Zgubiłęm dziś klucze od dumpera w pracy. W Polsce by mnie chyba zabili a tu nawet zjebki porzadnej nie dostałęm bo mój szef po prostu nie potrafi bo jest Islandczykiem. Może by chciał ale nie umie. Odenbraliśmy też nasz samochód ale potrzeba nowy akumulator. Będzie w poniedziałek. Ale samochód już jest. Tylko stoi pod blokiem i nie da się nic z nim zrobić. Ale jest łądny i wogóle super. No a co do tych kluczy to szef mnie wywiózł gdzieś w pole grabić ziemię. No roboty na pół godziny. Nawet nie wiedziałem co grabić i ile. Ale tak sobie myślałem,że jakby tu był Michał a nie ja to by już tu wygrabił cała Islandię więc grabię, grabię i grabie żeby nie być bardzo lazy i rozmyślam o tych kluczach. Po czym przyjeżdża po mnie szef. Wiem, że szukali cały czas tych kluczy. No liczyłęm NA COŚ, cokolwiek. A on do mnie do you eat. No tak mnie to rozbawiło, że musiałem się ugryźć w język, żeby się nie roześmiać. No ale przepraszałem jeszcze potem z parę razy. Potem robiliśmy samochód do późna no ale i tak nie chodził. Dzień wcześniej czy dwa zgubiłem swój plecak. Zosatwiłem go tam gdzie zawsze na budowie. Po obiedzie go nie było. Ja się nawet nie zdziwiłem. To przecież u mnie normalne. Tylko prawa jazdy było mi szkoda. No ale moi islandcy koledzy stoicki spokój. Że na pewno nie zginął. Ja panika do Inko (jeden z moich dwóch szefów), ze jak to tak, że w Polsce na pewno bym go już nie miał, co najwyżej ktoś dobry by mi dokumenty pocztą wysłał. A on do mnie, że to nie Polska. Przy obiedzie przekamarzałem się z Michałęm, że boga nie ma. Myślałem że może to kara. No to sobie myśle, że jak jest taki mądry to neich mi odda mój plecak. No i jak sobie to myśle to jestem z Inko w sklepie i mam telefon od Michała, że plecak jest. Jakieś dziecko wizeło do domu i matka zadzowniła na policję. Co zabawne od początku mi mówili, że na pewno tak jest. Islansdia jest fajna:-) Jednak to prawda, że nic nie ginie. To znaczy mi ginie bo ja to ja. Każdy kto mnie zna to to wie i się nie dziwi jak ja. Nawet dziś. Michał przyjechał po mnie smaochodem jak jeszcze chodził na festiwal. Włożyłem do CD płytę co kupiłem GSX. Wyjąłem tą co była w środku. No kurwa położyłem ją w kieszeni koło biegów i po przyjeździe do domu już jej tam nie było :-) No serio nie wiem gdzie ona jest!... :-)
Kolegę z Polski w pracy poznałem. Kierowca. Dzięki bogu nie będziemy często się widzieć bo jego poglądy na wyajzdy zagraniczne mnie dobijają to mało powiedziane. Biedny, poniżany wszędzie Polaczek. W Anglii miesiąc wytrzymał z tego powodu. Dresiarze, siedźcie gdzie wasze miejsce. W Polsce. No po się męczyć?
Nasz samochód to ten po prawej. Z naszym szefem go widzicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz