpierw, tak przez przypadek, w piatek poszedlem do Seweryna zobaczyc co sie dzieje i po 5 minutach powinienem juz zalowac ze bylem taki ciekawski. Nie wiem, impreza post walentynkowa czy co, ale zlecieli sie prawie wszyscy, wymieszalem martini z piwem, winem i wodka, po czym poszlismy na miasto i zachowywalem sie jak upierdliwy wujek na weselu. Potem w sb zyc mi sie nie chcialo. Pierwszy raz odkad tu jestem przezywalem cos takiego. Najprawdziwszy w zyciu, potezny, gaszony pospiesznie kupiona w osiedlowym sklepie przeplacona Cola. No wiec dzien przespalem bo w nocy do klubu do pracy isc musialem. W pracy byl QUEER DAY, pracowali wszyscy ktorych bardzo lubie, poklucilem sie z menadzerka i jej podpadlem na cala noc, wytlumaczylem helgiemu dlaczego by sie dobrze czul jakby sie w Polsce urodzil i nie tutaj bo nie pasuje, rano napilem sie piwa po skonczonej pracy i stwierdzilem ze chyba calæy dzien tego mi bylo trzeba. Niedziele spedzilem jadac do jedynego otwartego oddzialu mojego banku w poteznym centrum handlowym, tylko po to zeby podpisywac 5 sekund swistek, na ktorego podpis wystalem sie 70 minut i po to zeby cierpiec, gdyz autrobusy jada co godzine a ja akurat spoznilem sie 5 minut. Do tego pogoda typowo islandzka. Potem sie zdzremnalem z 3 godizny i bardzo ciezko przyszlo mi za to zaplacic bo w nd w nocy to zmruzylem moze oko okolo 5 nad ranem w poniedzialek, co doprowadzalo mnie do szalu, a to z kolei do tego ze co godzine chodzilem palic choc mialem juz tego nei robic. Nawet posta poteznego chcialem filozoficznego znowu o Islandii napisac, ale na szczescie neta nie bylo. Ale moze kiedys sie zbiore bo mi sie tu nadal podoba ale na wszystko juz bardzo trzezwo patrze i tym wszystkim co sa w Polsce musze ten raj na ziemii odczarowac. A moze i sobie przy okazji. ale w sumie jak o tym mysle to gdzie mi bedzie lepiej niz tutaj. Poki co. Poki teraz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz