wtorek, 25 września 2007
Stała się rzecz straszna. Napomknieto panu G że jest coś takiego jak Skype. No i byłoby OK ale henry (like no other) poszedł o krok dalej i podarował panu G swój nick na Skypie. No a pan G wpisał sobie ten nick w google, no i mój blog został znaleziony i wszystkie zdjęcia też. Nie wiem jakie jeszcze będą tego konsekwencje. Póki co okulary pożyczone muszę oddać i wogóle pan G mnie straszy, że sobie znajdzie polaka co umie po islandzku i mu to przetłumaczy. No niech sobie tłumaczy jak chce, Jezus Maria what`s the problem???? No i teraz całego posta piszę pan G bo mój brygadzista to na pewno czyta i jak napiszę jego imię to będzie wiedział że znowu o nim i ciekawość go zeżre. Tylko czy ja teraz już nigdy jego imienia nie napisze na blogu. Bo co? i po ja nad tym myśle? Poza tym ścigałem się z nim- ja na damperze, on na koparce. Wygrałem. Poza tym o godzinie 9 przespałem się na chodniku 20 minut, potem o 12 koło czyjejś bramy i kosza na śmieci 30 minut a potem koło 14 położyłem się na trawię w czyimś ogródku. No i dzień był bardzo ładny, trawa przepięknie zielona i soczysta. Nademną czyste, niebieskie niebo i wiednąca jarzębina. po lewej szumi topola. Co dziwne zimno tu już chyba w nocy a w dzień też już dawno mniej niż 15C a drzewa nadal liście mają i nie wygląda na to żeby im się spieszyło je zgubić. No i tak leże sobie i leżę, dopoki mi się pan G nie wpakuje w paradę i nie zwyzywa od fakin ritards ale łot ever... no i tak leże i z jednej strony słyszę jakiś garażowy zespół rockowy brzdęgolący sobie "I love rock`n`roll" i "Sweet dreams", w domu jakiś pan na giatrze akustycznej fałszuje niemiłosiernie a z drugiej strony śpiewaczka operowa sobie głoś ćwiczy przed wyjazdem do włoch na tournee chyba. i to taki niesamowity efekt daje razem trudny do opisania. Bo tutaj każdy od małego gra na jakimś instrumencie. Tu dziwne jest jak dziecko nie chodzi do szkoły muzycznej. i potem niektórym zostaje a niektórym nie. i nie dziwota, że kraj z 300 tysiącami ludzi tyle znanych na całym świecie zespołów wypromował. i jeszcze pana G dziś z innej, nietypowej strony poznałem. bo się okazało, że on ma adoptowane dziecko w Pakisatnie na które daje miesięcznie 3000ISK i dzięki temu to dziecko chodzi do szkoły i ma opiekę zdrowotną. i że jego żona daje miesięcznie taką samą kwotę na UNICEF i że praktycznie każda rodzina na Islandii w ten sposób "zbawia świat". i ja też tak będe zbawiać jak dostanę kartę kredytową. I nie chodzi o to żeby podbudowywać swoje ego bo zawsze chciałem coś takiego zrobić ale jedyne co mogłem w Polsce zrobić to wysłać gdzieś smsa za 3 zł bo na nic więcej mnie stać nie było. Bo trudno tak sobie z pensji wydać 150zł żeby pomóc komuś na końcu świata kogo się nawet nigdy nie pozna. Bo wogóle myślałem patrząc na islandzki gazety że oni tak nie bardzo przejmuja się tym, że dzieci w Afryce głodują, że tam jakieś tsunami było ale to chyba nie prawda jest. Chyba jednak potrafią podzielić się ze światem swoim bogactwem. I nie chcę przez to powiedzieć że my w Polsce nie potrafimy ale nie wielu póki co stać na taki całoroczny zryw a nie tylko raz na rok lub dwa. Konsulat będzie na Islandii już w tym roku. Darek WOŚP tutaj robi w przyszłym roku. I wogóle drugie piwo już piję, z Darkiem sobie gadam i już kończe do was gadać. Paaaaaa! i kurde, artykuł do Sofy znowu napisać muszę. ale przyda mi się takie coś choć jednego co muszę robić stale.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz