piątek, 20 sierpnia 2010
Coś się w końcu ruszyło po miesiącach postoju. Mój islandzki przezywa drugą młodość. Nie myślałem, że doczekam takiej chwili, ale jestem zdolny generalnie w pracy przeżyć dzień nie posiłkując się angielskim. Potrafię nawet sam poprawić sobie końcówką rzeczownika, czasownika czy cokolwiek jeszcze, nawet jak powiem nie poprawnie gramatycznie. Tak czasami myślę jak moje dwie islandzkie mamy;) muszę być dumne jak tak rozkwitam przy nich po tych wszystkich szansach i męczarniach razem. Jak taka róża rozkwitająca na wiosnę pieczołowicie pielęgnowana przez właściciela przez długi okres czasu. Nagroda za cierpliwość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz