Poprosiłem Brynjara ostatnio, żeby mi pomógł w wypracowaniu islandzkim. Było tego całe 9 stron, a bardzo mi zależało, żeby nauczyciel zamiast na poprawie tak dużej ilości błędów ortograficznych i każdych innych, bardziej skupił się na sensie pracy,tego co chcę mu powiedzieć, no i od tej pracy ocena moja zależała. No więc mówię Brynjarowi dwa dni przed terminem, że może w piątek by mi pomógł. Bo wcześniej mnie nie było dwa dni w pracy, potem jego, a poprosić mógłbym kogokolwiek, ale po co mam innym dzieciatym czas zajmować,no i osoba do pomocy musi jednak coś w głowie mieć. Bo to, że ktoś się urodził i mówi po islandzku nie oznacza z miejsca, że on jakieś pojęcie o tym języku ma. Oczywiście Brynjara odmowa nie wchodziła w grę od samego początku, ale zawsze mogła się zdarzyć. Mówię mu, że to po pracy u mnie, szczerze przekonany, że to na prawdę będzie nie więcej niż godzinkę. I na prawdę w to wierzę, w końcu może mieć chłopak jakieś ciekawsze rzeczy do robienia w piątkowe wieczory, niż zabawa w nauczyciela.
Wchodzimy do mnie i przy drukowaniu tego wypracowania wydaje się, że stron co nie miara. Żeby ulżyć jego strachowi daje mu piwo. Brynjar jest jak najbardziej za. Pyta się czy ja chcę, ale ja mówię że nie, bo wtedy nie będę mógł go odwieźć. Bardzo lubię jak ktoś poprawia moje wypracowania, bo wtedy widzę jak nieprawidłowo pracuje mój mózg. Pisząc zdanie po islandzku trzeba myśleć o tylu rzeczach, żeby ono brzmiało poprawnie. To jest wręcz niesamowite. Może po polsku jest tak samo, ale ja nie potrafię tego ocenić na trzeźwo, gdyż jest to mój język rodzimy. I tak jestem przekonany, że on sam porobił przynajmniej parę błędów, no ale bez przesady. Aż tak perfekcyjny być nie muszę.
Drugie piwo. Ot tak znienacka pytam się czy jest on potokiem Egila. Większość osób na Islandii jest potomkiem tego skalda. On do mnie że tak. Ja że chyba żartuje. On że nie. Ja pytam skąd wie. On że to jest udokumentowane na stronie islendingabok.is, że każdy Islandczyk może sobie tam wejść i zobaczyć z kim jest spokrewniony. Ja się pytam czy często to robi. On, że tak. Ja że ale jak to, skąd oni to wiedzą? On, że z sag i z różnych innych dokumentów i również z odpisów chrztów, pism kościelnych. Komuś się nudziło i zrobili takie dzieło. Ja mówię, że to takie Bizzare, bo nie ja nawet nie wiem dokładnie juz nic o moich prababciach, a co dopiero wiedzieć kto był moim przodkiem 1000 lat temu. Jest to takie piękne i takie przerażające. W jakim narodzie ja żyję. Ktoś nowy przyjdzie do pracy i zaraz sobie możesz wyśledzić kto z kim i jak jeśli.
Trzecie piwo. Brynjar, jak to po trzecim piwo prawdziwy potomek Egila, mówi, że mi pokaże. Poza tym "pozwala mi" już się tez napić, do domu pójdzie na pieszo. W międzyczasie dzwonią jego znajomi i namawiają go na wyjście do baru. Brynjar staje na wysokości zadania i mówi, że najpierw musi mi pomóc. Boże, co to za zabawa takim drzewem. Wpisujesz sobie co i jak i Ci wyskakuje. Uzgodniliśmy, że z Bjork nic go nie łączy, ale już z kimś tam z pracy tak. To jest piękne i chore. Robię się pijany samym patrzeniem na to.Drzewo genealogiczne z trzydzieści pokoleń wstecz. Od samego zasiedlenia Islandii.
Czwarte piwo. Od tej pory każda kolejna strona to przynajmniej pół godzinny przestój i gadanie o wszystkich fascynacjach, a najbardziej tych muzycznych. Właśnie słucham Genesis, co nigdy nie było mi dane. Bo po raz kolejny Brynjar i jego zespół co gra jak początkowy Genesis. Już teraz muszę to znać. Ale zaczynam już od tego nie progressive rock Genesis, ale tego popowego. No cóż, wkrótce dojdę i do niego. Dowiaduje się, że Oli udzielał się rapowo w pewnej undergroundowej kapeli na Islandii i wiele innych nie do publikacji rzeczy.
Nie wiem które to już piwo, ale jedna strona do końca i decyduje się, że pójdziemy razem do naszej remizy spotkać się z jego znajomymi. To zabawne jak Islandia jest mała, bo przechodząc koło domu naszej szefowej natykamy się na nią. W sumie to do końca nie wiem co ona tam robi około pierwszej w nocy, ale wydaje się taka uradowana z tego naszego pojednania polsko- islandzkiego, że jednak Polak może mieć Islandzkiego znajomego i na odwrót i my jak Ci jezusi, ludzie do naśladowania dla przyszłych pokoleń. Niczym wyznacznik przyszłych wydarzeń w islandzkim społeczeństwie. W międzyczasie koledzy dzwonią, że już za późno, że i tak mieli w planie jechać do Reykjaviku, a ten co nie miał zdecydował się do nich dołączyć. Jestem odrobinę zawiedziony, gdyż po czterech piwach doświadczam objawienia boskiego i mówię po islandzku jak Islandczyk. Wręcz czekał na ciekawe konwersację, ale nic z tego. Nic z tego z nimi bo z Brynjarem też daję radę. I znowu pozostawieni sami sobie wybieramy się kraść konie. Alfa i omega. Wyganiają nas z klubu ostatnich. Kończymy na boisku od kosza w pobliskiej szkole z piwem w ręku. Śniegu u nas w zimie nie ma ale o piątej rano i tak zimno jak chuj. Nic spektakularnego się nie stało, skończyliśmy razem jak żeśmy tam weszli mnie, więc pod tym koszem nie pozostaje mi już nic innego jak tylko uświadomić Brynjarowi jaki wpływ na wizerunek Islandii wywarła Bjork i Sigur Ros. Przerażająco on tego nie dostrzega. Więc szczękamy zębami, a ja mu szpanuję i mówię, że Bjork napisała piosenkę dla Madonny:
I tak zostawiamy się obaj z tą wiadomością i staramy się wrócić do domu żywi. W Islandii nikt nie posypuje chodników solą albo piaskiem. No dobra, może gdzieś tam w centrum się zdarza, albo w miejscach gdzie dużo ludzi chodzi, ale generalnie to nie. Po pijanemu to bardzo niebezpieczna rzecz.
1 komentarz:
hahaha,tez to znam,mialam podobny problem z jakims zadaniem na kurs,poprosilam znajoma o pomoc wieczorkiem po pracy.Wyladowalysmy w Akureyri na imprezie gdzie gral Páll Óskar.Patent jest taki ze mieszkamy w Húsavíku :D.Zadanie oczywiscie niedokonczone i musialam sie glowic sama dzien po akcji.To niebezpieczne prosic o pomoc Islandczyka po pracy...z alkoholem :D
Prześlij komentarz