Tak sobie dzis deseczki przestawialem z miejsca zlego w inne zle miejsce jak sie okazalo potem. W przerwie, ktora sam sobie zarzadzilem pogadalem sobie z 40 minut z pania od opery. Z daleka mnie juz poznala moja nowa friend i gottan tag wola. Nawet nie wiem do konca jak mnie wypatrzyla tam za tymi krzakami. Jak to milo czasami pogadac z kims bardziej skomplikowanym niz moi koledzy z pracy o czyms innym niz cipach, biczesach i chujach. No i tak sobie pogadalismy o wszystkim o niczym. O tym, ze na Islandii nie ma ludzi biednym w rozumieniu czlowieka z Polski, o tym, ze duzo ludzi zyje tutaj z zasilkow i ze to wstyd bo trzeba pracowac a nie na panstwowym. O tym, ze wszysycy bjork szanuka i podziwiaja i sa jej wdzieczni ale ze nie kazdy moze ja lubiec. O tym tez, ze nie moge isc po 22 w weekend do Downtown bo sie tam straszne rzeczy dzieje. Oczywiscie przytakuje ze nie pojde nigdy w zyciu i w myslach sobie przytakuje takze ze pojde przy najblizszej okazji. Takze na festiwal kultury isc moge a potem tylko sztuczne ognie i do domu :-) O tym, ze jedzie na 2 miesiace do Wloch i ze namawia swojego menadzera zeby jej zalatwil wystepy w Polsce. O tym, ze to co sie dzieje w gospodarsce Islandii przez ostatnie 5 lat to jakis kosmos i masakra. O tym, ze nie musze isc na uniwersytet zeby uczyc tutaj w szkole. Wystarczy ze znam dobrze islandzki i mam papiery z Polski ze ehstem nauczycielem bo tu wszedzie jest niedobor nauczycieli bo Islandia daje tak wiele innych mozliwosci ze nikt sie tutaj w to nie bawi jesli nie lubi tej pracy. O tym, ze lubie moich kolego z pracy ale z checia bym sobie ich wymienil na bardziej skomplikowanych. O tym, ze musze jej pokazac ten album o Polsce. no zeby moj angielski byl zawsze taki Brilliant jak byl wtedy. Potem poszedlem sie zalatwic kolo naszego kontenera i byl tam Gardar. Zapytal mi sie czy juz skonczylem. Ja ze prawie. Mialem posprzatac jakies jebutne podworko i usunac chodnik z kamieni. ale jak to na Islandii Gardar myslal ze dopiero posprzatalem a nie usunolem kamienii. No i utrzymalem go w tej swiadomosci az do Cofee Break, czyli z jakies 40 minut. Klamca, klamca, klamca! :-) Przy okazji pogadalismy sobie o wszystkim i o niczym. O tym, ze ma zone bardzo chora i musial sprzedac dom bo byla w szpitali i musial zajmowac sie tymi naplodzonymi bez umiaru dziecmi. I ze teraz mieszkanie wynajmuje za 100 000ISK i ze nie wydaje nic pieniedzy bo odklada co miesiac 100 000ISK bo chce sobie kupic apartament za 20 000 000ISK. I ze za 3 lata chce byc nauczycielem jazdy samochodem bo za to placa 5000ISK na godzine, a godzina trwa 40 minut. Ze od 10 lat zima tutaj to nie zima i ze Isladczycy to najbardziej kosmumpcyjny narod na swiecie i musza miec mnostwo niepotrzebnych rzeczy. Wogole obgaduja sie strasznie. Nie chce nawet wiedziec co oni mowia o nas jak nas nie ma. Gardar sie starsznie napierdziela z Gundiego przy mnie jak go nie ma. Ze mu z ta szkola nie wyjdzie co chce isc i nie bedzie chodzil w bialym helmie po naszej budowie jako kontrola za niebagatelna sumka 800 000ISK! Jezu, co Ci ludzie po Politechnice robia jeszcze w kraju? Przeciez to nawet jak na Islandie niewyobrazalnie wysoka kasa. Dom by mozna splacic w 7 lat jakby ktos przypial troszke pasa. Oczywiscie tu na Islandii bo w Polsce to chyba szybciej. I ze wogole zdanie Gundi zmienia co 5 minut. Ze bedzie tym, ze bedzie tamtym a bedzie koparkowym do konca zycia. A najlepsza polewka to jego samochod kupiony za 20000000ISK wartny polowe z tej sumy i nie moze go teraz sprzedac. Nie no, okropni sa. I ktos uwalil mi dzisiaj moj skrzetnie skrywany bialy plastikowy kubek do wody petami. Nieladnie! Poza tym dzieci mi na budowie laza. Dzis bylo juz ciekawiej bo dwojka z nich ma matke z Anglii wiec szprechaja niezle po angielsku. Ta jedna dziewczynka ma taki piekny akcent brytyjski ze masakra. Jakby wogole nie byla stad. I damperem ich powozilem troszke choc to zabronione. Wogole te dzieci robia tam na tej drodze co chca. Laza, dotykaja wszystkiego, co chwile Ci tylko ´hello´ mowia i o wszystko sie dopytuja. Tam gdzie sprzatalem ten ogrodek zeby dostac sie do rur mieszka takie malzenstwo co sobie caly dom remontuje. I oni sobie ida gdzie si domu nie zmaykaja i ostatnio Gardar mnie tam wyslal zebym powiedzial, ze samochod trzeba przestawic. No i pukam tam i pukam i tak puka mocno ze az mi sie drzwi otworzyky. No i wchodze do tego domu bo mysle ze mnie nie slysza. I platkow sobie garstke z miseczki uronilem i zdjecia na scianie rodzinne poogladalem. No i wyszedlem. To chyba nadal tutaj nie wszyscy domy jeszcze zamykaja. I nikt nie wie, ani Michal ani Krzysiek, kto to jest pozoldnik. Michal jest pozoldnik. I znowu polskich liter nie ma. I znowu bedzie wam ciezko czytac. Pogoda nadal ladna sie utrzymuje. Poopalalem sie dzis ale tylko odrobinke. Do restauracji isc nie moge bo mamy robote w sobote i w niedziele tez bedziemy mieli. Trawe w Njardviku sadzic bedziemy. A pan do mnie dzownil trzy razy ale nie moglem odebrac bo telefonu zapomnialem. I nawet dobrze bo mi czas szybciej lecial jak sie ciagle na niego nie gapie. I obiecuje uroczyscie, ze od dzisiaj juz nic nie zgubie i bede wiedzial co gdzie polozylem i bede wiedzial gdzie jade samochodem. Tylko zeby to jeszcze ode mnie zalezalo. Ja juz tak mam. Ale obiecuje. Wrozba na dzis: ALLOW YOURSELF TO BE LAZY. IT IS OKAY TO ´DO´ NOTHING. No wlasnie. Tez tak sadze.
Kase musze zaczac oszczedzac bo przesada. W koncu nigdzie na swieta nie pojade bo nie bedzie za co. Ani do Polski ani do Irlandii. Pani z kursu islandzkiego sie kurwa glupia pizda nie oddzywa. Jak tylko wyjde od Krzyska musze sobie isc kupic pre- paida, zeby miec ja jutro za co tak zjebac typowo po Polsku. Nie no, zartuje. Juz sie przestawilem. Milym trzeba byc dla wszystkich i sie nie wolno stresowac wogole. I przed pasami 30 metrow zatrzymywac sie trzeba. Bede oaza spokoju. Pierdolonym kurwa, zajebiscie wyluzowanym kwiatem na tafli jeziora. Marta, pisz prace a nie pierdol. I ludzie, to blog tylko. Sama prawda i tylko prawda ale mimo wszystko nie traktujcie wszystkiego zbyt powaznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz