Nie miłe to powroty na wyspę po trzech miesiącach i ciepłych krajach, ale za to z Brodką na pokładzie. Onieśmielony nie śmiałem wtrącić, żeby tylko "Dancing Shoes" zaprezentować widowni w wersji Kamp!'a. Ośmielenie zebrało we mnie w da dni później, gdy się z moimi studentami na dwa browary w centrum umówiłem. Co prawda ślepy jestem i na większe gwiazdy chadzające ulicami, ale urzeczony mitem jakiś amerykańskich filmów tchnęło mnie że tak, że przejdę się tą główną ulicą miasta, wpadniemy na siebie niby przez przypadek, ja powiem co mam powiedzieć i tak w wesołych nastrojach sobie odejdziemy. Niestety dane nam nie było. Pozostaję mieć już tylko nadzieję.
Powroty powrotami, a tu wieje i pada i wieje i pada i wieje i pada i czy to już jesień czy od razu zima? Rząd już traci poparcie. Rodzice protestują z powodu zbyt wielu wolnych dni nauczycieli a w przedszkolu w centrum wychodzi na jaw, że personel znęcał się nad dziećmi. Bezrobocie spada, ale życie pięknych dwudziestoletnich nigdy nie będzie już tak piękne jak życie pięknych dwudziestoletnich w 2007 roku. Ceny żywności poszły w górę od tego czasu o 70%, a innych produktów o przynajmniej 50%. I tylko moja pensja taka sama w koronach, ale 50% niższa w Euro niż w 2007 roku. Cieszmy się i módlmy, żeby ostatnia ostoja dobrobytu, Norwegia, gdzie wyjeżdżają nasi przyjaciele, się ostała jeszcze z lat kilkadziesiąt, coby to Europa miała czas wyjść z kryzysu, a my mieli tą świadomość, że nadal istnieją jeszcze kraje gdzie 10000zł zarabia się ot tak. Zaraz zrobi się ciemno i okaże się czy zażyłem go wystarczająco długo na cały rok. Śni mi się Ameryka, a podobno wizy turystyczne zniosą już do końca tego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz