O zebraniach w mojej pracy mógłbym napisać dobrą opasłą książkę obyczajowo- komediową. Ale mi się nie chcę i nie mam czasu i wogóle noc. Chcę się nauczyć islandzkiego żebym mógł wszystkich jebać z góry na dół. Czasami :) Przez moją niemowę w ich ojczystym języku jesteśmy terroryzowani przez trzy gruuube i dwie stajli dziewuchy i stanęło na tym, po trzech zebraniach i dwóch głosowaniach, że imprezy noworocznej nie będzie w Reykjaviku, tylko dla tych co chcą, nie obowiązkowo. Wszystkie ustalenia, po wielu rozmowach i kłotniach nieofcjalnych w międzyczasie, przepadły. Za to będzie mini party w pracy 11 grudnia. I do tego było losowanie i, ch... by strzelił, przydzielono mnie do grupy wraz z Joną, która nie ma kompletnie wyobraźni, i jak się za to porządnie nie wezmę to będzie poprzednioroczna powtórka z rozrywki, bo to w rękach naszych i JONY i jest przygotować to spotkanie. Brzmi pokręcenie? I niech tak zostanie. Szkoda mojego podwyższonego ciśnienia.
Nasłuchałem się też za to jak to Ragga w Amsterdamie na wycieczce trzy lata przyniosła do pokoju hotelowego trawę i potem przemyciła też trochę na wyspę i działo się to wszystko na oczach mojej wicedyrektorki i że ona już na pewno z nią w pokoju więcej nie będzie i wszystko to było takie śmieszne jak opowiadała i że najchętniej to chyba ja skończe z nią w pokoju. Pod warunkiem, że wybierzemy wariant trzypokojowy, bo przy dwupokojowym będe z najbardziej punkową osobowością w mojej pracy, panią Ingveldur, co prawdopodobnie nie jest rozsądne, bo nie może skończyć się dobrze. Wszystko już ustalone, choć teoretycznie wypadałoby żebym był z Nonny`im w pokoju, ale oprócz zwiedzania placówek edukacyjnych, jedziemy też się bawić, więc trzeba sobie stworzyć odpowiednie otoczenie wokół siebie. Dwoje, troje szurnietych islandczyków- za resztę zapłacę jedną z kart, którą przez pomyłkę wydała mi Funny. Czasami nie wierzę, że jestem na końcu tego świata i to wszystko po prostu się dzieje. Czuje się jakbym tu był z nimi wszystkimi jakieś 10 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz