czwartek, 3 września 2009
Byłem dziś w profesjonalnym sklpeie fotograficznym w Reykjaviku. Zgubiło się płytkę od statywu to trzeba płacić za swoje błędy. Poza tym chciałem kupić kieszonkowy aparat fotograficzny- cienki i tani. No i wszystko kupiłem. Tanio czy nie, zaraz się znajdzie 100 malkontentów, że jednak nie, bo w Polsce taniej i wogóle sraty pierdy. Ale ja potrzebuje już i teraz statyw, już i teraz aparat na jutrzejsze przyjęcie. Poza tym przy takim kursie to jeszcze się może okazać, że nawet taniej jest. I ten post to wogóle dedykuje pani pracujacej w sklepie, która obsłużyła mnie profesjonalnie jak mało kto w życiu. Bo chodząc po islandzkich marketach ze wszystkim i niczym, kupując lodówki, pralki i inne rzeczy można czasami sie pośmiać, pozłościć i wogóle. Ale chyba jak wszedzie jak ktoś robi coś czego nei lubi za marne grosze (no dobra, tu może być bardziej szczególnie, wyluzowanie i niekompetentnie, hehehe). I naqet nie chodzi o to, że ta pani była obeznana w tym co sprzedaje, ale o to statyw ma 157cm po rozłożeniu, a potem gdy mi już wypisała raty za to i za aparat i gdzieś sprawdziła i się okazało że ma 145cm to się zapytała czy może jednak chcę zwrócić. Bo w Polsce to by mieli mnei już w tyle i cieszyli się tylko z nabitej kasy. A to, że potem ktoś by potem sprawdził i miał pretensje, że za niski, to by było dopiero potem. Pewnie 90% i tak by nie miało. Wiem, że nie zawsze i nie wszędzie, ale jakoś po moich doświadczeniach, zachowanie tej kobiety rzuciło się strasznie w oczy. I sprzedała mi statyw, że jak zgubie szybkozłączke to się da dokupić. I podejrzewam, że sprzedała mi Nikona, bo już wiedziała, że mam innego Nikona:) Pewnie gdybym miał Canon`a to by mi pokazała Canon`a. Ale... to takie tam szczególiki. To znaczy że słuchała:-)...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz