niedziela, 7 grudnia 2008
No i wróciłem. Z 10C i słońca w Polsce i Londynie do 2C i szklance na drodze. Myślałem, że dzisiaj umrę jadąc do Marty. Poza tym same złe wieści na wstępie. Wszyscy znajomi pracę tracą, czyli kryzysu ciąg dalszy. Kurs korony puszczono swobodnie w obieg i ku mojemu zaskoczeniu podniosła się o jakieś 16%. Benzyna po 139 koron. To jakieś 3zł na polskie wychodzi chyba. A w sumie to nawet chyba mniej. Oczywiście zachowałem się nieodpowiednio i na imprezę do centrum Reykjaviku 30 minut po przyjeździe pojechałem, przez co choruję do tej pory. Bez psychy jestem trochę jak Lola. Ale tylko trochę. Ja nie potrafię tego wytłumaczyć, bo kryzys jak chuj, ale mi się tu wszystko mimo wszystko prostsze wydaje do wykonania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz