poniedziałek, 7 listopada 2011
Czuję, że to zaczęło się dzisiaj. Po prostu przyszedł sławny, islandzki wiatr i deszcz i już nie odczepi się na najbliższe pół roku. Słońce za gęstymi chmurami sprawia, że cały dzień jest mrok. Lampy uliczne, z powodu kryzysu, zapalają później niż jeszcze rok temu, co jeszcze bardziej dołuje. Najlepiej nie wychodzić z domu bez potrzeby. I tylko słychać wiatr odbijający się od ścian budynku i wchodzący do środka mieszkania przez lufciki w oknach. I gdy się zamknie oczy o gdy jest ciemno robi to wrażenie niczym matka natura chce Ci coś powiedzieć. Od przebywania i czucia natury aż po same kości na Islandii uciec Ci się nie zdoła.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz