Robi mi się czasami smutno. Wiele osób szykuje się do wyjazdu. Chyba na zawsze. Powodów do zostania coraz mniej.
Dziś rozmawiałem z Joną. Jona to poczciwa kobieta, ale taka typowo islandzka. "dlaczego nie kupujesz mieszkania, nie rozumiem jak można tyle płacić za wynajem?", i tak dalej i w ten deseń, typowa przedkryzysowa gadka. Teraz się okazuje, że na nic ją nie stać, musi płacić jeszcze za długi swego ex, mieszkanie wystawione na wynajem, a sama będzie wynajmować jakieś małe studio "tak jak ja". syn już się wyprowadził, też do małego mieszkanka "tak jak ja". i tak mi jej żal tylko mimo wszystko, bo ona już taka sędziwa kobieta po pięćdziesiątce. Jakżesz ona musiała przełknąć tą gorzką pigułkę ciężko. Ale Islandczyk zawsze się przystosuje. Najpierw wypłacze u mojej szefowej, a potem przystosuje. Oli z kolei ma popsutego ajpoda i chodzi z diskmenem. Takim dużym, starym diskmenem. Bo nie stać go na nowego. Wszystko przestaje być obciachem z powodu braku kasy. Nawet jak się ma 21 lat;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz