niedziela, 27 czerwca 2010
Porzucam seriale na rzecz nauki islandzkiego lub jakiegoś filmu od czasu do czasu. Oglądanie ostatniego odcinka zawsze kończy się dla mnie jakąś masakryczną traumą. Że to już koniec. I na nic tłumaczenia że to tylko serial. Ciągle żyje w iluzji, że głowni bohaterowie naprawdę gdzieś tam są i nadal żyją. hahaha. Oczywiście nie może się to równać z 14-stoma sezonami "Star- Trek :Voyager" lub 15-stoma latami "Ostrego dyżuru" w 4 miesiące. To ostatnie dopiero BOLAŁO. Polecam "United states of Tara", jeśli ktoś się jeszcze nie załapał. Chory serial;-). Nijak się to ma do ER, ale dla mnie to jest EPIC w XXI wieku... Czekam na 3 serię. Bo w końcu reguły są po to, żeby je łamać. hahaha. I jak się to ma do Islandii? Jak to mówi pana Piczes : "I don't give a fuck!"...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Hahahahah...z tym końcem seriali..skąd ja to znam? ;) Pozdrowienia z IT (wiem, że powinno być z RVKu, ale wyszło jak wyszło =/). Pozdrów Panią O.;)
uwielbiam Cie !
Prześlij komentarz