Na Emilianę chyba nie pójdę, bo wszystkie bilety wysprzedane. Szkoda :-) Na sankach dzisiaj byłem pierwszy raz w tym roku. Jeszcze ciemno było. Dopiero widno pod koniec się robiło. Tak koło 10.30 :-)
Muszę sobie znaleźć coś konstruktywnego do roboty chyba, bo mnie przez kryzys wkoło chuj strzeli. I to nie dlatego że sam jestem w kryzysie, ale że wszyscy prawie znajomi z Polski wkoło mi nad uchem marudzą. No ogólnie nieciekawie, sam bym bym był pewnie w niezłej kropce jakbym pracę stracił, ale jak ktoś tu jest bo kocha pieniądze, a nie Islandię, to się chyba powinien jak islandczycy niektórzy określić i wyjechać. Póki co to raju tu nie będzie jeszcze długo. Raj trzeba było sobie robić przed kryzysem, a nie mieć wszystko w dupie, bo bezrobocie było 1% i się wszystkim wydawało, że praca będzie do końca życia. Nie lubili ludzie Islandi, języka islandzkiego, życia tutaj, więc co za dziwota że teraz pierwsi polecieli z pracy? Oczywiście to duże uproszczenie- nie wszyscy co pracę stracili tak mieli. No ale życie toczy sie dalej. Albo próbóje tu jeszcze raz albo wracam. Proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz