piątek, 29 stycznia 2010
Tak się człowiek wpędza w kryzys po islandzku. Ma dobrą pracę, bardzo dobrze płatna pracę, domek letniskowy na Florydzie. Ma jeden dom, ale jest mu za mało. Więc buduje następny nie sprzedając tego pierwszego, gdyż koniunktura na rynku jak diabli, więc sprzeda na pewno. Najpierw się wybuduje, wprowadzi, potem sprzeda. Więc buduje dom- 400m2, 9 sypialni, 2 łazienki, jebutny ogród. Wszystko dla siebie i dwójki małych dzieci. I oto nadchodzi kryzys, starego mieszkania nikt kupić nie chce. Na spłatę dwóch mieszkań nie ma pieniędzy, pomimo jakże bajecznej, nawet teraz, pensji. Więc wystawia się na sprzedaż ten pałac 400-stu metrowy za... 95 000 000 ISK i łudzi się mylnym przekonaniem, że ktoś to kupi na totalnym zadupiu HFJ. I żeby ten dom jeszcze ładny był. A nie jest. Przynajmniej wizualnie z zewnątrz nie powala. Za takie miliony to naprawdę można wykombinować coś o wiele lepszego. Tak się wprowadza w kryzys i depresję. Po islandzku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz