niedziela, 14 października 2007
Jak tak sprzątam 2 ostatnie pokoje w niedzielę po południu w pracy w hotelu, i zbieram zużyte prezerwatywy i podpaski z kosza, a przy okazji natknę się jeszcze na jakieś lustro po drodzę i zobaczę jak wygląda moja twarz po 6 godzinach snu przez cały weekend, to jedyne co mi przychodzi do głowy to sceny z teledysku Aerosmith "Crazy" i ochota żeby pierdolnąć całą tą wyspę na końcu świata, wsiąść do samolotu byle jakiego, albo najlepiej takiego do Indii, i zamknąć się w klasztorze z jakimiś mnichami i pierdolić cały system. Ale to tylko w niedzielę tak mam bo Islandia to w gruncie rzeczy bardzo fajny kraj do mieszkania. Poznałem dużo obcokrajowców, którzy są pół Islandczykami a pół Australijczykami, Amerykanami, Duńczykami lub Niemcami, i oni mieli wybór gdzie chcą żyć na pewnym etapie wchodzenia w swoje dorosłe życie, a większośc z nich wybrała Islandię, choć przecież te kraje co mieli do wyboru też niczego sobie. Ja bym chyba wolał Australię. Uważam, że to wspaniała wizytówka dla samej Islandii, że tak zdecydowali. Może dzieci polskich imigrantów z Islandi, Irlandi lub Angli też kiedyś staną przed podobnym dylematem i wybiorą Polskę?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz