Ciekawe jakim cudem ja mam się nauczyć odmieniać poprawnie przypadki, jak nawet nauczyciel akademicki potrafi mieć problem z takim niby prostym wyrazem jak aktówka i prosić innych z rozbawieniem dwóch Islandczyków na sali żeby pomogli mu poszukać tego czwartego przypadku w licznie mnogiej i powiedzieli swoje wersje, żeby wpisać tą najpopularniejszą. Przy czym z zastrzeżeniem że i to nie jest na pewno... Więc polecam popytać oburzonych Islandczyków o odmianę tego niby prostego wyrazu MAPPA i poczekać na czwarty przypadek w liczbie mnogiej... Będzie szło gładko przez pierwsze siedem razy, potem będzie konsternacja i niepewna odpowiedź w 70% przypadków. 70% powie to poza tym źle. Powinno być MAPNANNA (niby z racji tego, że to rzecz biurowa, choć mi to za nie wiele pomogło...), choć nawet i niektóre programy do odmiany podają złą formę MAPPANNA. Więc chodziłem dziś na zebraniu w pracy cały dzień i kazałem odmieniać aktówkę, z niewymowną radością na mojej twarzy za każdym razem gdy dochodziliśmy do tego przypadku. Tak sobie myślę, że jeszcze z pół roku i to ja będę ich uczył islandzkiego;)
A na zebraniu był u nas pan i uczył nas o ochronie środowiska, co robić żeby zachować je jak najmniej naruszone dal przyszłych pokoleń. Taka pokryzysowa gadka. Więc mamy do zrobienia projekt. Będziemy jeszcze lepiej niż dotychczas sortować śmieci, zbierać butelki i... oszczędzać prąd i wodę. No cóż, jak się ma to za darmo, to się nie jest nauczonym. Teraz mamy wychodzić z pokoju i gasić światło. Bo ekologia. Ale jak jeszcze trzy lata temu tak robiłem za każdym razem wychodząc z pokoju, to nikt tego jakoś pojąć nie mógł... Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Prąd nam poszedł w górę o 100%, więc i nagle to staje się ważne. Dostosowanie się do sytuacji w każdej sytuacji. Hmmm... to jest w sumie definicja inteligencji.
Niech ktoś wesprze za mnie panią Monikę i kupi jej płytę. Bo to fajna płyta jest.
Na spotkanie z Noamem Chomskim się dostać nie zdołałem (w sumie to była wideokonferencja). Tyle chętnych. Cała sala kinowa zajęta. Na osłodę zostało mi słuchanie jakiś lewackich bzdetów tuż przed spotkaniem i przeglądanie gazetek anarchistycznych. Ta islandzka nazywa się czarny łabędź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz