czwartek, 4 października 2007
Zdecydowanie muszę stwierdzić, że moje życie na Islandii bez obecności Krzysia i Kingi byłoby znacznie uboższe, jesli nie powiedzieć nudne. Składa się na to parę powodów. Dziś na przykład kinga zabrała mnie po raz pierwszy na kurs bezpłatny dla nauczycieli obcokrajowców. No niby poziom drugi. Niby sam też sobie płacę za poziom drugi ale u mnie w grupie na drugim levelu ludzie nie umieją mówić po islandzku, a u Kingi tak. Nie wiem, czy Ci ludzie tam chodzą tylko dla zabicia czasu? Żeby im godziny i pieniądze leciały? Bo chyba innego wyjścia nie ma. Siedzę tam jak jakiś debil i słcuham, słcham i nic nie rozumiem. Wogóle mój mózg miał już dzisiaj za dużą dawkę islandzkiego i już nie przyjmuje więcej. Ale muszę się dla moich małych szkrabów nauczyć bo one potrafią moje imię tak poprawnie wymówić jakby z Polski były i się zwracają do mnie w różnych sprawach chociaż wiedzą że ja nie za bardzo rozumiem. No to chyba do czegoś zobowiązuje. I to, że chcą żebym tylko ja je chuśtał jak jesteśmy na dworze i że siadają mi na kolanach jak jesteśmy w kółku też chyba zobowiązuje. ale Jona Dis mnie dziś pochwaliła. To moja nauczycielka z płatnego kursu. Że jak przyszedłem to ani be ani me a teraz już potrafię pełnymi zdaniami odpowiadać. I że zadowolona bardzo ze mnie i że praca bla bla bla... ale wiecie, coś w tym chyba jest bo dzisiaj, do tej pory nie wiem jak, bo tak sam z siebie, potrafiłem jej powiedzieć że do Polski jadę od 7 grudnia do 6 stycznia, a potem jeszcze dodać, ale to już po angielsku ku uciesze całej frupy, że moja szefowa o tym nie wie i chyba mnie zabije jak się dowie. No cóż, w poniedziałek jej chyba powiem. Byłem dziś w sklepie pumy jeszce. Chciałem sobie kupić zajebistą bluze za 5000ISK, ale coś tak nie z abardzo na mnie leżała. ale wiecie co? ta bluza chyba w Polsce byłaby droższa niż na Islandii coś mi się tak zdaje...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz