niedziela, 9 października 2011
Parę lat temu na zajęciach mój profesor powiedział, że nie rozumie dlaczego ludzi żyjący za granica mają prawo głosu, skoro ich tu nie ma, a decydują o tym co się dzieje u nas. Wtedy w sumie byłem skłonny przyznać mu rację. Po paru latach pobytu za granicą nie mogę się z nim zgodzić. Wyjeżdżając w wieku dwudziestu paru lat za granicę na zawsze zostaje się już Polakiem. Ma się ten w sobie. I zawsze przyjdzie taki moment, że ktoś spojrzy na Ciebie przez ten prymat lub Ty zrobisz to sam. I otworzysz, jak ja dwa dni temu, gazetę na trzeciej stronie i przeczytasz prześmiewczy artykulik o tym jak "Jaroslav Kaczinsky" (swoją drogą nie wiem jak ktoś, kto nie umie napisać nazwiska polityka poprawnie pracuje w tak poważnej gazecie) o tym, że się on przymierze do kontrolowania wyborów w Polsce bo coś może być pokombinowane. I wtedy sobie człowiek zdaje sprawę, że te trzysta tysięcy osób to czyta i potem myśli tak jak myśli. I że ja muszę coś z tym zrobić, żeby oni tak nie myśli. I że jak była to PO to się takich artykulików tutaj nie czytało, a teraz dwa dni do wyborów i proszę. I wtedy widzę że to nie prawda i że ja właściwie mam jeszcze większe prawo niż Ci ludzie w kraju głosować żebym nie musiał tu potem chodzić ze spuszczoną głową. Przecież to by bł jakiś cyrk. Jak się jest tam na miejscu to się często w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy, że w każdym kraju od czasu do czasu coś tam o nas mówią i o tym co się wydarza w Polskim sejmie. I że ja chcę o tym decydować w pewnym sensie. Z wydźwięku islandzkich mediów Kaczyński byli (a jeden nadal jest)po prostu śmiesznymi ludzikami do wyśmiania i sami sobie zgotowywali ten los (jeden nadal to robi). Nie wiem, może w Polsce nie brzmią niektóre jego słowa tak absurdalnie jak dla ludzi w innych krajach, dlatego 30% nadal uważa że to jest OK. Miałem to napisać wcześniej, ale było cisza wyborcza i się bałem :) I nie głosowałem ani na PO ani na PIS, ale czuję ulgę i dumę, że, od czasu do czasu, zobaczę w tutejszej gazecie twarz Donalda Tuska jako premiera Polski. I ciesze się, że mogłem o tym zdecydować po części. Bo póki co nie mają jeszcze własnej, prywatnej armii niektórzy politycy żeby to zmienić. Na marginesie, w USA mają chyba trochę inne zdanie. Tam pan Kaczyński wygrał (podobno) bezapelacyjnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz