"Na dalekiej, dalekiej wyspie, gdzieś pomiędzy lodowym kontynentem, a naszą Europą, żyły sobie dzieci, które jak wszystkie dzieci – mieszkały z rodzicami w swoich domkach, chodziły do szkoły, lubiły się bawić, czasem rozrabiały i obchodziły święta Bożego Narodzenia.
Jednak ich święta, choć tak podobne do naszych, różniły się ogromnie pod jednym względem – ze względu na bardzo złe warunki pogodowe panujące wokół wyspy nie mógł do nich docierać Św. Mikołaj. W jego zastępstwie prezenty dostarczało 13 braci – zwanych Mikołajami, czyli po islandzku Jólasveinar. Skąd się wzięli spytacie? Dokładnie nie wiadomo. Ze starych zapisków wiemy, że ich mamą była straszna Trollica Grýla, a ojcem sympatyczny całkiem Troll Leppalúdi. Musicie wiedzieć, że trolle to wielkie stwory mieszkające w swoich górskich jaskiniach lub podziemnych domach, do których drzwiami są wielkie głazy. Trolle są bardzo silne, dlatego też podnoszą je bez trudu. Nie inaczej jest z 13 Mikołajami. Dzięki swojej sile i zręczności, każdy z nich jest w stanie unieść niesłychanie wielką ilość prezentów i … kartofli. Dlaczego kartofli ? Bo tylko grzeczne dzieci dostają prezenty! Dla niesfornych maluchów Mikołaj zamiast prezentu wkłada do buta kartofla i robi jakiegoś psikusa. Każdy z 13 Mikołajów lubuje się w innych żarcikach. Każdy też ma swoją listę dzieci, do których musi zajrzeć. A sprawa nie jest prosta, gdyż każdy Mikołaj przychodzi do miasta innego dnia! Tak więc każda wieś i każde miasto odwiedzane są przez 13 dni, przez 13 Mikołajów i tylko od jednego dzieci dostają prezenty lub psikusa. Nikt nie wie, od którego Mikołaja, dlatego trzeba mieć się na baczności!
Na 13 dni przed Bożym narodzeniem przychodzi najstarszy z braci – Pierwszy Mikołaj zwany Stekkjastaur, czyli Sztywno Nogi. Nazywano go tak, ponieważ jako dziecko wpadł do przerębla po kolana i do dziś dnia nie może ich zginać. Stąd przychodzi pierwszego dnia, bo jako najbardziej odpowiedzialny ze swoich braci, boi się spóźnić. Przepada za owczym mlekiem. Można go spotkać, jak próbuje dogonić jakąś owcę aby ja wydoić, jednak na swoich sztywnych nogach niewiele może zdziałać. Stąd też jego ulubioną psotą jest podkradanie mleka w domu, gdzie są niegrzeczne dzieci.
Na 12 dni przed Bożym Narodzeniem przychodzi najsilniejszy z Mikołajów – Giljagaur, czyli Naiwniak. Ma słabość do świeżej pianki z krowiego mleka. Często gdy widzi oborę, przyczaja się w skalnych szczelinach, chowa za kamieniami i wkrada się do niej licząc, że znajdzie tam wiadro z mlekiem. Jednak najczęściej spotyka go zawód. Wtedy droczy się z krowami lub podkrada mleko z domu niegrzecznych dzieci. Zdarza się mu też niechcący zrobić dziurę w ścianie, czy wywarzyć drzwi, bo nie zdaje sobie do końca sprawy, że jest aż taki silny!
Trzecim z braci, który przychodzi by dawać prezenty lub broić jest Stúfur, czyli Przysadzistek. Jest niski i grubawy. Jego specjalnością jest podkradanie patelni kiedy gospodyni nie patrzy. Uwielbia wszystkie przypalone kawałki jakie znajdują się na jej brzegach, a także spodzie. Zupełnie nie interesując się tym co jest na patelni i niestety podczas swojego podjadania wyrzuca jej całą zawartość, a patelnie pozostawia gdzie popadnie.
Czwarty z braci Þvörusleikir, czyli Łyżkowy Oblizywacz, jest najmniejszym z Mikołajów. Z tego też powodu przynosi najmniej prezentów, ale i psoty jego nie są najstraszniejsze. Uwielbia wślizgiwać się do kuchni pod drzwiami, co czyni z łatwością, gdyż jest taki cienituki jak włosek i taki malutki, że mógłby się schować w koniczynie! Gdy nie ma nikogo w kuchni, z gotującego się garnka wyjmuje łyżkę z jedzeniem, wyrzuca ją przez okno i oblizuje z radością! Kucharz, któremu spłata takiego figla najczęściej myśli, że po prostu zapomniał jej włożyć do garnka.
Na 9 dni przed Bożym Narodzeniem do miasta lub wsi przybywa Pottasleikir, zwany Wydrapywaczem Garnków. Kiedy mama zostawi niegrzeczne dzieci i da im garnek po słodkim cieście, do wyjedzenia słodkich okruszków lub budyniu, rozlega się pukanie do drzwi. Dzieci biegną zobaczyć kto to puka, jednak nie wiedzą, że to sztuczka Wyjadrapywacza, który już pałaszuje ich garnek. Wiele osób go widziało, jednak uciekał tak szybko, pozostawiając pusty garnek, że nikt nie zdołał go dogonić.
Kiedy do Bożego Narodzenia pozostaje 8 dni spodziewać się można brata bliźniaka Wydrapywacza – Askasleikir, co znaczy Miskowy Lizacz. Historia, jak i bracia, jest podobna – jeśli w domu niegrzecznych dzieci pozostała miska z jedzeniem, natychmiast zjawiał się on. Wychodził z kredensu i wylizuje całą jej zawartość. Zazwyczaj zajmuje mu to 3 sekundy, po czym wchodzi do szafki i w tylko sobie znany sposób znika.
Jakby tego wszystkiego było mało, na 7 dni przed Bożym Narodzeniem przychodzi najgorszy z Mikołajów – Hurðaskellir, Trzaskający Drzwiami. Był on prawdziwym utrapieniem dla domu, któremu psotę szykował. W nocy, gdy wszyscy położyli się spać, wychodził z cienia i trzaskał wybranymi drzwiami! Po czym z dzikim chichotem pod nosem – uciekał. Jeśli dzieci były wyjątkowo niegrzeczne stosował o wiele gorszy zabieg – nie trzaskał drzwiami, ale wybierał te najstarsze i najbardziej zdezelowane. Lekko je poruszał, a musicie wiedzieć, że towarzyszył temu okrupny zgrzyt i skrzypienie. Nie ma nic gorszego niż skrzypiące drzwi w domu podczas ciemnej nocy.
Gdy do świąt było już niedaleko, bo tylko 6 dni pozostało, w miejscowościach islandzkich zjawia się Skyrgámur – Śmietankowy Żarłok. Jeżeli znajdzie się w domu choć jedno niegrzeczne dziecko i spiżarnia ze śmietanką lub ciastami, do których została dodana, na pewno pojawi się on. Jednak jego psoty są szkodliwe nie tylko dla jego mieszkańców, ale i dla niego samego. Jeśli trafi na duże zapasy, będzie jadł i jadł i jadł…aż zje tyle, że prawie pęka. Wtedy zaczyna jęczeć i wyć, kwilić i płakać. Z wielkim żalem pozostawia niedojedzone resztki i ucieka w górskie jaskinie, gdzie przez kilka dni odchorowuje swoje łakomstwo.
Na 5 dni przed świętami spotkać można Bjúgnakrækir, Kiełbaskowego Złodzieja. Jak pozostali bracia, z wielką chęcią wkrada się do spiżarni i wędzarni, by wykraść trochę pierwszorzędnych świątecznych kiełbas. Jeżeli są jeszcze nie uwędzone, zabiera je na górę, gdzie rozpala ognisko i w jego dymie je dowędza, aż będą dobre, choćby miał czekać na to do rana.
Jeśli dzieci były tylko trochę niegrzeczne, może spotkać je psota ze strony Gluggagægir - Okiennego Podglądacza. Psota jego jest prosta – gdy dziecko patrzy przez okno zastanawiając się co będzie dziś robiło albo co będzie na obiad – nagle przez szybę widzi Podglądacza, który wszedł na parapet i zagląda do środka. Mało które dziecko potrafi wytrzymać jego wzrok, dlatego wielu go widziało, ale nikt go jeszcze nie złapał, bo wszyscy uciekają na jego widok do mamy.
Trochę spóźniony, ale zawsze przychodzi Gáttaþefur - Niuchacz. Bracia się z niego naśmiewają, że jest trochę gamoniowaty. Dzięki swojemu dużemu nosowi potrafi wywąchać świeży chleb z dużych odległości. A dla niego nie ma nic lepszego niż świeży, ciepły chlebek. Jest utrapieniem zwłaszcza piekarzy, których dzieci były niegrzeczne. Mimo swojej tuszy, gdy złapie taki ciepły bochenek chleba ucieka z nim tak szybko, jak tylko wiatr wiać potrafi!
Na dwa dni przed Bożym Narodzeniem przychodzi brat bliźniak Kiełbasowego Złodzieja – Ketkrókur -Mięsny Buchacz. On również upatrzył sobie spiżarki zaopatrzone w mięsiwa i lubi podskubać ich kilka kawałków.
Jako ostatni przychodzi największy z Mikołajów – Kertasníkir, zwany Świeczkowym Zbieraczem. Przez cały rok zbiera świeczki i ostatniej nocy przed Bożym Narodzeniem rozpala je i biega po farmach. Wielu ludzi lubi go, bo nie czyni żadnych psot i także rozpala dla niego ogniska na swoich podwórzach.
Później następuje najmilszy czas – Boże Narodzenie, gdzie spotykają się rodziny i większość spraw poza prezentami i potrawami wygląda podobnie jak u nas. Ubrana jest już choinka, śpiewa się kolędy, dużo rozmawia i jest wiele radości. Po świętach każdego dnia jeden z Mikołajów opuszcza miasto by wrócić do swojego domu – do górskiej jaskini, gdzie mieszkają z mamą i tatą trollami oraz przeolbrzymim czarnym kocurem. Po ich odejściu jest czas wielkiej zabawy i rozpalanie ognisk na ich pożegnanie.
Może Wam się wydawać, że Mikołaje są złe, bo czynią tyle psot, ale to nieprawda! Robią to tylko w domach niegrzecznych dzieci. Jeśli ktoś zasłużył, to jeden z Mikołajów ma dla niego specjalnie przygotowany bardzo fajny prezent, który może się znaleźć rankiem jednego z 13 dni w Twoim pokoju. O ile mieszkasz na Islandii."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz