Íslensk-ensk
jól
NAFNORÐ (HVORUGKYN)
Christmas; Xmas; yule; Noel;
Orðasambönd:
annar í jólum: Second Christmas Day, (UK) Boxing Day
Rozumieć islandzki to dar i przekleństwo. Przekleństwo, bo w końcu media stają dla Ciebie wielkim otworem. Już nie możesz żyć spokojnie, musisz słuchać, czytać, oglądać i się wkurwiać.
Islandia Anno Domino 2014 to
kraj podzielony praktycznie po połowie. Wydawać by się
mogło, że takie sztuczki potrafi tylko pan Kaczyński, ale widać prawica na
całym świecie rządzi się podobnymi prawami. Długo by opowiadać, więc w wielkim
skrócie, nasz rząd (notabene ten sam do doprowadził nas do kryzysu w 2008
roku…) obiecał wyborcom, że pomoże im w spłacie kredytów mieszkaniowych, które
wzięte zostały przed kryzysem. Wiadomo, korona upadał, a kredyt jest warty
niejednokrotnie więcej niż wartość mieszkania. Różne populistyczne zakusy były
robione, wraz z tym, żeby sobie można wypłacić pieniądze z trzeciego filara i
spłacić trochę rat. Czyli wybrać: być biednym teraz, czy na starość. Stało się
jeszcze gorzej. Rząd znalazł 80 miliardów koron, o które można było aplikować w
listopadzie. Każdy, bez wyjątku, kto wziął kredyt przed kryzysem. Teraz sobie
to wyobraźcie. Nie ważne czy ktoś ma problemy finansowe czy nie, może aplikować
po pieniądze. Więc niektórzy aplikowali, choć nie potrzebowali, bo kasa by
przepadła, a więcej pieniędzy dostali by inni. Nijak ma się to do innych, co
też może mają problemy ze spłatą kredytów, ale wzięli w nieodpowiednim czasie
lub do wynajmujących mieszkania, którzy tak naprawdę najbardziej cierpią po
kryzysie. Śmieszne to i straszne, gdyż nikt, kompletnie nikt, nie jest
zadowolony z całej tej sytuacji. Kto ile dostanie, nie wiem jak było liczone,
ale oczywiście najwięcej dostali najbogatsi.
W tym samym czasie nie ma pieniędzy na
podwyżki dla lekarzy. Strajk trwa już parę miesięcy. Po nowym roku się
zaostrzy. Wkrótce nie będzie miał nas kto leczyć, gdyż lekarze nie chcą wracać
z zagranicy po skończonych studiach ze względu na pensję. Średnia wieku
islandzkich lekarzy to 60 lat, w tym wielu specjalistów, których nie ma kto
żywcem zastąpić. Plotki głoszą, a w
każdej jest zawsze ziarnko prawdy, że rząd celowo usiłuje doprowadzić do
bankructwa służby zdrowia, żeby na tych gruzach zbudować system podobny do tego
w Ameryce. Czaicie to? Skandynawski kraj z płatną służbą zdrowia. Dla mnie
zawsze Islandia, zwłaszcza gospodarczo, przypominała bardziej rozwiązania
amerykańskie niż skandynawskie, no ale to nawet mi się w głowie nie mieści.
Dlatego na szybki koniec strajku się nie zanosi.
Z powodu braku środków w szpitalu narodowym
pojawiły się mrówki, myszy i pleśń. Bardzo popularny jest w mediach obrazek
wiader porozstawianych w głównym holu, do których kapie woda z dachu… Nie
żartuję. Stan techniczny urządzeń w szpitalu to temat rzeka, większość sprzętu
pamieta lata 80 i 90.
Premier, który doprowadził nas do kryzysu, w
nagrodę od swoich koleżków został nominowany na ambasadora Islandii w USA…
Jesień upływała nam na poniedziałkowych
protestach koło parlamentu w celu obalenia tych idiotów. Nie wychodzi.
Policja przez przypadek wydała raport o
„Garkowej rewolucji 2008”, który zawiera bardzo wiele informacji o osobach,
które były najmocniej zaangażowane w protesty. Można tam miedzy innymi
przeczytać o ich chorobach psychicznych, sytuacji rodzinnej i wszystko co się
tyczy życia prywatnego. Policja zapomniała „zamazać” numery PESEL zanim raport
został wysłany… Przypadek? W tym samym czasie w czasie festiwalu Airwaves jeden
z artystów wyraził swoje niezadowolenie tyczące się partii Postępu, która jest
w koalicji rządzącej. Chwilę potem jeden z jej członków groził mu, ale
postępowcy nie widzą w tym nic niestosownego. Tak na marginesie, jestem święcie
przekonany, że ta partia w następnych wyborach będzie grała nuta
antyimigracyjną, bo im się to bardzo opłaca.
Nie ma na edukację, na służbę zdrowia, ale są
miliony koron na służbowe dżipy dla oficjeli rządowych.
Kurs islandzkiej korony jest zamrożony. I tak
od 6 lat nasza waluta jest nic nie warta.
Nasz premier, Sigmnumður Davíð Gunnlaugsson, to osobny temat rzeka. 2 tygodnie przed światami, kiedy debatowano nad najważniejszą ustawą w
każdym państwie- budżetem, nasz premier… pojechał sobie na wakacje. To byłoby
nawet jak na ten rząd jeszcze nic, ale pojechał on na te wakacje i nie
powiedział nikomu ani słowa… Naprawdę. Nie żartuję. Nikt w jego miejscu pracy
nie miał o tym zielonego pojęcia. W sumie nie było to jedyne jego wolne w
takich momentach. Rok temu w jakiejś kryzysowej sytuacji w październiku też
sobie wyjechał na 10-cio dniowe wakacje. A jak. W marcu poleciał do Kanady na
zaproszenie Icelandair, a później, w tym samym miesiącu, poleciał na wakacje
prywatne drugi raz. We wrześniu też była jakaś kryzysowa sytuacji i nasz
premier też był niedostępny. Wiecie, PREMIER kraju. NIEdostępny jak jest
najbardziej potrzebny. To się tu dzieje naprawdę. Oczywiście nasz kochany
premier odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy dotyczące jego wolnego odkąd
objął urząd premiera. Ktoś jest zdziwiony? Na szczęście wyjaśniło się po części
po co mu 7 doradców. Premier państwa liczącego niespełna 320 000 mieszkańców ma
siedmiu doradców! SIEDMIU!
Budżet? Podwyżki podatków na jedzenie,
książki, muzykę. Za to taniej będzie można kupić płaskie telewizory i pralki-
to, co bogacze lubią najbardziej. A wiecie co w debacie parlamentarnej
powiedział jeden z członków partii Niepodległości Vilhjálmur Bjarnson? „Tak
naprawdę to dobrze, że podatki na te rzeczy zostaną obniżone, gdyż bogaci
ludzie kupią sobie nowy sprzęt i będzie więcej taniego sprzętu do kupienia z
drugiej ręki lub na pchlim targu”. Nie żartuję. On mi to powiedział, i mi
podobnym, prostu w twarz! Więc byliśmy wczoraj i przynosiliśmy pod parlament
używane rzeczy, co by sobie wzięli. Drożej też będzie mieć cukrzycę i chorować
na raka. Bo nie wiem czy macie tego świadomość, ale koszty leczenia na Islandii
już są bardzo wysokie.
Co chwilę mamy jakieś sztormy. I jest zimno. I
śnieg w grudniu w Reykjaviku po raz pierwszy odkąd jestem na Islandii.
A wracając do Icelandair, największa firma w
kraju, międzynarodowa korporacja, miała w swoich hotelach w ofercie drink o
nazwie… apartheid. No serio, na taką
gafę nie ma wytłumaczenia, a chyba jedynym rozsądnym jest to, że to
Islandczycy…
I nie wiem ile lat za te 80 miliardów można by
sprawić by nikt na Islandii nie był głodny. Od kryzysu, choć wcześniej też
pewnie zdarzały się takie przypadki, rośnie nam liczba ludzi biednych. I to tak
biednych, że nie mają co włożyć do garnka. W gazetach jest przed świętami pełno
szumu o tym ile to wszystkie organizacje rozdające żywność mają do roboty.
stało się to już tak nie śmieszne, że na fejsbuku powstała nawet specjalna
grupa, gdzie ludzi po prostu pod nazwiskiem własnym piszą co im jest potrzebne.
O przyjęcie do grupy nie jest ciężko. Musicie sobie zdać sprawę jakie mamy
czas. Dawniej o kwestiach głodu się tu po prostu nie rozmawiało, to był temat
ukryty, nawet jeśli istniał taki problem. Jaka musi być desperacja ludzi skoro
już nie jest. Jedna z kobiet napisała, że nie ma za co ugotować świątecznego
obiadu, bo to 90000 koron, które otrzymała starczyło jej tylko na zrobienie
opłat, a i tak brakło. Pod komentarzami ludzie zaoferowali kupony świąteczne do
supermarketu na jedzenie lub po prostu zrobienie zakupów potrzebnych do
kolacji. Ja zaoferowałem mrożoną indycza pierś. W ciągu minuty dostałem
wiadomość na priv i uzgodniliśmy, że kobieta przyjedzie po to o 16. Kilka minut
po 16 przyjechała ze swoją 10-letnią córką. Pierś miałem już w reklamówce.
Kiedy podawałem jej tą reklamówkę zobaczyłem na jej ustach dziwny grymas
uśmiechu. A kiedy przytuliła mnie w podzięce zrozumiałem, że to nie był śmiech,
tylko usilnie skrywany płacz. Są ludzie w tym kraju, którzy nie mają co jeść, tym
bardziej powinniśmy być wdzięczni, że nie mamy takich problemów.
Słowo „jól” oznacza święta i jest używane w
językach skandynawskich od około 1000 roku, kiedy to Islandia przyjęła
chrześcijaństwo. Co ciekawe nikt nie potrafi wyjaśnić etymologicznie skąd się
to słowo wzięło.