poniedziałek, 24 września 2007
zaprawdę powiadam wam
Generalnie to chyba lepiej jak od razu piszę o tym co mam napisać bo potem to mi się już nie chce, dzieje się coś innego, inaczej na to patrzę niż jeszcze przed chwilą i wogóle post już wyglada inaczej niżby wyglądał jeszcze 10 minut temu albo dzień temu. Isafjordur naprawdę powiadam wam śliczne jest. I cała podróż do tej miejscowości i z niej to też zaprawdę powiadam wam orgazm dla oczu. Jedzie się na przykład wysoko w górach drogą wręcz polną i 2 metry po lewej stronie masz wielką przepaść a wiatr chula jak szalony, że aż jeepa nosi na wszystkie strony. I tylko ta świadomość, że dopiero końcówka września, więc nic złego teoretycznie się jeszcze stać nie może bo to czasy jeszcze nie te. Śniegu jeszcze nie ma, temperatura jeszcze lekko na plusie i tylko wiatr wiucha jak szalony. I momentalnie człowiek już wie o czym ludzie mówią, że na Islandii pogoda może być bardzo zmienna i niebezpieczna. Zresztą na zdjęciach wszystko widać. A Isafjordur to, powiedzmy sobie szczerze, no wiocha i tyle. 3000 mieszkańców. Nudno. Ale za to 2 przedszkola mają, Bonusa i Winbud zamykany o 14 w sb! Zgroza! Za to port piękny. A wszystkie imprezy zaczynają się koło 1 w nocy i są straszne! Tak starszne jak wiejskie dyskoteki w Polsce dla mnie ale ja się tak dokłądnie nie znam bo ja nigdy w remizie na takiej zabawie nie byłem choć nieraz mnie nawet kusiło bardzo. Ale tylko przed wejście po wielkim opiciu zdrazyło się mi przybyć. Także nie wiem. ale każdy nowy to wielka atrakcja dla takiej mieściny a policja wyłania się tu zza mgły dla mnie tak samo jak w Reykjaviku. No nie wiem. Nie ma nikogo, nagle jest policja. I człowiek docenia i cieszy się jak wraca i widzi już z daleka na horyzoncie światła Reykjaviku. A ja to chyba coś z psychopaty sado maso mam bo mi się ta cała zła, okropna, wietrzna pogoda strasznie podoba- jak wysiadłem z Krzyśkiem z samochodu wytrzeć szyby nad fiordami i wiatr tak chulał że nas do rowu znosiło. No i tyle jeszcze refleksji miałem ale to było wczoraj i dziś już nie mam. Musiałem do Isafjordur jechać, żeby się przekonać, że Polaków w Keflawiku to chyba tak średnio lubią, ale to może dlatego że tam już 2 polskie sklepy są i, jak mam być szczery, czasami jak sam patrzę na moich ziomków to gdybym urodził się na Islandii byłbym chyba jeszcze gorszy. I o Justinie Timberlake`u dziś pisali czyli wszystko po moim powrocie wraca do normy. A Kasia Nosowska ma fajnie bo nigdy się jej nie zdarza złej płyty popełnić. A dziś na wstępie Inko z równowagi wyprowadziłem bo chciałem z nim tak wspaniałomyślnie honest być i wogóle te sprawy, no bo co jak i tak się dowie, i mu mówię gdzie byłem i ar juł med a on, że nie. No to ja dalej staram się próbować z grubej rury ale on do mnie że jak będziemy o tym gadać to się stanie med co mnie w sumie trochę wmurowało, no ale jak to Henry (like no other), no staram się nadal mu o czymś powiedzieć ale on znowu powtarza swoją kwestię więc jak się dyskretnie wycofuję i w głębi duszy myśle, że naprawdę chciałem mu powiedzieć i być z nim szczery i że sumienie mam jak najbardziej czyste i obiecuje poprawe, co jest oczywiście gówna prawda bo następnym razem też nie powiem że jadę, i co najgorszego mnie może spotkać to chyba ta obiecana praca w przedszkolu. Gardar to totalny psycho, drże mi się do słuchawki niecenzuralnie jak mi mama dzwoni i irytujące staje się dla mnie to, że go to autentycznie cieszy. No kurde, pracuje z ludźmi, których cieszą takie rzeczy! A w pracy nie chciało mi się dziś kompletnie nic oprócz plecenia bzdur do Gardara i słuchania jego i irytować zaczyna mnie też to, że się wczuwam i jeszcze trochę i będe tacy jak oni. i imprezę mamy mieć za 2 tygodnie z pracy. Na samą myśl mi skóra cieronie bo to bedzie dla mnie ciężka impreza i jedyna nadzieja tylko, że się schleje bardzo, ale nie aż tak bardzo żeby prowadzić filozoficzne dysputy z Airem bo weźmie jakiegoś pręta jak kiedyś tam i mnie zacznie gonić a ja mogę być pijany i nie zdążyć uciec i nic mi nie pomoże to, że by mnie na drugi dzień przepraszał ;-) A w Isafjordur jeszcze ludzi z Nowej Zelandii poznałem w hostelu i mnie nadziei pozbawili tam na dobrą pracę bo co najwyżej to tylko owce i zbieranie kup. Ale o Islandii też takie opinie przed wyjazdem słyszałem więc... I jeszcze wodospad super w niedzielę widziałem i nasluchałem się szumu wody i szumu oceanu, że mi chyba znowu na cały miesiąc starczy. Bo w zimie to mi chyba tylko islandzki port zostanie żeby słuchać. I kurde, jak jechaliśmy do Isafjordur to był taki odcinek z 50 km gdzie normalnie śnieg taki leżał jakbyśmy się nagle na biegun północny dostali i jeszcze "Homogenic" Bjork na CD i świadomość jak na dworze piździ a my w ciepłym samochodziku sobie jedziemy. I tylko jedno pytanie w głowie- kiedy to do Reykjawiku dojdzie wszystko. I zaprawdę powiadam wam takie to romantyczne niby wszystko ale na godzinę, dzień, tydzień. rok tam i mnie nie ma a moje prochy według ostatniej woli leżą rozsypane gdzieś na dnie oceanu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz